Dzień był mroźny, chociaż tej zimy nie spadł jeszcze pierwszy śnieg. Ulice gęste od tłumów ciągnących ogromne torby pełne ostatnich zakupów zdawały się płynąć nerwowym rytmem. Pod kościołem stary człowiek w wyliniałej kurtce błagalnym wzrokiem zdawał się przenikać dusze przechodniów zajętych tego popołudnia ważniejszymi sprawami.
Joanna bez pośpiechu mijała kolejnych ludzi zastanawiając się , dlaczego wszyscy tak nerwowo przygotowują się na święta - to przecież spokojny, radosny okres w rodzinie, okazja do spotkania się z bliskimi...
No właśnie. Tego dnia najbardziej się bała.
Rozmyślała o nim od wielu miesięcy zastanawiając się, jak zasiądzie do wigilijnego stołu bez swoich bliskich. To ojciec zawsze zajmował się karpiem a matka od rana krzątała się po kuchni. Nie było pośpiechu ani gorącej atmosfery a jedynie podniosła, wręcz magiczna aura roztaczała się po całym domu wraz z zapachem świerku i dźwiękiem pastorałek.
Tego wieczoru sama będzie musiała przyrządzić wigilijną rybę i przygotować kolację. Na samą myśl łzy jej spłynęły po policzkach. Poczuła ich smak na ustach.
Miała jeszcze kilka godzin i ocierając usta zużytą chusteczką wcisnęła hamulec i ruszyła w dobrze jej znanym kierunku.
Nie pamiętała jak długo stała na pustej alejce kiedy usłyszała sygnał telefonu.
- Mamusiu, gdzie jesteś?- usłyszała kojący głos dziecka i jakby wróciła do żywych. W tej krótkiej chwili zapragnęła tulić w ramionach swoją małą córeczkę.
- Jestem u babci i dziadka kochanie - wycedziła,
- Ale wrócisz do domku mamusiu?
- Tak - powiedziała. Teraz już tak.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Amygrantka · dnia 18.12.2008 13:19 · Czytań: 856 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: