Tytuł bym zostawił, jedynie przydałyby się ze dwa entery pomiędzy nim a wierszem, dodatkowo do likwidacji interlinia, źle się czyta, ale to "wada/y" do naprawienia, wystarczy tekst edytować.
Co do samego wiersza, czytam samotność bohatera, jego zamknięcie w murach, przemijalność, może jeszcze wrażenie nie marazmu ale pewnej formy apatii, ta przychodzi w chwilach np. choroby, starości, pozostaje czekanie na cokolwiek, w tym przypadku na ptaki, każdy ma w sobie jakąś tęsknotę, czekanie na "cud".
Mam też zastrzeżenia - trochę niefortunnie rozłożone na warstwie wiersza rekwizyty; mianowicie, fragment o żarówce powinien być bliżej początku, a może nawet tak powinien się zaczynać; wiersz bowiem zaczyna się czekaniem na sen, który przychodzi za późno, być może przed samym końcem nocy, później następuje opis poranka i wspomniana "żarówka", wiadomo, że zdjęcia pod wpływem światła żarówki wydają się bardziej pożółkłe niż w świetle dziennym;
Cytat:
Lubię minimalizm, proste kształty, wystarcza mi żarówka
zamiast żyrandola, milczenie pożółkłych zdjęć,
ale teraz modlę się o ptaki.
Sen przychodzi za późno. W ciemności rosną pisklęta,
dźwięk z trudem przebija się przez ścianę.
Poranek jest pełen obsesji, natura pośpiesznie
usuwa rekwizyty, aż w końcu pozostaje
płachta błękitu bez szarego nadruku skrzydeł.
Niech mnożą się, mieszają horyzonty, wyprężone
jak strzały, odprawiają jarmarczne nabożeństwo,
aż ich obraz zetnie mnie z nóg. I pozwoli w dłoni
uwięzić niepokój.
Nie zmieniłem nic w warstwie słownej, jedynie przesunąłem to o czym pisałem wyżej i połączyłem dwie ostatnie cząstki /nie widzę uzasadnienia dla ich odrębności/; oczywiście, to tylko moja wizja.
To jest dobry wiersz.
Pozdrawiam