List do świętego Mikołaja - Lorelay
Kategoria Konkursowa » Konkurs "Miniatura Świąteczna" » List do świętego Mikołaja
A A A
- A jak mój tato wróci z pracy, będziemy razem ubierać choinkę - zaszczebiotała wesoło Małgosia.
- A mój tato powiedział, że zabierze mnie na sanki jutro rano, jak mama będzie myła okna - zawtórował jej Tomek.
- A mój tato jak zwykle przebierze się za Mikołaja. Ja zawsze poznaję, że to on, a nie prawdziwy Mikołaj, bo spod płaszcza wystają te brązowe buty taty, co mama zawsze mówi, że takie brzydkie cichobiegi - Kasia dumnie wypięła pierś, czekając na zachwyt rówieśników nad jej błyskotliwością.
- A ty, Michał? Co robisz z tatą w wigilię? - spytała Małgosia szturchając jasnowłosego, niskiego chłopczyka w zielonej, puchowej kurtce.
Michaś spuścił głowę. Milczał. Zacisnął zęby, powstrzymując napływające do oczu łzy.
- Głupia, przecież Michał nie ma taty - złajała koleżankę Kasia.
- Oj, biedny. - Małgosia wykrzywiła usta w smutnym grymasie. - Fajnie mieć tatę. Można z nim robić bitwy na śnieżki.
- Noooo - wtrącił Tomek. - Albo jeździć samochodem na przednim siedzeniu. Mój tato to nawet mnie ostatnio wziął na kolana i dał poprowadzić.
- A mój tato daje mi pograć na laptopie i puszcza bajki na DVD.
- A mój jak lecą wiadomości w telewizji daje mi zawsze pięć złotych, żebym się cicho bawiła i nie przeszkadzała.
- A mój tato pracuje w markecie na magazynie i zawsze przynosi mi słodycze, które nie zejdą.
Michaś odgarnął butem kupkę śniegu.
- Fajnie mieć tatę - wyszeptał rozmarzonym głosem.

***
- I co, Misiu? Napisałeś już list do Mikołaja? - spytała babcia, odrywając się na chwilę od lepienia pierogów.
Chłopiec skinął jasną główką i pochylił się niżej nad kartką.
- No, udało mi się jeszcze złapać tego małego ministranta od Gałeckich. A co ty tam rysujesz, słońce? - zainteresowała się mama, która weszła właśnie do kuchni, niosąc foliowe opakowanie z opłatkiem.
- A tak sobie rysuję, mamusiu. - Michaś starał się, by jego głos brzmiał całkiem zwyczajnie.
- No pokaż, mały. Dziadziowi nie pokażesz? - Dziadek przechylił się przez stół, omal nie rozlewając kawy ze stojącego przed nim niebieskiego kubka, z nadtłuczonym uchem.
- Bitwę na śnieżki - odparł Michaś.
- O, jak ładnie. A to kto? Wujek Krzysio? Ale on ma przecież ciemne włosy.
- Zgubiłem gdzieś brązową kredkę - odparł Michaś. - Idę zobaczyć, czy Mikołaj znalazł mój list.
Chłopiec wstał pospiesznie i zabierając ze sobą blok rysunkowy i pudełko kredek, powlókł się smętnie do swojego pokoju.
- Co się z nim od wczoraj dzieje? - Laura, mama Michała opadła na krzesło obok starszego pana popijającego kawę. - Jakiś taki smutny chodzi.
- Pewnie te dzieciaki od Gałeckich znowu mu jakiś bzdur naplotły. Wiesz, jaki on jest, wrażliwy taki, dobry chłopak. - Siwy mężczyzna położył dłoń na ramieniu córki. - Przejdzie mu jak podrośnie.
- Tylko wtedy zacznie dziewczyny do domu sprowadzać - zaśmiała się stojąca przy kuchni starsza kobieta.

***

Michaś odwrócił się od okna i omiótł wzrokiem przestronny salon. Byli już wszyscy: mama, dziadek i babcia, wujek Krzysiek z ciocią Karoliną i córkami - starszą o sześć lat od Michasia Eweliną, która chodziła już do gimnazjum i malutką Anetką, która piła jeszcze mleko z butelki i raczkowała po podłodze. Była nawet stara babcia Jadzia, właściwie to prababcia czy jak to się tam mówiło. Babcia Jadzia była naprawdę bardzo stara, pamiętała jeszcze obie wojny. Michał nie wiedział ile mogła mieć lat, ale pewnie ze sto. Wujek i dziadek mówili, że trzeba być dla babci Jadzi szczególnie miłym w te święta, bo to może być ich ostatnia wspólna Gwiazdka. Michaś nie bardzo rozumiał o co im chodzi, przecież w Wigilię zawsze wszyscy razem siadali do stołu, tak jak teraz. Tak, zdecydowanie byli już wszyscy, cała rodzina. Teraz wystarczyło czekać tylko na pierwszą gwiazdkę. Pewnie jak zwykle wypatrzy ją Ewelina. Michaś leniwie spojrzał znów za okno, uśmiechnął się szeroko.
- Jest! - zawołał. - Jest pierwsza gwiazdka!

***

Pukanie do drzwi zdołało się nareszcie przebić przez radosne głosy wyśpiewujące kolejną kolędę przy wtórze dziadkowej gitary. Jak na rozkaz ze wszystkich ust zamilkło "Przybierzeli go Betlejem".

- Ocho, to pewno Mikołaj - zawołał ochoczo dziadek, odkładając gitarę.
Babcia poderwała się i wyszła pospiesznie do przedpokoju.
- Wesołych Świąt, kochani! - dobiegło wołanie od progu. - Czy wszyscy byli grzeczni w tym roku?
- Tak, tak, proszę tędy, Mikołaju, moje wnuczki jak co roku były grzeczne. - Z tymi słowami na ustach do salonu wkroczyła babcia, a za nią wszedł przysadzisty, siwobrody mężczyzna w czerwonym kubraku i czapce. Na plecach niósł spory worek.
- Jaka tu miła, rodzinna, świąteczna atmosfera... - rzekł z rozmarzeniem Mikołaj. Jego głos brzmiał dziwnie, jakoś tak... nie po mikołajowemu.
Michaś spojrzał na mamę, z której pobladłych nagle ust wyrwał się cichy jęk.
- Coś nie tak, kochana rodzinko? Innego Mikołaja się spodziewaliście? - Święty wybuchnął chrapliwym śmiechem, ściągając przyczepioną na gumce brodę.
Chłopiec rozejrzał się po twarzach domowników. Wszystkie oczy spoglądały z niedowierzaniem na udawanego Mikołaja.
- Spokojnie. Nie martwcie się - powiedział tamten, ściągając z pleców worek. - Ja też przyniosłem wam prezenty.
Wujek Krzysiek zbliżył się do przebierańca.
- Piotr, czyś ty zgłupiał do reszty? Po coś tu przylazł, człowieku?
- Po co te nerwy, Krzysiu? - odpowiedział tamten, wyraźnie rozbawiony. - Tak się wita szwagra w wigilię? Do syna przyszedłem.
Michaś zdrętwiał. Odruchowo przysunął się bliżej matki. Nieznajomy, zdejmując kubrak, zaczął iść w jego stronę. Drogę zastąpił mu dziadek.
- Piotrek, ja cię proszę, wyjdź stąd, zanim wezwę policję.
- Niechże się tato tak nie irytuje. Mówię przecież, prezenty przyniosłem. Rozdam, jak porządny Mikołaj i już mnie tu nie ma - "Mikołaj" zaśmiał się, zatrzymując. Poszperał w worku.
- To dla teścia. - Bezceremonialnie wepchnął w dłoń zdezorientowanego starszego pana plik banknotów. - Zwracam pożyczkę z procentem i sporą nawiązką. No? Co się tak gapicie? Teraz jestem bogaty. Nareszcie. I w końcu mogę wam spojrzeć w oczy, żebyście mi nie powiedzieli jaki to ze mnie nieudacznik, tchórz i nierób. No? Kochana rodzinko? Kto mi teraz powie, że groszem nie śmierdzę? Kto? Tatuś może? - Głos mężczyzny stawał się coraz mniej przyjemny, coraz ostrzejszy, w miarę jak jego twarz zbliżała się do twarzy teścia.
- Piotr, uspokój się - spróbował znów wujek Krzyś.
- Zamknij się - warknął już-nie-Mikołaj. - Zamknąć się wszyscy i podejść do okna. - Znów wyjął rękę z worka. Tym razem trzymał w niej pistolet. Tym razem wcale nie udawany.
Osłupieli domownicy powoli cofnęli się w stronę okna. Matka ciągnęła za rękę Michasia, który miał wrażenie, jakby nogi wrosły mu nagle w podłogę. Spoglądał na nieznajomego nieobecnym, zamglonym wzrokiem.
- Wyjrzeć przez okno - nakazał mężczyzna z bronią. - Wyjrzeć do cholery! Patrzcie. Widzicie tego czerwonego mercedesa? Alufelgi, przyciemniane szyby, autoalarm... To moja fura. Moja własna! I co? Co mi teraz powiecie? Nadal nie jestem wystarczająco dobry dla waszej córci? Bo co? Bo groszem nie śmierdzę? - Jedną ręką wciąż trzymając pistolet wymierzony w teścia, drugą podniósł worek i odwrócił do góry nogami. Na podłogę posypały się banknoty o wysokich nominałach. - Nie mam wykształcenia? - Z kieszeni wyciągnął pomięty świstek papieru. - A to co? Wiecie? Dyplom wyższej uczelni z tytułem magistra. Kierunek: marketing i zarządzanie. I co? Leń jestem? Jak widzicie, nie próżnowałem przez te osiem lat. A teraz... - zawiesił na chwilę głos - teraz kochana rodzinko, przyszedłem po to, co moje. Po chłopaka wróciłem. Dzieciak potrzebuje ojca. Dacie po dobroci?
- Piotr, żarty się skończyły, dzwonię na policję. - Starszy pan sięgnął do kieszeni.
Telefon komórkowy upadł na ziemię, pod nogi osuwającego się zaraz za nim właściciela.
- Nie drzeć się baby! Zamknąć mordy i odsunąć się. Ostrzegałem przecież. Pytałem czy oddacie po dobroci. A ty, Krzysiu, nawet nie próbuj nic głupiego, bo dołączysz do tatusia, zanim zdążysz użyć tego, co trzymasz za plecami.
- Ty śmieciu! - krzyknęła rozpaczliwie starsza kobieta, piorunując zięcia pełnym szczerej nienawiści wzrokiem. - Zawsze pozostaniesz tylko śmieciem! Śmieciem bez hono... - nie dokończyła. Bezszelestnie opadła w objęcia męża-nieboszczyka.
- Nawet po śmierci nie możesz przestać wlepiać we mnie tych wrednych, nienawistnych oczek, stara jędzo - warknął mężczyzna z pistoletem. - Niech jej ktoś do cholery, zamknie te kaprawe ślepia.
Krzysztof rzucił się do przodu, nim zanosząca się spazmatycznym szlochem żona, Karolina, zdążyła go powstrzymać. W połowie drogi między napastnikiem a resztą rodziny leżało teraz jego dziwacznie powyginane ciało. Przewrócił się w biegu, z jedną nogą uniesioną , drugą w tyle i wyciągniętymi rękoma, próbującymi dosięgnąć szalonego szwagra. Karolina oparła się plecami o ścianę, płacząc i śmiejąc się na przemian. Ostatkiem świadomości złapała za rękę starszą córkę - Ewelinę. Młodszej, półrocznej Anetki nie zdołała. Niczego nie świadome niemowlę raczkowało już radośnie w stronę uzbrojonego gościa. Mężczyzna ukucnął i wśród krzyków dwu pozostałych w pomieszczeniu kobiet wyciągnął wolną rękę do małej. Pogłaskał pokrytą rzadkim meszkiem główkę z czułością.
- A ciebie, kruszynko, jeszcze nie znam - uśmiechnął się. - Jakaś ty maleńka... Mój Michałek też taki był mały, jak wszystko się potoczyło nie tak jak powinno... Widzisz, teraz ty też jesteś, biedactwo, taka jak on. Ty też już nie masz tatusia.
Karolina zawyła jak ranione zwierzę, przyciśnięta do ściany, trzymana przez starszą dziewczynkę.
- Zamknij się, idiotko. - Twarz mężczyzny zwróciła się ku przerażonej matce niemowlaka. - Dość już mam twoich lamentów. Zamknij wreszcie ryj, powiedziałem!
Karolina zamilkła. Krzyk podniosła tym razem jej starsza córka. Ona również niebawem się uciszyła.
- Ładna z ciebie dziewuszka była, ale pewnie wyrosłabyś na sukę. Wszystkie piękne kobiety to suki. Jak twoja ciotka na przykład.
Kolejny krzyk zakłócił spokój. Tym razem dziecinny, płaczliwy. Mała Anetka usiadła niezdarnie, zanosząc się zwyczajnym krzykiem głodnego niemowlęcia.
- A ty czego ryczysz, dziecino? Taka mała, a już widać, żeś się wdała w rodzinkę - westchnął mężczyzna z pistoletem.
- Zostaw dziecko, suczy synu - warknęła idąca ku niemu kobieta.
Mężczyzna pochylił się i podniósł płaczące maleństwo.
- Spokojnie, kochanie. Spokojnie, Lauruś. Ja też jestem przecież ojcem. Sądzisz, że skrzywdziłbym małe dziecko?
- Ty szmatławy skurwysynu... - wyszeptała kobieta, wciąż trzymająca za rękę synka, kiedy lufa przedłużona tłumikiem przygwoździła ją do ściany.
- Sądzisz, że skrzywdziłbym małe dziecko? - powtórzył. - Ta mała przecież i tak nie ma już rodziców, nie ma dziadków, ciotki za chwilę też się pozbędzie. Kto by się nią zaopiekował? Poszłaby, bidulka, do domu dziecka. I co by jej przyszło z takiego życia?
Z brzękiem tłuczonego szkła małe ciałko znikło za oknem. Płacz umilkł. Zapadła cisza.
- Ty... - łamiący się głos kobiety pobrzmiewał czystą nienawiścią. - Ty śmieciu...
- Oj, Lauruś, Lauruś... Z wiekiem robisz się taka podobna do twojej świętej pamięci mamusi. Takie same masz kaprawe, wredne oczka i takich samych wyzwisk używasz. Ale wiesz, kochanie, ja już nie jestem śmieciem. Popatrz... - ruchem dłoni wskazał ścielący podłogę dywan z banknotów. - Teraz już byś mnie nie zostawiła, prawda? Teraz byś mnie po rękach całowała. Ale wiesz? Teraz to ja cię nie chcę, niewierna szmato.
- Mylisz się, Piotrek - odpowiedziała kobieta tonem lodowatym jak sople zwieszające się za stłuczoną szybą okna. - Bardzo się mylisz. Nie ma takich pieniędzy, za jakie zechciałabym takiego śmiecia jak ty. Tak, dobrze słyszysz. Tą forsą i dyplomami możesz sobie podetrzeć dupę, zanim zarekwiruje ci je straż w pierdlu. Co byś nie zrobił, zawsze byłeś i będziesz śmieciem.
Nie jęknęła nawet, gdy złapał ją za włosy i przyciągnął głowę nisko, prawie do samej podłogi.
- Widzisz Lauruś, ja tu tylko przyszedłem po to, co moje - szepnął. Wzdrygnęła się, gdy jego wargi dotknęły jej ucha. - Ty mi zabrałaś wszystko co miałem. Zabrałaś mi najlepsze lata życia, moją młodość, wyrwałaś serce i zabrałaś to co najcenniejsze - swoją miłość, dzięki której żyłem. A potem... potem zabrałaś mi jeszcze jego. Mojego syna... Teraz ja przyszedłem ci się odwdzięczyć, zabrać ci wszystko co masz cennego.
Szarpnęła głowę. Udało jej się unieść ją wystarczająco wysoko, by splunąć mężczyźnie w twarz. Nacisnął spust, po czym opuścił bezwładne ciało kobiety pod stopy chłopca, który stojąc w miejscu jak skamieniały, wpatrywał się przed siebie nieprzytomnymi oczyma.
Człowiek z pistoletem rozejrzał się po pomieszczeniu. Podszedł do stołu, przy którym przez cały czas siedziała milcząca, pomarszczona, skurczona staruszka. Zdawała się nieobecna.
- Hej, babciu Jadziu! - krzyknął jej do ucha. - Żyjesz jeszcze? Nie zeszłaś na zawał?
- Zostaw mnie, hitlerowski psie - wymamrotała babuleńka lekko sepleniącym, cienkim głosikiem. - Szkopie jeden.
Mężczyzna pokręcił głową.
- Babciu Jadziu, wojna się dawno skończyła. Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Ale wie babcia co? Może być babcia z siebie dumna. Wszystkich babcia przeżyła. Swoje dzieci, wnuki, nawet dwie prawnuczki. To dopiero wyczyn, co? A teraz... na nas już czas. Wesołych Świąt, babciu - odrzucił pistolet. Do niczego już by się nie przydał.
Podszedł do nadal nieruchomo stojącego Michasia. Przyklęknął przed nim. Wyjął z kieszeni kartkę papieru, taką wyrwaną z zeszytu w kratkę, zapisaną koślawymi dziecinnymi literami.
- "Kochany Mikołaju. Nie chcę prezentów. Chcę mieć tatę Michał" - przeczytał na głos.- Widzisz synku... - Uśmiechnął się i poczochrał blond czuprynkę chłopczyka. - Grzecznym chłopcom zawsze Mikołaj przynosi to, o czym marzą.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Lorelay · dnia 17.12.2008 11:56 · Czytań: 757 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
roman dnia 27.12.2008 12:30
Bardzo przygnębiająca historia, wydaje się, mimo olbrzymiej dawki dramatu, realistyczna. Nie nastraja mnie jednak pozytywnie, nie trafia w miejsce, które zarezerwowałem na świąteczne klimaty. Tekst, jako tekst, bardzo dobry.
Lorelay dnia 27.12.2008 21:11
On nie miał być nastrajający pozytywnie w swoim założeniu. Świąteczne klimaty, dla mnie bardziej kojarzą się z przygnębiającym realizmem (mimo, że nie jestem pesymistką z natury), niż z miłością, radością i inną nadzieją. Nie lubię świąt, nie miałam więc zamiaru pisania w typowo "świątecznych klimatach", o dobrych ludziach i iskierce wiary, nadziei i miłości.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:64
Najnowszy:ivonna