Tak i nie, czyli jest i będzie – onirycznie *
Pójdę gdzieś tam w smętnym brzasku świecy,
W plamkach z głuszcu fantastycznych wspomnień,
Pójdę gdzieś tam, słowa są próżne, to papier,
Krótki skowyt do serca dostarczę,
Kędy pułap cięty w miejsce czarnych dziur.
I. Tak oto jest
„Szlajać się w zastany zegar, w łonie fizyki, myśli czerwonych i pól, stoczywszy ku formacji zaś skrzypni tak krzywej u chleba – przywiodą zimowe amory, zapatrzone ścieżki piszczałków pszczół i sycącym ogniem nierządów zmowy – przewrócone zapomną u sądów – a mistrzunio niemały jak wzwód.” Tak wyśpiewał ołów trąbami trąb, wśród bajek pląsających stóp. Kraj, sfera jest piękna, jak sfera gołębia, jakiego nie zakląłeś, więc nic nie dostaniesz – w burzach palm posadzony we wzorach głębiach. Przejdziesz, nic ze słów wgrywanych tak srodze! Zgapiony, przeryty via ktoś, co strzały wrażych zgnojeń, czerpiesz? – wyklęty machem małym jak słowo obcych, ty gość, wyrzucony Montmartre bohemy spokojem, ty bohaterem. Patrzysz i patrzysz poddaszem czyichś słów. Na arenę gderań! – bez przemian! Co zmywane po agonii ślepia, dokądże święty wychodzisz we śmierci z trwogi opłat w zaparcie? Kamieniem wybawiającym perłową czernią pośrodku kaźni mniemań. Zagubione nogi gazel, przywołane nogi jak u bydląt, trwają, a śpiewanka żłobu w grzechach jak kolęda, miłość w sidłane skrzaty fletów, orkiestrami ciążą, w zasłuchanych nad kantatą pałeczką dyliżansu – lecz o czasów! – gdybyś swój zlękniony na dwa: Dłoniom różanym zanurzenia i trwaniem harmider chwiejnością,
Słowa kochane zmroczeniem i pieśnią dzielił jak żłób,
Rozdawał miłości w serca – popatrz ptaku jak ziarno,
Przesypują w patrzeniach do źródła, litość siewna jak głóg,
I układanki w kołysankach.
II. Tak oto będzie
Przybył ja dżin triumfalny, z kłosów odkrywanych, co wschodzą miłością,
Smutno ty siebie zwieszasz i bielą czerni z gór dzień ogłuchły całujesz,
Mgławicami przemieniasz, a galaktyk w głębię jak w sopel ciszy,
Na dnie wygasłym palisz mi z miodu miłości lamp aleje, rachujesz
nad rzędem pierwszym kiedy z brzegów dzieje się i czas dnieje zaklęty,
Gdzie frędzle są dłuższe uczciwie od każdej najdłuższej lisiej kity,
Gdzie ponoć gwiazda poranna kiedyś po nocy zadnieje?
Wypływa omega, w ogniu świec sarońskich zastępów okręt,
Kolumnad czerni ze świateł galaktyk widzę końców wymiary rzędy -
rzędy przestrzeni z wymiarem czwartym oderwanym,
W bezmiarze jedności co z dwojga był chwalonym i słanym.
Nie zniewalaj mnie ziemio, uczuciem rozumu ogarnij i jestem
pośrodku martwych tkani, pośrodku rozerwanego całunu grobu,
W mrowiach czerwiowych i czarnych w wieczorach z połowienia piołunu.
Dajcież mi ognia, o cudna w złotych przestworzach i białych i czarnych,
Bo sam powiedziałem – owoc ze śmierci z podziemia nie marnego grobu.
Z dedykacją dla Gazeli
Żaglom utkanym z oczu spotkanych gdzieś w drogi,
Gdybyście ognie - a nie pochodnie utkane z welonów,
Tak niepoprawnie czasu przed żaglem wciąż widzę płótno,
Naszkicowałem w myśli zarysy płonących ogni we śniegu,
Dwóch ogni, bym zimy tęczę ucieszył z płótna.
* tekst złożony z fragmentów kilku utworów.
18 marca, 2018
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt