Konsolacja - Pytanie_w_pustke
Proza » Obyczajowe » Konsolacja
A A A

    Choroba przyszła krótko po rozwodzie.
    Paskudny nowotwór płuc z perspektywą kilkunastu miesięcy życia. Pamięta to uczucie pierwszego szoku, jakby siedziała na karuzeli której nie sposób zatrzymać. Dalej już tylko przebłyski, pojedyncze obrazy. Odnowiła kontakt ze starym profesorem, który prowadził jej grupę terapeutyczną niecałe dwa lata wcześniej. Zasugerował, żeby nie zwalać winy na palenie. Nie przystała na to. Mężczyzna uważał nałóg za stan zdeterminowany ówczesnym myśleniem Anety - nie biorąc pod uwagę zachorowania, straciła zdolność zmiany. Zrozumienie tego było ważne.
    Termometr wskazywał minus dwa. Postawiła kropkę w mailu do szefa. Lakoniczna szczerość: Nie może dłużej pracować. Ciekawe jaka będzie jego pierwsza myśl kiedy już odbierze wiadomość i dowie się o chorobie. Dopijając herbatę wiodła wzrokiem po mieszkaniu, kiedy oczy napotykały na stosy zeszytów, na koncepcje zamknięte w segregatorach, uwierała ją wizja porzuconych projektów. Odstawiła pusty kubek i wyłączyła komputer, narzuciła na biały golf kurtkę z brązowej skóry: jedyną niehumanitarną zdobycz od czasu konwersji na weganizm. Zjechała windą na parter dziesięciopiętrowca i wychodząc spotkała swoją dawną nauczycielkę. Szczelnie opatulona przed mrozem pani Poręba wydała się komiczna. Może dlatego, że to spotkanie miało miejsce po czternastu latach od ukończenia liceum, kobieta nie rozpoznała Anety, która w wieku osiemnastu lat dawno przekroczyła już połowę życia, jeśli lekarze mają rację.
    U progu gabinetu nadal była poruszona. Marek spojrzał na nią spokojnie kiedy zamknęła za sobą drzwi.

     ***

    Ostatnie dwa miesiące były wyczerpujące. Patrząc wstecz zdumiewała się że dała radę je przejść suchą stopą. Odejście z pracy, rozmowy z rodziną, spotkanie z byłym mężem i jego upiorne współczucie, chemia, brutalna rozmowa z siostrą, kiedy sfrustrowane i zmęczone powiedziały sobie rzeczy tak ohydne, że dalej unosi się nad nimi chmura wstydu. Niedługo potem Aneta oddała psa pod opiekę ojca, żeby zabierać go na spacery tylko trzy razy w tygodniu. Tak będzie lepiej, mówiła sobie, muszę go od siebie odzwyczajać.
    Z pewnością najgorsze są obsesyjne myśli. Straszliwy lęk przed anihilacją i bezsensem, nieustępliwa groza, że  s i ę  k o ń c z y s z. Niesamowity moment kiedy rozpaczliwe pragnienie zderza się ze ścianą, a to zderzenie dotyka kolejnych wymiarów osobowości, więc niektórzy uciekają w praktyczny nihilizm. Bez wątpienia jest to doświadczenie w pewnym sensie religijne, tj. dotykające jakiejś kosmicznej nieuchronności jak greckiego fatum.
    W tej nieuchronności rodzi się przemiana.
    Rozmowy z profesorem, którego cechowała głęboka empatia i dojrzałość, nie zniwelowały lęku w żadnym stopniu. Podczas tej półrocznej terapii Aneta i Marek osiągnęli wspólnie kilka rzeczy, z których najważniejszą było przepracowanie żalu za niewykorzystanymi możliwościami. Nieprawidłowo wybrane studia i bezproduktywne miesiące spędzone w Anglii, pięć lat w nieudanym małżeństwie, z czego ostatnie dwa ograniczały się do wzajemnych oskarżeń, pragnienia odkładane na wiecznie nieobecne jutro. Dla Marka przeszłość nie była martwa, przeciwnie: wiele trudu kosztowało go skłonienie kobiety do poszukiwania tych doświadczeń, które, choć niefortunne, ostatecznie wskazywały na to, co jest wartościowe w niej samej. Zasugerował obranie sobie jakiegoś dobrze przemyślanego, realnego celu.    
    Nie była rozczarowana nie ustąpieniem lęku. Zresztą żaden lekarz nie obiecywał cudów. Jesteśmy maszynami biologii, pewne mechanizmy, na które składa się chęć przetrwania, są niemożliwe do wykorzenienia na drodze zdrowej osobowości, ponad to kobieta zaczęła rozumieć, że wcale nie chodzi o zupełną eliminację trwgi rodem z buddyjskiej idei oświecenia. Bez wątpienia liczy się coś mniejszego –  trwała otucha, to znaczy: należałoby znaleźć fundament, który zniweluje poczucie goryczy, który wyciszy przerażenie. Fundament, który nadałby jej śmierci sens, przez co Aneta mogłaby łatwiej dojść z nią do ładu.
    Pierwszą rzeczą, o której pomyślała, było nawrócenie. Niestety nie takie to łatwe, naturalistyczny sposób myślenia budowany przez lata uniemożliwiał ten krok. Nigdy nie potrafiła skutecznie uwierzyć w Boga, zwłaszcza w formie Opatrzności czy Dobrego Ducha. Zresztą Marek – zdeklarowany ateista, utwierdzał ją w tym.

***

    – Sprawdziłem ilość tragedii na świecie – Paweł odłożył zakrętkę i wziął duży łyk wody. Aneta była świeżo po chemii, czuła się podle. Upał i mięta, lato.
    – Nie miałeś nic lepszego do roboty?

***

    Cel, który obrała, zapisany pod nazwą Kołobrzeg, skrywał gruby notatnik. Kiedyś kochała to miasto, odwiedzała je w momentach przepracowania, chodząc brzegiem morza myślała o zmianach. Nie pamiętała z tego zbyt wiele. Jednakże wiele miesięcy temu, na długo przed chorobą, wizja nadmorskiego miasta zaczęła powracać i kusić. Nie miała jasnego planu, nastawiała się głównie na długie spacery. Z nastaniem zimnego października cel się zrealizował. Siedząc w pociągu ubrana w niebieski polar, czytała notatki z ostatnich sesji. Marek niedawno pochował syna, który umarł na serce w wieku czterdziestu ośmiu lat.
    Ogromny hotel nad morzem. Poczuła, że recepcjonista zmieszał się na widok jej łysej głowy. Zostawiła torbę w pokoju; pochmurny poniedziałek, zogromniała przestrzeń, która nie przytłacza. Niespodziewanie poczuła spokój. W restauracji coś przykuło jej uwagę: słoik z obszernym uchem wypełniony płynem o intensywnej zieleni. Pływały w nim listki mięty, z pomiędzy których wychodziła gruba słomka zatrzymując się przy ustach chłopaka pijącego prawdopodobnie zieloną herbatę. Osobliwa moda picia ze słoików miała sens estetyczny, jeśli naczynie było miłe dla oczu. Chłopak wyglądał na studenta, miał na sobie dziwną białą koszulę bez kołnierza, którą przykrywała turkusowa marynarka. Później widziała go jeszcze na plaży, nagrywał się na telefon mówiąc po włosku, to pewnie coś w rodzaju dziennika podróży. Powracała do niej rozmowa z byłym mężem sprzed paru miesięcy, rozmowa, w której Paweł opowiadał o ilości tragedii na świecie, o złu, które uderza każdego dnia, o aktach przemocy, o milionach zwierząt zabijanych codziennie w majestacie prawa, o okrutnych mordach.
    Aneta doświadczyła nagle przejmującej wspólnoty z całą resztą, jej własne cierpienie stało się teraz fragmentem pejzażu, częścią większej całości. Osobista rozpacz wpisana w rozpacz całego świata. Ona wspólna, otwarta. Zrozumiała, że w tym niszczycielskim żywiole bólu roztacza się rozległy kres, cały cierpiący świat kroczy ku nicości. Nie czeka tam już żadna przykrość ani żadna pamięć. Ta myśl stała się podporą, fundamentem, na którym zaczęło rosnąć pokrzepienie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Pytanie_w_pustke · dnia 07.07.2017 09:40 · Czytań: 453 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty