Artur
Chłopiec patrzy na orła kołującego nad drzewami i wyobraża sobie, że ten potężny ptak jest ochroniarzem. Oblatując swój rewir, straszliwie się nudzi. Nawet gdyby dostrzegł coś niepokojącego, komu miałby to zgłosić? Bóg zamknął się w swoim pokoju i zabronił przeszkadzać.
Jeszcze kilka miesięcy temu Artur ciężko chorował i żył w świecie butelek z soczkami, zgód do podpisania i herbatników. Zaczął nawet bać się śmierci – co jeśli ona też ciągnie się w nieskończoność?
Jednak wyzdrowiał i jak co niedzielę, ojciec zasypuje go informacjami. Widzisz, Arturze? Tam jest jadłodajnia, gdzie Zosia poznała wujka Mietka. Razem wyjechali na saksy i przysyłali pieniądze. Potem te banknoty przestały być cokolwiek warte, palono nimi w piecu schroniska.
Idzie z siostrą za rękę. Rodzice zachwycają się, jaki to wdzięczny widok.
Po powrocie do pokoju przybija jej piątkę, zdejmuje śmierdzące buty. Ma taką pocieszną twarz, łagodne rysy.
Ojciec
W każdą niedzielę stara się być porządnym ojcem. Zabiera Artura na wycieczki i udziela mu lekcji wiedzy o świecie.
Unika ciszy i drażni go, kiedy syn prosi, by pospacerowali w milczeniu. Wtedy jak natrętny chochlik nawiedza go głos, szepcząc raz do jednego, raz do drugiego ucha: Nie kochasz jej. Jeszcze możesz zostawić ją i dzieci. Poradzą sobie.
Jezu, jak pozbyć się tego głosu, zanim wrócą do domu. Może ustrzelić go z wiatrówki? Wie, że należy on do koleżanki ze studiów, która na weselu jego i żony za dużo wypiła. Powiedziała wtedy, że daje ich miłości góra dwa, trzy lata. Ot, żeby jedno pokolenie piskląt zdążyło się odchować, odlecieć i umrzeć.
Wiedźma rzuciła na niego urok, bo była fatalnie zakochana. On jednak z satysfakcją żyje wbrew przepowiedni.
Raz na kilka tygodni bierze auto i odjeżdża, by zdradzać żonę z samym sobą. W Bieszczadach ma swój ulubiony pub. Tam, siedząc przy barze oklejonym starymi dokumentami, myśli o poprzednikach, wędrowcach. Czemu zostawiali te dokumenty? Czyżby nie były już im potrzebne?
Matka
Studentka obserwuje przez kraty zoo koziorożca leżącego na skalnej półce. Mamy ze sobą wiele wspólnego – myśli. Tak jak ty jestem uparta i wytrwała. Gdybym żyła wiecznie, poczekałabym aż przestaniesz być zwierzęciem i umówiła się z tobą na kawę.
Dwa lata później bierze ślub. Podczas prasowania rozprostowuje nawet plisy sukienek, tak ważne są dla niej przejrzystość i prostota. Denerwuje ją za to religijność męża.
– Jezus cię zainteresował, bo miałeś długie włosy, krzywy ryj i wychowywały cię kobiety – krzyczy podczas kłótni.
Mąż pojednawczo proponuje rodzinne wyjście do pizzerii. Trzymajmy się za ręce, a przeskoczymy to bagno – myśli.
Siadają przy okrągłym stole. Żona prosi, by zamówił to, co smakuje jemu i dzieciom. Sama ukradkiem robi zdjęcia pozostałym gościom, zapisuje coś w notatniku i szybko traci zainteresowanie rozmową.
Jemu wydaje się, że nie może być aż tak źle, skoro ona jest w swoim żywiole.
Ojciec, w imieniu wszystkich
Miałem na imię Henryk Edwin, wmurowano mnie w ścianę. Moja żona, płytka, wisi obok mnie. Jesteśmy płascy, gładcy, nieskazitelni jak kamień. Jesteśmy świadkami strasznych czasów i niekiedy cieszymy się, że umarliśmy.
Bóg wezwał nas na tamten świat niespodziewanie, ale wcześniej pozwolił nam przez wiele lat zanurzać ręce pod wodę i czerpać ze strumienia pełnego migotliwych ryb. W życiu piękne są chwile, końskie włosy rozwiane w pędzie, podkowy zawieszone na drzwiach, i co jeszcze tylko chcecie.
Widzieliśmy, jak ludzie po kryjomu chowali biedę i chaos do piwnic, by tam czekały w posagowych skrzyniach. Wypłukiwali ze swoich mózgów niepokojące myśli, po czym szli do pracy. Sami robiliśmy podobnie. Co z tego mamy? Nasza rodzina przetrwała razem, aż do końca.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt