Christine Snow- Walka o Ziemie: Początek
Rozdział 1
Mówi się, że najgorsze przychodzi nocą.... Od kilku dni to jedyna myśl, która pojawia się w mojej głowie. Dlaczego? Bo to jedyne co widzę. Widzę noc. Ciemność. Najgorsze jest jednak to, że nadal nie mogę się do niej przyzwyczaić. Dostęp do choćby najmniejszej ilości światła blokowała niemiłosiernie wciskająca się w oczodoły opaska.
Zabawne – pomyślałam. Ludzie zawsze myślą, że jestem nieustraszona, a ja boję się czegoś tak głupiego, jak ciemność. Gdyby Will to wiedział... Na pewno drwiłby ze mnie co najmniej....rok.
Pamiętam jak nie raz pełniłam z nim nocną wartę przy obozie. Choć zawsze starałam się to ukrywać, to nienawidziłam tego. Ale teraz zaczynam za tym tęsknić.... Naprawdę tęsknić. Zawsze narzekałam, że było mi wtedy zimno, żeby jak najszybciej móc pójść spać. A oni ku mojej uciesze czasami nawet dawali się na to nabrać. Teraz też było zimno. Tylko tym razem naprawdę. Lodowata ziemia, wilgotne cele z otwartymi oknami...nie byłam pewna, ale wydaje mi się, że to nawet nie były okna, a kraty. Nie wiem. Ale zresztą co to miałoby zmienić? Powoli przyzwyczaiłam się do zimna. Na początku wydawało mi się, że z każdą minutą będzie coraz gorzej, ale teraz już prawie tego nie czuję. I tego się trochę obawiam. Wiem, że temperatura nie mogła się zmienić, a ja nie mogłam tak bardzo się do niej przyzwyczaić. Czy powoli zamarzam? Może tak, może nie.... Nie wiem. Ale przestało mnie to obchodzić.
- Zjadłabym kurczaka. Przysmażonego z cebulką. Albo nie... Z warzywami. I do tego ziemniaki. Tak. Kurczak z warzywami, ziemniaki z cebulką. I jakąś sałatkę na wypadek przejedzenia. Te zwykle da się jeść nawet wtedy- powiedziała Kathia, kobieta, z którą dzieliłam cele. Wcale nie musiałam jej widzieć, żeby wiedzieć, że ocierała pewnie ślinkę cieknącą z ust na samą myśl o tym.
Kathia była dziwną dziewczyną. Nim została złapana, mieszkała w jednym z bogatszych domów w okolicy. Wcześniej nigdy nie wymieniłam z nią choćby zdania. Ale teraz po tych kilku dniach jestem pewna o czym byśmy rozmawiały. O jedzeniu. Na tą myśl mimowolnie się uśmiechnęłam. Kobieta była nie tyle nieśmiała ile może lekko zapatrzona w siebie. Nie chciała rozmawiać praktycznie o niczym poza tym, jak głodna była i raz na jakiś czas o odgłosach, jakie dochodziły zza ścian. Zdawała się jakby być oderwana od tego wszystkiego, co się działo. Nie rozumiałam dlaczego. Nie chciała uciekać, płakać, śmiać się, przekupić strażnika, ba nawet bez sensu błagać by ją wypuścił... Może właśnie o to chodziło. Uznała, że to bez sensu. Nie mogę udawać, że tego nie rozumiem. Ale denerwowało mnie to. Może wyczekiwała śmierci? Nie mogłam jej rozgryźć. I pewnie już nigdy nie będę w stanie tego zrobić. Nawet jeśli przyjdzie mi z nią spędzić miesiąc.
Przesunęłam się parę centymetrów, żeby dosięgnąć ściany i móc wyprostować plecy. Tak jak podejrzewałam była zimna. Ale odczułam dziwną przyjemność dotykając jej. Zdała się być naprawdę wygodna. Przez kilka minut walczyłam z opadającą głową, ale w końcu się poddałam. Przestałam czuć zimno.... Zasnęłam.
- Wstawać- usłyszałam. Nie byłam jednak pewna czy nadal śpię, czy też ile czasu minęło. Dopiero po kilku sekundach dotarł do mnie ból na związanych nadgarstkach. To nie był sen. Teraz byłam tego pewna. Ktoś odsunął mnie od ściany i podniósł, szarpiąc ramię. Usłyszałam głosy, ale nie potrafiłam rozpoznać obcego języka. Gdzie ja jestem....-pomyślałam. Nagle mężczyzna, który przed chwilą mnie podniósł zdarł mi opaskę z oczu. Uderzyła mnie fala słońca. Upadłam na ziemię zasłaniając piekące od słońca oczy. Po raz pierwszy w życiu zapragnęłam znów zobaczyć ciemność. Ktoś kazał mi wstać.... Nie miałam siły. Ale musiałam ją znaleźć. Maddison weź się w garść. Nie po to przez to wszystko przechodziłaś, żeby skończyć w jakiejś cuchnącej norze nie wiadomo gdzie. Skupiłam myśli. Jest tylko dwójka. Przynajmniej w środku. Ostrożnie przymrużyłam oczy. Zaczęły piec tak jakby ktoś przypiekał mi je na ogniu. Ale odchylając je lekko mogłam zobaczyć cokolwiek. Dopiero teraz zauważyłam trzeciego mężczyznę, po ubraniach sądząc drobnego żołnierza. Trzymał on Kathie. Podszedł do nich ten, którego mowy nie potrafiłam rozpoznać. Oczy wciąż piekły, ale zmusiłam się, by ich nie zamknąć. Obcokrajowiec miał na sobie eleganckie ubrania i wcale nie wydawał się groźny. O co chodzi?- zapytałam w myślach samą siebie. Znów usłyszałam obce słowa, ale tym razem widziałam jak wskazał na Kathie ręką. Żołnierz pociągnął ją do przodu. Dokąd chcą ją zabrać? Gdziekolwiek by to nie było... Na pewno nie było to dobre miejsce. Okropnie mnie ona irytwała, ale przecież nie mogłam pozwolić(zapewne) dać jej umrzeć. Musiałam coś zrobić. Szybkim ruchem zgięłam łokieć i dzięki zaskoczeniu udało mi się uderzyć trzymającego mnie przeciwnika. Zatoczył się on lekko do tyłu. W tej samej sekundzie żołnierz puścił Kathie, podbiegł i kopnął mnie w brzuch. Nie zdążyłam zareagować. Przewróciłam się, a od bólu zakręciło mi się kręcić w głowie. Przestałam czuć cokolwiek. W uszach pojawił się świst i nie byłam już w stanie zrozumieć nawet znanej mi mowy. Obcy podszedł do mnie i... Ktoś coś ode mnie chciał... Odcięłam się od tego. Leżałam tylko bez ruchu na ziemi. Patrzyłam na Kathie. Była wolna...ale ani drgnęła. Patrzyła tylko na mnie swoją zasmucona, ale nadal piękną twarzą. Czemu nie ucieka? Głupia baba. Powoli zamknęłam oczy. Nigdy jej nie zrozumiem.....-pomyślałam. Ból zaczął ustępować. Nie czułam nic.... Po raz pierwszy od dawna. Żadnego bólu, strachu czy smutku... Zwyczajnie nic. Może tego tak bardzo pragnęła Kathia? Może jednak...może....może ją rozumiem?- pomyślałam po raz ostatni i zasnęłam.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt