Pana X zamieszkującego pensjonat na ulicy nieważnejakiej punktualnie o godzinie 9 rano w poniedziałek zbudziły okrzyki „WOLNOŚĆ, LÓWNOŚĆ, BLATELSTWO”. Pan X przewrócił się na lewy bok i cicho jęknął, próbując zakryć głowę poduszką. To pozorne zabezpieczenie nie ochroniło go jednak przez potokiem pseudointelektualnego bełkotu który niczym kataryniarz wchodzący do autobusu wdzierał się gwałtownie do jego narządów słuchowych. Mężczyzna położył się na wznak na łożku i przez chwilę słuchał dobiegającego z pokoju głosu, który jednak przez seplenienie nie mógł być w pełni zrozumiały. Bastylia…zdobycie Bastylii było wydazeniem psełomowym…ale to był dopielo pocontek…ja, legitymista…Malia Antonina…wydazenie psełomowe..tellol jakobinów. Pan X wiedział, że mówcą był nie kto inny jak Pan L, zamieszkujący sąsiedni pokój od prawie 30 lat, na życie zarabiający jako motorniczy tramwaju. Pan L był postacią pełną sprzeczności. Największym jego pragnieniem było budzenie podziwu i szacunku wśród innych, jednak nie będąc w stanie budzić go swoją osobowością i charakterem próbował budzić go poprzez próby zaimponowania innym swoją wiedzą polityczno historyczną i historyczno polityczną (kolejność dowolna). Pan L działał w systemie tygodniowym, poświęcał jednej tematyce tydzień – od poniedziałku do poniedziałku każdego ranka zaczynał terroryzować innych pensjonariuszy swoimi przemowami, a kończył dopiero wieczorem. Zapowiadało się na to, iż ten tydzień poświęcony będzie rewolucji francuskiej. Pan X już dawno porzucił próby znalezienia jakiejkolwiek logiki w działaniach Pana L, bowiem tematy omawiane przez niego nie łączyły się w żaden sposób ani z sobą, ani z obecnymi wydarzeniami politycznymi, ani w ogóle z niczym innym. Przykładowo, zeszły tydzień poświęcony był cesarstwu zachodniorzymskiemu, dwa tygodnie temu mieszkańcy pensjonatu odbierali lekcję o kompletnym i całkowitym przebiegu bitwy pod Grunwaldem (Glundwaldem), trzy tygodnie temu Pan L obszernie opowiadał o Rasputinie, a cztery – o ustroju politycznym na wyspie Maui.
Rzeczą najciekawszą było jednak to, iż Pan L. braki w edukacji nadrabiał wprost brawurową wyobraźnią. Temat omawiał w następujący sposób : za pomocą Internetu wyszukiwał pojęcia kluczowe dla omawianego tematu po czym dowolnie je ze sobą łączył i przekręcał, a ponieważ często następnego dnia nie pamiętał zbyt dobrze treści wczorajszego przemówienia, bywało tak, iż każdego z siedmiu dni tygodnia powstawała nieco inna wersja opowieści. Panu X szczególnie zapadł w pamięć tydzień rzymski, kiedy to w poniedziałek Juliusz Cezar był zgodnie z legendą razem z Remusem i Romulusem jednym z założycieli Rzymu, we wtorek był już jedynym prawdziwym założycielem Rzymu, co jest potwierdzone przez historyków, w środę oprócz bycia wybitnym wodzem i strategiem był również pierwszym rzymskim tragikiem – to jemu zawdzięcza się motyw exegi monumentum, natomiast w czwartek szlachetny Cezar zmienił imię i przez kolejnych kilka dni tytułowany był Julianem.
Przemowy Pana L. kierowane były do innych mieszkańców pensjonatu, jednak gardzący edukacją niewdzięcznicy przeważnie zamykali mu drzwi przed nosem, bądź ci jeszcze bardziej niewdzięczni rzucali mu w twarz kilka plugawych słów. Pan X nie umiał jednoznacznie określić swoich uczuć względem tej postaci, niekiedy była to mieszanina irytacji i pogardy, czasami gdy słyszał inwektywy kierowane w stronę L. – żal i litość, lecz najczęściej było to zwykłe rozdrażnienie (np. gdy o 9 rano w jego spokojny sen nagle wdzierały się wolność, równość i braterstwo). Nasz brutalnie wyrwany z letargu bohater leżał na wznak na łożku, a przez jego głowę przetaczały się różnorodne myśli. L. to przedziwny człowiek, to prawda ale jednak…jednak czy nie zasługuje na pochwałę próbując się wybić ze światka naszego pensjonatu i jego mieszkańców których jedyne co interesuje to kluski ze skwarkami na kolację? Może jest wariatem, jego zachowanie przecież nie wskazuje aby był on do końca zrównoważony psychicznie, ale przecież ktoś kiedyś powiedział coś w rodzaju „w tym szaleństwie jest metoda” czy coś podobnego..w każdym razie na pewno było o szaleństwie i o metodzie, tylko kto to kurwa był? Nie pamiętam. Ta wódka, mimo iż jest to bardzo przyjemna rzecz chyba zakłóca moje zdolności percepcji. A przecież zawsze byłem uważany za takiego inteligentnego, mówiła tak mama, mówił tata i dziadek, mówiła tak pani wychowawczyni, wszyscy mówili o mojej wybitnej Inteligencji. A gdzie jestem teraz ? Czy to moje życie to jeszcze jest życie czy może już wegetacja ? Skoro moja inteligencja nie przynosi mi żadnych wymiernych korzyści, a jedynie przekonanie o swojej wyjątkowości, to czy naprawdę jest Inteligencją? Może Inteligencja to jedynie pocieszenie wymyślane dla tych o zbyt słabej osobowości i w ogóle niezdolnych do osiągnięcia czegoś w życiu ? Czy mówienie komuś, że jest inteligentny nie jest jedynie formą poklepywania się po plecach ? Taką w rodzaju sytuacji gdy idziesz z przyjacielem przez ulicę, jesteś kimś kto aspiruje do bycia artystą - ale tak naprawdę jest dwudziestokilkuletnim osobnikiem który namalował parę obrazów, zresztą nadal stojących za jego szafą i powoli pokrywających się kurzem, mieszkającym w pensjonacie przy ulicy niewiadomo jakiej, za który komorne zresztą nadal opłaca z pieniędzy przysyłanych mu przez matkę. No więc nadal idziesz z tym przyjacielem, który zresztą w życiu osiągnął równie niewiele co TY i widzicie dorosłą wersję tego klasowego nieudacznika w którego rzucaliście kulkami z papieru i który zawsze siedział sam na przerwach, jak idzie teraz z naprzeciwka z uwieszoną u jego ramienia kobietą należącą do klasy zadaje-się-tylko-z-tymi-którzy-coś-osiągnęli i w ogóle jego garnitur, jego zegarek, jego buty i jego w ogóle wszystko a już najbardziej jego twarz, jego uśmiech i jego oczy wyrażają sobą sukces i zadowolenie z życia. Twój przyjaciel też go widzi. Wymieniacie spojrzenia ale nic nie mówicie, chcecie go jak najszybciej wyminąć, najlepiej nie patrząc mu w oczy ale nie możecie się powstrzymać. Nic do was nie mówi, ale jego wzrok pyta „I kto jest teraz nieudacznikiem?” A tak naprawdę wcale nie pyta, bo on wcale was nie poznaje, kroczy z zadowoleniem do przodu i jako człowiek sukcesu zostawił już nieprzyjemne wspomnienia z dzieciństwa za sobą. Wiecie w czym tkwi istota nieudacznictwa ? Widzicie odbicie tego co myślicie o sobie w oczach każdego napotkanego przechodnia i dlatego gardzicie ludźmi. Ludzie was po prostu nie rozumieją, nie mają prawa was oceniać, oni mieli łatwiej a wy mieliście trudniej, oni mieli lżej a wy mieliście ciężej. Jak to możliwe, że oni nie będąc tak inteligentni jak my wydają się być zadowoleni, wydają się być spełnieni? Nie, to nie jest możliwe. Oni się cieszą bo są głupi, gdyby byli mądrzy nie cieszyliby się, szliby z głowami spuszczonymi w dół i z cierpiętniczym wyrazem twarzy rozmyślając o tych wszystkich rzeczach które by mogli osiągnąć dzięki swojej inteligencji, ale po które najzwyczajniej, najprościej i najbanalniej nie chce im się sięgnąć. I znowu zbaczam z tematu. Mijacie GO z przyjacielem i lekko skonsternowani nic nie mówicie. Aż w końcu Ty wybuchasz litanią żalów i pretensji do świata o jego niesprawiedliwość i o faworyzowanie kretynów, a twój przyjaciel mówi :
- No dobrze, może i on jest teraz prezesem wielkiej spółki, albo poczytnym pisarzem, albo gwiazdą rocka, albo politykiem zarabiającym przez miesiąc dwukrotnie tyle co my przez rok. Ale co z tego, my też byśmy mogli, jesteśmy znacznie INTELIGENTNIEJSI. (Tutaj następuje poklepywanie po plecach, zarówno w sensie dosłownym jak i metaforycznym)
A wiesz co Ty mówisz ? Ty, głęboko przekonany o słuszności słów przyjaciela mówisz „masz rację”. I oboje, idąc pod ramię kierujecie się w stronę ulubionego baru w którym podają kieliszek wódki za dwa złote, a wasze głowy są pełne wielkich planów i idei, które z pewnością zaczniecie realizować od jutra.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt