– Jaśka, idźże po tę wodę wreszcie – słabowitym głosem napomniała ją starowinka krusząca w zeschniętych dłoniach podobnie suche kwiecie czarnego bzu.
Dziewczyna sterczała przy legowisku z wyleniałych futer, na których spoczywał półnagi mężczyzna o rozpalonej, spoconej twarzy. Wpatrywała się z fascynacją w krwisty bąbel powietrza, pojawiający się na zranionej piersi w rytm charczących oddechów.
– Śpiesz do strumienia – kobiecinie przerwał suchy kaszel, po którym dodała – miast się gapić, jak ten ducha oddaje.
– Przeto idę – wstała z klepiska, strzepnęła kurz z i tak brudnej kiecy.
Chwyciła drewniany cebrzyk spod stołu i wyleciała z ciemnej izby na zewnątrz. Dłonią zasłoniła oczy przed jaskrawym światłem dnia i tak dotarła do niewielkiego, acz wartkiego potoku.
Przyklękła na kolano, lecz nim zaczerpnęła wody, usłyszała chrapnięcie. Przez zmrużone powieki dostrzegła końskie pęciny. Upuszczone wiadro natychmiast porwał nurt; potknęła się robiąc krok do tyłu i upadła.
– Spokojnie, dziewko – wybrzmiał niski, męski głos. – Z naszej ręki nic ci nie grozi.
Podnosząc się, spojrzała przed siebie – na drugim brzegu stało kilku zbrojnych na wierzchowcach. Ten na przedzie ponownie przemówił:
– W nocy rozbiliśmy zgraję bandytów kilka staj stąd. Paru uszło z życiem, jeśliś spostrzegła kogo, gadaj.
– Nie, panie… Nikogom nie widziała – odrzekła skulona, kiwając przy tym przecząco głową.
– To może z domostwa kto co widział?
– W chacie ja jeno z babką. Ona stara, nieruchawa. Z izby ino za potrzebą wychodzi.
Jeździec, którego do tej pory nie dostrzegała, podjechał od boku i pochylając się w siodle, podał jej bez słowa pełne wiadro.
– Że też na takim odludziu… – nie dokończył ten o niskim głosie, ale po chwili dodał:
– Miejcie się na baczności. Ci ludzie to zwyrodniali mordercy – po czym dał sygnał ręką i cała drużyna ruszyła stępa.
Po chwili zniknęli za gęstym listowiem lasu. Nim dziewczyna wróciła do chałupy, ucichł również tętent kopyt.
*
Starannie zszyły lnianą nicią ranę mężczyzny i pokryły ją grubą warstwą maści, której głównymi składnikami były: psi łój, miód i kit pszczeli oraz krwawnik. Jego oddech ucichł, chwilami zdawało się, że ustał.
Zaczynało już zmierzchać, lecz mimo ciągłej opieki i podanego naparu, ranny wciąż trawiony był gorączką. Stara przyłożyła wątłą dłoń do czoła schorzałego i rzekła:
– Brzasku nie doczeka, kona…
Wtem z hukiem kopniaka otwarły się drzwi. Wpadł do środka drab w mokrych, ubłoconych łachmanach. W wyciągniętej dłoni dzierżył skrzący się w półmroku nóż.
– Żarcie dawać! – wyryczał.
Przerażone, uciekły w kąt chałupy.
– Jeno sadło, surowe ziemniaki, buraki i bób się ostały – odpowiedziała starsza.
– No, to żywo! – krzyknął; schował nóż, zrzucił kapotę i siadł na zydlu. – Warzyć mi tu strawę – dodał, na co młodsza skoczyła ku palenisku. – A ty gdzie, sikoreczko? Tu… – rechocząc wskazał na podłogę u jego stóp. – Stara niechaj pichci.
Przestraszone dziewczę posłusznie podeszło do obcego. Ten schwycił ją mocno za ramię i usadził na swym udzie. Ujął ją w talii i począł wodzić wielkimi paluchami po delikatnym ciele. Blondwłosa dziewczyna drżała ze strachu, co zdawało się dodatkowo zachęcać cuchnącego lubieżnika – po posiłku się zabawimy – jak pomyślał, tak powiedział i złapał ją za krocze, aż ta jęknęła.
Dorzucony do ognia chrust zajął się jasnym płomieniem. "Nachodźca" gwałtownie odsunął młódkę i wstał.
– A tam kto u licha? – wyjął z paleniska żagiew i zbliżył się do leżącego. – Sambor… – rozpoznał kompana i dotknął jego twarzy – …brachu! – uchylił koc i dostrzegł ranę, z której wciąż sączyła się krew. – Jak się tutaj znalazł? – spytał wyraźnie zaskoczony.
Starucha przełknęła żute bezzębnymi ustami ziele wątrobowe, starła dłonią brunatny sok z pomarszczonej brody i wymamrotała:
– Przywlókł się o świcie, półżyw – wciąż mieszała polewkę.
– Wyliże się z tego?
Na te słowa baba tylko wzruszyła ramionami. Mięśniak jakby obojętny na ten gest oraz los kamrata, wrócił do stołu i na powrót zajął się obłapianiem młodego ciała. Zabawę przerwała mu micha zupy lądująca przed nim na stole. Był diabelnie głodny.
– Nalej i sobie – spojrzał na staruszkę.
Ta posłuchała. Napełniła drugą miskę i siadła do stołu, lecz nim zdołała unieść drewnianą łychę do umazanych brązową cieczą ust, mężczyzna podmienił naczynia. Zabrał jej też łyżkę i wręczył swoją. Zaczęła jeść, głośno siorbiąc. Ten obserwował. Odczekał chwilę i pochłonął zupę błyskawicznie, właściwie bez użycia sztućca. Po opróżnieniu całego kociołka poczuł przyjemne ciepło w członkach. Miniony dzień dał mu się w kość i teraz czuł tego efekty. Wyłożył ramiona na ławę i położył na nich głowę. Docierały do niego niewyraźne dźwięki rozmowy:
– Chłopisko wielkie – kobieta zakaszlała – byleby nam nie zdechł. Taka miarka sproszkowanej trupuszki tura powali.
– Bałam się, że i mnie naleje każąc wieczerzać.
– Co do ciebie, to inne miał plany – po tych słowach usłyszał ni to śmiech, ni kaszel – Wywlecz tego. Na nic się nam zda, ledwo dycha.
Jaśka ujęła umierającego za nogę i wyciągnęła z legowiska. Wytargała go nie bez problemów na zewnątrz i tam porzuciła. Teraz we dwie ze staruszką mocowały się z jego mocarnym, zamroczonym druhem.
Ułożyły go w miejscu Sambora. Rozdziały z pozostałych łachów i natarły oleistą cieczą o intensywnym zapachu piżma. Skóra lśniła w świetle świec. Młodsza zaczęła kreślić popiołem liczne runy na jego ciele, intonując jednocześnie niezrozumiałe słowa. Starucha odkryła swe wiotkie ciało i położyła się przy lewym ramieniu mężczyzny. Przylgnęła do niego, kładąc dłoń na jego szerokim torsie.
*
Chorąży lekko przydepnął roznegliżowane truchło. “Zdążyło zesztywnieć” – pomyślał. Wysunął miecz z pochwy i jego czubkiem ostrożnie pchnął niedomknięte, pozieleniałe drzwi. Wślizgnął się bezgłośnie do pomieszczenia, które zdawało się być puste. Wtedy z barłogu pod ścianą uniosła się biała, dygocząca dłoń wychudzonego starca.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt