Na początku był Bóg.
Dopiero potem zrobił się chaos.
Zabawa w Boga
Nie jestem bogaty. Nigdy nie byłem bogaty i w końcu szlag mnie zaczął trafiać. Całe wieki pracowałem, oszczędzałem, dorabiałem i liczyłem każdy grosz, gdy tymczasem inni szczęśliwcy beztrosko korzystali z wszelkich uciech życia.
I gdzie tu sprawiedliwość? – tłukło się po głowie.
Na założenie rodziny też zabrakło forsy, więc sterczałem tak, samotny niczym palec, pośrodku tłumu obcych ludzi, patrzyłem na cudze szczęście, bogactwa i dostatki, i jak fala unosiła się we mnie gorycz i bezsilność.
I nagle, któregoś dnia, ujrzałem w witrynie grę. Nazywała się "Stworzenie Świata".
„Jesteś niezadowolony?” – głosił napis. – „To zrób go SAM!”.
Utknąłem przed wystawą jak zaczarowany, chłonąc wzrokiem wspaniały zestaw przyrządów, liczne komputery, monitory, ogromny ekran i oprogramowanie, a potem, westchnąwszy ciężko, wydobyłem z kieszeni podręczny Doradnik Finansowy i chociaż wiedziałem co do centa, jaki jest stan mojego posiadania, nacisnąłem guzik.
To, co wyświetlił DoraFin, zgadzało się niestety z moimi obliczeniami – byłem zbyt biedny na stworzenie świata. Mimo to podałem mu wszystkie dane, zlecając gruntowną analizę. A potem usiadłem gdzieś na obmurówce i zacząłem czekać. Cichy brzęczyk powiadomił mnie, że ekspertyza gotowa. Wyjąłem Doradcę. Wynik nie był zbyt optymistyczny. Wychodziło na to, że gdybym zatrudnił się na dodatkowe trzy wieczności z ekwiwalentem za niewykorzystane urlopy, wszystkimi premiami i darmowym pracowniczym Funduszem Zasilania, to za jakieś dwadzieścia dwa millenia stać by mnie już było na kupienie gry. A jeżeli dodatkowo oszczędzałbym, latając piechotą, to nawet trochę wcześniej.
Westchnąłem ponownie. Niezła cena jak na stworzenie świata i zabawę w Boga.
Ale teraz miałem przynajmniej po co żyć. Wziąłem się więc do roboty. Harowałem jak wół, ciułałem, skąpiłem, odmawiałem sobie wszystkiego, rachunki zminimalizowałem niemal do zera, pozbyłem się dodatkowych domowych atrakcji i nawet Dobrą Rączkę oddałem do skupu, zostawiając jedynie bezpłatny Wizualny Plaisir Sec. I od czasu do czasu nadkładałem drogi, by móc choć spojrzeć na swoje marzenie. Trwało tak w nieskończoność.
Aż tu pewnego dnia "Stworzenie Świata" zniknęło z wystawy. Wpadłem jak burza do sklepu. Subiekt wysłuchał mnie z uśmiechem.
– Wycofujemy – wyjaśnił pogodnie. – To już przestarzałe. Zresztą na rynek wchodzi właśnie nowa gra, bardziej wyspecjalizowana i o znacznie większych możliwościach programowych. Bo tamta… cóż, odkryto, że życie na bazie syntezy białkowej jest, w samej rzeczy, dość ograniczone, kończąc się w miarę szybko wyczerpaniem potencjałów intelektualnych.
– Jak długo więc będzie w sprzedaży? – wykrztusiłem.
– Och – powiedział subiekt. – Zapewne niedługo. Lepiej niech pan kupi "Wszechświat". Wprawdzie droższy, ale i zabawa lepsza.
Wytoczyłem się ze sklepu na ugiętych nogach i przysiadłem na murku. Co robić? Miałem łzy w oczach. Tyle trudu, tyle wyrzeczeń, tyle planów na nic? Nie mogłem tego zrozumieć. Całe życie byłem biedny, a teraz nawet marzenia chcą mi odebrać?
Wstałem w końcu i na oślep ruszyłem przed siebie. I wtedy właśnie wydarzył się cud. Najechał na mnie jakiś dryfujący lotosam i w rezultacie znalazłem się w Implantalu. Ku mojej radości poskładano mnie nie tylko względnie szybko, ale i właściciel niesfornego pojazdu wypłacił spore odszkodowanie. Wreszcie mogłem kupić wymarzony Świat.
Natychmiast więc po otrzymaniu przelewu zjawiłem się w sklepie.
Subiekt przytrzymał drzwi z usłużną skwapliwością i nawet pomógł w manewrowaniu wózkiem między stoiskami.
– Ma pan szczęście – powiedział wesoło. – Jutro ją mieli ostatecznie wycofać. A poza tym, bo to ostatni dzień, obniżono cenę.
I zaczął wypełniać formularz umowy.
– Niekarany? – zapytał. – Bo wie pan, takich rzeczy nie powinno się sprzedawać byle komu. Zbyt duże ryzyko…
A potem techniczni załadowali wszystko na platformę i ruszyli w drogę.
Przez pół dnia specjalna ekipa montowała urządzenie. Zajęło ono mój najlepszy pokój, jedyny zresztą, bo komórki do spania nie mogłem przecież liczyć.
W końcu zostałem sam na sam z moim Światem.
Odetchnąwszy głęboko, otworzyłem program i nie spiesząc się, zacząłem czytać.
Wpadłem w euforię, upoiły mnie możliwości, dowartościowałem ego, już nie byłem biedny. Byłem Kimś. Władcą. Stwórcą. BOGIEM! A w moich dłoniach spoczęły – los i przeznaczenie. To wyzwoliło oszałamiające wręcz uczucia.
Nacisnąłem dźwignię.
Na ekranie pojawił się Chaos…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt