Kioto. Nazwali mnie tutaj Kioto. Nazywam się Takahashi ale nikogo to nie obchodzi, nie chce im się wysilać nawet w tak prozaicznej sprawie. Nawet nie pochodzę z Kioto tylko z Kobe! Nie mam pojęcia skąd wzięli to przezwisko. W sumie czego się spodziewałem? Szacunku? Nie mają powodu by mnie szanować, jeszcze nie. Dla nich jestem kolejnym egzotycznym człowiekiem w ich nudnej betonowej rzeczywistości. Nie twierdzę bynajmniej, że jestem wyjątkowy w tych okolicach, w końcu pracuje tutaj wielu Azjatów. Z tym, że oni z reguły nie wychodzą poza stereotypowe role kucharzy. Ja jestem inny. Zajmuję się elektryką – banalne instalacje w mieszkaniach, nic co mogłoby być wyzwaniem dla ulicznego samuraja.
Nic więcej mi nie pozostało. Mogę tylko egzystować na tym minimalnym poziomie, nie wychylać się. Płacę rachunki za swoją młodość, za swoje brutalne ambicje. O tak, byłem ambitny, nie jak teraz – zgarbiony Japończyk po czterdziestce, którego jedyną radością każdego dnia jest przewyższanie współpracowników wydajnością i dokładnością. Pracodawca pytał się nawet czy nie mogę ściągnąć przyjaciół, nawet jeśli nie dorastają mi do pięt.
Moi przyjaciele. Nie wiem nawet czy takich miałem. W moim zawodzie raczej nie ufało się ludziom, a już na pewno nie takim samym jak ja. Czy przyjaźń może przetrwać bez zaufania? Wydawało mi się, że tak, choć była to przyjaźń bardzo gorzka. Można było polegać na tak zwanych przyjaciołach tylko na tyle na ile znało się reguły gry, w którą każdy z nas grał. Nie była to gra kooperacyjna w żadnym stopniu, a i tak zdarzali się tacy, którzy próbowali łączyć siły. Na dłuższą metę zjadali samych siebie. Ja byłem mądrzejszy. Byłem zuchwały. Byłem tak zuchwały, że założyłem rodzinę...
Moja najdroższa Kasumi. Takiej śmierci życzyłem najgorszym wrogom, nie Tobie. Byłem na szczycie, mogłem to przewidzieć, zapobiec, pomścić.
I pomściłem.
Każdy z nich cierpiał. Cierpieli, mam nadzieję, dwakroć bardziej niż ty. Zadbałem też, by cierpieli ich bliscy, gdy pod ich drzwi dostarczono głowy z ogonami wołu zamiast języków i wydłubanymi oczyma.
Mogłem nie brać tamtego zlecenia. Oczywiście, że mogłem.
Ale wziąłem.
Teraz siedzę sam, z jedynym celem w życiu jakim jest ono samo, bo jestem zbyt wielkim tchórzem by odebrać je sobie z honorem. I żyję dalej. W mieście, którego nazwy nie potrafię wymówić – Kato Łize? Wise? Nie, wymawia się to jakoś ostro, jak dwa cięcia mieczem.
Objadam się ciągnącymi słodyczami, mówią na nie krówki, tak sądzę. Nie smakują mi, od lat nic już mi nie smakuje, bo gdy tylko coś wzbudza moje zmysły myślę o Tobie. A wtedy wszystko marnieje. Mimo to jem je za każdym razem, gdy moi gospodarze mnie nimi częstują – nie wypada odmówić. Są dla mnie mili. Dużo ludzi jest dla mnie miłych.
Bo nie wiedzą o mnie nic.
Mieszkam na poddaszu w szeregowcu u pary staruszków. Często słyszę jak odwiedzają ich dzieci, wnuki, nawet przyjaciele. Nie mają wiele – ledwie mieszkanie z ogródkiem w stylu angielskim, w dodatku wszystko na kredyt.
Ja za to posiadałem wszystko co chciałem, nawet rzeczy, których nie dało się kupić, rzeczy o których istnieniu niektórzy mogliby nie zdawać sobie sprawy. Miałem szacunek, ludzie się mnie bali, byłem kimś.
A teraz nawet ci staruszkowie mają więcej.
Nie. Oni zawsze mieli więcej.
Teraz jedyne co posiadam, to smutek i szary żywot.
I obrączkę po Tobie.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt