Halina wróciła z pobliskiego miasteczka. Lubiła wyrwać się raz na jakiś czas z domu, zaczerpnąć innego powietrza. Zdjęła stare kozaki – jeden miał dziurę przy podeszwie, lepsze ubranie ze sklepu z tanią odzieżą położyła na kanapie. Włożyła stare, rozciągnięte dresy, ocieplane gumiaki i poszła rozpalać w piecu. Piec... kolejne dziecko. Starsze dzieci wyjechały za granicę, ułożyły sobie dobrze życie.
Czasem problemy ją przerastały. A to drewna trzeba było narąbać, a to dach przeciekał, piec się rozwalił i co jakiś czas należało wymieniać. Terma pękła albo piwnica została zalana wodą w czasie roztopów. Trawy mnóstwo do koszenia, bo działka niemała. Dom wydawał dziwne dźwięki: dach skrzeczał jak wrona; zaś miejscowi rozpylali opryski i nieprzyjemny zapach unosił się dookoła. Żeby do miasta dojechać, trzeba było za podróż zapłacić, wiadomo, benzyna i ogólnie utrzymanie samochodu kosztowało. Nie zniechęcała się, choć marzyła czasem o życiu w w wielkim mieście.
***
Jednak dla niej wszystko miało plusy i minusy. Halinę denerwowały psie kupy na chodniku w mieście, duży hałas albo gdy sąsiad do okna zaglądał.
Jednak wolała hałas, miejską anonimowość (na wsi wszyscy o wszystkich wiedzieli), pierdnięcie sąsiada za ścianą niż dźwięki, jakie wydawał jej stary dom – zwłaszcza gdy wiatry i deszcze nadeszły. Nie raz też gałąź uderzyła o bramę, innym razem świerki zbyt głośno szeleściły, czy samochód przejechał z wielkim świstem pod oknem. Ale uroki życia na wsi też potrafiła docenić. Nic bardziej jej nie wzruszało niż poranne pianie koguta. Wschody i zachody słońca przenikały do szpiku, do samego rdzenia jestestwa, a piękne noce z paletą barw: czarnej, ciemnego granatu, srebra i złota, z migoczącymi gwiazdami wprowadzały w stan rozanielenia. Przypominały się zaraz biednej kobiecie chwalebne dni i noce, jakie spędziła u boku nieżyjącego już czułego męża.
***
Halina nie została sama. Miała wiele dzieci, za które odpowiadała: kury, kaczki, indyki i oczywiście piec. Wiosną dla drobiu siekała młode pokrzywy, które mieszała z paszą; w chłodniejszym okresie miała zapas pszenicy, czasem kupowała grubą kaszę, tłukła ziemniaki.
Piec karmiła troskliwie jesienią, zimą i wczesną wiosną. Czyściła dokładnie od góry boczne ścianki – przy tej operacji dostarczała świeżego powietrza przez uchylenie okienka w kotłowni. Halina wrzucała cudowny węgiel do paszczy pieca i się cieszyła, że miała czym palić. Starsze dzieci o niej nie zapomniały. Marek co roku przysyłał pieniądze na dwie tony węgla, Kasia zaś robiła przelew na drewno.
Latem siadała od czasu do czasu na ławce w wypielęgnowanym ogródku. Ogród był dla niej jak teatr: miała tutaj swoje ulubione baletnice – kwiaty, żywe girlandy, perły, korale dostojne suknie, czy ubrane w różowe miniówki stokrotki, muzykę owadów. Wdychając zapach maciejki myślała, spoglądając na pszczołę zawisłą nad kwiatem pelargonii:
„ I co, kochana? Znowu przyszłaś do mnie, mamo? A kaczki idą, idą jedna za drugą do stawu, skubią trawę. Pewnie boją się przypadkowych kamieni. ”
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt