obojętnie gdzie, byleby jedną nogą - stawitzky
Proza » Inne » obojętnie gdzie, byleby jedną nogą
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Prosiłem, zostańmy, po co tam iść? Obejrzymy film, poleżymy. Ale chciała. Nalegała. Mówiła, że będzie fajnie, że się rozerwiemy trochę. Ubrała mnie w koszule, nalała drinka i chodź, no chodź. No i poszedłem.

      Po schodach, w górę, na trzecie piętro. Uprzednio kilka dzielnic spacerkiem.

      - Co chcesz zobaczyć siedząc w domu? – spytała.

      - Ludzie tak nie mówią, to dialog w opowiadaniu – skwitowałem.

      - Ale w opowiadaniach nie ma papierosów odpalanych od żaru, czyż nie?

      - Gdzieś tam są.

    Gdzieś tam pewnie są. Rzeczywiście, to ona paliła tym razem. W realnym świecie było odwrotnie. A od żaru odpalany, bo ani ja, ani ona nie wzięliśmy ognia, więc spytaliśmy o niego pana z papierosem, a on wystawił nam końcówkę swojego i powiedział: odspawajcie sobie.

      Przedstawiła mnie swoim znajomym. To ten ze Śląska, tak? Kiwałem głową w górę i w dół, czułem się jednocześnie dumny i zawstydzony, jakbym wrócił nachlany z Barburki, a żona spytała: kaj mosz gelt?

      To ten nowy, tak? I to tak na końcu. Pretensjonalne, jakby oczekiwały, że przyjdę upierdolony węglem od stóp po uszy. Tak wyrażające zawód, bo przecież tyle o mnie słyszały, i nagle widzą. Tak, jeszcze jedno, rzucone po prostu, jak frisbee. Stanąłem przy barku i nalałem sobie wódki. Podszedł solenizant, najpierw spojrzał mi głęboko w oczy, po czym uścisnął dłoń.

      - Tyle nas łączy – zaczął.

      - Rzeczywiście, Warszawa i Śląsk, jesteśmy tacy sami.

      - O, ironista nam się trafił – mruknął cały czas dzierżąc uścisk. – Maja, to ten ze Śląska? – krzyknął gdzieś w stronę kuchni.

      Maja wychyliła głowę zza ściany, pokiwała nią w górę i w dół i zniknęła. Trzymając mnie jak w obślizgłych mackach zaproponował, żebym napił się po ichniejszemu. W tym momencie było już bez znaczenia w jaki sposób pozbędę się tego świata. Pewne było to, że musiało jebnąć, gdziekolwiek, byleby jebło w coś, co sprawi, że upiór puści moją łapę. I piłem oplatany ramionami, tyłem do stołu, zagryzając limonką i pieprzem, szczęśliwy, że już nie trzyma mnie jak w klatce. Cieszmy się z małych rzeczy – pomyślałem i od razu wpadłem na to, że powiem o tym Mai, a ta uraczona tym zdaniem, rzuci mi się na szyję w podzięce za to, że znalazłem receptę na wspólną przyszłość.

      Szedłem do kuchni by powiedzieć jej o tych rzeczach, o mikroskopijnym szczęściu, które rozsypane, i że wcale zbierać nie musimy od razu, gdy za rękaw złapała mnie jakaś blondynka.

      - To ty jesteś Jakub? – spytała.

      - Tak, to ja.

      - Jakub od Mai, tak?

      - Tak.

      - W takim razie umiesz mówić po Śląsku, tak?

      - Potrafię, ale na co dzień mówię normalnie, jak słyszysz.

      - Powiesz nam coś, tak?

      - Ale co?

      - Obojętnie – machnęła ręką i zwróciła się do reszty osób siedzących przy stole. – Ej, cicho, Kuba powie coś po Śląsku.

      Stałem jak wryty, jak na tej auli w gimnazjum, gdy po raz pierwszy spłonąłem ze wstydu, jak wtedy, gdy dyrektor kazał wyjść na sam środek sali gimnastycznej i palcem wskazał tego, który pali papierosy w damskiej łazience, jak wtedy, gdy po raz pierwszy na szkoleniu trzeba było powiedzieć kilka zdań o sobie.

      - Wy głupie ciule, dejcie mi spokój, i zajmijcie się waszom gorolską gadką! – krzyknąłem teatralnie i poszedłem do kuchni.

      Za sobą nie usłyszałem śmiechu; był to rechot, rżenie nie wynikające ze zrozumienia, a z samego faktu usłyszenia czegoś po Śląsku.

      Znalazłem Maję w kuchni.

      - Ty, oni są jacyś pojebani, chodźmy stąd, czuję się jak cyrkowiec.

      - Przesadzasz, a ty jakbyś się zachował, gdyby do ciebie przyjechał… nie wiem, koczownik z Nikaragui?

     - Czy ja wyglądam jak koczownik? Czy ja w ogóle wyglądam jak Ślązak? Ale nieważne, słuchaj! Chodzi o to, żeby z tych małych rzeczy, wiesz, żeby z nich cieszyć się, i wtedy te większe jakoś same się pozbierają.

      Nic, dalej grzebie w sałatkach, jakbym nic nie powiedział.

      - Wiesz o co mi chodzi? – pytam.

      - No co znowu?

     - To co przed chwilą powiedziałem! – Że my, małe kawałki to my, a szczęście w nich, powoli zbierać musimy, to metafora, kurwa Maja, słuchaj!

      - No, już, już, mów.

      - Drobne rzeczy są ważne.

      - W sensie, monety?

      - W sensie, że wskakujesz mi na plecy na basenie, a ja z tobą do wody.

      - Naleciało mi wtedy wody do nosa, nie podobało mi się.

     - Nie chodzi o wodę! O te momenty, że trzeba je oskubać z chujni jak ziemniaka, i jeść miąższ, kurwa, no że wiesz… nie kłóćmy się tyle.

      - Przecież nie kłócimy się.

      - Ale w domu, nie teraz, jak byliśmy w domu.

      - Dobra, chodź do pokoju.

      Wzięła sałatkę ze stołu i zaczęła śpiewać sto lat, jakby tort niosła. Myślałem na początku, że coś jej się pojebało, ale reszta wstała i też zaczęła śpiewać. Bez tortu?

      Po sto lat było zdrowie solenizanta, uściski – przed którymi zdążyłem uciec na papierosa.

      Powietrze było różne, raz wdech był lepszy, raz gorszy. Znowu byłem w miejscu, w którym się znalazłem; całe życie jestem w miejscach, w które trafiam. Nie, żebym jechał do nich taksówką, czy szedł, nigdy, po prostu rozpędzony moment – a ja w nim, w samym środku. Trwanie, bez początku, samo jebaniutkie centrum. Jak ludek z plasteliny przesuwany z miejsca w miejsce. Przeszło mi przez myśl, że to nie rzeczywistość ma skazy, tylko ja. A co jeśli tak właśnie jest? Jeśli ten papieros to tylko papieros, a jak wrócę do mieszkania Maja będzie o parę lat starsza, i nic to nie zmieni? Co jeśli jej twarz wzbogaci się o te kilka zmarszczek tylko dlatego, żeby uświadomić mi błahość przemijania? Co jeśli nasze kłótnie to jedynie prolog bliźniaczej starości?

      Wszystko to bez znaczenia. Tak, było mi już obojętne czy zginiemy my, czy nasze fantazje; coś jakbym widział swoje stopy na parapecie, a po chwili ciało w locie, którego świst wraz z deszczem tnie powietrze na warstwy.

      Wyobraziłem sobie swoją twarz rozmemłaną w czyimś ogródku. Śmierć wyglądała na piękną, pomyślałem o niej jak o kobiecie, a zamiast zawstydzenia czułem wrzenie na dnie żołądka i chęć rozwikłania tajemnic, które w sobie kryje. A może śmierć od zawsze była kobietą? Albo to kobieta od zawsze była śmiercią? 

      - Tu jesteś.

      Pokazałem papierosa w ręce.

      - No właśnie, trzeba się czasem odciąć.

      - Albo zapalić – mruknąłem.

      Pstryknąłem papierosem gdzieś w świat i chciałem wrócić do mieszkania, gdy blondynka złapała mnie za ramię.

      - Zostań, poczekaj aż dopalę.

      Rzuciłem okiem przez szybę do środka. Maja siedziała na dużym, barowym krześle i energicznie gestykulowała. Jeśli snuła jakąś opowieść, robiła to właśnie w taki sposób, jakby nic innego w tej chwili nie miało znaczenia.

      Obróciłem się i oparłem łokciami o parapet.

      - Ten w długich włosach to mój facet.

      Zajrzałem ponownie do mieszkania i pokiwałem głową w górę i w dół. Rzeczywistość zlała mi się w wiecznie trwającą sekundę, przez moment nie wiedziałem, czy jej facet to ten w środku, czy jednak ja. Co jeśli mówiła o mnie? Co jeśli ten w środku to ja, a ten na zewnątrz jest jedynie projekcją blondyny? Co jeśli ja to jej myśli? No i kim jest Maja, jeśli to wszystko prawda?

      Papieros odfrunął, a my powoli wtoczyliśmy się do mieszkania. Maja zauważyła, że wracamy razem, ale nie przeszkodziło jej to w opowieści, dalej machała rękami i snuła wyraz za wyrazem.

      Na dole ubikacja była zajęta, chwilę jeszcze czekałem aż się zwolni, ale dotarło do mnie, że po wyjściu tego kogoś może być niezręcznie. Poszedłem więc na górę po masywnych, drewnianych schodach. Zatrzymałem się na półpiętrze skąd bardzo dobrze było widać całe zgromadzenie przy stole.

       Warszawa, Wrocław, Kraków, Gdańsk, nie ważne, wszędzie domówki są takie same. Goście są tacy sami, i ja, przypadkowo, jak na szynach kolejowych – dostarczony w miejsce docelowe, również taki sam. Mówią o obrazach, które właśnie malują, o studiach, koniecznie na Akademii Sztuk Pięknych. Drzeworyt, malarstwo, grafika. Cały czas mówią. Sztuka, dla nich sztuka jest ważna. Jakub, czytaliśmy twoją książkę, Maja nam pokazała. Biorą mnie za siebie, jestem jednym z nich. Później mówią o muzyce, o zespołach, konieczne takich, których nikt nie zna. Jakub, słyszałeś …… ? Nie – odpowiadam. To czego obecnie słuchasz?

      Jak w pętli; Gdańsk, Kraków, Wrocław, Warszawa. Chodźmy na Powiśle, dzisiaj gra Tako. Kto? – pytam Mai. Przed koncertem jest spotkanie z Twardochem na Akademii. Jutro rano wystawa w galerii, też pójdziemy. No i jazz w Piec Arcie, gra jakiś band z Finlandii.

      Myślę o Henrym Millerze, jak mu się udało pokochać tę alternatywę w Paryżu. Co takiego jest w bohemie? No i o sobie też myślę, jak mogę pisać o ludziach, i ich problemach, przebywając z ludźmi, którzy nie mają problemów?

 *

 

Wracam do siebie na osiedle, na Śląsk.

      Kolega podaje mi flaszkę i mówi, że musiał wrócić do swoich dzieci, bo jego była żona nie ma jak opłacić czynszu. Biorę łyka i podaję dalej. A ty, gdzie żeś był jak cię nie było? A, ta moja mnie wzięła gdzieś do znajomych – odpowiadam. Słyszałeś, że Mintaj wyskoczył? I idzie, przed nami, jakby usłyszał. Podbiegam do niego, zbijamy grabę i miśka, ale nie bardzo, jest już po drugiej stronie, tej, po której się jest, gdy przesiedzi się pięć lat w więzieniu – najpierw w Areszt Śledczy Mysłowice, później w Zabrzu, a końcówka w Wojkowicach. Daję nam kartkę do ręki. Co to? Czytam na głos, i nie wierzę. Wracam do początku i czytam po cichu. Nie wierzę. Jeden z naszych strzelił z ucha na policji, nie wziął na siebie, tak jak miał, tylko sprzedał naszego najlepszego kumpla za towar, który od niego wziął. Patrzymy po sobie. Nikt nie jest zły. Jesteśmy rozczarowani, i zrezygnowani. Teraz będziemy musieli spuścić wpierdol najlepszemu kumplowi, za to, że okazał się nienajlepszym kumplem.

      Chwilę później sms od Mai:

Jestem już domku. Za tydzień koncert w KRK!

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
stawitzky · dnia 17.10.2017 13:03 · Czytań: 586 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 8
Komentarze
Jaga dnia 17.10.2017 23:18 Ocena: Bardzo dobre
Realistyczny, ironiczny, świetny tekst! Znam te klimaty, kiedy wypada coś czytać, czegoś słuchać i godzieś bywać. Na szczęście już jestem poza tym i nic nie muszę:) Inteligentnie i z humorem opisane środowsko Mai i rodzime podwórko Jakuba. Pięknie ujęte relacje między nimi.
Warto było przeczytać? Kiwnęłam głową w górę i w dół:)
Pozdrawiam ciepło,
Jaga
P.S. „nieważne”piszemy łącznie
stawitzky dnia 17.10.2017 23:30
Jaga

Dzięki za odwiedziny i ocenę. Cieszy mnie Twoje kiwanie głową w górę i w dół.
A babol już poprawiony.

pozdrawiam, stawitzky.
Milena1 dnia 18.10.2017 09:38 Ocena: Bardzo dobre
Ha, no dobre :) Szczególnie pointa.
A tak podpowiem peelowi - Henry Miller miał Anais, może dlatego :)
Pozdr
stawitzky dnia 18.10.2017 13:06
Milena1

No widzisz, może nie bez kozery mam tę moją Maję!

Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam również.
mike17 dnia 20.10.2017 17:43 Ocena: Świetne!
Stawitzky, ciągle nielicho czeszesz :)
Klimaty w kółko te same, ale jakoś pisząc do boolu to samo opo jakoś umiesz wycisnąć z każdego coś świeżego :)
I to ma jajca.
Może jesteś monotematyczny, ale akurat te klimaty są mi bliskie i je lubię.
A to sztuka nie lada kręcić się w kółko jednego tematu i wciąż czymś zaskakiwać.
Masz to, brachu :)
Dlatego wracam jak niespłacony weksel bo wiem, że coś tam nowego wykozaczysz.
Jest dobrze.
No i nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o wulgaryzmach - u Ciebie to poezja dla ucha.
Wplecione umiejętnie bawią, nie drażnią.
I wszystko to składa się małe formy, gdzie panuje totalna rozklepiocha :)

Zapraszam Cię na ostatni odcinek mej miłosnej sagi:

http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/60672/johnny-angel

Trzym się ramy!
skroplami dnia 01.11.2017 14:08 Ocena: Świetne!
Mój mistrzu.
Pisałem wcześniej tutaj komentarz jednak pojawiły się trzy przekleństwa, nie w złym kierunku, nie :). Po prostu wrażenia :). Niestety, teraz już wiem, z przekleństwem czystym komentarz nie wchodzi. Opadłem wtedy z sił, po napisaniu i usunięciu, no bywa :).
Dlatego po przerwie powtórzę, coś skrócę, coś dodam, coś wyjdzie ;).
Po raz pierwszy zauważyłem u Ciebie formę opowiadania z zakończeniem :).
No ok, może źle widzę ;).
Więc przed za, coś przeciw a przynajmniej uwaga, mini.
Gdybyś do swojego stylu dodał też krwiste zakończenie, np. dwa słowa do rozmowy o tym, że dziewczyna/kobieta z którą byłeś lub któryś z uczestników "urodzin" zamordowani a Ty nic nie pamiętasz, i dodajesz że nie pamiętasz jak to zrobiłeś ;), byłoby :). No wiem, to propozycja a innych inności jeszcze kilka :). Dlaczego tak? Bo faktem, doskonale oddajesz atmosferę i swoje spojrzenie na całość, jednak jest zbyt normalnie, pomimo wszystko.
Masz styl nieziemski i to co się dzieje wokoło ciebie też nie musi być "ziemsko" codzienne. Wiem, i tak oddajesz niecodziennie "ziemskość" :).
I oczywiście, to jedna ze stu możliwości zakończenia.
Dlaczego tylko o tym?
Bo koniec, chociaż przenosi nas w inny świat, powoduje że zamiast choćby artysty mamy kogoś kto tylko ma zastrzeżenia do jakiejś tam "warstwy społecznej" i czuje się dobrze w innej "warstwie". A było co najmniej kilku bohaterów - literatów morderców. Ostatnio, znów uciekł mi tytuł bo sprzed kilku miesięcy, doskonały thiller amerykański w postaci filmu.
Dobra, o końcu wystarczy, tyle ich przecież :). Aktualny nie jest zły, tylko wymaga spokojnego odczytania i zrozumienia. Czyli nie dla wszystkich :)? Wiem, jest zrozumiały, ale może powinien być "zrozumiały" ;). Czyli wszystko w zależności od tego jak i dla kogo chcesz pisać :).
W opowiadaniu istnieje bardzo intelektualne napięcie. Jest ktoś kto jest bardzo dobry w pisaniu, są inni którzy chcą iść w kierunku "artystycznym" ale zachowują się jak "niemowlaki" wobec życia i innych. I jakoś tak zasiedziali w swym towarzystwie, w towarzyskie ubranka "odziani". Zamiast nago rzucić się w "ogień" wprost, by poznać smak swego palonego sumienia oraz czy na ogień ten posiadają wodę w swej "sumiennej" sikawce.
Doskonale oddane odczucia bohatera, unoszące się pomiędzy pozostałymi.
Także wobec dziewczyny z którą jest w jakiś sposób związany, która nie potrafi zrozumieć jego odczuć. Czyli jest tylko ciałem obok ciała.
I pojawiające się jak w życiu czyli w każdej z możliwych chwil, niby w tle, istniejące napięcie erotyczno seksualne :).
Sumując, doskonałe opowiadanie dla tych co znają głębiej atmosferę takich "domówek". Dla nie znających, pozwala poznać i zastanowić się: czy sztuki można się jak w szkole tylko nauczyć, czy trzeba ją w sobie mieć, czy rodzi się w nas z określonych przyczyn, czy tworząc musimy żyć czy wystarczy być obok życia, i jak żyć by życie było jak sztuka, a ta jest różnych gatunków, rozmiarów, czy zwykłe życie bez zasad które wrażliwość powodują może być pomocą w sztuce. I tysiąc pytań w podobnej dziedzinie gdy tylko pytamy, czyli zagubienie. Bo najważniejsze są decyzje. I bohater opowiadania podjął decyzję, żyje, widzi, czuje. A zasady w tym życiu różne, i codzienne i kryminalne, i można porównać i poczuć różnicę lub nie. Bohater jest w drodze, nie widać tego ale waha się, przypuszczam :). Czyli czytelnik musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie - jak warto żyć. Bo takie pytanie też rodzi się z tekstu.
Autorze, dużo pytań wynika z opowiadania. Jakie powstały we mnie po przeczytaniu, tylko kilka powyżej. Kilka, bo styl jak zwykle mnie rozłożył, na tysiąc plusów :).
stawitzky dnia 13.11.2017 11:12
Mike

Dziękuję za odwiedziny - zgodzę się - jednocześnie nie zgodzę. Fakt, w kółko to samo - a piszesz, że nie lada sztuka kręcić się w okół tego samego. Otóż nie, robię to, gdyż jest mi łatwiej - nie umiem wybiec dalej, ponad swoją głowę - brak mi wyobraźni, przez co cierpię ostatnimi czasy okropnie. Czuję się jak napełniony kufel bez szansy na drugie, smaczniejsze piwo. Monotematyczność moich utworów to przytyk, z którym się kompletnie zgadzam, i nie uważam, by było w tym coś dobrego.

Dzięki za odwiedziny, ocenę, no i już biegnę do Ciebie.

skroplami

Musiałem przeczytać kilka razy Twój komentarz, by się do niego odnieść. Wydaję mi się, że rozumem do czego bijesz.

Kwestia zakończeń - rozwinąłem to w odpowiedzi do mike17 - mój warsztat jest ubogi, nie bardzo wiem jak ciągnąć rzeczywistość w inne strony. A druga sprawa jest taka, że jedynie rzeczywistość mnie interesuję - nie wyobrażam sobie pisać o czymś, co mi się nie przytrafiło. Uśmiercę swojego bohatera - jeśli w realnym świecie stanie się tak samo. Tak było z moim ojcem - gdy umarł - umarł również w mojej opowieści. Jeśli jednak kiedyś wyjdę ponad wymiar, moja wiedza i umiejętności pisarskie na to pozwolą, będę bardzo szczęśliwy, bardzo.

Co do reszty - doskonale rozumiesz opowiadanie - z mojej strony jakaś tam intencja była, choć bardziej leciałem na czuja, ale fakt, że trafiłeś w punkt, jest nobilitujący. Dziękuję za odwiedziny, cóż jeszcze mogę rzec? Nic tylko czytać, uczyć się i próbować wyjść poza ramy. Dziękuję, raz jeszcze.
skroplami dnia 15.11.2017 01:59 Ocena: Świetne!
Ubogi warsztat??? Boże, Ty czytasz i nie grzmisz????????
Ok, więc ja ;).
Takiej "bzdury" jeszcze nie czytałem, chociaż istnieją tu, bardzo niekiedy :), bardzo wielkie :).
Odnosząc się do tego o czym piszesz. Nie mogę wskazywać czy podpowiadać Ci co jest dobre, tylko Ty możesz sobie lub prawdziwy pisarz słowem lub palcem coś o kierunku, cieniach, kolorach spośród słów - a to nie ja. Dlatego bardzo doskonale :) (to "bardzo" dziś chyba się mnoży samo ;) ), że wiesz i jesteś zdecydowany jak i co pisać.
Wydawało mi się przez chwilę, że wciąż szukasz. A Ty znalazłeś, może nawet nie musiałeś poszukiwać. Bo to po prostu w Tobie jest, właśnie to właśnie takie. I dajesz to czytelnikom, a większość z nas tego nie ma :). O co chodzi, domyślisz się :).
Wynikło po prostu: pisz jak piszesz i o tym co piszesz, to jest to co musisz robić bo inaczej się nie da. Ponieważ właśnie to i właśnie tak samo z Ciebie płynie, tryska, nas zatapia. Aby źle nie kojarzyć zatapianie oznacza, że nas unosi i szybujemy z Tobą :). Po Twoich ulicach, dniach, wrażeniach, smutkach, po całości :). I to jest jazda jak w F1, prowadzisz, kierujesz, przyspieszasz, skręcasz a my siedzimy za Tobą i Twoje słowa jak wiatr nam włosy czochra, oddech zatyka, "szybkość" zachwyca. Mało "kierowców" formuły F1 :) a do tego :), mknących "ulicami" codzienności :).
Czy pisać zakończenia jako dużą kropkę na końcu utworu, sam "dojdziesz" do tego.
Czy zostawić jak jest i frunąć chociaż "tor" lotu bolesny może w treści, to zachwyca i dźwięczy nam w sercach wnikając przez oczy :), nieznanymi melodiami.
Tak autorze, tworzysz "muzykę" a jest ona nowa. Podejrzewam (ze skromności nie napiszę że wiem ;) ), iż będzie powoli docierać do "słuchaczy" aż kiedyś "odbierze im mowę" z zachwytu.
Oczywiście, mogę się mylić, czyli nie ciesz się mistrzu :).
Pozdrawiam.
P.S. Nie wiedziałem. I chociaż to naturalna wciąż kolej rzeczy, śmierć najczęściej boli.
Niekiedy, po dłuższej "chwili". O nic nie pytam, składam kondolencje z powodu śmierci ojca.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:44
Najnowszy:pkruszy