Opowieść klasyczna – przeciwstawna - Miladora
Proza » Miniatura » Opowieść klasyczna – przeciwstawna
A A A
Od autora: z cyklu Opowieści wierutne – Tryptyk klasyczny.

 

Cóż warta byłaby miłość
bez ciała, w które się obleka.

 
Opowieść klasyczna przeciwstawna

 
     Stary głupiec i hipokryta. Hefajstos, znaczy się. Wcale tak nie było. Naprawdę go kochałam. Jestem tylko ofiarą własnej profesji, ale nie mylcie pojęć. Wtedy miało to inne znaczenie. Właściwie powinnam dostawać dodatek za chorobę zawodową, bo przecież byłam boginią miłości, a miłość wciąga jak narkotyk. Nie dziwcie się zatem mojej nimfomanii. Chociażby za nią należała mi się nielicha odprawa. I za zrujnowane życie rodzinne. A co dostałam?! Nic!
       – Nie będę ci płacił za to, co tak lubisz robić – powiedział Stary przed pójściem na emeryturę.
 I zostałam na lodzie. A że moje małżeństwo się rozpadło? To nie była moja wina. To była wina Zeusa. Nie przygotował odpowiednio Hefajstosa. Przyznaję, że i tak wybrał najlepiej, ale, do diabła, mógł go najpierw wychować.
     Ja robiłam, co mogłam. Tłumaczyłam, uświadamiałam, prosiłam. A on nic. To znaczy Hefajstos. Ile musiałam się namęczyć, żeby wziął kąpiel wieczorem. Wcale mnie nie dziwi, że został katolikiem. U nich to normalka takie ablucje raz na tydzień. Ba, żeby chociaż tyle. Dawniej było jeszcze gorzej. Dwa razy w roku, na święta. A już w ogóle nie mogłam zrozumieć ich obsesji na punkcie listków figowych.
 
      Ale wracając do kąpieli, cena była warta grzechu. Taki silny kowal w łóżku to coś, czego bynajmniej się nie zapomina. Że Ares był silniejszy? Bzdura. Może lepiej zbudowany, lecz za to idiota. W dodatku atakował jak na wojnie i tak szybko zwyciężał (on, nie ja), że w końcu dostałam nerwicy. Ile razy zresztą można dać się zgwałcić?!
     Dlatego pozwoliłam, by Hefajstos złapał nas do sieci. Miałam dość, a tylko tak mogłam odsunąć Aresa. On sam nigdy by nie odszedł, ale złapany na gorącym uczynku – zląkł się. Nie mógł pozwolić sobie na zatargi z mężem. Potrzebował broni, bo bez broni był nikim. No i dał mi spokój.
     Nie zdawałam sobie jedynie sprawy, że Hefajstos tak poważnie potraktuje zdradę. Swoją drogą Stary mógł lepiej uświadomić syna w kwestiach stosunków ogólnoboskich. Tyle że stosunki w rodzinie teścia okazały się zbyt zagmatwane, żebym wiedziała, na co mogę liczyć. Na przykład teściowa. Czy Hera była normalna? Megalomanka zazdrosna ponad miarę. A jednak to, że Hefajstos został tak dobrym człowiekiem, to znaczy bogiem, zawdzięczał właśnie matce. Pozbyła się go zaraz po urodzeniu. Więc miał szczęście, że nie ona go wychowywała.
 
     To właśnie przez Herę kryłam się w kuchni, odgrywając głupią. Czekałam cierpliwie na szansę, a zdając sobie sprawę z własnej urody, wolałam nie wpadać jej w oczy. Nic by mi nie dało zostanie kochanką Zeusa. Stara miała bystry wzrok i była cholernie mściwa. Widziałam wystarczająco wiele przykładów. A zresztą to nie byłby żaden awans. Ja pragnęłam uczciwej posady i na stanowisku. Cóż więc mogło być lepszego niż pełny etat bogini? I to takiej – od miłości! Móc czynić wszystko legalnie i w dodatku w majestacie prawa. Pełna niezależność, pełna swoboda i brak jakiejkolwiek odpowiedzialności, podkreślony etatowym wdziękiem. Chyba Stary mnie wyczuł. Lubiłam tę pracę. Tylko że to żaden powód do odmowy zapłaty. Ale wybrnął genialnie, muszę przyznać.
       – Kochana – powiedział. – Przecież nie mogę ci płacić za miłość. To czysta prostytucja. A ty jesteś mężatką.
Jednym słowem chciał powiedzieć, że Hefajstos powinien mi płacić. I że wtedy nie jest to prostytucja. A jeżeli nawet, to usankcjonowana.
 
     Przyznaję jednak, że nie mogłam narzekać. Hefajstos ucieleśniał wzór hojnego męża. I naprawdę go kochałam. Dałam mu miłość we wszystkich odmianach, więc skąd te pretensje? Oczywiście daleko mu było do Adonisa, ale przebywając wśród tylu pięknych posągów, jakie na dobrą sprawę stanowiła ta banda z Olimpu, zaczynało się tęsknić za odmianą i brzydota nęciła niczym łyk źródlanej wody po przepiciu winem.
     Możliwe, że jest w tym odrobina perwersji, ale gdybyście wiedzieli, co Zeus wymieszał w tej kadzi, zapewne raz na zawsze przestalibyście się dziwić.
Tylko ja wiem. Skąd? Przecież byłam podkuchenną. Ktoś musiał to wszystko przynosić. Nie poznał mnie. Oczywiście. Jestem dobrą aktorką. A że na uboczu dodałam jeszcze coś własnego? Niech bogowie mnie sądzą, ale skąd Stary miałby wiedzieć, co czuje kobieta? Rozum i potencja to jeszcze nie wszystko. Chociaż rozum jest równie dyskusyjną sprawą. Muszę jednak przyznać, że był na tyle mądry, by nie wchodzić mi w drogę. A może głupi? Nie tego oczekiwałam wtedy, tam, pod siatką. Patrzyłam na niego z nadzieją, podobnie jak Hefajstos, a co powiedział? Zjechał go niczym ostatni idiota. Więc kto zniszczył nasze małżeństwo?
     Hefajstos nigdy mi nie wybaczył. Ani zdrady, ani pośmiewiska. Tej jedynej rzeczy nie zdołałam go nauczyć. Miłości przebaczania.
 Ale ja też byłam głupia. Liczyłam na Starego. Na dymisję i areszt domowy. Wrócilibyśmy z Hefajstosem do domu, a potem żyli długo i szczęśliwie. Kochając się i wychowując dzieci. A Zeus wszystko zepsuł… Zaraz! A może właśnie o to mu chodziło?
Zresztą, teraz, co za różnica…
 
     Nadal kocham Hefajstosa, ale sami wiecie, miłość działa jak narkotyk… Mimo to wciąż dbam o niego. Przecież zesłałam mu Charis. Miłość spokojną. Nie przyznał się, prawda? Typowe dla katolików. Nigdy nie mają odwagi jawnie grzeszyć…
Może to też swoista forma perwersji?

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 09.12.2017 09:12 · Czytań: 1330 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 10
Komentarze
JOLA S. dnia 09.12.2017 09:33 Ocena: Świetne!
Bezbłędna! Na mnie naprawdę zrobiła wrażenie. Tu się po prostu nie ma czego czepić.

Milu,

mam nadzieję, że to nie koniec.

Czytałam z ogromną przyjemnością. :)

Serdeczności. :)
pociengiel dnia 09.12.2017 10:52
To jest komentarz pozbawiony wszechobecnej adoracji.
W tych dniach płodnych autorka pokazała kawałek naszego życia.
Nie chwaląc się zaznałem podobnych kobiet.
Tylko Charis pozostały w gestii udziału własnego, inwencji.

Nawet mam coś z Hefajstosa - zestaw majsterkowicza z lutownicą od żony /z wykształcenia elektronik, z zamiłowania witrazystka, do dziś nie wiem/ - z pod choinki.
Jakieś dwadziescia lat temu. Czasem w piwnicy sprawdzam - jeszcze działa.
Pozdrawiam.
Jacek Londyn dnia 09.12.2017 11:54
Ciekawy i zabawny tekst. :)
Jedyną rzeczą, do której się przyczepię - z lekka - to początek.

"Stary głupiec i hipokryta. Hefajstos, znaczy się. Wcale tak nie było. Naprawdę go kochałam". - Jak nie było? Wiem, że następne zdanie trochę to tłumaczy, ale niezbyt czytelnie.

pzdr
jl

ps. Podpisałem się małymi literkami, bo tak się czuję, kiedy mówisz do mnie: Jacusiu. :)
Siusiu, Jacusiu?
Mów mi Jack - poczuję się tak, jakbym pił z Tobą na umór... Angielską herbatkę. :)
Miladora dnia 09.12.2017 12:09
JOLA S. napisała:
mam nadzieję, że to nie koniec.

Będą jeszcze inne opowiastki, Mróweńko. :)

pociengiel napisała:
Nie chwaląc się zaznałem podobnych kobiet.

Bo nadal istnieją Afrodyty i Hefajstosi, panie F. - prawda? :)

Jacek Londyn napisał:
Jak nie było?

O tym opowiada II część tryptyku - klasyczna - ponadczasowa, czyli opowieść Hefajstosa o tym, co działo się, gdy Zeus podarował mu Afrodytę. :)
Zapraszam w razie czego. :)

Jacek Londyn napisał:
Mów mi Jack - poczuję się tak, jakbym pił z Tobą na umór...

Hehe - nie miałabym nic przeciwko temu, Jack. :)))
Lubię herbatkę.

Kochani - Mrówciu, panie F. i Jacku - dziękuję pięknie za wizytę u Afrodyty. :)
I serdeczności.
Miroslaw Sliwa dnia 09.12.2017 14:36 Ocena: Świetne!
Milu, pierwszorzędne poczucie humoru; Afrodyta - stereotypowa "blondynka" i bohaterka serialu tureckiego relacjonująca swoje małżeństwo z "katolikiem" Hefajstosem... no pyszne. Aha, a stereotyp katolika protestancki, oczywiście.
Cóż, jak widać ludzkość od zarania i co pokolenie boryka się z tymi samymi problemami, nie ma więc powodu aby bogowie mieli lżej. :)
Pozdrawiam. :)

Mirek
Miladora dnia 09.12.2017 15:23
Miroslaw Sliwa napisał/a:
nie ma więc powodu aby bogowie mieli lżej

Absolutnie nie ma powodu, Mirku - racja. :)))
Bo niby dlaczego mieliby mieć lepiej.

Dziękuję pięknie za towarzyszenie moim opowiastkom. :)

Serdeczności. :)
Alen Dagam dnia 09.01.2018 19:49
Cześć, smoczyco błękitna nasza!

Podsumowując tryptyk: ein Teufelskreis!

Już wyjaśniam: jest to odniesienie do pewnego talkshow (a raczej parodii tego typu popularnych niegdyś programów, niegdyś piszę, ponieważ od lat juz telewizji nie oglądam i nie jestem na bieżąco, być może dalej są popularne), który był wyświetlany na niemieckim bodajże VOXie. Prowadzący, TV Kaiser (tytuł programu, a Herr Kaiser to prowadzący), wysłuchiwał niesamowitych opowieści swoich gości, wątki i eznania się gęsto plątały, okraszone tu i ówdzie niespodzianką ze strony prowadzących. Po każdej nowej rewelacji Herr Kaiser wygłaszał właśnie to zdanie: ein Teufelskreis!

Zeus zdrowo tutaj namotał i namieszał. Skutki jak widać. Każda strona ma swoją włąsną wersję, obie są święcei przekonane o swojej racji i gdyby spotkałyby sie w takim talkshow, gęsto leciałoby pierze, a ślina rozbryzgowała się na wszystkie strony z rozemocjonowanych buzi. Przychodzi jeszcze ewentualnie na myśl rozprawa przed sądem, gdzie prokurator i obrońca wygłaszają swoje końcowe mowy (stereotyp Hollywood jest to co prawda, ale pasuje do tryptyku).

Najpierw czytelniczce zrobiło się żal jego, a potem, kilka dni później, jej. Prawda gdzieś pośrodku... jak zawsze.

Podoba mi się intermityczność, czyli połączenie wierzeń i przeplecenie ich ze sobą. Fajny tekst.

I lubię Twoje perspektywy. Właśnie o to chodzi w literaturze: o umiejętność spojrzenia z innej strony.

Podsumowując tryptyk: nikt nie wyjdzie poza swoje własne ramy. Związki to sprawa stracona bez komunikacji, zrozumienia, odrobiny chęci i wzajemnego szacunku. A gdy wszystko inne już zawodzi, należy wziąć na przeczekanie, dać sobie trochę Lebensraumu (jak już raz po "germańsku", to trzymajmy się tego) i, ewentualnie, znaleźć jakieś hobby. Zdrada... nie jest to, jak widać, najlepszy pomysł. Niejednego to do katolictwa popchnęło. Dodałabym: "I gorzej", ale w sumie nie wiem, co gorzej.

A najważniejsza refkleksja: kto ten cały szajs tak sobie obmyslił, Donnerwetter!? Zostawił i... poszedł. A my musimy sobie radzić.

Cholerny Zeus.

Buźki!
Miladora dnia 09.01.2018 22:13
Alen Dagam napisała:
kto ten cały szajs tak sobie obmyslił,

Jak to kto? My - ludzie. :)))
I wciąż obmyślamy następny, bo natura ludzka mówi, że jak jest dobrze, to jest źle. ;)

Niezmiernie mi miło, że wróciłaś, Alen.
Fajnie się czyta Twoje komentarze - pewnie miałybyśmy sobie sporo do powiedzenia przy jakiejś szklaneczce. ;)

Dzięki, kochana - i buziaki serdeczniaki. :)
Alen Dagam dnia 10.01.2018 20:07
Dalej jest mi ich żal. A ta natura ludzka... heh, szkoda gadać. A nie, czekaj, my pisarze. A, no to gadać. Po to jesteśmy :)

Gdzieś po "internetach" krąży taka prześmiewka, która mówi, że "ziemia i ludzie to po prostu projekt/zadanie domowe jakiegoś młodego ufoludka, który dostał za nie trzy minus".

Coś jeszcze dzisiaj pomyślałam... A, ogień. Zeus i ogień, konkretniej. No, ognia dać nie chciał (ludziom), ale już przy, jak to nazwałaś, "dopingu" w postaci mieszanki wybuchowej: miłości obiekcji nie miał. Cóż za brak konsekwencji.

Miladora napisała:
pewnie miałybyśmy sobie sporo do powiedzenia przy jakiejś szklaneczce


Już się pakuję :p
Spokojnie.
Kiedyś tam zapewne będę na chwilę w Ojczyźnie. Zgłoszę się!
Miladora dnia 10.01.2018 21:34
Alen Dagam napisała:
Cóż za brak konsekwencji.

Może chciał zrobić konkurencję Prometeuszowi? :)
Nie zgodził się na ogień, no i zapaprał sobie PR. Więc też chciał dać coś ludziom na rozgrzewkę, by zapomniano mu tamten ośli upór. A może zrozumiał w końcu, że bez ognia ludzie by wyginęli i bogowie nie mieliby żadnej frajdy, dlatego sięgnął po doping?
Z bogami nigdy nic nie wiadomo. :)

Alen Dagam napisała:
Zgłoszę się!

W każdej chwili! :)

Serdeczniaki. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty