Ja, hedonistka - jeden
Proza » Miniatura » Ja, hedonistka
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

W jakimś zagranicznym mieście, intensywnie nasączona etanolem, kilka godzin w deszczu, patrzę w jakieś obce okno, czekam na pojawienie się w nim postaci, a może twarzy. Ale pali się lampa, na chwilę, potem gaśnie. Nic nie mogę już nic dojrzeć. Musi to być zły omen, bardzo zły, to miasto na początek pokazuje mi złowrogą kartę.
Dyskoteka wieczorem, upić się, dać się ponieść, przegrać po raz kolejny to wszystko. Tinder, raz - dwa, lewo, lewo, lewo, prawo! Like, like, yes, you both like girls, babe, maybe in the city center? I will be in red top, with Monroe at it./ But... I can't see your face? Hmm? /Doesent matter./
Jej koszulka - rozwodnione, czerwone wino, Marilyn w swojej najlepszej pozie. Neurotyczne światła klubu, błyszczała się, mieniła tęczą a na niej ta nieznośnie seksowna blondynka. Tańczyła, ruch, to dobrze, ale chwilę potem był bezruch, zły, bo narażający na niebezpieczeństwo. Szła w stronę toalet, był za duży tłok, musiałam chwilę przeczekać, potem udało mi się przedrzeć.
Przed toaletą krótka kolejka, kobiety i mężczyźni, nam zabiera więcej czasu, to siadanie, wycieranie deski, to zrozumiałe. Wreszcie udało mi się wejść. W powietrzu lekki zapach wydzielin, cieczy, zmysłowy, dziwny. Czterech mężczyzn stało obok siebie, kabin było sześć, wszystkie zajęte. Moje oczy przebiegły po prześwitach pod drzwiami - cztery pary spodni, oczywiście zrolowanych i dwie pary nóg, zsunięte rajstopy, majtki. Musiałam wyglądać na zboczeńca, ale nic mnie to nie obchodziło, kobiety mają łatwiej, kobiety mogą robić takie rzeczy. Zresztą, pewnie wyglądałam tak jakbym szukała swojej koleżanki. Krzyknęłam - Lili!
- You come and see me! - rzucone przez zęby i wśród hałasu, mimo całej jej sylwetki w ciemności. I pchnęła drzwi. Śmiech zaskakujący, przeciągły, gwałtownie urywany.
Widziałam ostro, aż do bólu. Dziewczyna miała migdałowe oczy, to zdążyłam zauważyć, ruchliwe matowe oczy, koloru cafe latte. I tak bardzo przypominała mi Sophii, moja pierwszą, niespełnioną miłość. Burza kręconych włosów, okrągłe kolczyki. Bez stanika, bluzka z okrągłym dekoltem, długie rękawy. Ciało bez grama tłuszczu napierające na skórę do granic wytrzymałości, na każdy jej milimetr, do góry, ku pośladkom, ku biodrom, temu ciemnemu wzgórkowi, który jeszcze szybko mogłam dostrzec. Nie miałam na sobie majtek, często bez nich chodziłam, ach taka radykalna, to ryzyko, że ktoś może to zobaczyć, w krótkiej spódniczce, wokół dużo ludzi. Lekcja gdy byłam w szkole, i ta nauczycielka która stała z przodu przy tablicy. Jestem pewna, że u pani od plastyki wzbudziłam przelotne pożądanie, błysk, wcześniej tej żądzy musiała nie czuć, a wtedy tamta iskra, kondensacja, tak jak teraz - wtedy w toalecie. Pociągnęła mnie za ręce, zdmuchnęła z twarzy łaskoczące włosy. Przeszyło mnie słodkie ćmienie, pewnie jeden z tych brzydkich rumieńców wypełzł mi na twarz. A potem powiedziała mi : Today we cant sleep together, i cant have a few in one night. /Dzisiaj nie możemy się przespać. Nie mogę mieć kilku w trakcie jednej nocy. Ale tego a few nie mogłam zrozumieć, czy miała kogoś, kobietę, mężczyznę?


*
- Wejdź - odsunęła drzwi i w końcu wpuściła nas do środka. Przedpokój wyglądał jak każdy inny ze schodami w głębi prowadzącymi na górę, tylko nagle poczułam dziwny zapach: cały dom był nim przesiąknięty. Nie znałam tego zapachu, był jakiś obcy. Gdy go poczułam, pomyślałam sobie, że tak, to ten zapach, który będzie wypełniał całe moje życie. A więc to na niego czekałam. Musiałam mieć wtedy buzię jak dziecko, które odkrywa coś po raz pierwszy, wywołuje to coś w nim uczucie wstrząsu, nie lęku, ale jakiegoś urzeczenia.
- Wiesz dobrze, że on nie lubi gdy dzieci tu przychodzą, to nie jest dom dla nich, ile ona ma lat? Trzynaście? Mniej? Wiesz, Filip, klienci, oni tu mają swoje interesy, oni tu przychodzą w jednym konkretnym celu, a już na pewno nie po to, by zobaczyć tu cholerne przedszkole... Wiesz, że nie chcemy kłopotów, uważaj na nią.
Wtedy zobaczyłam te śliczne zęby, malutkie, równe, latynoski, lekki brąz jej ciała. Trzynastoletniemu dziecku jakim wtedy byłam, wydawało się, że każdy kęs, który przeżuwała musiał smakować inaczej, jakoś bardziej wytwornie, poczułam pragnienie, żeby spróbować jej śliny, niejasne, jeszcze dziecięce pragnienie. Na drugi dzień odkryłam, że pani Maria (tak ją nazywał mój wuj) wywierciła dziurki w ścianach pokojów. To ukłon dla tych których nie było stać na wykupienie dziewczyny. Wtedy nie było nikogo, był poranek, całe miasteczko w kościele. Po cichutku przemknęłam wzdłuż korytarza, musiałam stanąć na skrzynce żeby dojrzeć dziurkę. Sophia leżała na łóżku w samej halce, światło było filtrowane w żółty półmrok, a mój młody umysł zachłystywał się i dusił z pożądania. Serce łomotało mi nie ze strachu a z oczekiwania, które przyjemne to jednak kosztowało mnie może nawet więcej niż strach. Dusiłam się od niego. Napinały mi się i drżały mięśnie ud. Wilgoć, ale to nie ten cieplejszy jej rodzaj, ten nowy to jakiś nieszkarłatny. Na drugi dzień musieliśmy jechać dalej, wujek kazał mi milczeć na temat tego gdzie spaliśmy, ale komu miałabym powiedzieć? Był moją jedyną rodziną.
*

Erasmus, tamten okres, dużo przerażających, damskich łóżek, a w nich sobowtóry samych siebie. Pożądanie w upojeniu, przerażanie samej siebie rano, w chwili porannego kaca. Jak zuchwała i skromna bywałam, fałszywie skromna i agresywna, i prosta, a jednak wciąż zmienna, nowa - ja, z którą można pójść wszędzie, która w małej kawiarence tak się zachowuje jak gdyby całe życie pijała tylko kawę i żuła z apetytem czekoladową babeczkę. Gdy potem w klubie szaleje bez umiaru z innymi kobietami, które nudzą się lub bawią, mają irytujące kaprysy, denerwują się z byle powodu, z powodu braku limonki, nadmiaru lub niedostatku lodu. Czasem z facetami, też, quicke, one night stand - jasne, thats so fucking clear, babe. Ciągłe zastępowanie, wszyscy się zgłaszamy, wyciągamy ręce, wysoko, jak w szkole, tak - ja chcę go zastąpić. Tak - ja chcę ją zastąpić. Te wszystkie puste miejsca, puste łóżka, inni nam je przydzielają, jak w kinach, w pociągach - te a tamte miejsca są jeszcze wolne. Możesz sobie zarezerwować, kupić paypalem. Ciągła karuzela utraty i kaprysu, ciągłe imitacje, zawsze jesteśmy czyimś substytutem, jakąś marną kopią, sobowtórem. Miłość się nami męczy, jutro, pojutrze, wypluwa nas na bruk, może wytrwamy do jeszcze kolejnego dnia, a potem ktoś nowy, i nie łudźmy się, nie jesteśmy niezastąpieni. Wtedy pojawiła się ona. Pogarda narastała, bo nie mogłam mieć Lili tylko dla siebie, chciałam żeby kochała tylko mnie. Dowiedziałam sie wszystkiego kilka tygodni później. Tamto few, oznaczało, że miała męża, który ją bił, tłukł, gwałcił, był okrutny.
Powiedziałam jej, że musi od niego odejść.
"Jestem w ciąży" - odpowiedziała. "Prosiłam go o rozwód, pokazał mi kodeks. Powiedział, że zabiorą mi dzieci i dadzą jemu na wychowanie."
Nie znałam dotąd grozy i osłupienia, ale teraz zastygłam w tym wszystkim. Chciałam ją przytulić policzkiem i sercem, moja dusza skręciła się z gniewu i żalu, nie mogłam pozwolić żeby wyjechała, my love, moja jedyna miłość, ale ona powiedziała, że musi, że będzie do mnie pisać listy i, że kiedyś się jeszcze zobaczymy, że obiecuje. Rozpłakałam się ostatni raz. Ale ona tylko przyłożyła swoje usta do mojego ucha wychodząc i powiedziała: "Nie masz twarzy kochana, nie masz głosu ani oddechu, ani imienia, i ja dla ciebie nie będę miała ramion i szyi. Będę dla ciebie duchem, i ty też bądź. Cześć Aniele, do zobaczenia.

*

Jestem w pułapce, duszę się, chyba umieram. Główki od zapałek. Potas. Dużo go, coraz więcej. Marzę o nim, o potasie i o śmierci. Twarz kurczy się bo napływają łzy, słony smak nienawiści, potem jakiś gorzki, niedający ulgi. Wypadek drogowy. Rzeczywistość podejmuje przeciw mnie pierwszą akcję odwetową. Ponad miesiąc w śpiączce, amputacja nogi, kręgosłup roztrzaskany w odcinku piersiowym i szyjnym.
Nie pamiętam zbyt wiele, piłam, potem trochę tańczyłam, potem samochód, tak, a potem nic, cisza, głosy lekarzy. Białe światło które parzy oczy, na przymkniętych powiekach. Kilku lekarzy, którzy wyglądali miło. Mówili bardzo zgodnie, że jestem uratowana, że włosy mi odrosną, że poddali mnie operacji. Najważniejsze, że jest pani uratowana... Pierwsze o czym pomyślałam, to to, że najbardziej bolesna jest świadomość, że jeszcze przez tygodnie, może miesiące, ona będzie słać listy na adres opuszczonego domu. Nieprzeczytane, na zawsze bez odpowiedzi, na wieki wieków. Koperty przypieczętowane na wieczność przez jej ślinę, tak jak ślina Sophii zapieczętowała na wieku moje pożądanie do kobiet. A ja już jestem w Polsce, w Warszawie i nigdy te listy do mnie już nie wrócą.
Wychodzi się ze szpitala obdartym z intymności. Bo tam przychodzi pielęgniarka, kołdra do góry, rozbiera cię, miska, gąbka, raz dwa. Jeździ ci tą gąbką tu i tam. A ty leżysz. I starasz się nie myśleć, w jak absurdalnym położeniu jesteś. Później ten brak intymności.
Potrafiłam leżeć na golasa, mam to gdzieś, jak wyglądam. Na przeciąg minut a nawet półgodzin bawiło mnie statystowanie w moim własnym dramacie. To wrażenie, że nurzam się w letniej, zgniłej wodzie. "Trzeba ją uczyć, że toaletę robi się w łazience, że trzeba się ubrać, zadbać o siebie, żyć jak normalny człowiek"- mówi lekarz pewnego dnia. "Bez tego nie ma co marzyć o normalnym życiu."
*

- Słuchaj, jeśli chcesz poderwać chłopaka, nie możesz cały czas leżeć jak kukła z pampersem, który wystaje ze piżamy. Trzeba zacząć panować nad fizjologią, no bo jak położysz się z chłopakiem do łóżka, nie kontrolując pęcherza? Zalejesz go całego, dostanie chłopak złoty prysznic! - i wtedy się śmiejemy. Rozprostowuje moje nogi, dotykalna krnąbrność mojej fantomowości, nic, zero na nogach, tylko wraca coraz więcej do pępka, tak, zdecydowanie, masuje, a mnie tak cholernie boli, cały czas, nieustannie.

*
Miękka i lśniąca jasność, włosy, czyste jasne złoto gdy się nade mną nachyla. Intensywnie błękitne jakby bezradne, płaczące samo dla siebie oko, uwięzione w pułapce.
Co ci chodzi po głowie, kaleko? Ciesz się, że w ogóle żyjesz, pamiętasz myśli sprzed wypadku? Pamiętasz uczucia sprzed? Emocje? Dotyk?
*
Pierwszy dzień w domu, wujek zgodził się na Lidię. Powiedział, że tak, że widzi postępy, że codziennie po godzinie.

- Na ogół najbardziej najbardziej stymulujący dla mózgu jest dotyk miejsca, w którym przebiega granica między czuciem a nieczuciem.
Dotykała mnie na granicy podbrzusza z brzuchem, a ja czułam coś niżej, znów to ćmienie, ale teraz wszystko jakby przez karton, jakby przez mur. Odczuć to tak jak gdyby miała się w moim życiu narodzić jakaś zwykłość, jakaś bolesna radość, co popadła już w zapomnienie. Wejść jak kość w gardło temu światu, postawić się, nie dać, nie dać.
- Lidia, ja chcę żebyś przychodziła codziennie. Obiecasz mi to? - Gdy zadałam to pytanie zawisła wzrokiem na moich wargach, długo, nic nie mówiąc.
Obiecała. Obiecała też, że stworzymy razem chaos, coś więcej niż chaos. Że postawimy się temu światu, temu wykreowanemu dramatowi. Nauczyłam się opukiwać. "Gdy sobie dobrze opukasz podbrzusze przed, to wyciśniesz z pęcherza tyle, że na te dwie, może nawet trzy godziny masz spokój, wtedy łatwiej dojść." - przeczytałam w poradniku. Tydzień później odkryła, że gdy dotyka mojej blizny po operacji to wtedy doznaję prawie orgazmu, wtedy rozbiera się i kładzie przy mnie. Często mówiłam, że chciałabym się napić wódki, a przynajmniej kawy, ale potem leżałyśmy obok siebie i tym razem to ona pozwalała mi siebie dotykać, całować. Na końcu spoglądałyśmy równocześnie na zegarki. Miałyśmy jeszcze kilka minut i leżałyśmy, znużone miłością i milczące na łóżku.
Gdy wychodziłyśmy na spacer, trzymając się za rękę, gorące splecione dłonie, ludzie się za nami oglądali. W niektórych spojrzeniach widać było pytania: Czy one ze sobą „ten - tego”? Mój Boże, ona z nią? Ciekawe jak? Ale tak naprawdę większość pewnie myślała, że jesteśmy siostrami.

*

Pewnego dnia wpadła w tok myśli, ja nie pojmowałam, co mogłam odgadnąć z tego, co zachowywała dla siebie i sama nie całkiem rozumiała o czym mówiła. Ale tyle mogłam zrozumieć, że poznała mężczyznę, młodego ratownika w szpitalu. Że ja sama rozumiem, że nigdy nie była les, tak wiedziałam to, ale jednak, przecież. Mój bezwstydny śmiech, by ukryć upokorzenie. Mroczna dusza rozpada się bezgłośnie, stopniowe samobójstwo, bo kurczenie się jej. Byłam o wiele za nerwowa i zbyt nawykła do samotności, żeby zrozumieć. Ale nie mówiłam już nic więcej, mój stan już wtedy zaczął się pogarszać, moje dłonie zaczynały drżeć jak cicho wzlatujące ptaki. Zaczynałam tracić w nich czucie, miałam skurcze. I przecież to oczywiste, że zamienianie, zastępowanie, ciągła zmiana miejsc. Jak mogłam myśleć, że akurat ja to prawo przełamię?
Trochę gorzkie, ale jednak przyjemne uczucie straty, jakaś mała radość, że jakoś sobie ułoży życie. Odruchowa ucieczka w nieczucie - ochrona przed cierpieniem, to było miesiąc temu. Teraz? Czasem znowu widzę intensywne błękitne bezradne oko nad moją głową. Oko lekarza, który podłącza mnie do sztucznego płuca, odsysa moja rurkę. A potem oko mojego wujka, jak kawa z mlekiem, z plamką, tam gdzie ciemna szarość staje się trochę jaśniejsza. Uniesienia się pod sufitem, te chwilowe małe śmierci, wybuchy endorfin, rozkosz, ostateczna masturbacja... Na końcu ta przyjemna nicość, przyjemna beznadziejność, ta przyjemna przyjemność.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
jeden · dnia 01.03.2018 17:53 · Czytań: 419 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 4
Komentarze
Darcon dnia 01.03.2018 18:09
No, Jedynko! W przypływie skromności nie będę pisał, że to moja zasługa, ale to się czyta! Tu jest klimat, i to rzadko przeze mnie oglądany. Specyficzny, inny, taki, jakiego jeszcze nie czytałem. Zrozumiałe to, jasne w przekazie i przede wszystkim, o kimś.

Liczę, że zajrzą tu inni, więc pozwolę sobie odbiec trochę od tematu. Pisarzy jest wielu, lepszych, gorszych i przeciętnych. Zaliczasz się z pewnością do tych lepszych. A lepszy pisarz to taki, który kradnie umysły, choć tylko na chwilę lub dwie, gdy nie wiesz kiedy przeczytałeś tekst i chcesz więcej. Problemem u Ciebie jest dyscyplina, ale w pewien sposób to rozumiem. Dużo się dzieje w Twojej głowie i rzeczywiście czasem może być trudno to ogarnąć. :) Zachęcam Cię jednak to regularnej pracy nad tekstami, dyscypliny, a stworzysz naprawdę potężne dzieła. Tylko pozazdrościć nieokiełznanego talentu.

Gdzieś tam widziałem literówki i dwa powtórzenia, ale znalazłem jedno.
Cytat:
Nic nie mogę już nic doj­rzeć.

Pozdrawiam.
skroplami dnia 02.03.2018 08:36 Ocena: Świetne!
Nareszcie tekst, Twój :), że nie uciekam z przerażeniem ;).
Mocny, les, ale .... słowo w domyśle bo wycinają :(... i żal mi bohaterki, po prostu.
Że taka głupia :(, też. Oczywiście, napisane wzorowo, tzn. wszystko dzieje się realnie, w mojej głowie też bo tak napisane że :)... i nie żal mi, że umiera. Ona tego chce, dąży od początku, sprawia jej to także przyjemność. Bo przyjemność jest najważniejsza, tak czują hedoniści? No to są głupcami :), niech sobie będę, to nie ja ;). Małe ograniczone "istotki". I ja mam się nimi zachwycać, bo Ty dobrze napisałeś? Wybij sobie z głowy :).
Nie chodzi o zachwyt? Nie, ok, rozumiem :). I udało Ci się ponownie w sposób prawie doskonały oddać to co w głowie i ciele bohaterki, no masz, masz, ten... talent :).
Dobra Cobra dnia 02.03.2018 16:56
Ło kurde, co sie tu wyrabia!

jeden,

Dech mię zaparła ta atmosfera ciśnienia erotycznego, ta dekadencja, ostateczność. Byle było dzisiaj.

Z pewnością jeden z Twoich ciekawszych kawałków.


Pozdrawiam,

DoCo
jeden dnia 02.03.2018 23:34
Darcon // skroplami // Dobra Cobra

Darcon

Cóż mogę napisać, dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że coś z moich Ci przypadło. Dyscyplina - to prawda, zwykle o nią ciężko, czasem przeszkadza.
Pozdrawiam.

skroplami

Na pewno celem nie było wbijanie do głów zachwytu hedonizmem. Tego Tobie, co sam napisałeś, nie muszę tłumaczyć.
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam.

Dobra Cobra

Miło mi, że tak uważasz. Cieszy mnie, że zaparło co trzeba.
Dzięki za wysiłek skomentowania.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, wprawdzie posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty