***.
Gdy krasnoludek zbudził się słońce miało się ku zachodowi a on czuł głód. Rozejrzał się po domku w poszukiwaniu czegokolwiek do jedzenia. Na półce zobaczył błyszczącą puszkę. Po kiju od miotły wgramolił na górę, usiadł wygodnie i próbował ją otworzyć. Niestety nie dał rady. Trochę się zmartwił, ale za szklanymi drzwiczkami od szafki, zobaczył niewielkie pudełko i sięgnął po nie.
— Jestem uratowany od śmierci głodowej - pomyślał, gdy znalazł sucharki, które dziadek zostawił dla myszy odwiedzającej domek.
Na wieszaku wisiał kapelusz, ale nie taki sam jak kapelusz Onufrego, bo ze słomy. Jego widok poprawił mu humor. Do pełni szczęścia brakowało jeszcze parasola, ale i ten się znalazł, w porównaniu do znanego mu wcześniej, był ogromny. Krasnoludek poskrobał się po głowie i zaczął się zastanawiać: po co komu taki ogromny parasol, po czym stwierdził, że jednak dziwny jest ten świat.
Gdy dalej zwiedzał zakamarki domku natknął się na duże, i o małych rozmiarach, kalosze a na wieszaku kapoty. Obmyślił, że noc spędzi na poduszce, na fotelu dziadka, a jutro postanowi co będzie robił dalej.
Jego błogi spokój zakłócały drobne kroczki wiewiórek ma daszku, które w ten sposób skracały sobie drogę po orzeszki na leszczynie.
Gdy zrobiło się całkiem ciemno, na niebie pojawił się księżyc i gwiazdy, słychać było żaby kumkające w oczku wodnym, miauczał kot i odzywały się cykady. W takiej atmosferze ułożył się do snu i smacznie zasnął. Ze snu obudziły go ranne promienie słońca oraz hałas wywołany przez dziadka i wnuczka Xawerego.
Słysząc zbliżające się odgłosy, zerwał się z posłania, po nodze fotela zsunął się na podłogę i czym prędzej schował w kącie. Gdy dziadek zabrał się do pracy na grządkach, wymknął się z domku. Nie pomachał kapeluszowi na do widzenia, bo wiedział, że ten i tak nic z tego nie zrozumie, bo jest ze słomy, a i parasol nie zwróci na niego uwagi. Na koniec zakradł się do Xawerego, by go utwierdzić, że pamięta o zaoferowanej pomocy jak ten będzie siał rzodkiewkę, i zniknął w trawie.
Maszerował ścieżką i rozglądał się wokoło. Mijał domki i altany aż doszedł do bramy, przez którą nie musiał się wspinać ponieważ pod ogrodzeniem był podkop i tym sposobem znalazł się na zewnątrz. Znów poczuł wolność i chęć zwiedzania świata. Nucąc pod nosem ulubioną śpiewkę uszedł spory kawałek kiedy zainteresował go znak z dużą literą A, przy którym stała ławeczka. Gdy usiadł by odpocząć, dosiadła się babcia z koszem owoców, wśród których najwięcej było czerwonych jabłek.
Wtedy wpadł na pomysł, że wgramoli się do kosza, zwinie w kłębek i będzie udawał jabłko, a babcia na pewno się nie zorientuje, że jedno z nich wygląda inaczej niż pozostałe, i tym sposobem, wyruszy w dalszą drogę. Ledwo zdążył się wdrapać i usadowić w koszu przyjechał autobus. Babcia żwawo poderwała się z ławki, wsiadła do niego, ujechała kilka przystanków, po czym zaczęła się przemieszczać w kierunku wyjścia.
— Podejrzewam, że jazda ma się ku końcowi – pomyślał krasnoludek.
Miał rację. Rzeczywiście babcia wysiadła na następnym przystanku, na chwilę postawiła kosz, a on dał nura w wysoką trawę. Nie uszedł daleko ponieważ zauważył, że w tym samym kierunku, pod opieką dorosłych, zmierzają małe dzieci.
Zaciekawiło go to, i on skierował tam swoje kroki. W oddali zobaczył parterowy budynek z pomalowanymi na szybach postaciami z bajek, a wśród nich sylwetki krasnoludków.
— To musi być przedszkole - pomyślał. Wmieszał się w tłum i niezauważony wszedł do środka. Wszędzie było kolorowo, a najbardziej podobały mu się małe meble, przy których nie miał poczucia, że jest niedużego wzrostu. W jednej z sal wdrapał się na półkę, usadowił koło smutnego miśka z klapniętym uchem i próbował do niego zagadać, ale ten się nie odezwał.
— On musi być mały i dlatego nie mówi – tak tłumaczył sobie jego milczenie. Gdy przyszły dzieci, jeden z chłopców sięgnął po krasnoludka, postawił go na stoliku i powiedział :
— Stój i nie ruszaj się, mam zamiar cię narysować. Po czym wyjął z dużego pudełka kredki i zaczął stawiać kreski. Krasnoludek stał wyprostowany, wciągnął brzuch by się lepiej prezentować, a gdy poprawił okularki na nosie, rozpoznał, że skądś zna chłopca.
— To musi być Xawery, chłopiec, z którym rozmawiałem na działce - pomyślał.
— Czy ty masz na imię Xawery? - zapytał.
— Tak, a skąd wiesz? - zapytał.
—Wiem, bo słyszałem jak rozmawiałeś z dziadkiem na działce – powiedział.
— Aha, a kim ty jesteś? - zapytał chłopiec.
— Ja, jestem Krasnoludkiem z Prawdziwej Bajki, a jak tam twoja grządka „rzodkiewkowa” na działce dziadka ? - zapytał.
Odpowiedzi na to pytanie nie usłyszał gdyż w tym momencie w salce zrobiło się gwarno ponieważ pani wychowawczyni poleciła by dzieci składały zabawki bo jest pora na zajęcia z muzyki. Te prześcigały się kto pierwszy zaniesie zabawkę na swoje miejsce.
Krasnoludek, stojąc na stoliku, w tym rozgardiaszu, stracił równowagę spadł na podłogę, nabił sobie guza, spadły my okularki, a Xawery nawet nie próbował go szukać bo był pewien, że ten po prostu zniknął. A on siedział pod ścianą, tuż obok porzuconego pajaca, udając zabawkę, i obserwował co się dzieje.
Gdy po dzieci do przedszkola przyszli rodzice i zrobiło się pusto, wyruszył na zwiedzanie przedszkola. Natknął się na panią sprzątaczkę, która odkurzała salki, równo układała zabawki na półkach. Na noc wrócił na półkę koło miśka. Miał sen, że Krasnoludki z Prawdziwej Bajki bardzo się o niego martwią i szukają po okolicy. Tylko najstarszy z nich zachowuje spokój ponieważ wierzy, że zguba się w końcu znajdzie. Prawda jest jednak taka że on, póki co, jeszcze się nie zniechęcił do wędrówek. Wręcz przeciwnie ma ambitne plany. Już wie jak jest w przedszkolu, a teraz chciałby zobaczyć jak jest w szkole.
—Czy to się powiedzie? Nie wiem, więc niech bajanie nas dalej wiedzie…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt