*
Weronika zgłosiła się do mnie kilka miesięcy przed swoim ślubem. Z początku twierdziła, że to zmęczenie i stres związane z przygotowaniami, bo nie zatrudniła konsultantki. Chciała żeby wszystko było perfekcyjne. Od razu dostrzec można obsesję kontroli i perfekcjonizm.
KWESTIONARIUSZ PACJENTA
Imię: Weronika
Płeć: Kobieta
Wiek: 26 lat
Powód wizyty: Zmęczenie, bezsenność
21 września 2015
Wie pan, nie mam za wiele czasu. O jedenastej muszę odebrać sukienkę i garnitur dla narzeczonego. Ale chyba zdążymy? Pół godziny na pewno wystarczy. Później ma pan następnego klienta, to znaczy pacjenta. No dobrze, to od czego powinniśmy zacząć? Może od… No tak, namówił mnie do tego narzeczony, mama… Zgodziłam się, nie mam czasu na te wszystkie dyskusje. Jest dużo do zrobienia. Ja uważam, że trochę kawy i witamin zdecydowanie by wystarczyło. Poradziłabym sobie, no, ale cóż… Dobrze, jakieś kolejne pytanie?
Pacjentka siedzi prosto, z założonymi na siebie nogami. Ubrana w czarny garnitur, co chwilę poprawia biały kołnierzyk. W dłoni trzyma mały notes, w drugiej ręce długopis. Co kilka minut notuje, zamyka i otwiera zapisany po brzegi kalendarz.
20 października 2015
Śpię, czasem. Kilka godzin. Nie wiem, trzy, może cztery. Mówiłam już o tym. Nie traćmy czasu. Tak, nic się nie zmieniło. Więcej mi nie potrzeba. Daję sobie radę. Siedzę tutaj. Dzisiaj muszę wyjść chwilę wcześniej, dobrze? Omdlenie. To nie omdlenie, czasem robi się słabo. Jest dość ciepło, tak jak teraz. Po prostu gorąco, a to rzecz jasna naturalne. Można podkręcić klimatyzację. Chyba jednak się panu zepsuła. Trzeba wezwać jakiegoś specjalistę. Naprawi. Mogę dać panu namiar. Tak, robi mi się słabo, ale to trwa chwilę. Wizje to nie wizje, czasem coś przemknie. No dobrze, ale to ma zostać między nami. To mało istotne, ale jeśli mamy wcześniej skończyć… Nie musi pan tego zapisywać. Zdarza się, że przewijają mi się przed oczami różne sceny. Ale może to jakiś film? Nie pamiętam. Jestem ich częścią.
To zawstydzające, bo jestem w nich… naga. I cała czerwona. Nie pasuje mi ten kolor. Nie lubię się rumienić. Teraz tak jest, zazwyczaj mi się nie zdarza. No dobrze, wtedy nie zdarza. Chodzę po jakiejś polanie. Czuję, że ziemia jest wilgotna, ale mi jest ciepło. Kilka razy dla pewności przeglądam się w sadzawce. I za każdym razem uśmiecham się do siebie. Wątpię wtedy, że na pewno patrzę na siebie. No właśnie, ja się tak nie uśmiecham. I nie mam tak niepoukładanych włosów. Wtedy zawsze są długie, trochę potargane. Nie kontroluję ruchów, nie czuję wstydu, ale chciałabym przykryć się czymkolwiek. Tak odruchowo. Często też biegnę przed siebie. To tak jakby obudziło się we mnie znów dziecko, biegnę, chowam się między drzewami. Ścigam ze zwierzętami… Nie mam obowiązków. Nic nie muszę… Chyba za bardzo się rozmarzyłam. Postaram się jeszcze przyjść. Mama zrobiła przelew? Mam nadzieje, że nie zapomniała. Dziękuję panie doktorze, do widzenia.
Pacjentka szybkim ruchem doprowadza się do porządku. Wkłada na siebie marynarkę, zapina dwa środkowe guziki, poprawia włosy i spódniczkę. Z torebki wyciąga telefon komórkowy, wybiera niewiadomy numer i szybko znika za drzwiami.
19 listopada 2015
Wysłał mnie do pana, a mieliśmy tam jechać razem. Nie powinien sam decydować. To się źle skończy. Niby wie, co mi się podoba, ale wiadomo, jacy są mężczyźni. Bez urazy. No przecież to normalne, od takich rzeczy są kobiety, kolor, kwiaty, dekoracje. Tak, tak, biorę. Pilnuje mnie, żebym wcześniej się kładła. Przerywa mi w trakcie pracy, każe wziąć to, co pan mi przepisał i iść spać. Tak, zasypiam, ale nie można tak w połowie przerywać pracy. To będzie jakiś horror, jeśli o czymś zapomnę. Wie pan, zostało kilka tygodni. A śpię, nie wiem, może około siedmiu godzin. Rano muszę się zrywać, bo nawet nie słyszę budzika. Powoli zaczyna mnie to męczyć, ale nie ma wyjścia. Sny, sny… Tak, wróciły. Trwają znacznie dłużej.
Pacjentka opiera łokieć na zagłówku, prostuje nogi. Przyjmuje bardziej zrelaksowaną pozycję. Kilka razy zagląda w ekran telefonu, jednak w końcu odkłada go na miejsce obok.
Widzieli mnie taką. Nagą. W snach, na szczęście tylko tam. Znów biegałam beztrosko po lesie. I nagle natknęłam się na kilku mężczyzn. Nigdy wcześniej ich tam nie było. Zwykle byłam tam sama i nie czułam się samotna. Ale ich obecność wzbudziła we mnie… tyle radości. Jest ich trzech. Młodzi. Wyglądają jakby wracali z bitwy. Mają na sobie ciemnozielone mundury i kaszkiety. Jeden z nich chyba jest ranny. Nie, oprócz nich jest też pies. Kilka metrów za nimi, próbuje ich dogonić. Nieduży kundel bez ogona. Oni nie zwracają na niego uwagi. Są zmęczeni, chyba niezadowoleni, ale ja mam ochotę się bawić, biegać, uciekać, podroczyć się z nimi. Chcąc ich wystraszyć, chowam się za jednym z drzew i gdy są już blisko, wyskakuję na piaszczystą drogę. Zatrzymują się i rozglądają dookoła. Wiedzą, że tu jestem, ale nie widzą mnie. Czuję się jeszcze lepiej. Podchodzę więc powoli, a oni szepczą między sobą. Czuję ich strach i wątpliwości. Cichym głosem powtarzam. Jestem tu. Jestem tu. Słyszą mnie. Śmieję się więc głośno i dłońmi głaszczę jednego z nich po policzku. Drugiemu zdejmuję z głowy czapkę. Cała trójka odskakuje wystraszona. Są zabawni. Tym bardziej mam ochotę się z nimi podroczyć. Jeden z nich ma piękne różowe usta, podbiegam, więc i całuję go. Kolejnego łaskoczę po szyi. No chodź, no chodź. Powtarzam coraz głośniej i biegam w kółko. Mój głos roznosi się dookoła, odganiając ptaki z korony drzew. Wołam ich, a oni bez oporu podążają za moim głosem…
[...]
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt