Nienawidzę zimy
nienawidzę jej zajadle
nienawidzę jej tak jakby
mróz wgryzał się pod szalik
ja idę ulicą obszczekiwany
psim żargonem. Psim dialektem
horrendalnie niezrozumiałym.
Patrzę na zegarek.
Jest późno - spostrzegłem:
Nie zdążę ogrzać się w piekle.
Już wyłączyli centralne ogrzewanie.
Nie wkładam kalesonów
choć daleko im do rajstop.
Tym to uprzedzeniem, zrzeszam
u siebie niewolnice Celsjusza.
Wachlują, jakbym był faraonem
Egiptu bez upałów, Syberii bez mrozów.
A ja tutaj sobie marznę
aż stanę się oziębły.
Ostatecznie i tak
nazwiesz mnie bałwanem.
W garniturze z filmów gangsterskich
pogrzebowym meloniku
czekoladowym medalem na piersi
w szybkim samochodzie
ucieknę z miejsca przestępstwa.
Zjeżdżając ze zjeżdżalni
ze zmarzniętych marchewek
opadłych z moich nozdrzy
potrącę stojącą fortecę
a ona rozpadnie się na litery
w kształcie wyrazu - odwilż.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Corpseone · dnia 06.12.2008 19:11 · Czytań: 657 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: