Witek - Witek
Proza » Obyczajowe » Witek
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

 

 

 

Mieliśmy betonowe podwórko. Na środku stał blaszany śmietnik, który służył nam jako bramka do gry w piłkę. Po prawej odrapany trzepak - miejsce naszych wieczornych spotkań. Na wprost garaże, z których rzucaliśmy kamieniami. Na środku był piaszczysty parking, a dookoła otaczały nas zabazgrolone muralami bloki. Trzepak był sercem podwórka, jaraliśmy tam szlugi i kiepowaliśmy w gołębie.

Miałem 13 lat i starszego kumpla - Syfona. Często graliśmy w beki albo strzelaliśmy karne, do śmietnikowej bramki. Przez to, że byłem młodszy musiałem przynosić piłkę. Czasami wpadała prosto do kontenera ze śmieciami. Syfona znałem, bo mieszkał dwa pietra nade mną. Jak większość chłopaków z osiedla, był wychowywany tylko przez matkę. Ksywę zawdzięczał niezliczonej ilości pryszczy na gębie i szyi. Był wyższy ode mnie o głowę. Miał blond włosy

z przedziałkiem na środku.

Czasami dołączał do nas Muniak, rówieśnik Syfona. Dziewczyny go lubiły, bo podobno był ładny. Jedna z nich pokazała mu nawet cycki.

Pewnego razu, gdy broniłem strzałów Syfona, piłka wpadła nam do kontenera.

Z obrzydzeniem wszedłem do środka i pomiędzy zgniłą kapustą, a czymś co wyglądało jak rzygi zobaczyłem plik pornosów. Pokazałem Syfonowi, ale on próbował wyglądać na niewzruszonego. Ja nie traciłem czasu i zacząłem przeglądać. Dowiedziałem się wtedy co to jest pochwa i, że kobiety nie rodzą dupą.

Nagle przylazł Muniak. Miał nowe jeansy i fryzurę, jak Nick Carter z Backstreet Boys. Wiedzieliśmy z Syfonem, że Muniak jakoś na lewo kombinuje forsę bo jego stara sprzątała klatki i połowę wypłaty przepijała. Muniakowi zazdrościłem prawie wszystkiego, poza tym, że miał same pały. Tak właściwie, to go nie cierpiałem. Gnój lubił mnie straszyć i robić na złość, gdy w pobliżu nie było Syfona. Tak to jest, jak się ma starszych kumpli. Tolerowałem go, bo podobno znał się z Kucharskim. To był taki typek, który potrafił dorwać kogoś w biały dzień pod kościołem i lać łańcuchem przy wszystkich. Podobno wystarczyło, że ktoś odezwał się do niego niepytany i ten bez ostrzeżenia wypłacał takiemu sztukę w ryj.

Syfon mi opowiedział, jak raz jeden typek potrącił matkę Kucharskiego pod kościołem. Ten podobno tak się wściekł, że prawie zatłukł gościa na śmierć. Nawet, gdy już było słychać syreny policji, to ten nadal siedział na nim i tłukł go owiniętą w łańcuch pięścią. Syfon mówił, że był tam tłum ludzi, ale nikt nie zareagował. A jak policja pytała, to nikt nic nie widział.

- Co tam pedały, oglądacie? - zaskrzeczał Muniak

- Wal się

- O ja pierdziele pornosy! Weź pokaż

- Nie teraz, musimy gdzieś to schować – Syfon rozglądnął się dookoła i wepchał gazety pod koszulkę.

- Chodźcie, zaniesiemy to do mnie. Stara jest w pracy, więc możesz wyluzować z tym kamuflażem – Muniak zabrzęczał w powietrzu kluczami od mieszkania. Miały breloczek z marihuaną o jakim zawsze marzyłem.

- masz szlugi? - Syfon wyciągnął dwa złote z podartych spodni, nastąpiła szybka wymiana

- Kurwa znowu Camele? - weź powiedz swojej starej, żeby zaczęła jarać coś lepszego

- Nie wkurwiaj mnie Syfon. Zanieśmy to gówno do mnie i chodźmy na boisko.

- Dobra to idź zanieś, a ja pójdę coś jeszcze załatwić z młodym ...ustawiliśmy to już wcześniej

-wiedziałem, że jesteście pedałami

- chyba ty cwelu ...aha i nie zapaskudź pornosów!

- I pamiętaj, że to my je znaleźliśmy! - dodałem.

Muniak, nie odrywając oczu od lektury odwrócił się na pięcie, pokazał faka i poszedł.

Złapał mnie stres, bo wiedziałem co będziemy załatwiać. Syfon chcąc zrobić ze mnie mężczyznę, dawał mi co jakiś czas wyzwanie. W sumie to do tej pory miało to dobry efekt. Na przykład mój stary tygodniami próbował mnie uczyć jazdy na rowerze, praktycznie bez skutku. Syfon dał wyzwanie i nauczyłem się w dwa dni. Drzemała w nim moc wielkiego guru, który pokazywał mi jak żyć. Mimo, że otaczała nas gówniana rzeczywistość ciasnych mieszkań i starych ludzi, on pokazał mi jak być dumnym. Miałem swoje obdarte kolana i każdy dzień pełen przygód. Nikt mi tego nie mógł odebrać. Ani starzy goniący mnie do kościoła, ani wredna nauczycielka od angielskiego, ani nawet ten debil Muniak. Byłem panem świata. Teraz czekała mnie kolejna próba, nowy etap, aby wspiąć się wyżej na drabinie naszego mikrospołeczeństwa przy ulicy litewskiej. Musiałem stanąć do walki. Mogłem przegrać, ale nie mogłem stchórzyć.

Dotarliśmy na miejsce, Syfon zadzwonił przez domofon. Po chwili usłyszeliśmy jakieś trzaski i mlaskanie w głośniku.

-jesteś?

- schodzę.

Z głośnika domofonu znów wydobyły się trzaski i mlaskanie, a potem drzwi do klatki otwarły się. Nie było już odwrotu.

Klatka była obskurna i wilgotna. Ze ścian odłaziła zielona farbą. Wszędzie, było nabazgrolone hasła w typu „Wisła Pany” albo „jebać Policję” .

Nagle usłyszałem, że ktoś zbiega po schodach z samej góry. Stanął przede mną pryszczaty dryblas. Pomyślałem, że już po mnie i zacząłem żałować, że nie zdążyłem zobaczyć prawdziwych cycków, o których tyle słyszałem. Nieoczekiwanie zza pleców dryblasa wyłonił się jakiś zezowaty kurdupel z wielką głową. Wtedy zrozumiałem i poczułem ulgę. To będzie podwójna randka- pomyślałem. Nawet wydało mi się to zabawne. Wiedząc, że nie będę musiał się bić z tym dużym, zacząłem dostrzegać jego niedoskonałości. Wielgachny nos i wystające królicze zęby. Ale potwór! - pomyślałem chociaż sam też nie byłem piękny. Zanim zdążyłem przyjrzeć się temu mniejszemu dostałem strzała w gębę. Potem drugiego i świat zawirował. Zezowaty kurdupel okazał się szybki i agresywny. Bił otwartymi rękami, trafiając za każdym razem. Czułem jak moja głowa odskakuje na wszystkie strony jakby się miała zaraz odbić od pleców. Gdy kurdupel przestał bić, to kątem oka zobaczyłem, że Syfon założył dużemu dźwignię na szyi i teraz wali jego łbem o ścianę. Dryblas był ogłuszony, chyba miał dość. Naraz znów dostałem plaszczaka tym razem w ucho. Strasznie bolało, czułem też posmak krwi w ustach, jakbym lizał metal. Dostałem jeszcze jednego plaszczaka i wszystko po prostu ustało. Słychać było tylko zwalniające, miarowe dyszenie każdego z nas. Jakaś kobieta z siatami weszła na klatkę. Syfon i duży grzecznie się ukłonili.

Po chwili Syfon bez słowa, wyciągnął mnie za fraki na zewnątrz. Byłem wściekły i chciało mi się płakać. Okazało się, że te filmy z Brusem Lee nic nie dały. Wszystko podziało się zbyt szybko.

- Dobra młody, możesz się już wypłakać

- Kurwa!- rozryczałem się.

Syfon mimo, że był twardym chłopakiem, to rozumiał płacz. Wiele razy korzystał z metody mokrych oczu, żeby wymusić coś na matce – najczęściej chodziło o kasę na nowe buty. W moim domu ojciec zakazywał mi płakania, ale dziś nie dało się inaczej. To była gówniana porażka.

- dobra przestań już bo ludzie patrzą!

Wytarłem oczy rękawem. Wygładziłem poszarpane włosy, tylko gęba nadal pozostawała czerwona, ale czułem się już trochę lepiej.

W sumie to nie było tak źle. Wiele razy słyszałem opowieści Syfona jak komuś dowalił i w końcu zobaczyłem to na własne oczy. Zyskałem też chyba nowego znajomego, bo ten zezowaty kurdupel mówił mi później cześć, jak mnie widział w sklepie.

 

Żeby była jasność, moje życie nie kończyło się tylko na osiedlu. Odkąd siostra zakonna obiecała mi szóstkę z religii, to zostałem ministrantem. Wydawało mi się to trochę obciachowe, więc nie wszystkim o tym mówiłem. Ministranci wcale nie byli gorsi od chłopaków z osiedla. W zasadzie to byli tacy sami. Bili się, palili i oglądali pornosy. Jednak w oczach moich rodziców, bycie ministrantem stawiało mnie wyżej niż resztę osiedlowej hołoty.

Czasami chciałem to rzucić. Najbardziej dawał w kość obowiązek trzech mszy tygodniowo. Szczególnie w wakacje było ciężko, gdy kumple wychodzili na podwórko, żeby szczypać koleżanki, a ja musiałem klęczeć przed ołtarzem. Najgorsze, że nie mogłem już tego cofnąć. Ilekroć próbowałem przyznać się tacie, że nie chce już służyć, to zawsze udawało mu się mnie jakoś przekupić. Przyznaję, że były też dobre strony bycia ministrantem. Miałem darmowe wyjazdy na wakacje i kasę z kolęd, ale mimo wszystko czułem, że to nie mój klimat.

Po trudnych chwilach zwątpienia przechodziły słodkie chwile kolędowania. Zarabialiśmy wtedy po sto złotych dziennie, ale czasami też bywało ciężko. Nie zawsze dostawało się wejścia do cieplutkich bogatych domów, gdzie częstowano Cię kolacją i dawano dwie dychy do kieszeni. Czasem chodziliśmy po obskurnych zimnych kamienicach, odwiedzając stare babcie, które nie dość, że śmierdziały, to zamiast kasy wręczały nam pomarańcza albo cukierki. Przemarznięte tyłki od siedzenia na zimnych schodach i stare baby przypominały nam, że nadal jesteśmy tylko ludźmi.

Gdy było ciężko, to podsłuchiwaliśmy rozmowy księdza. Poprawiało nam to humor. Najciekawsze rzeczy dzieją się zaraz po modlitwie, kiedy nas nie ma, a ksiądz rozsiada się wygodnie na krześle. Wtedy zaczyna się lawina niewygodnych pytań, mieszających domowników z gównem. Dlaczego w kościele tak rzadko, a dlaczego córka do komunii nie chodzi, czy wy tu w ogóle żyjecie bez ślubu? Gdy się słucha ich tłumaczeń, to po prostu ubaw po pachy!

Czasami zdarzały się też dziwne przypadki, gdzie starsza kobieta opowiadała księdzu o swoich stosunkach seksualnych z diabłem. Ksiądz chwilę posłuchał i szybko wychodził z takiego mieszkania, tak, że ledwo zdążaliśmy odkleić uszy od drzwi. Potem wiele razy zastanawiałem się czy szatan naprawdę obmacuje ludzi.

Tak właśnie płynęło moje życie, przeplatane nudnym kościołem i surowym osiedlem. W sumie, to byłem całkiem normalnym chłopakiem, a przynajmniej do momentu wydarzeń, po których wszystko musiało się zmienić.

Kiedyś po mszy przyszedł po mnie Muniak. Na początku wzbudziło to mój niepokój, bo Muniak bez Syfona zawsze był nieprzewidywalny. Czasami jak byliśmy sami, to rzucał we mnie zdechłym gołębiem, a potem cieszył się z tego jak idiota. Jednak jak przychodzi kumpel z osiedla, to nie możesz mu tak po prostu odmówić.

- siema, wyjdziesz?

- No.

Poszliśmy do osiedlowego „Jędrka”. Sklepik był ciasny i wypchany po brzegi towarami. Po lewej stała półka ze słodyczami i lodówka. Po prawej stojak z kolorowymi gazetami. Na wprost, jak zwykle, zza lady powitała nas ta sama nalana i czerwona gęba właściciela. Siedział rozwalony z wyłożonymi nogami, trzymając w rękach magazyn NIE. Klapki Kubota i bezwstydnie dziurawa skarpeta, przez którą wychylał się jego owłosiony paluch o żółtym paznokciu hipnotyzowały. Nawet krzykliwe tytuły z pierwszych stron gazet, nie miały szans z tym paluchem. Facet zawsze miał na sobie stary sweter. Grubaśną szyję, opinał ciasno zapięty kołnierzyk flanelowej koszuli. Na kilometr śmierdziało od niego moczem i rzygami.

- Może jakieś dzień dobry? Co, w domu was jeszcze nie nauczyli?

- Dzień dobry

- co podać

- Te świderki dalej są na promocji?

- Tak. Dwa podać, czy jednego se będziecie lizać –

Gdyby nie to, że regularnie go okradaliśmy, to bym mu odpowiednio odpowiedział, ale nie warto palić mostów.

- Dwa i do tego to co zwykle

Właściciel nie spuszczając oczu z Muniaka wyjął spod lady dwa papierosy marki Pallmall.

- razem będzie dziesięć złotych

- Co ?! ostatnio było tylko 8!

- Za takie interesy z takimi klientami jest taka cena.

- Cholerne zdzierstwo!

Po wyjściu ze sklepu Muniak wyciągnął srebrną zapaliczkę, której mu zazdrościłem

i odpalił mi papierosa. Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem, a potem poszliśmy na nasz trzepak. Zazwyczaj paliliśmy jednego szluga na trzech, czasami na dwóch, a dzisiaj było jak w Boże Narodzenie.

Idąc splunąłem na obsrany przez okoliczne psy trawnik. Czułem się nieswojo

i chciałem już wracać do domu. Gdy dotarliśmy pod trzepak minęła nas mama Syfona. Nawet nie chowaliśmy fajek, zresztą i tak udawała, że nas nie widzi. Szła taka przytłoczona życiem i ciężkimi siatami z lewiatana. Jej włosy wydawały się jeszcze rzadsze niż tydzień temu. Twarz jakaś taka blada i szara. Przypominała maskę. Też udałem, że jej nie widzę.

Muniak oparł się wygodnie o trzepak i westchnął.

- Syfon pojechał do starego na weekend, nie odzywali się do siebie rok

- wiem, ten jego stary był na jakimś odwyku i chce z nim teraz kontaktu podobno

- Wiesz, że stary Syfona jest ćpunem?

- Myślałem, że tylko pije. Czyli strzykawki i takie tam?

- Podobno jest heroistą, czy jakoś tak

- O kurwa

- …słuchaj, a tak zmieniając temat, pewnie ci nie mówiłem, ale chcę mieć motorynkę!

- Skąd weźmiesz na to kasę?

- mam plan

- napadniesz na bank ?

- Chodź pokażę Ci coś. Widzisz tamtego gościa, co się tam kręci?

-no

-podpierdolę mu motorynkę z garażu

-głupi jesteś

- Typ mieszka w tamtym bloku, mazowiecka siedem, klatka druga, mieszkanie dwanaście, ma kulawą żonę i starego psa. Pomożesz mi i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to poznam cię z Kucharskim. Powiem, że jesteś w ekipie i będziesz miał plecy u niego.

- Dobra.

-to zajebiście. Przyjdę po ciebie w środę i to zrobimy.

 

Przez dwa kolejne dni chodziłem po szkole z głową w chmurach. Rozmyślałem na każdej lekcji i przerwie, jakby to najlepiej rozegrać. W międzyczasie zdałem sobie sprawę z tego, że Muniak nie będzie miał nawet gdzie trzymać tej motorynki, a poza tym to ryzyko, jeździć nią w pobliżu naszego osiedla. Pomyślałem, że zrobię swoje, a reszta to już jego problem. Szacun w ekipie i znajomość z Kucharskim były dla mnie ważniejsze.

Na przerwach widziałem kilka razy Syfona, który po weekendowym spotkaniu z ojcem wydawał się być jakiś nieobecny. Z Syfonem i tak wiele nie gadałem, gdy byliśmy w szkole. Nie miał czasu, bo zawsze był zajęty bajerowaniem dziewczyn. Dzisiaj był mniej zajęty i przyszedł.

- Jak tam nasze gazetki, poczytałeś już? Musimy się zamienić.

- Weź, nawet nie pytaj. Chciałem se pooglądać w nocy pod kołdrą i nagle stary wparował do pokoju pytając czy się pomodliłem przed spaniem.

- Przesrane masz z tymi starym, ja bym się pochlastał – tak naprawdę to wiedziałem, że Syfon zazdrości mi starego. Jaki był, taki był, ale przynajmniej go miałem. Nie to co jakiś ćpun, który raz na kilka lat odwiedzał ich, a potem znów znikał na kolejny rok.

- Boję się, że rodzice coś wywęszyli. Wydaje mi się, że patrzą na mnie jakoś inaczej. Z drugiej strony jakby tak było, to pewnie dostałbym już jakąś gównianą karę.

- panikujesz jak baba

- Spieprzaj. Dobra lecę bo mam teraz sprawdzian z polaka – zarzuciłem plecak na ramię i spojrzałem na Syfona, który miał jakieś dziwnie smutne oczy.

- To przyjdę po ciebie po szkole i dasz mi te gazetki. Tobie i tak się nie przydadzą w takich warunkach. Kiwnąłem głową i poszedłem przygotowywać ściągę na sprawdzian z polskiego.

Syfon nie przyszedł po mnie po szkole, ale się tym nie przejmowałem. Byłem zajęty knuciem planu na motorynkę i rysowaniem komiksu o Jezusie i Żółwiach Ninja.

W końcu nadeszła środa. Na długiej przerwie poszedłem do kibla na parterze. Lubiłem tam chodzić, bo można tam było spokojnie porozmyślać. Wszedłem do łazienki, mijając się z jakimś okularnikiem z młodszej klasy. W środku było pusto. Otworzyłem drzwi do mojej ulubionej środkowej kabiny z napisem Cracovia kurwy. Wziąłem głęboki oddech i odlałem się. Czasem lubiłem podczas sikania, wczytywać się w napisy na ścianie na przykład „Puść to Świństwo!” albo „twoja stara wierzy, że ziemia jest płaska”. Kibel był inspirującym miejscem. To był nasz teren i nauczyciele nie mieli tam wstępu. Obiecałem sobie wtedy, że podejmę ryzyko z tą motorynką. To była moja ostateczna decyzja.

 

Do domu dotarłem około czternastej. Usiadłem do obiadu. Była pomidorowa, a na drugie sznycel z ziemniakami. Moje ulubione

- Jak było w szkole? - spytała matka, nie odrywając twarzy od telewizora.

- Normalnie... idę zaraz na boisko

- Nie lubię jak tam chodzisz, widziałam kiedyś co to za element się tam kręci. Przeklinają i palą

- Nie no weź mamo, wszyscy tam chodzą i jakoś ich rodzice nie mają z tym problemu - wymlaskałem przez ramię.

- Dobra idź, ale wróć przed dziesiątą i pamiętaj, żeby się nie zadawać z tym Muniakiem. Już i tak Łukasz ma na ciebie kiepski wpływ. Tylko fiu bździu w głowie, nic o nauce nie myśli.- sprężyny kanapy zatrzeszczały, matka sięgnęła po niskocukrowego wafelka.

Moi rodzice byli starzy. Ich wiek dało się to odczuć nie tylko po wyglądzie. To ciągłe prawienie kazań, żebym na siebie uważał, żebym nie popadł w złe towarzystwo, gadali jak typowe dziadki - rzygać się od tego chciało. Zazdrościłem kumplom, których starzy byli zbyt zajęci pracą, by się tak czepiać.

Z Muniakiem byliśmy umówieni na siedemnastą, tam gdzie zawsze, czyli na trzepaku. Czekał na mnie, udając, próbując puszczać kółka z dymu.

- Co tam geju, wymyśliłeś coś?

- nie, ale to ty miałeś mieć jakiś plan

- no to idziemy

- Tak po prostu teraz?

- No jak tu przylazłeś, to znaczy, że masz jaja. Chyba nie chcesz teraz uciekać?

- Ty, a pomyślałeś w ogóle, że ktoś może nas zobaczyć?

- tak, dlatego będę stał na czatach

-jak to ty?

-chyba nie myślałeś, że poznam cię z Kucharskim za stanie na czatach. Jak udowodnisz, że jesteś odważny, to jutro wchodzisz do ekipy.

Podrapałem się po tyłku i ruszyliśmy w kierunku garażu.

- Gotowy? No to dajesz człowieku, póki nikt nie idzie!

-no ale co ja mam właściwie robić?

- masz wejść do garażu i wyprowadzić z niego motorynkę. Garaż jest otwarty

- Czekaj stary, jak to zrobiłeś?

-Po prostu właź tam szybko!

Wszedłem i chciałem powiedzieć, że ten pomysł jest gówniany, ale zanim zdążyłem wyartykułować pierwszą głoskę, zobaczyłem coś świetlistego, a potem zbliżającą się do mnie podłogę.

 

Minęły trzy tygodnie od tamtego wydarzenia. Było ciepłe sobotnie popołudnie. Leżałem w swoim łóżku ze słuchawkami na uszach i gojącą się głową. Moje oczy błądziły gdzieś po suficie. Głowa spoczywała na miękkiej poduszce. Słuchałem wtedy Metallicy, na walkmanie Panasonic, który dostałem na komunię. To był mój sposób, żeby nie myśleć. Nawet nie wkurzała mnie matka, która zaglądała do mnie przez balkon, udając, że podlewa kwiatki. Ojciec, który normalnie doprowadzał mnie do białej gorączki, swoim wpadaniem bez pukania, tego dnia był dla mnie tylko odległym krajobrazem. Wszystko docierało do mnie powoli, jakby z bardzo daleka. Nagle coś zaczęło dziwnie ściskać mi krtań. Świat zaczął wirować, a obrazy sypały się do głowy tworząc strzępki wspomnień. Nie potrafię opisać stanu w jakim się znalazłem. To było dziwne, patrzyłem na siebie jakby z oddali. Rozpłakałem się i nie wiedziałem dlaczego. Czułem jakby coś ściskało mnie coraz bardziej. Nie wiedziałem czego się boję, ale to się nasilało. Za oknem zaczął wyć wiatr. Po chwili na szybie pojawiły się pierwsze smugi deszczu. Sen przyszedł nagle i zabrał mnie prosto do wydarzeń sprzed trzech tygodni.

Nagle się obudziłem, była czwarta nad ranem. Obok łóżka leżał komiks Spider-mana, będący własnością Muniaka. Powoli docierało do mnie, że nie muszę go już oddawać.

 

-

 

W poniedziałek wróciłem do szkoły. Kolejne trzy miesiące mijały po ciuchu. Trzymałem się z dala od kłopotów. Czas spędzałem w kościele lub nadrabiając szkolne zaległości. Nadszedł upragniony okres rozliczeń kolędowych. Pozwoliło mi to na chwilę, zapomnieć o tamtych wydarzeniach. Po sześciu ciężkich dniach kolędowania, uzbierałem czterysta dwadzieścia cztery złote. W sercu postanowiłem sobie, że to będzie moja ostatnia kolęda w tej parafii. Byłem zły, że takie gówniane tereny mu przydzielili. Od dawna interesowała mnie parafia Św. Jadwigi. Chodziły plotki, że ministranci mają tam własną salkę muzyczną, a od kolędy nie trzeba płacić podatku na parafię.

Wiatr zmian nie tylko przerzucił mnie do nowej parafii, ale również dotarł do mojej szafy. Wszystkie rzeczy z haczykami i listkami, wylądowały w koszu. Do nowej grupy ministrantów chciałem wkroczyć odmieniony. Tak naprawdę, to chciałem zapomnieć i zacząć od początku. Za kasę z kolędy kupiłem sobie gitarę basową. Miałem trzy nowe postanowienia. Codziennie ćwiczyć na gitarze, nie spotykać się z Syfonem i nie obwiniać się.

Wtedy w środę, gdy wszedłem do garażu, zostałem ogłuszony. To była wystawka, którą Muniak zorganizował, aby wpędzić mnie w kłopoty. Właściciel garażu, który zastał mnie nieprzytomnego uwierzył mi, ale i tak nie udało się udowodnić, że Muniak ukradł tę motorynkę. Muniak pewnie liczył na to, że ze strachu go nie wsypię – mylił się, dlatego później przez tydzień nie wychodziłem z domu. Tylko szkoła, dom, kościół i tak kółko. Powoli miałem już dość tej monotonii i wtedy sytuacja rozwiązała się właściwie sama. Dokładnie w tydzień później pojawiły się twarde dowody na Muniaka, ale było już za późno na wyciągnięcie konsekwencji. Motorynka i kierowca zostali znalezieni przy wyjeździe na autostradę. Podobno nie było śladów potrącenia, po prostu kierowca stracił kontrolę nad pojazdem i był bez kasku.

 

 

 

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Witek · dnia 25.08.2017 11:01 · Czytań: 401 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
MasterYoda dnia 17.11.2017 22:32
Hah, znowu przypominam sobie czasy dzieciństwa. Podwórko, fajki i takie tam. S-E-N-T-Y-M-E-N-T. Jest pięć i pozdrawiam.
Witek dnia 29.11.2017 21:36
Dzięki serdeczne :) Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty