Mariusz - zemski
Proza » Obyczajowe » Mariusz
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Jan Stefan

 

 

 

 

MARIUSZ

 

            - ćpuń

            - złodziej

            - prostytutek

 

 

                                                                                     może

 

 

TYLKO DLA DOROSŁYCH

 Wrocław 2018

 

 

Czytelnicy - OSTRZEGAM

 

To relacja opowieści którą wysłuchałem w szpitalu, gdzie Mariusz leczył się z zatrucia narkotykowego. Wracając kiedyś do domu dość późno po przyjeździe do Wrocławia, zobaczyłem go leżącego w wymiocinach na skwerze  za tylnym wyjściem z dworca. Zadzwoniłem po pogotowie. Zawieźli go do szpitala na Traugutta. Dziś nie jest to już szpital, budynek został sprzedany. Nagrywałem jego spowiedź na komórkę, w domu odsłuchiwałem i zapisywałem.  Wypowiedzi Mariusza są autentyczne, starałem się jednak je uczynić bardziej komunikatywnymi i ułożyć w porządku  logicznym. Nie zacytowałem też nieraz bardzo drastycznych szczegółów, zwłaszcza opisujących uprawiany przez niego seks, byłaby to bowiem pornografia. Jego, nazwijmy to , spowiedź, trwała codziennie przez  tydzień. Następnej niedzieli po zawiezieniu go do szpitala, nie było go tam. Uciekł. Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje lub stało.

Zapiski przetrzymywałem przez niemal sześć lat i nie sądziłem, że kiedykolwiek będę chciał je upublicznić. Przerażają mnie jednak coraz liczniejsze przypadki narkotyzowania się młodych, często bardzo młodych ludzi. Poszukują sensu swego życia w różnych sposobach i nie mają barier. Nie sądzę, żeby te spisane wypowiedzi Mariusza zostały przez nich przeczytane, bo może wtedy cofnęli by się przed poznawaniem ciemności. Ale może przeczytają to ich rodzice i zrobią wszystko, aby zapobiec nałogowi własnych dzieci. Z perspektywy ojca, którego córka też miała początkowe problemy z narkotykami, jestem pewien, że jedynym ratunkiem jest jak najczęstszy kontakt z dziećmi i stanie się ich przyjaciółmi, nie tylko rodzicami. Chodzenie z nimi  na oryginalne spacery, na wyprawy w nieznane, na poznawanie piękna świata, na imprezy muzyczne, może dadzą się namówić na teatr, który zawsze nas oswaja, jakby powiedział Saint Exupery. Dajcie swój czas swoim dzieciom. To ich uratuje.

Autor

 

 

 

 

WSTĘP

 

                                                           JA,  MARIUSZ

Chciałem żyć łatwo i przyjemnie. Okazało się, że nie było ani łatwo, ani przyjemnie. Opowiem   o tym. Wszystkie opowiedziane zdarzenia przeżyłem osobiście. Wszystkie opisane miejsca są rzeczywiste. Osoby, o których opowiedziałem, żyją lub żyły, a ich imiona lub pseudonimy czy pierwsze litery nazwisk są  prawdziwe. Zgadzam się na nagrywanie przez pana tej rozmowy. Może opisać  pan to, co opowiadam swoimi słowami, może przeczytają to ludzie wykształceni i spróbują coś zaradzić. Oczywiście, mam do pana żal, że mnie pan tu przywiózł. Przywrócili mnie do życia. A mogłem już nie być i nie męczyć się dalej. Teraz  nadal  będę w szponach Pani Hery.

Z narkotykami mam do czynienia od ponad pięciu lat. Nie wyjdę z tego . Czekam na „złoty strzał”, ładna nazwa. Wszystko się wtedy skończy. Na szczęście.

O heroinie mówię Pani Hera, z szacunkiem, bo to potężna BOGINI. Łatwo w nią uwierzyć i stać się jej szmatą aż do własnej śmierci. Wśród ćpunów mówimy: „moja dziewczyna, to heroina”.

Myślę, że pierwszym impulsem zainteresowania się narkotykami, była moja rozbita rodzina. Ojca nie znałem. Starsza ode mnie siostra i starszy brat oraz  młodszy ode mnie  brat mieliśmy innych ojców. Też ich nie znali. To nas łączyło. Wspólnego ojca miałem tylko z dużo starszym bratem. Jedyne, co dziś może mnie wzruszać, to pamięć o nich. Nie miałem oparcia w swej rodzinie. Matka piła i świadczyła różne usługi za alkohol  dla siebie i jedzenie dla nas. Pomagały też wsparcia z MOPS-u. Miałem jeszcze jednego brata, ale nowy partner matki go nie chciał. Gdy miała rodzić, zatrzymał matkę w domu, sam odebrał poród, uciął pępowinę, po czym zadusił nowonarodzonego, zawinął zwłoki w plastikową torbę i wyrzucił do wielkiego pojemnika na śmieci stojącego na ulicy. Dowiedziałem się o tym mając czternaście lat w chwili okropnej depresji matki. Taką miałem rodzinę. Gnieździliśmy się w czwórkę w małym pokoju i ciemnej kuchni. Matka czasami spała z jakimś obcym mężczyzną. Nie mieliśmy dla siebie czasu. Tu tylko nocowaliśmy, żyliśmy poza tym pokojem. A na ulicach „trójkąta wrocławskiego”, bo tu mieszkam, jest wszystko. Młody człowiek, sam na ulicy, bez emocjonalnego wsparcia w rodzinie jest łatwym łupem dla hery.

Nieraz się zastanawiam, czy to nowonarodzone dziecko,  zabite i nieochrzczone trafiło jednak do nieba? Wierzę w Boga. Przed kościołami i przed cmentarzami klękam i nabożnie składam ręce w modlitewnym geście. Niektórzy ludzie patrzą na mnie. Z politowaniem, ze zdziwieniem, z podziwem czy z sympatią? Nie wiem. Wierzę w Boga, choć nieraz stawiam  Mu pytanie, dlaczego pozwolił na takie moje życie. Może zamiast wierzyć w Boga lepiej wierzyć w Kościół? Niesie ludziom dobro. Słyszałem w jakimś kazaniu, że w niebie jest większa radość z jednej nawróconej czarnej owcy niż z wielu wiernych. Jeśli tak – to ja, czarna owca, ćpuń, złodziej, jeśli się wyspowiadam i odbędę pokutę za grzechy, to Pan Bóg będzie miał ze mnie większą radość niż ze stu wiernych. No to chcąc ucieszyć Boga powinniśmy wszyscy stać się czarnymi owcami i nawrócić, bo im więcej głęboko wiernych, tym mniejsza radość Boga. Chciałbym się oczyścić, być „czystym”, jak mówią w Monarze, i sprawić Bogu radość. Ale chyba nie zdążę.

Narkomanem zostaje się do końca życia. Po odwyku w ośrodkach Monaru udaje się niektórym to regulować. Zwłaszcza dzięki dziewczynie, którą się bardzo kocha. Bierze się wtedy małe dawki, raz na tydzień, najlepiej w piątek wieczór lub w sobotę. Ale marzy się wciąż o końcu tygodnia, bo wtedy „dam w żyłę”. To chyba pozory wyleczenia z nałogu

Często myślałem o samobójstwie. Niedaleko mojego miejsca  zamieszkiwania są tory kolejowe przy pustym placu. Kiedyś były tu jakieś magazyny lub fabryka. Jest wielki komin. Pewnego dnia wspiąłem się na niego po żelaznych szczebelkach niemal na sam szczyt. Pomyślałem, a może skoczyć w dół, zakończyć życie lotem ptaka. Popatrzeć na świat jeszcze tylko przez parę sekund, jak na szybko przewijany film. I ucieszyłem się myślą, że wielu ludzi zainteresuje się moim leżącym ciałem. Nareszcie dostrzeżony. Mój największy sukces w życiu. Wszyscy chcemy zwrócić na siebie uwagę. To wtedy miałbym  swoje pięć minut. Po śmierci. Ale nie skoczyłem. Trzeba mieć dużo odwagi, aby popełnić samobójstwo ale i dużo odwagi, aby tak żyć.

 BOJĘ SIĘ ŚMIERCI I BOJĘ SIĘ ŻYĆ.

Pierwsza część

                                               Mój pierwszy raz

 

Mieszkam we Wrocławiu, w części miasta w starej zabudowie ograniczonej ulicami Traugutta, Kościuszki i Pułaskiego. Na mapie ta część tworzy  trójkąt. Pewnie stąd to  określenie jest  „trójkąt bermudzki”. Bermudzki, bo kiedyś ginęli tu ludzie, a i dziś w nocy lepiej się nie pokazywać, jeśli nie chcemy pozbywać się portfela.

            Niektóre kamienice mają piękne, na ogół nieodnowione elewacje, z niektórych fasad odpadają tynki. Wewnątrz, na klatkach schodowych zawsze tak samo: smród, brud, wyszczerbione schody, niekiedy niekompletna barierka, ubikacje na półpiętrach, wieczorem brak oświetlenia, bo żarówki są wykręcane. I wszędzie śmieci, najwięcej na podwórkach pomiędzy domami. I ludzie tam siedzący całymi dniami bez celu i mówiący bez sensu. W większości podwórek wszechobecna brzydota , która sprzyja rodzeniu się zła.

            Jest bardzo bezpieczne tylko dla ziomków . „Ziomek”, to znajomy z dzielnicy, a „koleś”, to przyjaciel.. Na obcych robi się „dziesionę”, czyli napad z pobiciem i kradzieżą. Jeśli jest po zmroku, a gościu podpity – kasa nasza. Forsa na stracenie, dokumenty do kanału. Kto by się bawił w wysyłaniu dokumentów na adres właściciela. Trzeba kupić kopertę, papier listowy i znaczek. No i dla mnie napisanie adresu to z pół godziny pisania. A tam. Do kanału.

            Mam 17 lat. Mój najlepszy koleś to Marcin M.

            - Słuchaj – mówi Marcin- zapoznałem fajną dupę, chodzi do mojej szkoły na rano, na Ślężnej.

            Nie powiedział, jak ją poznał, bo dziewczyna chodzi do szkoły na rano a on po południu do klasy zbiorczej zawodowej. To szkoła dla takich ludzi, co już są za starzy, żeby chodzić do szkoły zwykłej. Sam też się zapisałem, kiedy skończyłem 18 lat. Podczas zapisu  wychowawczyni zmartwiła się, że jest tyle osób w klasie, ponad czterdzieści. W pierwszy dzień zajęć  przyszło sześciu. Po jednej lekcji było pięciu, gdyż sobie poszedłem . Chciałem raz na zawsze skończyć z jakąkolwiek nauką.

            Temat „fajna dupa”| jest zawsze ciekawy. Opisał ją. Kasia. Chyba fajna. Po jakimś czasie powiedział mi, że z nią już chodzi.

            Chciał się nią pochwalić, więc umówiliśmy się po jej  lekcjach, a on – jak na ogół zawsze – poszedł wtedy na wagary. Uczył się na piekarza. Przyjechały na parafię. Poznał mnie z nią. Rzeczywiście była fajna. Blondynka, z jędrnym sporym biustem, długimi nogami, niebieskimi oczami, fajnym tyłkiem, modowo ubrana, no… fajna laska.

Była z drugą dziewczyną. Też fajna i też Kasia. Piwko, gadanie, o takie tam. Odprowadziliśmy je na PKS, bo mieszkały pod Wrocławiem. Umówiliśmy się na sobotę, że przyjedziemy do nich. Przyjechaliśmy tam. Spacer, ja z moją Kasią. Całowaliśmy się. Potem, w jej pokoju położyliśmy się na łóżku.

- Chce mi się seksu – powiedziałem.

- Mnie też, ale znamy się dopiero parę dni. To nie za wcześnie na seks?

-Nie liczy się czas znajomości, tylko to, co do siebie czujemy i nie myśl, że  

             jak między nami coś zajdzie, to z tobą zerwę-

Sam nie wierzyłem w to, co powiedziałem. Znów zaczęliśmy się całować i pieścić. Złapałem ją za jej łono. Nie broniła się, więc wsadziłem rękę w majtki, a potem jeden palec do środka. Nadal się nie broniła, a nawet zaczęła mnie macać. Rozpięła mój rozporek i też włożyła rękę w majtki. Zaczęła mnie onanizować, a ja nadal ruszałem ją palcem. Byłem pewny, że zaczniemy się kochać, mój pierwszy raz w życiu.

Zdejmuję  spodnie, ona swoje ubranie. Ściągam jej majtki.

- Nie – Mówi .

-Nie?. To jak to będziemy robić? W ubraniu?

- Mówiłam, że to jeszcze nie czas. Możemy się popieścić-

Byłem mocno podniecony, zaczęła ruszać ręką, onanizowała mnie, spuściłem się szybko na swój brzuch i jej rękę. Poszła do łazienki i przyniosła mi papier toaletowy.

            I tak było kilka razy. Wciąż twierdziła, że jeszcze za wcześnie, że wciąż jest dziewicą i czeka na sprawdzoną miłość. Niejednego palca miała w pochwie, ale żadnego dotąd kutasa.

            Na początku ferii zimowych Aśka, siostra Kasi, dziewczyny Marcina urządzała osiemnastkę. Pojechaliśmy tam. Aśka miała miejscowego chłopaka, Łukasza. Zabawa jak zabawa. No wiesz, alkohol, tańce, , żarty, fajnie, „maryśka” – tak nazywamy susz z marihuany zmieszany z tytoniem, żeby się lepiej paliło. Nad ranem miejscowi zaczęli odprowadzać dziewczyny po domach. Moja Kasia poszła spać do siebie, mieszkała po drugiej stronie ulicy. Z  Marcinem znaleźliśmy jakieś miejsca do spania na podłodze. Wrócił Łukasz i położył się spać z Aśką. Przeniosłem się z podłogi na łóżko, na którym  spała koleżanka Aśki – Gośka. Dwudziestopięcioletnia pijana w sztok dziewczyna. Znacznie ładniejsza od mojej Kasi.

            Łukasz i Aśka zaczęli się kochać.  Chciałem zrobić to samo. Gośka spała tylko w majtkach i podkoszulce, bez stanika. Zacząłem ją obmacywać i grać głupka.

            - Gosia, czy coś ci się stało? Dobrze się czujesz?. Podać ci coś?

Tak naprawdę, to sprawdzałem, jak mocno śpi i wciąż ją obmacywałem. Dobieram się do jej majtek. Ona przewraca się w moją stronę, ale nadal udaje, że śpi. Ma stingi. Super, można się dobrać bez zdejmowania majtek. Nawilżam palce i zaczynam głaskać jej pochwę. Drugą ręką pieszczę jej jędrne piersi. Nie broni się. Zaczynam lizać jej piersi. Palec drugiej ręki wkładam do jej środka, za chwilę drugi. Nie broni się. Całuję ją po piersiach, potem coraz niżej: po brzuchu, po włosach łonowych i po wargach, ale wciąż mam włożone w nią dwa palce prawej ręki. Przewraca się na brzuch i wypina do góry tyłek. Ściągam jej stingi, całuję po pośladkach i niżej, po nogach i stopach. Uwielbiam małe stopy u kobiet. Ma małe.

            Zakładam prezerwatywę. Pierwszy raz ją kupowałem i trochę mnie to krępowało. Powoli kładąc się na nią usiłuję włożyć w nią członka, ale ona przewraca się na lewy bok. Chwytam ją w pół i członkiem zaczynam jeździć po tylnej części jej pochwy. Ona zaczyna ruszać tyłkiem, udaje się jej ścisnąć mego kutasa pośladkami. Wreszcie kurczy kolana i w tej pozycji powoli jej wsadzam.  Zaczynam ruszać. Ona dociska wewnętrznie  mego członka, ale nadal udaje, że śpi. Jest pięknie. Układam się wygodniej za jej plecami i znów wsadzam, ale mocniej, pcham bardzo gwałtownie. Zaczyna pojękiwać i wtula twarz w poduszkę, żebym nie słyszał. Napieram coraz mocniej.

            Niespodziewanie Aśka i Łukasz wstają ze swego łóżka, budzą nas, gdyż myślą, że śpimy. Chcą żaru, żeby zapalić „maryśkę’.

            - Nie mam zapalniczki ani zapałek – mówię- i dajcie mi spać.

Wychodzą. Gośka nadal udaje, że śpi. W czasie rozmowy nie wyjąłem członka i cały czas był w największym rozmiarze. Teraz napieram coraz mocniej i mocniej. Obraca się wreszcie na plecy, ale ja chcę przedłużyć tę zajebistą, po raz pierwszy w moim życiu przeżywaną rozkosz. Znów liżę jej muszelkę i za chwilę chcę wejść jak Pan Bóg przykazał, ale ona ponownie przekręca się na lewy bok i wypina w moją stronę tyłek. Zaczynają mnie te ciągłe zmiany pozycji denerwować.

            Myślę, że jej zachowanie wiąże się z wyrzutami sumienia, że zdradza swego stałego chłopaka i dlatego udaje nieświadomą w głębokim śnie. Rozumiem ją, ale chcę odbyć stosunek. Znów układam się za jej plecami i próbuję wsadzić do jej odbytu. Zaczyna się wiercić, na znak, że tak nie chce. Wsadzam więc w jej łono. Posuwam najmocniej jak mogę. Co za rozkosz. Ona nakrywa się znowu poduszką, żeby nie było słychać jej pojękiwań.

            Ale znów wchodzą Aśka i Łukasz. Zapalają światło i znów pytają o ogień.

- Nie mam tego pieprzonego ognia i zgaście kurwa światło, bo mnie razi – krzyczę.

            Łukasz łapie za koc, odkrywa nas, widzi moje opuszczone majtki i spodnie i jej stingi oraz mego członka w niej. Wstaję i szybko zakładam majtki. Gośka udaje, że się budzi, szybko zakłada stingi i  wstaje z łóżka, .

            - Ale się narąbałam – mówi – o co chodzi?

A potem razem z Aśką wychodzą z pokoju do kuchni, aby napić się coś zimnego.

            - Co ty robiłeś ? – pyta Łukasz

            - Nie zadawaj głupich pytań, widziałeś i daj  mi w końcu spać-

Położyłem się znów i natychmiast zasnąłem. Rano obudziłem się sam w łóżku. Gośka już nie wróciła. Przyszedł Łukasz i zaczął z wyrzutem mówić.

-Dymałeś ją, bo jak was odkryłem to na to wyglądało. A wiesz,  że ma chłopaka, zajebanego kafara i jak on się o tym dowie, to skręci ci kark?

Mówił raczej z troską niż groźbą. Wystraszyło mnie to. Poszliśmy sprzątać salę i wtedy zobaczyłem Gośkę. Była śliczna. Popatrzyła na mnie dwa razy, ale nie podeszła,  a ja też nie zagadałem. Nigdy jej już nie spotkałem.

            Gdy wracaliśmy z Marcinem,  w autobusie opowiedziałem mu o tej nocy. Ten mój pierwszy raz nie był zakończony finałem. żałowałem bardzo. Do Kaśki pojechałem jeszcze kilka razy, ale przestała mi się podobać. Tak naprawdę, to nigdy mi się nie podobała. Opowiedziałem jej o tej nocy z Gosią. Była bardzo zła, zaczęła mnie ustawiać. Powiedziałem, że zrywam.

 

 

Druga część

                                   Najpiękniejszy chłopak w szkole

 

            Jest wiosna. Chodzę do szkoły w Pogotowiu Opiekuńczym we Wrocławiu na Borowskiej. Przenieśli mnie tam, bo w szkole podstawowej przy Świstackiego  (potem było to gimnazjum) mówili, że jestem bardzo agresywny, ordynarny i rzadko w ogóle bywam w szkole. Moja matka była bezradna. Przenieśli mnie więc do Pogotowia Opiekuńczego. Nie przeżywałem tego jako klęski, tylko jako nowe doświadczenie. Jestem tam najlepszym uczniem . Miłe. Za kilka miesięcy będę miał osiemnaście lat. Czuję się dorosły i ważny.

            W szkole wszystkie dziewczyny za mną szaleją. Mówią, że jestem piękny, bo:

- mam 185 cm wzrostu,

- mam bardzo długie rzęsy i cygańskie oczy, rozbudzające pożądanie,

- jestem ładnie, proporcjonalnie zbudowany i szczupły,

- mam ujmujący uśmiech

- i osobisty czar, mówi się o tym sex appeal.

Ale jeszcze nie wiedzą, że:

- mam członka długości 18 cm,

- grubość jest większa od przeciętnej (przeczytałem w necie),

- muszę długo i lubię kilka razy pod rząd się wyładować.

            Kiedyś stwierdzę, że gdy jestem naćpany, to mogę jeszcze dłużej, ale nie mogę się wtedy spuścić. Ale to inna bajka.

            Każda z dziewczyn w Pogotowiu – a znalazły się tam najczęściej z powodu alkoholizmu rodziców i kłopotów w rodzinie – chce ze mną chodzić. Mam wspaniałe samopoczucie, że jestem wyjątkowy. Wybieram kilka dziewczyn z mojej grupy  chyba siedem najładniejszych. Jakie są dumne, kiedy opowiadają koleżankom, jak je w ubikacji całuję i macam. Ale w końcu koncentruję się na Sabinie. Właściwie, nie wiem dlaczego. Nie była najładniejsza z tych siedmiu. Chyba sądziłem, że ją najłatwiej mi będzie namówić na całość, a  najbardziej mi zależało, żeby ruchać, ruchać jak najwięcej.

            Rzadko chodzę do szkoły, bo uczęszczałem z wolności, czyli nie byłem zakwaterowany w internacie. Mówię Sabinie, że chcę z nią zrobić grilla na wolności. Deklaruje natychmiast, że ucieknie z Pogotowia. Nie obchodzi  ją, że  będą konsekwencje. Z miłości dziewczyny są gotowe wiele zrobić.

            - Ale będę mogła się do Ciebie przytulić i całować – przymila się.

            -Ja też uwielbiam się z Tobą pieścić i się przytulać.

Tak mówię, ale wcale tak nie myślę, chodzi mi tylko o jedno.

            - No to popieśćmy się teraz podczas przerwy śniadaniowej – mówię.

Przerwa trwa 20 minut. Poszedłem do  grupy i wychowawcy i powiedziałem, że nie jestem głodny i nie idę na śniadanie a Sabina powiedziała, że źle się czuje i musi pójść do ubikacji. Idziemy do ubikacji dla chłopców, bo tam jest jedyna w całym Pogotowiu kabina, która ma haczyk na drzwiach i można się od środka zamknąć. Weszliśmy do kabiny, zaczęliśmy się całować i obmacywać i bardzo szybko  się rozbierać. Przerwa śniadaniowa choć najdłuższa trwa jednak tylko dwadzieścia minut. Stanęła do mnie przodem. Chciałem jej wsadzić na stojąco, ale było niewygodnie, więc obróciła się tyłem i pochyliła opierając ręce na muszli klozetowej. Wsadziłem jej. Nie zabolało ją, nie była dziewicą. Zaczęła głośno jęczeć. Uciszałem ją, więc wzięła moje place do ust i zaczęła je lizać i ssać. Zaczął się hałas, to koniec przerwy.

            - Musimy przerwać – zdyszanym szeptem mówi.

            - Moment ,Sabina, ja już zaraz.

I szybki numerek dobiegł do końca, wyjąłem swojego przed wytryskiem. Było fajnie. Sabina szybko pobiegła do dziewczęcej toalety, żeby uporządkować garderobę.

            Moi koledzy, jak zwykle po śniadaniu, wchodzą do ubikacji, żeby zarajać maryśkę. Ja jeszcze wycieram na podłodze swoją spermę. Ale jej dużo

            - Co robisz – pytają

            - Zmywam harę – odpowiadam. Hara to smarki z nosa.

            - Daj se spokój, daj żaru. – mówi jeden z chłopaków o ksywie Łysy.

To był mój drugi, choć raczej pierwszy raz, bo do końca. A Sabina nie miała jeszcze szesnastu lat i nie była już dziewicą. Zaliczyłem ją i przestała mnie interesować. Zerwałem z nią, a pretekstem było to, że przestała mi się podobać, bo umalowała włosy na różne kolory i nakładała mocny makijaż. Wyglądała wtedy jak taki piosenkarz Michał Wiśniewski. Tak jej powiedziałem.

            Zwróciłem uwagę na Magdę. Była delikatna, nie malowała się, bardzo miła i wciąż się uśmiechała. Nie było problemu z pieszczotami, ale do finału nie udało się dojść. Nazwijmy ją Magdą z Pogotowia, bo na wolności poznałem inną Magdę. Ta druga to dopiero była śliczna. Szesnaście lat, ale wyglądała jak dorosła kobieta, nogi do samego nieba, piękna i zgrabna jak modelka. A jak się ruchała!

            Poznałem ją w parku przy ul. Podwale, ale bliżej Traugutta . Z chłopakami chodziliśmy tam z piwem i aby pogadać. Park odremontowany, przyjemnie było. No i pewnego dnia huśtam się na huśtawkach z dobrym moim kolegą o ksywie „Jojo”. Podchodzi  dziewczyna i prosi, aby pozwolić jej pohuśtać kilkuletniego chłopca. Potem mi powiedziała, że to był jej siostrzeniec. Jojo się odzywa:

- A  idź se poszukaj innej huśtawki, nie widzisz, że my bujamy?

Ja zachwycony tą dziewczyną odzywam się z uśmiechem:

-Ależ proszę skorzystaj z mojej huśtawki

- Dzięki Ci

- A gdzie mieszkasz? Pytam.

- W tym domu przy ambasadzie niemieckiej – W rzeczywistości to był konsulat

- Aha, to możemy się częściej spotykać.

- No pewnie.

Tak poznałem  drugą Magdę. Wielu moich kolesi chciało do niej startować. Taka była śliczna. Zabroniłem i groziłem:

- Jest tylko moja i z dala od niej, bo w ryj.

            Ruchaliśmy się wszędzie, u niej w domu, w piwnicy,  w nocy na ławkach w parku i wtedy siadała na mnie. Pewną noc spędziliśmy na seksie pod drzewem na Niskich Łąkach. Byliśmy zafascynowani seksem, aż się tym seksem przesyciliśmy. Nie mogliśmy już na siebie patrzeć. A jeszcze się dowiedziałem, że mnie zdradzała. Po prostu piękna kurwa. Zerwaliśmy.

            Ale spotykając się nią, zacząłem bardzo opuszczać szkołę. Byłem tam najlepszym uczniem, więc nie było problemu z nadrabianiem zaległości. Do czasu, gdy nieobecności było tyle, że nie było już  sensu chodzić do tej szkoły. Dlatego mam ukończoną tylko szóstą klasę szkoły podstawowej. Nikt się tym nie martwił, ani mama ani nikt inny. Ja tym bardziej.

            No więc wagaruję. Pewnego dnia przygnało mnie do szkoły z ciekawości, co z moją poprzednią Magdą. Okazało się, że jest w izolatce z powodu jakiejś choroby. Przez koleżankę podaję jej kartkę:

„magdiu co z Tobom jak się czujesz wiesz że cie bardzo koham więc sie martwie”

Czekam pod oknem izolatki na piętrze. Przez kratę zrzuca mi kartkę:

„ Też Cię kocham. Nic mi nie jest. Niedłógo wyjdę”

            Jestem wniebowzięty. Kocha mnie. Będziesz musiała to udowodnić. I rzeczywiście udowodniła.

            Była  ciepła pora roku, chyba maj. Do Pogotowia Opiekuńczego na Borowskiej znów nie chodziłem przez kilka dni. W jakiś dzień z samego rana mama mnie budzi, że przyszły do mnie dwie dziewczyny. Nie wierzyłem, ale wstałem, ochlapałem się wodą i wychodzę w slipach przed drzwi. Stoją Magda z Pogotowia Opiekuńczego z koleżanką. Nie pamiętam jej imienia, może sobie przypomnę.

- A się ma – mówię – co tu  robicie?

- Widzisz, jak mnie wita- mówi Magda do koleżanki.

No to ucałowałem ją i przytuliłem.

- Wiesz – mówi do mnie-  Mam urodziny, więc uciekłam ze szkoły, żeby  ten dzień spędzić z Tobą.

- No dobrze – mówię – mam 12 złotych, możemy pójść do Rynku na piwo.

- Nie będę szła do żadnego Rynku. Idźmy gdzieś, gdzie nie ma ludzi.

Zrozumiałem, że chce mieć ze mną stosunek. No to w to mi graj. Zaprowadziłem ją pod to samo drzewo, pod którym wcześniej kochałem się przez całą noc z Magdą z wolności. Śmiałem się jak głupi.

- Z czego ryjesz – zapytała mnie.

- A nic. Ale co z twoją koleżanką?

- Pójdzie zatelefonować –odpowiedziała.

            Ułożyliśmy się pod drzewem w wysokiej trawie, ale i tak z kładki dla pieszych wiszącej nad Odrą było nas widać. I chyba ktoś nas podglądał. Robiliśmy to w dwu pozycjach, ona na mnie, a potem ja na niej. Spodnie mieliśmy opuszczone do kostek. Nie pozwoliła mi się wziąć od dupala. A poprzednia Magda była perwersyjna i zachęciła mnie do tego, a mnie się to nawet spodobało, dlatego chciałem znowu. Dużo później Tak często właśnie chciałem, zwłaszcza jak dziewczyna była zbyt rozruchana i czułem luz. Kiedy kończyłem, wyjąłem członka i spuściłem się na jej gęste włosy łonowe. Zauważyłem wtedy, że jej koleżanka siedzi obok , je nasiona słonecznika i się na nas patrzy.

- No co ty, nienormalna jesteś – Niemal krzyczę do niej.

-No co się stało, porno na żywo jest ciekawe, na niektóre scenki bym popatrzyła raz jeszcze.

            Roześmialiśmy się. Magda przestała chodzić do szkoły. Pojechałem do niej. Mieszkała z matką i jej konkubinem na ulicy Cybulskiego. Oboje wyszli, ale był jeszcze jej brat, więc tylko się całowaliśmy.

- Fajnie było na Niskich Łąkach, chętnie bym to powtórzył.

- W innym miejscu, gdzie nikt by nas nie podglądał, byłoby jeszcze fajniej.

- To kiedy będziesz w szkole?

- No co ty, wolność jest piękniejsza niż wszystko.

Tyle ją widziałem. Od jej koleżanki, co nas podglądała, dowiedziałem się, że wpadła w środowisko narkomanów i matka wywiozła ją na wieś do babci. Na zawsze straciłem z nią kontakt.

            Przez ponad rok rucham każdą dziewczynę, która jest chętna. To dobre powiedzenie: ”nie ważne, że potwór, ważne, że ma otwór”.

 

 

Trzecia część.

                                               Pikieta

 

            Mój koleś o przezwisku Ogórek ma wciąż dużo kasy. Zazdrościmy mu tej kasy. Gdy pytamy, skąd ją ma, odpowiada, że kradnie. Jest jesień. Na dworze chujowo. Brak kasy. Nie ma co robić. Ogórek prowadzi mnie do parku przy rotundzie Panoramy Racławickiej.

- Chcesz zarobić stówę albo jeszcze więcej? Pyta

- No pewnie, co możemy jebnąć?

- Nie trzeba nic skroić.

-To jak zdobyć taką kasę?

- Pójdziesz z jakimś facetem w krzaki, wyciągniesz chuja, on ci obciągnie i

            zapłaci.

- No co ty, to niemożliwe, no i trochę bym się  bał.

- Nie ma czego.

Podszedł do jakiegoś spacerującego, schludnie ubranego faceta. Po chwili rozmowy poszli w zarośnięte ruiny. Niedługo wrócił ze stówą. No to się zdecydowałem. Wskazał mi faceta, którego zna i jest nadziany. Poszliśmy w śmierdzące gównami ruiny wzgórza. Obciągnął mi. Szybko się spuściłem. Przytuliłem dwie stówy. Trzy godziny myłem się w domu i wciąż czułem się zabrudzony, jakiś nieczysty. Wychodzę  więc na powietrze. Spotykam Faziego.

- Chodź, poćpamy - proponuje

            Chcę zapomnieć, na co się zgodziłem na wzgórzu, więc idę za nim

- A masz zioło? Pytam

- Mam coś lepszego, ćwiartkę hery.

W jego mieszkaniu rozwija folię złotko. Mówi:

- To jest ćwiarteczka. Kosztuje cztery dyszki. A teraz patrz, jak się herę jara. Złotko wpierw opalasz z ołowiu. Z obu stron. Potem bardzo dokładnie wygładzasz, żeby była jak lustro i wtedy sypiesz materiał. Podgrzewasz folię od dołu zapalniczką. Wskutek podgrzania hera przeistacza się w kulkę, taką brązową i pływa po złotku jak rtęć. Zaczyna dymić i ten dym wdychasz. Ale ruszaj złotkiem w górę i w dół i na boki, żeby utrzymać odpowiednią temperaturę. Musisz poruszać złotkiem, bo jak będziesz trzymał w jednym miejscu to ci hera wybuchnie. I uważaj, żeby na złotko nie kapnęła ci ślina albo jakaś woda. Wtedy masz taki wybuch jakbyś na rozgrzaną w patelni oliwę dodał wody. Rozprysk totalny, a hera poparzy ci twarz. No, trzeba naprać wprawy”.

Ten dym ma dziwny zapach. Nie umiem go określić. Po chwili lekko kręci mi się w głowie. Zaczynam odczuwać  WIELKIE ZADOWOLENIE. Barwy świata są intensywne. Nie mam już wyrzutów sumienia, że dałem sobie obciągnąć jakiemuś pedałowi. Nie mam w ogóle żadnych problemów. Wierzę, że mogę osiągnąć wszystko. Wychodzę na ulicę. Podrywam jakąś dziewczynę. Idzie mi tak łatwo jak nigdy. Po jakimś czasie, chyba dwu godzinach, zaczynam odczuwać swędzenie nosa i genitaliów. To najczęstszy objaw trzeźwienia po herze.

            Następnego dnia sam idę na pikietę i każdego następnego dnia również podaję lachę. Niektórzy wywożą mnie samochodem,  najbliżej są Niskie Łąki jako ustronne miejsce. Po przytulaniu kasy  palę i wdycham herę, ale nazywam ją brownem. Idzie mi sprawnie to palenie i wdychanie i boskie samopoczucie. Wpadam w karuzelę: podawanie lachy – zarobek i kupno hery - piękno świata - nazajutrz brzydota świata – więc podawanie laski i tak dalej. W takim rytmie jestem przez cały rok. Jestem bardzo zadowolony. Mam dużo forsy, pozwalam sobie na wiele przyjemności.  Ładnie się ubieram. Do domu przynoszę pieniądze, kupuję jedzenie, nikt nie pyta, skąd te możliwości. Jestem ukochanym synem.

            Stałem się królem pikiety. Cioty wyrywają mnie sobie z rąk. Zachęcają : „Chodź ze mną, zapłacę ci więcej”. No to wybieram. Przez rok dostałem pieniądze za seks może od stu facetów, a może i więcej. Gigantyczna kasa. Mam już stałych klientów. Także z Internetu. Ci proponują mi inne formy seksu, zwłaszcza dawanie im dupy. Odmawiam. Aby ich zadowolić masturbuję ich do skutku. Wiem, że muszą być ze mnie zadowoleni, inaczej nie wezmą mnie kolejny raz.

            Zakochuje się we mnie Jurek, właściciel agencji towarzyskiej dla gejów. Agencja jest na ulicy Sienkiewicza koło Mamuta, dawnej fabryki pieczywa. Jurek zaprowadza mnie do swej agencji. Numer telefonu dostępny na stronach gejowskich, w Internecie i w czasopismach gejowskich Trzy pokoje. Jeden pokój jest Jurka. Drugi – to salon. Siedzą tam chłopcy od bardzo młodych, chyba  16 latków do gdzieś 26-28 lat. Trzeci pokój to pierdolnik. Klienci z korytarza są kierowani  od razu do pierdolnika i tu chłopacy podlegają ocenie klientów którzy  będą uprawiać seks z tym, który im się spodoba. Tu  nie jest tak, jak na filmach, że gościu wchodzi do salonu w burdelu i wybiera  dziewczynę. Tu klient siedzi w pierdolniku, a chłopaki wchodzą po kolei. I nie liczy się uroda i figura chłopaka, choć to też, ale przede wszystkim wielkość kutasa. Musi mieć co najmniej 17 cm, ma być prosty, dość gruby, ale przede wszystkim nie może być „ślepy”, czyli mieć stulejkę, napletek musi schodzić z główki. No to takie oględziny muszą być na osobności. Jeżeli się instrument gościowi nie spodoba, to chłopak może się reklamować, na przykład, że świetnie ciągnie z połykiem albo daje od tyłu we wszystkich pozycjach, żeby klienta na seks namówić.

            Za wizytę klienci płacą 200 złotych. Jurek bierze 150 złotych, a chłopak   dostaje 50 złotych i zapewnione spanie. Ma się za swoje pieniądze wyżywić i ubrać, kupić sobie papierosy. O alkoholu nie ma mowy, zabronione jest być podpitym. Chłopacy przychodzą z ogłoszenia : „Agencja towarzyska  poszukuje panów do lat… w celu zatrudnienia i nr telefonu”. Albo jakoś tak.

            Klientów co noc jest trzech, czterech, nieraz pięciu. Gdy przyjdą naraz, jeden czeka w salonie z chłopakami albo Jurek odstępuje mu swój pokój. Oczekiwanie na klientów trwa do świtu. Potem chłopaki śpią do trzeciej, czwartej w dzień. Jak jakiś chłopak nie miał już brania, to Jurek mówił : ”Sorry, ale nie masz wzięcia, wylatujesz”. Jeśli któryś z chłopaków miał duże branie, to pomagał innym. Ale były też dni zastoju. Wtedy chłopcy głodowali a Jurek chodził wściekły.

            Były też kary. Za nie sprzątnięcie pierdolnika, nie zmywanie naczyń, czy zepsucie czegoś były kary finansowe potrącane z przyszłych zarobków. Często miał zły humor. Jest z wykształcenia lekarzem dentystą, ale twierdzi, że Bóg dał mu przesłanie i dlatego prowadzi agencję towarzyską. No i wróży z ręki, z dat urodzenia. Nieraz napada go szajba, niewytłumaczona złość na wszystko, wtedy idzie do rodziny, ma żonę i córkę.

            Przeszedłem na nocny tryb życia. Nie pracowałem jako chłopak z agencji. Dla Jurka byłem jego aniołkiem i był o mnie bardzo zazdrosny. Chociaż raz zgodził się, aby mnie wziął jego przyjaciel ksiądz, ale pilnował nas, żeby nie doszło do czegoś bliżej, mógł mnie tylko macać. Dostawałem od Jurka pieniądze, codziennie stówę, a jak poprosiłem, to i więcej. Jeździłem z nim po całej Polsce, bo woziliśmy chłopaków do bardzo bogatych klientów. Zwracali koszty podróży, diety i płacili co najmniej 1.000 złotych. Trasy były różne, nawet do Olsztyna. Nudziłem się w tych podróżach, bo Jurek słuchał wyłącznie muzyki symfonicznej. Często zasypiałem, nieraz na nocnych postojach mnie budził i mi obciągał, ale zawsze wpierw przytulanie, uściski i pocałunki.

            Większość czasu spędzałem w agencji, do domu prawie wcale nie zaglądałem. Matka się tym martwiła, ale mówiłem, że mam 19 lat i sam za siebie odpowiadam. A w agencji popalałem z chłopakami „maryśkę”, kilka razy zioła heroiny.

            Trwało to cztery miesiące. I znudziło mnie to. Szukam pretekstu, żeby odejść. Jurek każdego nowego chłopaka testuje seksualnie, to był mój argument. Odszedłem, ale czasami sprowadzałem mu chłopaków, najczęściej przyjezdnych, którzy nie mieli gdzie spać. Płacił mi za to.

            Ale najważniejszą przyczyną  odejścia z agencji była Agnieszka.

           

CIAG DALSZY NA ALLEGRO:  http://allegro.pl/z-zycia-mlodego-narkomana-oparta-na-faktach-i7124825261.html

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
zemski · dnia 15.01.2018 10:26 · Czytań: 273 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:44
Najnowszy:pkruszy