Potyczki Brunona - Wy... strzyg... li...? - Felicjanna
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Potyczki Brunona - Wy... strzyg... li...?
A A A

Tylko dzięki Karczmarzowej dotarł tak daleko. Znajdując nawet niewielki strumyczek, którym pobrnął dobre pół mili, lecz ostrzeżenia o jego nieprzekraczaniu postanowił nie uszanować.

Kobieta, dobrze mu życząc, a nie założywszy ewentualnej pogoni, stanowczo zabroniła w głąb puszczy wiekowej wchodzić. Jednak nazbyt pokrętnie i bojaźliwie zwierzem wszelakim strasząc, nie przeraziła go i nie udało się to także wytrzebionym, zrytym przez siłę nieznaną, lasu szerokim połaciom. Tłumacząc to sobie bobrami, gdyż zdarzyło mu się oglądać spustoszenia przez nie dokonywane, postanowił rozbić obóz na skraju puszczy, w młodniaku za strumieniem. I tylko brak jakichkolwiek, charakterystycznych leśnych odgłosów: jak kukanie kukułki, skrzek dzierzby, czy terkotanie dzięcioła, budził w nim lekki niepokój i zastanawiał.

Licząc, że pościg zgubił albo opóźnił przynajmniej dostatecznie, z miejsca zabrał się za budowę zagrody dla koni. Uważając, że nawet w głuszy odległej, przed skrytym nocnym napadem nie jest do końca zabezpieczony, postanowił z niej stworzyć pierwszą linię obrony i wybrał na to zwartą kępę, dziwacznie ocalałego skupiska brzózek-samosiejek.

Wyrosła sierpem księżyca, po wytrzebieniu wnętrza, zmieściła konie i jego bez trudu, gęstwą swą dając także ochronę flankom. A że powalone drzewka wykorzystał do oplecenia z rosnącymi, stworzył z trzech stron rzadką palisadę, wzmacniając tym znacznie, już i tak nie do przebycia miejsce.  Gdy skończył, uznał, że teraz nawet niedźwiedź potrzebowałby do jej sforsowania niemożliwego w tych warunkach do zastosowania rozbiegu.

Dla obrony czynnej przygotował zaostrzone, wykonane z najcieńszych drzewek, poręczne dla pchnięć włócznie i nie zapominając o stalowym swym orężu i łuku, zajął się już pod zmierzch, rozpalaniem zamykającego wąskie wejście ogniska.

>>><><<<

Gniewne popiskiwania, skrzacie na myśl przywodzące, doszły go zaraz po zasmoleniu otoczenia w maź, z której niczego najwprawniejsze oko nie zdołałoby wydobyć. Konie poruszyły się, parskając bojaźliwie, a Bruno zareagował władczo, nakazując im pozostać leżącymi. Dorzucił do ognia drew. Tkwiły w nim już długie na sążeń kołki, którymi mógłby opalić nieco sierść każdego, napadającego zwierza. Na wizytę ludzi odgłosy nie wskazywały.

Kolejne z drzew wysoczyzny nadeszły. Niczego ze skrytości nie posiadające, złością i zniecierpliwieniem tchnące. Pomimo nie rozróżniania słów, wyraźne miotające obelgi.

Coś się zbliżało i górą od tyłu szło, złorzecząc przy tym na gęstwę, która im wyżej, tym dokuczliwiej nieprzebytą się stawała.

Konie dygotały, a Bruno, skulony przy ognisku, gotował się do obrony.

Gdyby ktoś mógł przejrzeć jego myśli, przeraziłby się albo zdumiał przynajmniej. Chłopak, miast lękać się nieznanego, psioczył na zamiar popsucia mu planów odpoczynku i bił z myślami na marnotrawstwo strzał, z których jedną już przygotował.

>>><><<<

W sumie wypuścił trzy: w kilkusekundowych odstępach, kierując w największe skupisko głosów. Odpowiedzią były dwa gniewne i jeden żałosny jęk, lecz zaraz potem musiał odrzucić łuk.

Ni człowiek, ni nietoperz wielkości średniego psa wyskoczył z góry i oślepiony ogniskiem, a kierując się zapewne zapachem, uderzył szponiastymi tylnymi łapami w miejsce przebywania koni. Bruno rozpłatał go mieczem na pół, jakby ciął wodę i identyczny efekt otrzymując. Poczwara zrosła się w mgnieniu okiem, atakując ponownie. Konie w nakazanej pozycji nie wytrwały.

Wałachy zerwały się pierwsze i zaraz stwór wbił się jednemu w kark, próbując porwać ze sobą. Rozległ się kwik, rodem dochodzących z rzeźni, a Bruna o mało nie porwał pusty śmiech. Koń, choć przeraźliwym odzywał się głosem ani drgnął, nie licząc własnego wierzgania, gdy kreatura, ogłupiała, rozglądała się w rozterce dokoła, w oczekiwaniu wsparcia. Otrzymała, lecz cios palącą się głownią prosto w pysk.

— Ludzi nadali! — wykrzyknęła nieoczekiwanie pseudoniewieścim głosem, podając chłopcu informację z kim ma do czynienia.

— I jeszcze bluźni! — odwrzasnął, przypominając sobie o zaostrzonych żerdziach.

Z miejsca chwycił jedną i pchnął w gardło potwory. Zasyczało, a ta, jakby uderzona na odlew najcięższym z józkowych młotów, wystrzeliła do tyłu żałośnie zawodząc, w mroku ślad podróży znacząc zielonkawą poświatą. Bruno popatrzył zaskoczony i zaraz na zwierzęta, próbując im dodać otuchy.

Ogier dygotał w milczeniu, lecz z dziwnym błyskiem mordu w oczach, ale wałachy rżały i parskały przerażone, próbując staranować palisadę. Na nic, im to się zdało, wytrzymała. Z góry zaczęły spadać kolejne strzygi.

>>><><<<

Bruno wbił nieprzydatny miecz w ziemię i tylko lekką dzidą kłuł i uderzał, co przynosiło efekty identycznie do użycia pierwszego. Syk, zielona poświata, wrzask bólu i odrzucenie stwora w las. Dopóki jedna z gadzin go nie przechytrzyła.

Zatrzymała się przed nim w locie, z rozjarzonymi ślepiami, gapiąc z pozornym szacunkiem.

— A skąd u ciebie osina, panie...? — zapytała niewinnie, gdy pozostałe zabijały pierwszego wałacha. I kiedy idiotycznie przerwał dźganie, by zerknąć na włócznię, inna uderzyła od tyłu.

Dzięki kubrakowi podarowanemu przez Balbinę pazurów nie odczuł. Strzyga również za mało ważyła, by przywalić go swoją masą, ale runął do przodu i dalej sam wybrał upadek, unikając szponów i przetaczając w pobliże ogniska, którego unikały.

>>><><<<

Bił, dźgał, wrzeszczał. Jego pomstowanie mieszało się ze złorzeczeniem strzyg. Pierwszy wałach zginął. Padł bez głosu, sugerując swym zachowaniem jad wstrzykiwany przez napastniczki przy ukąszeniach. Drugi przeskoczył nad dogasającym ogniskiem, próbując uciec w las i chłopak ujrzał go powalanego na ziemię i obsiadłego gadzinami. Nie mając szans na udzielenie mu pomocy, skupił się na ochronie siebie i ogiera, a chwilę potem jednocześnie wydarzyło się kilka rzeczy:

W kolejnym pchnięciu zabił jedną strzygę, a druga, uderzeniem skrzydła w ramię, wybiła mu włócznię z rąk.

Ogier, osłonięty do tej pory wałachem i kłapiący zębami jedynie, zaatakowany od zadu, skoczył na przednie kopyta, uderzając tylnymi dwie napastniczki.

Chłopak, spodziewający się jedynie siarczystego odrzucenia, gorączkowo rozglądający się za upuszczoną bronią, ze zdumieniem ujrzał skwierczące żarem strzygi, rozpadające się, wrzeszczące potępieńczo, płonące jaśniej ognisku.

Momentalnie przypomniał sobie o innym podarunku, przy którego wręczaniu powiedziano mu, że służyć ma obronie szczególnej i wydobył sztylet.

>>><><<<

Jak bardzo musiały być wygłodzone skoro śmierć pobratymczyń nie robiła na nich wrażenia? Oblepiły ciała zabitych wałachów jak nietoperze pieczarę, tu jednak nie wisząc we śnie, a ze złożonymi skrzydłami, przepychając się i siorbiąc ich krew. Brunowi przyszło do głowy, że zachowują się, jak nie przymierzając Wala w amoku, po spożyciu jednej ze swych leśnych mikstur i być może zagapiłby się na nie dłużej, gdyby nie rozochocony ogier, taranujący przednimi kopytami tym razem i podpalający jemu najbliższą. Ruszył i tnąc na odlew, zarzynając z podpałką pozostałe, pomyślał mimochodem nad poprzednim konia właścicielem.

Kim był, dozbrajając kopyta w srebro?

I było po walce. Ostatnie spłonęły syte.

>>><><<<

Wałachów żałował. Łatwo dość przyszły, a nie poszły bezużytecznie, choćby i rzec tak chciał. Wiedział, że na siebie przyjęły atak, chroniąc i jego i ogiera. Nie zakopał ich jednak, przeznaczając na pożytek stworzeń puszczańskich, a pochylił głowę jedynie, myśląc o śmierciach zadanych, a w drodze dopiero będąc ku temu.

>>><><<<

Gdy tylko niebo pojaśniało zmęczeni i niewyspani opuścili pobojowisko, a po dwóch godzinach jazdy, kierując się dalszymi wskazówkami Karczmarzowej, dotarli w ostatni zagajnik przed brodem w Martwej Ciszy. Rzadki i przetrzebiony jak i poprzednie.

Bruno patrzył z niechęcią na wykarczowane rozmyślnie obszary i jednego gatunku drzewa dotyczące. Wbrew prawu łowieckiemu starannie uprzątnięte. Wystarczyło na kres kraju przybyć, a zaczynał jawić mu się już tylko zbójami i złodziejstwem w myśl prawa zachodzącym. Widać było, że zły albo i żaden gospodarz tutaj zamieszkuje.

— Taaak... — zamruczał. — Zapomnieliście, gady, zebrać jednego kijaszka... — Ogier parsknął.

Pomyślał, że strzygi powstrzymując, które samodzielnie wycinki zrobić by nie potrafiły i nie mogły, być może ich pomocników zahamował. Bo nie wykluczone, że i za serce puszczy w końcu by się zabrały albo i za kolejny gatunek drzewa, który by im przeszkadzał.

Tylko, czy powybijali wszystkie?

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Felicjanna · dnia 02.02.2018 12:21 · Czytań: 300 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Komentarze
Darcon dnia 02.02.2018 15:53
Coś się posypało w tej części, Felicjanko. Wydaje mi się, że pracowałaś nad odpowiednią stylizacją, ale to nie do końca się udało.
Cytat:
Tylko dzię­ki Karcz­ma­rzo­wej do­tarł tak da­le­ko, znaj­du­jąc także nie­wiel­ki stru­my­czek, któ­rym po­brnął dobre pół mili, lecz ostrze­że­nia o jego nie­prze­kra­cza­niu, po­sta­no­wił nie usza­no­wać.

W jednym zdaniu nieźle namieszałaś. Najpierw informacja od Karczmarzowej, po przecinku pojawia się temat znalezionego strumyka. Coś, na zupełnie oddzielne zdanie. Po kolejnych przecinkach nowa informacja ostrzeżeniu.
Cytat:
Obóz po­sta­no­wił roz­bić na skra­ju tejże, w młod­nia­ku, choć za­nie­po­ko­iło go nieco coś,
Zgubiony podmiot, nie wiadomo na skraju czego. Wytłuszczony fragment też przedobrzyłaś.
Cytat:
Li­cząc, że po­ścig zgu­bił albo opóź­nił prz­yn­ajmniej do­sta­tecz­nie, z miej­sca za­brał się za bu­do­wę za­gro­dy dla koni, która nawet w skry­tym, noc­nym na­pa­dzie, sta­no­wi­ła­by pierw­szą linię obro­ny i ostrze­gła go i po­mo­gła, w przyj­ściu zwie­rzę­tom z od­sie­czą.

Dziwnie brzmi te dostateczne opóźnienie, tym bardziej, że przynajmniej to praktycznie równoważnik do dostatecznie w tym zdaniu. Więc wychodzi masło maślane.
Nie mogę sobie wyobrazić pomagającej zagrody. Dodatkowo zagroda go ostrzeże i przyjdzie zwierzętom z odsieczą. ;)
Cytat:
Konie po­ru­szy­ły się, par­ska­jąc bo­jaź­li­wie, a Bruno za­re­ago­wał, wład­czo na­ka­zu­jąc im po­zo­stać le­żą­cy­mi pod ster­tą ga­łę­zi, któ­ry­mi je przy­krył, sa­me­mu do­rzu­ca­jąc do ognia drew.
Pewnie, wyobraźnia pozwala nam na różne pomysłu, ale łatwiej jest mi wyobrazić sobie latającego konia, niż leżącego, jak grzyb, pod gałęziami. Na koniec zdania, znowu fragment, który powinien być oddzielny, mam na myśli dorzucanie drewna do ognia.
Cytat:
Sam, zmie­rza­jąc w wy­ty­po­wa­ne miej­sce, aże na od­le­gło­ści mili czte­rech śladu ni ścież­ki ludz­kich nie na­po­tkał.
Przez cztery mile nie znalazł śladów ludzkich? Nie tak łatwo się tego domyśleć.
Cytat:
Ko­lej­ne dźwię­ki z drzew wy­so­czy­zny na­de­szły.
Gdybym nie przeczytał kolejnych zdań, nie wiedziałbym, o co chodzi.
Cytat:
Coś się zbli­ża­ło i górą od tyłu szło,
Dziwne to określenia na nadciągającego wroga, to znaczy zwykłych ludzi.
Cytat:
Konie dy­go­ta­ły, we łbach swych wiel­kich już nie siano mając,
To konie mają siano we łbach? ;)
Cytat:
Gdyby ktoś mógł przej­rzeć jego myśli, prze­ra­ził­by się albo zdu­miał prz­yn­ajmniej.
Czyli przeraziłby się, albo tylko trochę wystraszył, gdyby się jednak nie przeraził. ;)

W drugiej części nie jest lepiej. Przeszarżowałaś z formą wyraźnie. Zdania nie mówią tego, co powinny, często trudno się domyśleć, o co w ogóle chodzi, a czasami gubisz lub zmieniasz podmioty i tak "konie mają siano we łbach, a zagroda pomaga i ostrzega".
Niestety, temu fragmentowi daleko do doskonałości.
Pozdrawiam serdecznie.
Felicjanna dnia 03.02.2018 18:11
Darcon napisał:
Cytat:
Obóz po­sta­no­wił roz­bić na skra­ju tejże, w młod­nia­ku, choć za­nie­po­ko­iło go nieco coś,
Zgubiony podmiot, nie wiadomo na skraju czego. Wytłuszczony fragment też przedobrzyłaś.

Wyżej jest mowa o wiekowej puszczy.
Darcon napisał:
Cytat:
Li­cząc, że po­ścig zgu­bił albo opóź­nił prz­yn­ajmniej do­sta­tecz­nie, z miej­sca za­brał się za bu­do­wę za­gro­dy dla koni, która nawet w skry­tym, noc­nym na­pa­dzie, sta­no­wi­ła­by pierw­szą linię obro­ny i ostrze­gła go i po­mo­gła, w przyj­ściu zwie­rzę­tom z od­sie­czą.

Dziwnie brzmi te dostateczne opóźnienie, tym bardziej, że przynajmniej to praktycznie równoważnik do dostatecznie w tym zdaniu. Więc wychodzi masło maślane.
Nie mogę sobie wyobrazić pomagającej zagrody. Dodatkowo zagroda go ostrzeże i przyjdzie zwierzętom z odsieczą. ;)
Cytat:

A i owszem. W domu także drzwi mogą Cię ostrzec przed niepożądanym wtargnięciem. Umownie, rzecz jasna, ale czy to aż tak niezrozumiałe?
Darcon napisał:
Cytat:
Konie po­ru­szy­ły się, par­ska­jąc bo­jaź­li­wie, a Bruno za­re­ago­wał, wład­czo na­ka­zu­jąc im po­zo­stać le­żą­cy­mi pod ster­tą ga­łę­zi, któ­ry­mi je przy­krył, sa­me­mu do­rzu­ca­jąc do ognia drew.
Pewnie, wyobraźnia pozwala nam na różne pomysłu, ale łatwiej jest mi wyobrazić sobie latającego konia, niż leżącego, jak grzyb, pod gałęziami. Na koniec zdania, znowu fragment, który powinien być oddzielny, mam na myśli dorzucanie drewna do ognia.

Wygląda na to, że Twoje pojęcie o koniach, to coś w rodzaju - stoi w boksie i z brudnego wiadra się nie napije.
Otóż w czasach używania miecza, zwierzę to stanowiło dodatkowy wyszkolony oręż wojownika. Taki, który na rozkaz, leżałby i potulnie w błocie, nie tylko pod gałęziami.
Darcon napisał:
Cytat:
Sam, zmie­rza­jąc w wy­ty­po­wa­ne miej­sce, aże na od­le­gło­ści mili czte­rech śladu ni ścież­ki ludz­kich nie na­po­tkał.
Przez cztery mile nie znalazł śladów ludzkich? Nie tak łatwo się tego domyśleć.

Informacja istotna o tyle, że pozwalała w głuszy na rozpalenie ognia, bez obaw, że jacyś miejscowi będą się kręcić w pobliżu i powiadomią ewentualny pościg.
Darcon napisał:
Cytat:
Ko­lej­ne dźwię­ki z drzew wy­so­czy­zny na­de­szły.
Gdybym nie przeczytał kolejnych zdań, nie wiedziałbym, o co chodzi.
Cytat:
Coś się zbli­ża­ło i górą od tyłu szło,
Dziwne to określenia na nadciągającego wroga, to znaczy zwykłych ludzi.

Gdzie ty tam ludzi widzisz?
Czytałeś to w ogóle, czy szukałeś błędów?
Darcon napisał:
Cytat:
Konie dy­go­ta­ły, we łbach swych wiel­kich już nie siano mając,
To konie mają siano we łbach? ;)

Uważasz konie za myślące abstrakcyjnie?
Na koniec zostawiłam początek;
Darcon napisał:
Cytat:
Tylko dzię­ki Karcz­ma­rzo­wej do­tarł tak da­le­ko, znaj­du­jąc także nie­wiel­ki stru­my­czek, któ­rym po­brnął dobre pół mili, lecz ostrze­że­nia o jego nie­prze­kra­cza­niu, po­sta­no­wił nie usza­no­wać.

W jednym zdaniu nieźle namieszałaś. Najpierw informacja od Karczmarzowej, po przecinku pojawia się temat znalezionego strumyka. Coś, na zupełnie oddzielne zdanie. Po kolejnych przecinkach nowa informacja ostrzeżeniu.

Zdanie jest skomplikowane, zgoda. Ale czytelne. Mówi o tym, że dotarł pod strumień, którego lepiej nie przekraczać, itd...
Odnoszę wrażenie, że za wszelką cenę chciałeś znaleźć cokolwiek, co odbiega od standardów. Obawiam się albo na odwrót, że nie będziesz się musiał specjalnie wysilać. Co nie oznacza, że się całkowicie nie zgadzam z Twoją oceną. Tak dolna półka pozostanie, póki co.
Darcon dnia 03.02.2018 21:03
Felicjanno, sprawdź proszę moje komentarze pod pierwszymi trzema częściami Potyczek Brunona, a gdybyś miała jeszcze wątpliwości, to tak, ja dałem pierwsze trzy części na górną półkę i ja dałem powyższą na dolną.
Ambitnego pisarza taka "degradacja" pewnie trochę dotyka, ale jestem od tego, żeby pomóc Ci się rozwijać, a nie słodzić. Jeśli lubisz słodki szczebiot do uszka, przykro mi, to nie u mnie. Liczę, że za jakiś czas spojrzysz na mój komentarz z większym spokojem.
Pozdrawiam.
Decand dnia 03.02.2018 21:49
Jak ja lubię potyczki! Autor broniący swej racji i redaktor, który postanowił skomentować tekst. Ach, ta zażartość, ten trans! Ale do tekstu zmierzam i ja, w odróżnieniu od Darcona, powiem jaki jest mój cel w zawarciu tego komentarza. Moim zdaniem jest znalezienie nieścisłości ortograficznych, stylistycznych. Jeżeli ten opis Ci się nie podoba to możesz spokojnie ominąć cały ten komentarz. Wszystko cacy? No to lecimy.

Nie zgodzę się z faktem, że początek jest dobry. Implikacja o tym, że piszesz o puszczy na początku drugiego akapitu jest błędne. Dlaczego?

Cytat:

Wyglądało na to, że kobieta mu dobrze życzyła i mógł jej zaufać, ale stanowczo zabroniła w głąb puszczy wiekowej wchodzić, nieco pokrętnie i bojaźliwie zwierzem wszelakim strasząc, a nie biorąc pod uwagę ewentualnej pogoni.

Obóz postanowił rozbić na skraju tejże, w młodniaku, choć zaniepokoiło go nieco coś, o czym nie wspomniała: jego wytrzebione, zryte przez siłę nieznaną, szerokie połacie.


Pierwsze zdanie sugeruje fokus na postaci kobiety. Ona w tym zdaniu jest centralnym podmiotem podczas gdy puszcza jest podmiotem pośrednim. Ten podmiot pośredni, de facto, nie przechodzi do następnego akapitu. W ogóle, moim zdaniem, podmiot w nowych akapitach powinien być bardziej potwierdzony, bo czytelnik nie siedzi w Twojej głowie i nie wie o co Ci chodzi. Twoim zdaniem jest zaprezentowanie mi konsystencji w opowiadaniu. Tego nie dostaje. Lekkie dodanie "tejże puszczy" byłoby zupełnie wystarczające i uniknęłoby sporo problemów, których, widać, nie mam tylko ja.

Problemem jednak najistotniejszym jest forma ponad treść. Ładnie, że próbujesz bawić się językiem, ale próby wydają się bezproduktywne, przynajmniej na razie, nie gotowe, by stwierdzić, że tekst jest gotowy. Bawisz się zdaniami długimi, ale robisz wyśmienite spaghetti zamiast przejść do rzeczy. Zdania ciągnące się cały akapit - kto, sukcesywnie, wykonywał takie pisanie? Już nie mówię o fakcie częstego gubienia podmiotu:

Cytat:
Wybrał kępę najgęstszą dziwacznie ocalałą skupiska brzózek-samosiejek, wyrosłą sierpem księżyca, której wnętrze wytrzebić musiał dodatkowo, by zmieścić konie i wyżynając w niej obozowisko, powalone drzewka wykorzystał, do oplecenia z rosnącymi.


Z tego, naprawdę, można zrobić zdań kilka. Po co tak ciągnąć? Zmęczyć czytelnika? Conrad znów wybiera się do jądra ciemności?

Cytat:
Konie dygotały, we łbach swych wielkich już nie siano mając, a Bruno, skulony przy ognisku, gotował się do obrony.


Dobrze, że już nie mają siana, ale Bruna by zostawili w spokoju. Tutaj widać czystą implikację, jakby to konie miały Bruno w głowie.

Cytat:
Rozległ się kwik, rodem dochodzących z rzeźni, a Bruna o mało nie porwał pusty śmiech, bo koń, choć przeraźliwym odzywał się głosem ani drgnął, nie licząc własnego wierzgania, gdy kreatura, ogłupiała, rozglądała się w rozterce dokoła, w oczekiwaniu wsparcia.


Ugh. Rozległ się kwik rodem z tych, które dochodzą z rzeźni. Rozdzielenie śmiechu i konia byłoby lepsze, bo to wprowadza mętlik w czytelniku. Ja wiem - stylistyka, stylizacja. Ale to męczy i, za przeproszeniem, pierniczy. Nie prowadzi do niczego. Lovecraft też tak pierniczył, nie lubię go okropnie, ale jak już walnął jakimś makaronem to było to widoczne i mocne.

Cytat:
Konie po­ru­szy­ły się, par­ska­jąc bo­jaź­li­wie, a Bruno za­re­ago­wał, wład­czo na­ka­zu­jąc im po­zo­stać le­żą­cy­mi pod ster­tą ga­łę­zi, któ­ry­mi je przy­krył, sa­me­mu do­rzu­ca­jąc do ognia drew.


Koniu, leżeć! Dobry koniuch, dobry!
I jeszcze - drew? Nie drwa?

I tak:

Cytat:
Tylko dzięki Karczmarzowej dotarł tak daleko, znajdując także niewielki strumyczek, którym pobrnął dobre pół mili, lecz ostrzeżenia o jego nieprzekraczaniu, postanowił nie uszanować.


jest nieczytelne. Znowu - dwa podmioty. Karczmarzowa (pozdrowienia z NFJP), dzięki której dotarł tak daleko, znajdując wielki strumień. Ale teraz - kto pobrnął? Strumień czy bohater? Bo wynika tutaj, że skoro nowy podmiot wszedł to pobrnął ten nowy podmiot, a więc strumyk. Dalsza część też ma za podmiot strumyk. Zwyczajne rozdzielenie wiele by tutaj pomogło. Spójrzmy na to:

Cytat:
Tylko dzięki Karczmarzowej dotarł tak daleko. Chłopak, znajdując także niewielki strumyczek, brnał tera obok niego dobre pół mili. Lecz ostrzeżenia, o jego nieprzekraczaniu, postanowił nie uszanować.


Klarowniej, bez straty na formie. A czytelniej i łatwiej dla czytelnika.

Na samym końcu - bezpośrednio do autorki. Prze pani, świat nie jest bajką, wiemy o tym doskonale. Stwierdzenia o tym, czy zdanie jest zrozumiałe czy nie, ma swoje istotne zastosowanie do rozwiązania potencjalnych problemów stylistycznych. Gramatyka jest cudna, przecinków praktycznie nie ma zeżartych za co aprobata się należy. Ale laczkiem powinno się wybić ideę makaronizmów jako formę narracji, bo mi się w połowie, i to mówię szczerze, odechciało mi się tego tekstu czytać. Zmęczony jestem i Ty do męczenia dokładasz. Może nie zgadzamy się nad tym jaka powinna być literatura, ale, naprawdę, jeżeli chcesz iść w tę stronę to walcz o prezentowanie podmiotów w sposób poprawny. Czuję także, że każda długie zdanie, które znajduje się w tym tekście da się rozwalić na parę mniejszych bez straty charakteru opowiastki, opowieści, jakkolwiek. Mniej mąk dla czytelnika, który nieobeznany w Twojej literaturze chętnie chciałby poznać więcej. Lecz przede wszystkim: treść ponad styl. Bo styl możesz wyrobić po setnym, pięćsetnym tekście, ale treści nie wyrobisz nigdy, nieważne jak wiele floresów i zdań dziesiętnie złożonych do tekstu nie wstawisz.
Felicjanna dnia 04.02.2018 00:33
Macie rację i dziękuję za Waszą pracę. Wcale nie byłam na Ciebie zła, Darconie, tym bardziej że moje zdania złożone, są prawdziwie złożone, aż tutaj rozłożyły się, jak widać po Waszych komentach. Nie odezwałam się przyjaźnie, poirytowana ludźmi, których tam zobaczyłeś.
Nad tekstem popracuję w wolnej chwili.
A z makaronizmami walczę.
Pozdrawiam obu.
karp dnia 06.02.2018 10:01
Cytat:
płonące jaśniej ognisku
- ja nie rozumie : (

Nie chce być kolejnym dowalaczem. Mam tylko pewien pomysł. Najlepsze, co mogłoby się przydarzyć temu tekstowi, to danie mu pospać miesiąc czy dwa w szufladzie. Potem niech zostanie "świeżym" okiem przeczytany. Niech autorka zmierzy się z nim, jak każdy inny czytelnik.

Mógłbym łykać takie awanturnicze wesołkowanie, ale forma rzuca galopującej akcji kłody pod nogi.
- Zapomnieliście, gady, zebrać jednego kijaszka... — Ogier parsknął.
Felicjanna dnia 06.02.2018 12:50
karp napisał:
Cytat:
płonące jaśniej ognisku
- ja nie rozumie : (


wybacz, ale nie wierzę, że nie zrozumiałeś.
karp napisał:
- Zapomnieliście, gady, zebrać jednego kijaszka... — Ogier parsknął.


sama nie wiem. naprawdę nie doczytałeś, kto to mówi?
karp dnia 08.02.2018 12:36
Widać prosty chłop jestem i nie rozumiem. Wytłumacz mi proszę, czemu tam jest ognisko w celowniku?

Ogier, jako odrębny byt, powinien chyba parskać od nowej linijki. Niezależnie od tego, czy zgadnę, czy nie, kto to mówi. Tak działają dialogi.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty