trzy okna
Maryśka ma siedemdziesiąt pięć lat
pół wieku temu wytrzebiła raka
z genomem dżungli radzi sobie jak z ogrodem
przez Skype'a wpadają dzieci i wnuki
do poiskania z win tego świata
modli się w oknie ma bezpośrednie łącze
odpalony księżyc sięgam za jego
niewidoczną stronę po niewyciągnięte losy
nie przegrywam
surogatka
jesienią głęboko przeorana
żyzna ciepła twarz
jeszcze w doniczkach
kobieta grzebiąca
gaworzą stokrotki
rozkopuje się pięć arów raju
na wianki dla dziewczynek