Młodzieniaszek - Josef Hosek
Proza » Obyczajowe » Młodzieniaszek
A A A

Wracasz zblazowany nad ranem. Wypluty z orbity zdrowego rozsądku starasz się jeszcze konweniować! I robisz to tak, jak płot, ławka, tynk na murach, świerszcze i ptaki. Czasem jak piana na morskiej fali czy szum samochodów gdzieś na krajówce. Ulica rozkracza się jak Morze Czerwone, jak dziwka z ulicy św. Józefa. Latarnie się rozkraczają i mrok rozkracza się pod naporem chwili. Miasto pływa we mgle. Na czerwonym stajesz. Ścieżki przeplatają się jak warkocze niebrzydkiej dziewczyny. Zblazowany nad ranem, wypluty z ich orbity, ich miasteczek, kodeksu, dobrego imienia i interesów, o które walczą, dla których skłonni są do wielkich czynów, nieskończonych przemyśleń, ornamentów tego świata, miejskich basenów, wrzasku, impresjonizmu, szafotów, szczepionek, gazowych komór, granicy państwa, sosu beszamelowego, suszonej śliwki, chrustu i stosu i fermentacji soku winogronowego, i niewolnictwa, i gumy do żucia, i skoku w przepaść, i kocham cię i nigdy cię nie opuszczę, oto mój pistolet. Gdzie teraz wschodzi słońce?
Masz zielone oko, ruszasz dalej. Wszystko stoi we mgle.
Smętny, mglisty, deszczowy dzień. Minuty cykają jak sekundy, jak tyczki na trasie narciarza. W chłodnym powietrzu, w przypływie szaleństwa, w drobnej, zimnej mżawce, pojawia się twarz starego przyjaciela, więc robisz zwrot i skręcasz w stronę cmentarza. Morze krzyży sprowadza kilka pytań, na które nie ma odpowiedzi. Właściwie jesteś zdziwiony i bezradnie rozkładasz ręce. Odchodzisz powoli ze spuszczoną głową.
Wszystko we mgle, wszystko jak w bajce. Przestrzeń rozmywa się za plecami, przestrzeń rozmywa się przed tobą. Drzewa, płoty, ludzie, wieże i kwiaty zapadają się pod ziemię. Żadnych znaków szczególnych, żadnych znaków drogowych, tylko mgła, czysta mgła i droga. A później rozkład. Pozbawione tożsamości, pozbawione cech, beznamiętne, bez przyszłości, nieświadome rzeczowniki uprawiają seks w duchowym niebie. Wszystko jest z ognia, który wypala się na twoich oczach.
I to cię upaja.
Kiedy wracasz pod adres, za oknem wciąż pada. Deszcz płynie ulicami, przecieka przez chmury, dachy, podłogi, przez wszystkie szpary świata.
A potem zawisa nad miastem noc: jest gwiaździsta, niebieska i przypomina kobietę, o której nie możesz przestać myśleć.
I pierwszy piękny poranek; słońce za kominem energociepłowni wygląda jak rozpalona twarz z długim, wystającym ponad głowę chujem, z którego wiecznie się dymi. I myślisz, że w ten piękny poranek, w jakiejś mrocznej, głębokiej dolinie, musi skonać ostatni cierpiący płatek śniegu. I że wszystko i tak musi spaść do oceanu. Do oceanu przeszłości i tego, co jeszcze nadejdzie. Oceanu, który z miną obojętną nigdy nikomu nie odmówi. I wszystko wita z szeroko otwartymi ramionami niczym wielka kosmiczna pizda; pochłaniaczka jestestwa. Każda przeżyta chwila, zapamiętana myśl, wszelkie istnienie, wszystko ma tu swoje ujście, swój koniec.
A na dnie tego oceanu, wśród wodorostów, czai się wariat, szaleniec bez twarzy o milionach imion i natrętnie podlicza wszystkie grzeszki, wszystkie dobre i złe uczynki; waży, mierzy i szlifuje niby jakiś jubiler, niby jakiś aptekarz.


Leżałem na wyrku i wyobrażałem sobie mapę, na której znajdę jakiś drogowskaz, który zaprowadzi mnie do ciebie. Przypominałem sobie rysy twojej twarzy, kształt i kolor oczu, słodki zapach słów płynących z twoich ust. Prześladował mnie i zabijał grymas warg, kiedy snujesz te swoje kłamliwe opowieści. Odtwarzałem strzępy rozmów, sytuacje, miejsca, w których przystawaliśmy, żeby się pocałować, żeby spojrzeć sobie w oczy. Pod murami zamku krzyżackiego wybuchnęłaś śmiechem. I wszystko się skończyło, umarło następnego dnia.
Teraz jednak czuję twoją obecność, twoją bliskość. Być może jesteś kilka przecznic stąd. Przyciągam cię myślami.
Kiedy tak leżę, coś we mnie pęka. Muszę stąd wyjść, chwycić za płaszcz, trzasnąć drzwiami i iść. Iść gdziekolwiek. Stanąć nad brzegiem rzeki, wystawić twarz na szalony wiatr, wbić wzrok w szaro-burą taflę wody, zobaczyć pełnię życia. I ogarnąć wzrokiem obrazy odbijające się w wodzie, zobaczyć wszystkie wiry istnienia i wszystko, co jest ponad nią, ponad rzeką, ponad brzegami, ponad konarami, ponad wirującymi w otchłani, zataczającymi kolejny krąg swojego istnienia - gołębiami. I zobaczyć wszelką, wszelką dal, głębie, cokolwiek, co przypomni prawdę, jakąkolwiek prawdę.
Więc chwytam ten pieprzony płaszcz i wychodzę z domu. I już jestem na zewnątrz, na ulicy. Jest naprawdę piękny dzień. Wtorek. Kwiecień. Wiosna.
W dzielnicy domków jednorodzinnych widzę dzieci; idą parami i śpiewają. Śpiew wypływa z ich płuc i wypełnia wszechświat. W ogrodowych krzatynach harcują wróble. Wiosna. Czuję ją każdym porem ciała. Czuję, że żyję i idę na spotkanie z tą, dla której zdobędę i stracę każdy szczyt. A kiedy tak idę lekki podmuch wlecze przed sobą tuman pyłów. Sponiewiera własność tej ziemi.
Na wysokości psychiatryka odpalam papierosa. Słońce odbija się w szybach tak intensywnie, że nie widzę niczego prócz światła. Bóg kocha szaleńców. Szaleję z miłości, bez pamięci, bez niczego. W twarzy garbiącego się nad kierownicą rowerzysty widzę twoją twarz. Co za widok, co za widok! Zaciągam się dymem, zaciągam się słońcem, zaciągam się pyłem. Jestem szczęśliwy, szczęśliwy, szczęśliwy!
Na wiadukcie, pochylony nad barierką, podziwiam nasyp z brunatnych kamieni. Szyny lśnią w słońcu; tory, cała rzeczywistość, załamują się na horyzoncie. Przepaść. Powietrze drga, jakby dźwigało na barkach jakiegoś olbrzyma, ciężar życia. Za plecami mam gotyckie wieże, dzwonnice, w których mieszkają jaskółki, czerwone dachy starówki i ciebie; żyjesz tam, wśród stęchłych murów, oddychasz, być może właśnie się czeszesz.
Kiedy tam docieram, na starówkę, jest już południe. Czuję się jak startujący samolot. Przed dziobem mam raj i przeczucie, że zaraz cię spotkam. Odrywam się od ziemi niczym pyłek unoszony podmuchem twoich ruchów. Z wysokości splotu słonecznego podziwiam widoki. Wokół dostatek. Ludzie, koty i psy. Słonko beztrosko przygrzewa ich czupryny. Czy to możliwe, że żyję w tej pięknej, opływającej w dostatek krainie? W raju na Nizinie Środkowoeuropejskiej, w pradolinie Eberswaldzkiej, gdzie ludzie są dla siebie życzliwi, ich serca wypełnia miłość, współczucie, w żyłach płynie tolerancja, a czyny są mądre i przemyślane. Słyszę kroki mieszkańców tego kraju, tłum wypływa na ulicę, by żyć i cieszyć się życiem. Sprawy nabierają wyższego, słodszego smaku. Rzeczywistość jest dobra, pogodna, szczera i spokojna. Jej piersi wypełnia karma. Płynie sobie zaułkami świata świadoma wszystkiego, nawet śmierci.
Ten, który nam to wszystko zrobił, musiał mieć porządny ubaw. A potem odszedł tak, jak odchodzą gatunki, tak jak topnieją lodowce.
Pierwszy pąk bzu wystrzelił właśnie z wiwatem w kosmicznym lesie pełnym gwiazd; kolejny dobry znak. Jeszcze jedno skrzyżowanie, jeszcze jeden tunel...
Na starówce jest kocioł. Jak zwykle o tej porze życie nabiera szalonego tempa, wszyscy gdzieś gonią, wpadają na siebie. Spokój zachowują jedynie żebracy i skrzypek wygrywający melodię pod empikiem; w futerale lśni kilka monet niby wyrzucone na brzeg rybie łuski. Uliczki pochylają się w stronę rzeki. Zapach morza, zapach perfum, zapach pośpiesznie wsuwanego żarcia unoszą się i mieszają ze sobą na Mostowej. Kiedy podchodzę do ratusza, zegar wybija kolejną pełnię. Wchodzę do baru i zamawiam piwo. Po jakiejś godzinie spływam w stronę bulwaru, zataczam krąg i wracam do domu. Na miejscu wita mnie Michailov. Patrzę na niego spod łba. Jest ożywiony jak noworodek. Szczerzy się bardziej niż zwykle. Powoli wyciąga przed siebie dłoń.
To od niej – mówi. I wręcza liścik.

Ze szczęścia omal nie rozrywasz kartki. Była tu! Nie możesz w to uwierzyć. Odczytujesz krótki wiersz, w oczach masz słońce. Serce bije jak pneumatyczny młot. Jest też numer telefonu i prośba: "Zadzwoń koniecznie"

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Josef Hosek · dnia 28.08.2017 11:25 · Czytań: 513 · Średnia ocena: 4,67 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Niczyja dnia 28.08.2017 21:48 Ocena: Świetne!
Ladny tekst, ladnie napisany. Przepiekne opisy, nawet i te dotyczace spraw bardzo przyziemnych.
Czarujesz slowem, ze czytajac jestem tam dokad mnie prowadzisz.
I samo zakonczenie to szczyt nabytej w trakcie spaceru szczesliwosci. Jest pieknie, bedzie jeszcze piekniej.
Tak pisze zakochany mezczyzna;)

A ja sobie leze w lozeczku, stad wybacz brak polskich znakow, i czytam piekna miniature o rozkwicie nowego swiata, o przebudzeniu do milosci...
Dobranoc,
Niczyja
Josef Hosek dnia 29.08.2017 00:18
Ty to masz dodrze! Też bym sobie poleżał. Ale przede mną pracowita noc. ;)

Pięknie dziękuję za wizytę, czytanie i komentarz. Spokojnej nocy, Niczyja.
JOLA S. dnia 29.08.2017 15:29 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo podobał mi się początek. Dobre tło do bardziej uniwersalnej treści, co wcale nie jest złe.
Lubisz długie opisy. To wymaga pewnych umiejętności. :)
Symbolika jest na plus.
Tekst musiałam przeczytać dwukrotnie, żeby go lepiej zrozumieć, a i tak nie jestem pewna, czy mi się udało. :)

Pozdrawiam :)
Josef Hosek dnia 30.08.2017 00:35
O! Miło słyszeć... Wielkie dzięki! Pozdrawiam! ;)
al-szamanka dnia 31.08.2017 17:39 Ocena: Świetne!
Uff, jak zwykle stopiłam się z Twoim pisaniem.
Hmm, nie wiem dlaczego tak łatwo mi się to udaje ;)
A, już wiem.
Lubię dobrze namalowane obrazy, wyniosłam to z domu
Malujesz, zacierasz kontury, ustawiasz dominanty w najmniej oczekiwanym miejscu, tu i tam muśniesz zaledwie cieniem bieli...
I wychodzi coś, w czym jest życie ze wszystkimi jego odcieniami.
Lubie Twój styl, lubię Twoje pisanie.
Cytat:
A potem za­wi­sa nad mia­stem noc: jest gwiaź­dzi­sta, nie­bie­ska i przy­po­mi­na ko­bie­tę, o któ­rej nie mo­żesz prze­stać my­śleć.

Hmm...

Pozdrawiam :)
Josef Hosek dnia 01.09.2017 02:49
al-szamanka napisał/a:
I wychodzi coś, w czym jest życie ze wszystkimi jego odcieniami.


Piękne zdanie.
Dzięki, al :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty