"Kocham tego łobuza" - oldakowski2013
Proza » Obyczajowe » "Kocham tego łobuza"
A A A
Od autora: Fragment ten pochodzi z serii "Ze szkolnego pamiętnika", został napisany w roku 1965, albo 1966 i wszedł w skład tego zbioru, którego fragmenty, prezentowałem już tutaj.

(...) Poniedziałek. Śniadania nawet nie tknęłam, stawało mi w gardle. Ubrałam się odświętnie. Matura. Ręce mi drżą, z trudem udaje mi się utrzymać w dłoni długopis. Chodzę z kata w kąt. Nie mogę znależć sobie miejsca. W myślach przypominam sobie wszystkich pisarzy, plątało mi się to wszystko. Mickiewicz myli mi się z Broniewskim, Broniewski z Kraszewskim. Czuję, że płonę cała.

Dolatuje mnie śmiech, gwar. Co to może być? Oczywiście, to przyszedł Mrozowski, żartuje, opowiada dowcipy. Wszyscy się śmieją. Czuję się lepiej. Przyłączam się do niego, słucham, ręce przestają drżeć. Śmieję się, śmiejemy się wszyscy, Nie zauważyłam nawet jak znalazłam się w sali egzaminacyjnej. Gwar ucichł. Spokój, cisza. "Tylko spokojnie, wszystko będzie dobrze" - szepnął mi ktoś do ucha i uścisnął ramię. Kto to?

No tak, to Antek. Uśmiechnęłam się do niego, ale zamiast uśmiechu, na ustach pojawił się grymas. Skinął mi lekko głową. usiadłam na wyznaczonym miejscu. Nie drżałam, byłam spokojna. Z uwagą śledziłam, jak profesor wypisuje na tablicy tematy. Żeby tak napisać na piątkę, byłabym zwolniona z ustnego. Też pytanie, nie wiem czy w ogóle coś napiszę.

Długo zastanawiam się nad wyborem tematu, nie mogę zrobić pomyłki, wreszcie wybrałam. Popatrzyłam na Antka. Pokazał mi jeden palec, a więc pierwszy temat wybrał, ja również. Godziny płynęły. Pisałam i pisałam, mieliśmy na to sześć godzin. Zbliżałam się ku końcowi - to już była piąta godzina mojego pisania. Spojrzałam na Antka. Jest jeszcze, pisze. Oddalam swoją pracę, a on jeszcze pisze. Pisał równe sześć godzin, pracę oddał ostatni, gdy nikogo z uczniów nie było na sali.

Wyszedł zmęczony, spocony. Chwilę ciężko oddychał, a póżniej znów stał się prawdziwym Mrozowskim. Uśmiechnięty poprowadził nas na obiad.

Ufff... Pierwszy dzień mam poza sobą. Ulżyło mi, spadł ze mnie jakiś ciężar. jeszcze matematyka. Jutro. Znów wszyscy razem. Na tablicy zadania. Wszyscy rozwiązują. Lecz co to? Zewsząd słyszę zdenerwowane szepty. Cała klasa nie może sobie z tym poradzić. Zdziwienie w oczach najlepszych matematyków. Mijają dwie godziny. A jak tam Antek? Rozwiązał? Co on wyrabia? Struchlałam. On siedzi sobie wygodnie oparty o krzesło, trzyma długopis w ustach i bezmyślnie patrzy w okno. Kartka jego jest pusta. Nie rozwiązał. Widzę zdenerwowanie na twarzy profesora. Zauważył, że nikt nic nie rozwiązuje.

Wstaje i zaczyna chodzić między stolikami. Co chwilę nad kimś się pochyla. Sprawdza, zauważyłam jednak, że każdemu coś szepce. Mnie również. Tak! To o to chodziło! Maturalna machina ruszyła na nowo. Wszyscy piszą. Nie trwa to długo, co chwilę ktoś oddaje skończoną pracę. Profesor zadowolony, uśmiecha się. Tak, gdyby nie jego pomoc, chyba by nikt nie rozwiązał. Rozmawiamy o tym do póżnej nocy. Tydzień wolnego. Póżniej, albo ustny, albo tylko przedmiot zawodowy. Tydzień niepewności.

                                                X                       X                           X

Są wreszcie wyniki. Nerwowo szukam siebie na liście zwolnionych z ustnego egzaminu. Jestem, jestem, żołądek podchodzi mi do gardła, serce niesamowicie łomocze. Z polskiego i matematyki jestem zwolniona, chce mi się krzyczeć, śmiać, płakać, sama już nie wiem co ze mną się dzieje. Ochłonęłam, trochę. Szukam Antka. Stoi na uboczu. Nie podchodzę, szukam go na liści. Jest! Jest! Zwolniony tak jak i ja. Wspaniale, cudownie, padam w jego ramiona, płaczę. Płaczę ze szczęścia. Wiem, jestem już pewna, że maturę zdałam. Szczęśliwa idę do Antka. Zostaję na noc. Za trzy dni ostatni egzamin.

                                                X                        X                           X

 To była tylko formalność. Zdałam maturę, zdałam egzamin dojrzałości. Nareszcie. Pięć lat nauki zostało uwieńczone dyplomem ukończenia szkoły średniej. Zadzwoniłam do domu, jutro przyjadą rodzice. Cieszą się wszyscy, cała klasa zdała maturę, wszystkie trzydzieści trzy osoby. Cieszymy się jak dzieci, opowiadaniom nie ma końca. Wszyscy idziemy do parku. Znalazło się nawet parę butelek wina. Piją wszyscy, za nasz trud, za nasze wyrzeczenia, za nasze poniżenia - teraz śmiejemy się z tego. Wiem czyja to sprawka. Któż inny mógł wymyślić takie spotkanie, jak nie Mrozowski. jest, idzie do nas, wręcza nam kwiatki zerwane z łąki, ale kwiatki. Wspaniały, kochany Mrozowski, nawet w takiej chwili o nas, dziewczętach pamięta. Chce mi się płakać, wszystkie jesteśmy wzruszone. Z pewnością każda z nas miło będzie go wspominać, gdyby nie on...Nie mogę pisać, łzy mi na to nie pozwalają.

(...) Pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Leżę jeszcze w łóżku, nie chce mi się wstawać. Na dworze mróz, za oknem śnieg, brrr... Naciągnęłam mocniej na siebie kołdrę. Póżno poszłam spać, byłam na pasterce. Zmarzłam niesamowicie. Jest jeszcze wcześnie, nawet bardzo wcześnie, zważywszy, ze to dzisiaj święto, a mimo to ojciec krząta się po mieszkaniu. Ubiera się. Gdzie go niesie z samego rana. To niepodobne do niego. Mama pobrzękuje naczyniami w kuchni. Zagląda co chwilę do mojego pokoju. Każe mi wstawać, ale po co? Po co tak wcześnie zrywa mnie z łóżka?

"Tylko ładnie się ubierz". Sama wiem jak się ubrać. Denerwuje mnie to wszystko. Grzebię się w łazience, jestem zaspana, chętnie położyłabym się jeszcze do łóżka. "No co tam tak długo?" - dolatuje mnie zza drzwi głos mamy. Odkręcam kurki z gorącą wodą. Muszę wziąć kąpiel, może ona postawi mnie na nogi? Przyjemnie jest leżeć w wannie! Pełny relaks! Kąpiel postawiła mnie na nogi, jestem już taka jak zawsze. Pomagam mamie w kuchni, właśnie teraz i mnie udzielił się świąteczny nastrój. Wspaniale jest wdychać zapach ciast, wędlin, aromatyczne ciepło rozchodzi się po całym ciele. Zapalam choinkę. Wspaniale błyszczą kolorowe bombki, światełka dają niepowtarzalny urok.

Dzwonek.

Chyba ojciec wraca, w sam raz na śniadanie, Zawsze wie kiedy wrócić. Zamaszystym ruchem otwieram drzwi i ... O, Matko Najświętsza, a któż to taki.  A któż by inny, jak nie Mrozowski. Roześmiany, z wielkim bukietem kwiatów. Nie wiem, czy to ja pierwsza rzuciłam mu się w ramiona, czy też on, wiem, że trzymał mnie mocno w swoich objęciach. Z cichego dotąd domu, zrobił się wielki jarmark. Głośno, jak gdyby było ze dwadzieścia osób.Co też ten Mrozowski potrafi. Wszyscy naraz nawzajem sobie pomagają, każdy każdemu wydaje polecenia, mama znosi jedzenie, tato kręci się koło barku, a ja? Spojrzałam na siebie. O Jezu! Ja jeszcze nie ubrana, w szlafroku. Pędem pobiegłam do pokoju. "Zaraz wracam" - krzyknęłam i cała zanurzyłam się w szafie. Chryste Panie, nie mam co na siebie włożyć, wywalam z szafy wszystkie suknie, bluzki, swetry, ich stos piętrzy się na moim łóżku. Łzy stanęły mi w oczach, szarpię się, denerwuję ! O, Boże! Dobrze, że przyszła mama.

Wreszcie siadamy przy stole. Chcę rozmawiać z Antkiem, ale to złudna nadzieja. Może gdyby nie było taty? Ich dwóch najwięcej słychać, najwięcej mają do powiedzenia. A taki milczek z mojego ojca, a tu masz... Antek go tak odmienił. Wspaniały dzień! Oby trwał jak najdłużej. Z uwagą słucham opowiadań Antka, nagle przerwał i wyszedł. Przestraszona spojrzałam na ojca. Nic po nim nie zauważyłam.

- A teraz prezenty - znów tak jak dawniej, Antek obdarował nas prezentami. Zrobiło mi się bardzo głupio, nie miałam dla niego nic. Och, z chęcią zapadłabym się pod ziemię, czułam jak rumieńce różowią moją twarz.

- Przepraszam cię bardzo, ale... - jąkałam się - nie mam nic dla ciebie...

- NIC NIE SZKODZI - przerwał mi - NAJLEPSZYM PREZENTEM OD CIEBIE, BĘDZIESZ TY SAMA! 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
oldakowski2013 · dnia 07.12.2017 10:29 · Czytań: 582 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty