Tempera - jeden
Proza » Inne » Tempera
A A A

Zarabia ten co słucha, ja zarabiałem na tym całe życie, to znaczy całe piętnaście lat mojej pracy w zawodzie psychiatry. Płaci ten co mówi. Czasem ja też mówiłem, myślałem, często długo co powiedzieć, zdarzało się, że zbyt długo. Jedna ucieczka wzrokiem w bok, stanowiła zagrożenie, szczególnie z borderline, ale reguła była jasna. Ten kto mówi więcej, więcej płaci. Setki głosów, w każdym miejscu, walczą ze sobą, chcą się nawzajem uciszyć, wciąż i wciąż. A ja zgadzałem się okazywać zainteresowanie tym głosom, czasem, nawet teraz, zgadzam się na to, ale już za darmo.

Decydująca chwila. Przyszła do mnie młoda dziewczyna, która wiedziała o tym, że jej koleżanka została zgwałcona. Tylko ona o tym wiedziała, ale targały nią niesłychane wątpliwości. Wtedy czułem, podskórnie, chociaż to takie zużyte słowo, że ona czerpie z tego przyjemność. Z tej wiedzy, z tego, że może tę wiadomość komuś dalej przekazać, choćby policji (co obiecała, że zrobi) i co powinna zrobić od razu. Wstrętna wiadomość, przerażająca, ale i tak w innych wywoła tę samą emocję. Stwierdziłem, że biorę udział w rozpowszechnianiu infekcji, drogą powietrzną, infekcji słów, które szerzą się, rozsiewają jak cząsteczki wirusa grypy. Powiedziałem stop. Żona i dzieci, nie potrafisz ich słuchać, tak Piotrze, nie potrafisz, a oni, one - w moim przypadku, nie potrafią ci już nic powiedzieć, cisza, tylko proszenie, proszę tato, kup mi tato, tato, a czy mógłbyś mnie zawieźć, proszę, proszę, proszę. Wplątanie, infekcja, nóż, wyplątanie, przecięcie więzi. Kaszel, ale jakiś inny niż zwykle od palenia, promienie iks, jakaś zmiana, jakiś guz, ale milczę. Nowa praca, dwieście kilometrów od domu, mówię, że tymczasowo. Pretekst, jasne, całkiem dobry.


Obraz, ostatni w moim życiu. Dziewczyna sprzedająca kwiaty na przeciwko mojego domu, mojego tymczasowego domu. Nie ma w sobie nic strasznego, żadnej grozy, samo piękno. Jest atrakcyjna, może mieć dwadzieścia kilka lat, jest sympatyczna, często uśmiecha się do mnie, sam nie wiem, może to tylko przypadek, jakiś toto - lotek naszych zagubionych oczu, ale ja często widzę jej uśmiech. Dzisiaj po raz pierwszy kupiłem u niej kwiaty, trzy lilie, sam nie wiem czemu lilie, jutro, tak, jutro kupię róże albo goździki. Ładnie skomponują się z obrazem. Dziewczyna w kwiaciarni na obrazie, a obok kwiaty które u niej kupiłem. Dziewczyna i pies, jakiś uroczy owczarek, długie kasztanowe włosy, czarne buty na długich nogach. Chcę zmienić jej życie, chcę dodać do niego trochę grozy, życie z którego powstanie obraz.

 

Przeczuwałem tragedię. Płacz, moje słowa: "Cicho, powiedz mi, uspokój się, wszystko będzie dobrze". Mój wilgotny kark, jej brak spokoju, są rzeczy których nie da się wytłumaczyć. Stały na przystanku z naszym psem i samochód tak po prostu i nie da rady, są takie smutki, takie, których nie potrafisz sobie sam obiektywnie przedstawić. Racjonalnie wytłumaczyć, i nic nie dadzą twoje, ani innych słowa, nic nie da prątkowaniem, zarażanie, infekowanie świata, jesteś przegrany, skazany na śmierć.

Spełniłem jej prośbę, dostosowałem się, odszedłem, ale już na zawsze. Przyjechałem tylko na pogrzeb. Potem usunąłem się z jej życia. Była w ciąży, dowiedziałem się o tym później, gdy już było widać, ktoś mi przekazał, zaraził mimochodem informacją. Nie potrafiła ze mną być, nie wiedziała jak, nie powiedziałem jej o chorobie, nie chciałem, nic by to nie zmieniło. Zostawiłem jej psa, powiedziała, że kulawego biedaka uśpi. Czy zrzucała na mnie winę? Czy wina rzeczywiście leżała po mojej stronie, czy to tylko wina kierowcy? Gdybym był na miejscu, pewnie mógłbym je odebrać od koleżanki, nie musiały by czekać na autobus. To jasne, ale tu kończy się racjonalność.


Czy jestem tym kim byłem wtedy? Mężczyzną ożenionym z młodą kobietą, z dwójką małych dzieci, dwie dziewczynki. Czy mój obraz pasuje do rzeczy które zrobiłem? Zerwałem uprząż, opuściłem je, świadomie lub nie, załamanie, a może mój bunt przeciwko infekcji.
Oddalenie, samotność, wiele obudzonych upiorów.


Ukryta pod parasolem kobieta ma spódniczkę, kuca żeby pogłaskać psa, dostrzegam szybko błysk jej uda. Włosy ma długie, lśniące, kasztanowe? Nie, to nie kasztan, to jakiś głęboki brąz. Potencjalność, tajemnica. Nie mogę dojrzeć jej twarzy, jest za daleko. Jestem już w domu, po dłuższej chwili dzwonek do drzwi. To tamta dziewczyna z kwiaciarni. "Dzień dobry, to ja, może mnie pan wpuścić? Chcę porozmawiać, zajmę chwilę" - znów ten miły, kobiecy głos. Zdejmuje płaszcz, podaje mi parasol. Pies mnie poznaje, choć miałem go tylko przez trzydzieści minut, zanim podrzuciłem go wczoraj przed kwiaciarnie i przywiązałem smycz do drzwi. Ma ona ciało radosne i jędrne. Oczy duże i płochliwe, teraz widzę to lepiej niż podczas tych przelotnych wizyt w kwiaciarni. Łucja, tak ma na imię. Siada w przedpokoju, zakłada nogę na nogę, dostrzegam dokładnie jej rajstopy, przydymione, zarysowuje się w nich oczko, wysoko, tuż przy granicy sukienki, tam gdzie oba jej uda tworzą całość. Jest przemoczona, drżąca, podaje jej włochaty koc, który zarzuca sobie na plecy. Teraz nogi ma bardzo odsłonięte, nieprzyzwoicie, musi być tego świadoma. Musiała iść jakieś sto metrów za moimi plecami, zastanawiać się co powiedzieć, jakiego proszę użyć, jaką sprzedać mi infekcję. Wreszcie zostawić swoje wątpliwości na dworze, pozbyć się ich gdy przekroczyła mój próg. Nie widzę psa, czy ona rzeczywiście z nim tu przyszła? Czy nawet jej go nie dawałem, jak chciałem wczoraj zrobić. Wyciągnęła się na kanapie, wyprostowała szyję, znów zmieniła ułożenie nóg, ruch, pod jego wpływem oczko coraz wyżej, coraz więcej widzę, kawałek uda, przyjemny kolor skóry, zanim sekwens zarumienienia na policzku, na szyi i niżej. Jej papieros, błysk oka, odruchowy skurcz kącika ust - odpowiedź. Moja pożądliwość w słodkawym, mdłym powietrzu. Pocałunek w szyję, potem usta, młodość, miłość. Życie.

 

Supermarket. Młoda kobieta koczuje przy wejściu, młoda i na pewno nie Polka. Ukrainka, Białorusinka, nie wiem, być może Rumunka. Ma dwoje dzieci, dwie dziewczynki, jedna bardzo mała, pewnie trzyletnia, druga starsze, około dziesięciu lat. Ta starsza często gładzi swoją mamę po policzku, jakby próbowała ją ciągle pocieszać, przekazywać jej miłość. Zwykle daje im kilka monet, jakieś drobne, które zostają mi z sobotnich zakupów. Zawsze jest taka wdzięczna, zawsze uśmiecha się gdy mnie widzi - ona ta starsza.


Przecinek w myśleniu. Zmarli, mówią do nas tylko w snach, ale czy to takie pewne?

Dwie dziewczynki i beznogi pies.
Łucja często wychodzi, zmieniła pracę, pomogłem jej w otworzeniu dużej kwiaciarni. Minęło pięć lat, mój nowotwór rozsiał się ostatecznie, bywa, że ciężko mi otworzyć oczy z rana, ale coś jednak trzyma mnie przy życiu. Jakiś niejasny stan umysłu, trans, może wariacja. I czasem tak mam, tak jak teraz, że to powraca, jakaś niewidoczna substancja. Nieustępliwa, a ja walczę z nią i nie mogę się wyrwać. Wyciągam obraz z szafy, ten który namalowałem pięć lat temu, jest na nim kobieta w kasztanowych włosach, kobieta w ciąży, a obok niej dwie dziewczynki i pies bez nogi. Czoło przecina mi się przez fałdę, wyjmuję z szafki nóż, tasak, najgrubszy.

 

Ukrainka, cieszy się gdy mnie widzi, dostrzegam to wyraźnie za każdym razem. Nie mam usprawiedliwienia. A ona oczekuje coraz więcej. Mówi łamaną polszczyzną, że jej córka ma dzisiaj urodziny. Więc ja idę szybkim krokiem do piekarni, drogiej, jednej z najlepszych w mieście, i zabieram ze sobą starszą dziewczynkę, która wskazuje mi palcem na co dobrego ma dzisiaj największą ochotę. Kupuję dwie duże babeczki i torcik z ośmioma świeczkami. Dziewczynka wyczekuje na mnie, ma olbrzymie oczy, nie mam siły, by zostawiać je tutaj, z tym tortem, w dzień ich urodzin, same na ulicy. Szybka kalkulacja, czwartek, Łucja cały dzień w pracy, to pewne, dzieci w przedszkolu. Ukrainka opiera się chwilę, ale jednak się godzi. W domu dostrzegam, że jest ładna, nie miałem wcześniej czasu, by dokładniej się przyjrzeć, ma zielone oczy, ładne brązowe włosy. Napuszczam wannę gorącej wody i zapraszam je do łazienki. Myją się, wszystkie razem, jej córkom daje ubrania moich dziewczynek, a matce dwie pary spodni Łucji i jakieś nowe koszulki, bieliznę, której jeszcze nawet nie rozpakowała. Zanim dzieci zjedzą słodkości to najpierw robię im obiad, zostają jeszcze dwie godziny. W przypływie uczuć daje jej swój numer, dzień później wynajmuje im mieszkanie, całość opłacam, dwie ulice dalej.


Pies. Czy możliwe, że to ona obcięła mu nogę, naszemu biednemu? Wyobrazić sobie, że właśnie ona to robi, tnie naszemu psu łapę. Piękna, radosna dziewczyna, moja żona, tnąca piłką, nie wiem, może jakąś cholerną siekierą albo tasakiem, nogę. Czy to możliwe? I jeszcze czerpiąca z tego radość, uśmiechająca się na ten widok. Może nawet masturbująca się przy tym. Nie, koniec, stop. Musiałem go puścić na dwór przez przypadek, co? Nie wiem po co, nie wiem. Naprawdę, przepraszam Łucja, tak, do weterynarza, tak już, to tylko moja. Przepraszam.


Nagie serce. Walentynki, wszędzie serca, dużo śniegu. Strach dodaje mi sił, dziewczynki w szkole muzycznej. Ciężka popielniczka może zabić, może zabić wazon, nóż do papieru. Zapomniałem dodać jednego szczegółu, krwi, która cieknie z serca dziewczyny na obrazie. Pięknej, karmazynowej, przebijam czymś ciało, które wcześniej pożądałem. Nagość pulsującego serca. Uderza mnie w policzek, w ostatnim momencie, w ostatniej chwili jej znużenia, które teraz już wypełza na twarz. Piecze mnie, lewy, smak krwi w ustach, zabieram obraz, koniuszkiem języka czuję, że mam rozcięte wnętrze policzka, że krwawię. Połykam krew, gdy wychodzę wymiotuję na śnieg. Obraz skończony. Wracam do Katji, wczoraj powiedziała mi, że jest w ciąży, że to początek, że kiepsko się jeszcze czuje, ale dzisiaj ma zrobić coś dobrego do jedzenia. A ja wieczorem wychodzę, muszę być najedzony, moje córki kończą szkołę po osiemnastej, a przecież muszę jeszcze wynająć samochód.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
jeden · dnia 17.02.2018 11:58 · Czytań: 362 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 7
Komentarze
Darcon dnia 17.02.2018 12:13
Ubolewam, Jedynko, na tym, jak piszesz. Zanim wyjaśnię, o co mi chodzi, przywołam Ci pewien epizod.
Oglądałem kiedyś wywiad z Johnny'm Deppem. Uważam faceta za dobrego aktora, dobrego, nie zjawiskowego, za jakiego chyba on sam się uważa. Siedział zblazowany, ględził bez sensu, wyglądał jak naćpany. Kto wie, może właśnie był...
Nie oskarżam się o to wszystko, ale wyraźnie uparłeś się, żeby czytelnik nie mógł Cię zrozumieć. Widzę dużą dojrzałość w Twoim pisaniu, widzę chęć przekazania ważnych rzeczy, gdybyś tylko tak "literacko nie bełkotał". Wiem, że to mocne słowa. Rozumiałbym taki tekst, gdybyś pisał do szuflady, ale skoro zdecydowałeś się publikować, nie bądź jak Johnny Depp w tym wywiadzie, postaraj się dla czytelnika. Chcesz być zrozumiany, mów językiem, który czytelnik zrozumie. Nikt nie siedzi w Twojej głowie, nikt nie wyłapie wszystkich skrótów myślowych i urywanych zdań.
W mojej opinii treści, które publikujesz, nie nadają się do stosowania tak krótkich zdań lub długich, pociętych przecinkami, jak warzywa do sałatki.
Cytat:
Po­wie­dzia­łem stop. Żona i dzie­ci, nie po­tra­fisz ich słu­chać, tak Pio­trze, nie po­tra­fisz, a oni, one - w moim przy­pad­ku, nie po­tra­fią ci już nic po­wie­dzieć, cisza, tylko pro­sze­nie, pro­szę tato, kup mi tato, tato, a czy mógł­byś mnie za­wieźć, pro­szę, pro­szę, pro­szę. Wplą­ta­nie, in­fek­cja, nóż, wy­plą­ta­nie, prze­cię­cie więzi. Ka­szel, ale jakiś inny niż zwy­kle od pa­le­nia, pro­mie­nie iks, jakaś zmia­na, jakiś guz, ale mil­czę. Nowa praca, dwie­ście ki­lo­me­trów od domu, mówię, że tym­cza­so­wo. Pre­tekst, jasne, cał­kiem dobry.

To potop przecinków, zniechęca do czytania, jak jasna cholera. Tak zrozumiałem (mniej więcej), co chciałeś przekazać, ale umęczyłem się przy tym okrutnie.
Cytat:
Czy je­stem tym kim byłem wtedy? Męż­czy­zną oże­nio­nym z młodą ko­bie­tą, z dwój­ką ma­łych dzie­ci, dwie dziew­czyn­ki. Czy mój obraz pa­su­je do rze­czy które zro­bi­łem? Ze­rwa­łem uprząż, opu­ści­łem je, świa­do­mie lub nie, za­ła­ma­nie, a może mój bunt prze­ciw­ko in­fek­cji.
Od­da­le­nie, sa­mot­ność, wiele obu­dzo­nych upio­rów.

O co tu chodzi, Jedynko? Mnie pytasz, czy jesteś tym, kim byłeś kiedyś? Skąd ja mam to wiedzieć?
Cytat:
świadomie lub nie, za­ła­ma­nie, a może mój bunt prze­ciw­ko in­fek­cji.
Po tej końcówce już nie wiedziałem, czy uciekł, czy się tylko załamał. No nie można tak. Nie ma nic gorszego, niż niezrozumienie tekstu przez czytelnika. Już lepiej, jak jest chujowy. Przynajmniej masz z nimi jakaś interakcję, rozumiesz? A tak?
W mojej subiektywnej opinii, jeśli nie weźmiesz w ryzy swoich naleciałości pisarskich i nie uporządkujesz myśli przelewanych na papier, niewielu będzie Cię czytać.
Pozdrawiam.
jeden dnia 18.02.2018 10:50
Darcon
Widzisz, z tym Deppem to musiałbyś spytać sam siebie, czego oczekiwałeś. Pośrednio początek Twojego komentarza jest o tym, o czym mówi mój tekst. Zobacz, że słowa, które wypowiadamy na co dzień, w rozmowach, czasem sami do siebie, są tak naprawdę niewiele warte. Bo gdybyś zapisał wszystkie te słowa na kartce papieru, to ile z tego miałoby jakiś sens? Wszyscy ludzie, nieważne, czy ktoś jest kasjerką, sprzątaczką, czy może noblistą. Wypowiadają dziennie potoki słów, które w przygniatającej większości nie mają żadnego znaczenia. Mówimy po to, żeby mówić, rozsiewamy "wirusy" naszą mową, przekazujemy je innym, a sprawia nam - no cóż, przyjemność. To część naszej fizjologii. To tak, jakbyś miał się dziwić, że Depp albo, nie wiem - Hemingway tak brzydko sika, tak nieporadnie uprawia seks. Czemu miałbyś oczekiwać po nim czegoś innego? Bo co? Bo jest dobrym aktorem? Bo jest ciekawym pisarzem?
Odnośnie części na temat tekstu i pisania. Każdy ma swoje demony, które jakoś stara się uwolnić. Ja to robię w ten sposób, racja, dobrze byłoby je uporządkować, do tego jest ćwiczenie, praktyka.
Zmieniłem odrobinę końcówkę, która może stała się jaśniejsza. Ma wynająć samochód, w jakimś celu, w jakim? Tego Czytelnik raczej powinien się domyślić.
Dzięki za komentarz.
Pozdrawiam.
Darcon dnia 18.02.2018 11:02
Całkowicie się z Tobą zgadzam, Jeden, odnośnie codziennego języka. I podążając dalej Twoim wywodem, czy powinniśmy więc umieszczać w każdym utworze, czy powieści załatwianie naszych potrzeb fizjologicznych? To przecież nasza codzienność, ba, nawet dosyć częsta. :) Dlaczego więc w 99,5% utworów nie ma o tym nawet słowa?
Pisarz może pisać o czymkolwiek chce, ale powinien pisać o tym jak należy.
Pozdrawiam.
jeden dnia 18.02.2018 11:23
A dlaczego nie? To, że myślałeś o Deppie w taki a nie inny sposób - to był tylko miraż Twojego postrzegania. Zawiodłeś się, to jasne, oczekiwałeś kogoś innego. Nie mówię, że to źle, brzydzą mnie pudelki, zaglądanie popularnym ludziom wszędzie gdzie się tylko da. Chodzi mi tylko o to, że literatura może być różna, niektórzy uwielbiają fantasy, ale czy to nie jest tylko jakiś miraż świata, który widzimy? Odrywa nas - to czasem przyjemne. Ale pytanie - jaka literatura być powinna? Chyba taka w której odnajdujemy emocje, te które nam towarzyszą na co dzień, bohaterowie z krwi i kości, dotyczy to nawet sf.
Z procentami, które podałeś mocno bym polemizował. Dla kogoś może być to bełkotem, dla innych to część realizmu. Forma - jasne, zawsze można ją zmienić.
Pozdrawiam.
Darcon dnia 18.02.2018 11:44
Nie zawiodłem się na Deppie, jako człowieku, jest i był mi obojętny. Nie zrozumiałem, o czym on mówi w wywiadzie, dosłownie. Rozumiesz? Facet gadał dwadzieścia minut, a ja nie wiedziałem o czym. Zgadzam się, że literatura może być różna, ale Twoja zyskałaby na pewnym uporządkowaniu. ;)
Pozdrawiam.
skroplami dnia 18.02.2018 22:27 Ocena: Bardzo dobre
Te rozważania, oczywiście, też codzienność :). Opowiadanie zbudowane w sposób: był zdrowy, zachorował, choruje, morduje ale to tak ciii, się domyśl. Jednocześnie jako psycholog usprawiedliwia siebie, no bo te zarazki ze słów co "duszę" ranią i spaczają.
Faktem, opowiadanie trudne czy też w trudny sposób zbudowane. Dzieje się ale jak, tak naprawdę dlaczego czyli jaki powód faktyczny, nie wiadomo. Jednocześnie, nie jest to aż tak ważne, ważne jest że człowiek z wyglądu normalny i mający serce znające litość, i czy to litość czy wybór do rodzącego się planu tej ciemnej w bohaterze strony też nie wiadomo, taki człowiek wśród nas żyjący to działający praktycznie morderca. Czy wpływ ma też choroba fizyczna, to ponownie możliwość i domysł. Rak, potrafi.
Pomimo całości bardzo mglistej i nic wprost nie ujawnionego, akcja wyraźna. Z drugiej strony, niestety, ta mglistość wynika też z przerzucania i powracania do niektórych wątków, żona i córki, Łucja, Ukrainka. I nie do końca jest widoczne, a przynajmniej przy jednym czytaniu, o kogo i dlaczego chodzi. Całość jest rzadko spotykana, ze względu na spokojne pisanie, nie ujawnianie, a jednocześnie odkrycie że coś się krwawego się stało/działo, po zdarzeniu.
I za całość, ponieważ wciąż nie mam pewności czy na pewno jest tak jak "widzę", obniżona ocena :(.
jeden dnia 19.02.2018 17:31
skroplami

Jest właśnie tak jak widzisz, dziękuję za taki odbiór tego tekstu.
Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:38
Najnowszy:pkruszy