Pociąg przez pustynny kocioł część 2 - StalowyKruk
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Pociąg przez pustynny kocioł część 2
A A A
Od autora: Druga, lecz nie ostatnia część krótkiego opowiadania o miłośniku rewolwerów, kapeluszy i wojny secesyjnej. Wybaczcie, że kazałem tyle na to czekać.
Jeżeli interesuje was, co nuci Joe to proszę: https://www.youtube.com/watch?v=e2xV8cBnGu4

John Divitae zaprowadził ich w kierunku stojącego nieco na uboczu składu, bez podpiętej lokomotywy. Obok najbliższego wagonu stała jeszcze dwójka najemników. W zasadzie Joe założył, że są to najemnicy, chociaż czarne mundury sugerowały co innego. Ta dwójka musiała być bliźniakami. Kobieta i mężczyzna, ale identyczni. Mieli nawet takie same zacięte miny i nawet ich przewieszone przez plecy stare, żeby nie powiedzieć starożytne, karabiny Gewehr 98 wyglądały identycznie.

– To Bliźniaki – przedstawił ich pan Smith. – Ich pseudonimy to Aryjczyk i Aryjka.

Ta dwójka rzeczywiście posiadała chyba wszystkie niezbędne cechy „nadludzi”. Pomijając oczywiście fakt, że w myśl ideologii nazistowskiej kobiety miały rodzić dzieci, a nie walczyć. Bliźniaki zasalutowały Johnowi Divitae. Idealnie równo.

– Dobra – odezwał się Joe, próbując brzmieć jak profesjonalny najemnik. – Gdzie jest haczyk?

To była jedna z jego ulubionych kwestii.

– Haczyk? – John „skromny przedsiębiorca” Divitae wyglądał na zaskoczonego.

– Tak po prostu mamy bronić pociągu przejeżdżającego przez lądowy odpowiednik trójkąta bermudzkiego? – podchwycił Tesla. – To musi być bardzo pilna sprawa.

– Zdaję sobie sprawę, że to wszystko to może wydawać się skomplikowane, ale za chwilę wszystko wyjaśnię – mówiąc to Divitae podszedł do jeszcze niezaładowanej skrzyni. Skinął na najbliższego robotnika i nakazał mu ją otworzyć. Skrzynia była pełna grzybów. Wrzuconych niedbale, ale w większości całych. Joe w zamyśleniu przesunął palcami po guzikach płaszcza. Pierwszy raz widział coś takiego. Wszystkie grzyby, kształtem zbliżone do muchomorów, miały opalizująco niebieskie kapelusze.

– Grzyby. To są jebane grzyby – skwitował Ernie.

– Nie da się ukryć – potwierdził John Divitae.

– Co jest takiego niesamowitego w tych grzybach? – zapytał Tesla.

– Pozwólcie, że wyjaśnię to w środku. Kazałem doczepić z przodu wagon pasażerski, żebyśmy nie musieli podróżować jak jakieś zwierzęta.

– Albo grzyby – mruknęła pod nosem Snajperka.

– Trafne porównanie – Divitae miał naprawdę imponujący słuch.

W momencie, gdy podchodzili do wagonu, na peronie pojawiło się kolejne indywiduum.

Osobnik ten był raczej średniego wzrostu, ale nie można by było go przegapić, nawet celowo. Nosił przy pasie miecz koto, mający czasy świetności daleko za sobą. Do tego coś na kształt fragmentów zbroi z nierównych, metalowych pasków. Określenie – garażowy samuraj samo cisnęło się na język. Typ urody za to zdecydowanie nieorientalny. Zwykły, odrobinę zbyt blady biały człowiek.

– Widzę, że nie grzeszy pan punktualnością – chłodno stwierdził Smith, zerkając ostentacyjnie na zegarek.

Nowo przybyły wymamrotał szybko jakieś przeprosiny i dołączył do reszty najemników.

The riders ride, into the night, into the west, to see who’s gun’s the best… –zanucił Joe, wchodząc do wagonu. Widać było, że „skromny przedsiębiorca” się wykosztował. Joego w życiu nie byłoby stać na wejście do takiego wagonu. Całość utrzymana raczej w ciemnych kolorach, ale przy budowie nie oszczędzono złota i kości słoniowej. Pomiędzy obitymi czerwonym aksamitem[1] przytwierdzone były małe, eleganckie stoliczki. Joe przysiadł na jednym z takich miejsc. Siedzenie naprzeciwko zajął Tesla.

– Wszyscy się rozsiedli? – zapytał Divitae. Było to pytanie retoryczne, tym bardziej, że doskonale widział, że wszyscy siedzieli.

– Pozwolę sobie zacząć od początku – powiedział, przyjmując w swoim mniemaniu zapewne dumny, lub inspirujący wyraz twarzy. – Tu chodzi o paliwo.

Jeśli spodziewał się zaskoczonych twarzy i pytań w stylu: „O mój boże! Paliwo?!”, to czekał go niemały zawód.

– Tak, paliwo – jak widać, Johna Divitae niełatwo było zniechęcić. –Wszyscy wiecie, że tu, w środku lądu paliwo jest olbrzymim problemem. Na wybrzeżu są w stanie pozyskiwać je ze specyficznych gatunków glonów, ale sprowadzanie go tutaj, na pustynię jest zbyt kosztowne. Dlatego korzystamy z lokomotyw – umilkł dla lepszego efektu. – Jednak to może się wkrótce zmienić. Te grzyby mogą okazać się naszą przyszłością.

Tesla dyskretnie uniósł jedną brew. Tego drobnego ruchu nie dostrzegł nikt, poza Joem.

Rewolwerowiec w gruncie rzeczy podzielał wątpliwości starca. Może nie należał do intelektualistów, ale był prawie pewien, że glony i grzyby znacząco się od siebie różnią. O ile pamiętał, grzyby nie były nawet roślinami.

–Wystąpiły jednak pewne komplikacje – ciągnął Divitae. – Grzyby powinny jak najszybciej znaleźć się w ośrodku badawczym w Greygrass. I tu pojawiają się problemy. Południowa linia kolejowa, okrążająca pustynny kocioł została poważnie uszkodzona. Jakiś debil wysadził nasyp. Naprawa trochę potrwa.

– A północny szlak? – zainteresował się Tesla.

– Zajęło go wojsko.

– Czyje? – zapytał Joe.

Divitae wzruszył ramionami.

– Czy to ważne?

– A stan torów? – Tesla nie mógł odpuścić sobie szczegółów technicznych.

– Z tego, co mi wiadomo, niemal idealny. Większość leży na solidnych, betonowych palach, które jak dotąd powstrzymują nie tylko piach, ale też lokalną faunę i florę.

– I nikt tego nie zajebał? – Ernie uniósł brwi.

– Trasę wybudowano zanim spadły bombki.

– No dobrze, a zagrożenia? – zapytała Snajperka.

– Duże robale, pustynne plemiona, mutanci i ewentualna zorganizowana przestępczość – odpowiedział Joe.

– Otóż to – potwierdził organizator wyprawy. – Aczkolwiek, wykluczyłbym zorganizowaną przestępczość. Zadbałem o dyskrecję.

Wagonem targnął nagły wstrząs.

– Ach, to lokomotywa – odezwał się Smith. Kilka osób podskoczyło, najwyraźniej zapomniawszy o istnieniu sztywniaka.

– Muszę niestety opuścić to zacne towarzystwo, obowiązki czekają – powiedział i skierował się ku drzwiom. Przed wyjściem zatrzymał się jeszcze i zapytał swojego szefa:

– Czy na pewno chce pan jechać?

Divitae tylko machnął ręką.

Wreszcie ruszyli. Joe przez okno obserwował oddalające się miasteczko. Nie tęsknił.

No… może trochę.

Przestań zachowywać się jak mięczak – zganił się w myślach.

– Idę na dach – oznajmił głośno. Nikt nie zaprotestował. Niektórzy wręcz odetchnęli z ulgą. Wiedzieli, że ktoś musiał tam czuwać i liczyli, że wypadnie na kogoś innego.

Na górze słońce smażyło niemiłosiernie, ale pęd powietrza sprawiał, że było nawet znośnie. Joe wcisnął kapelusz mocniej na głowę. Nie wybaczyłby sobie, gdyby go zgubił.

– Dobrze się bawisz? – dobiegł go głos Tesli.

– Co masz na myśli?

– Tą całą grę, którą prowadzisz. Tą gadkę profesjonalisty i groźne spojrzenie.

– To tak, bawię się dobrze – uśmiechnął się Joe.

– Cóż – westchnął starzec. – Przynajmniej twoich intencji mogę być pewnym.

– To znaczy? – zapytał grzecznie rewolwerowiec, ukrywając irytację. Nie znosił wzdychania i nie znosił na siłę tajemniczych tekstów.

– Nie widzisz tego? To jakaś grubsza afera. Założę się, że te grzyby wcale nie służą do wytwarzania paliwa – starzec ściszył głos do teatralnego szeptu.

Joe wzruszył ramionami. Wyciągnął oba rewolwery i zakręcił nimi, niczym Revolver Ocelot.

– Płacą mi za strzelanie, nie myślenie.

 

[1] Albo czymś innym. Nie można oczekiwać od rewolwerowca wiedzy krawca. Joe prędzej mógłby wymienić mniej niewygodne rodzaje kamieni. Wiele z nich w końcu wykorzystywał w charakterze poduszek.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
StalowyKruk · dnia 09.06.2018 22:43 · Czytań: 431 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Komentarze
Darcon dnia 11.06.2018 21:22
Hej, Stalowy Kruku. Na początku przepraszam, że nie skomentowałem tekstu od razu po dodaniu, ale czas płynie zbyt szybko. :)
Słówko wyjaśnienia, dlaczego pierwsza część wylądowała na górnej półce, a druga na dolnej. Zacznę od uwag warsztatowych.
Cytat:
John Di­vi­tae za­pro­wa­dził ich w kie­run­ku sto­ją­ce­go nieco na ubo­czu skła­du, bez pod­pię­tej lo­ko­mo­ty­wy. Obok naj­bliż­sze­go wa­go­nu stała jesz­cze dwój­ka na­jem­ni­ków. W za­sa­dzie Joe za­ło­żył, że są to na­jem­ni­cy, cho­ciaż czar­ne mun­du­ry su­ge­ro­wa­ły co in­ne­go. Ta dwój­ka była chyba ro­dzeń­stwem, może nawet bliź­nia­ka­mi. Ko­bie­ta i męż­czy­zna. Iden­tycz­nie wy­so­cy, iden­tycz­ne jasne włosy, tylko ko­bie­ta miała je dłuż­sze i zwią­za­ne z tyłu, iden­tycz­nie nie­bie­skie oczy i iden­tycz­ne rysy twa­rzy z iden­tycz­nie za­cię­ty­mi mi­na­mi. Nawet prze­wie­szo­ne przez plecy stare, żeby nie po­wie­dzieć sta­ro­żyt­ne, ka­ra­bi­ny Ge­wehr 98 wy­glą­da­ły iden­tycz­nie.

– To Bliź­nia­ki – przed­sta­wił ich pan Smith. – Ich pseu­do­ni­my to Aryj­czyk i Aryj­ka.

Ta dwój­ka rze­czy­wi­ście po­sia­da­ła chyba wszyst­kie nie­zbęd­ne cechy „nad­lu­dzi”. Po­mi­ja­jąc oczy­wi­ście fakt, że w myśl ide­olo­gii na­zi­stow­skiej ko­bie­ty miały ro­dzić dzie­ci, a nie wal­czyć. Bliź­nia­ki za­sa­lu­to­wa­ły Joh­no­wi Di­vi­tae

Nie widzę uzasadnienia dla tej ilości bliźniaków, to powtórzenia. A jeśli już mówisz, że są (prawdopodobnie) bliźniakami, to po co ta cała tyrada na temat wyglądu? Przecież właśnie to charakteryzuje bliźnięta i nie trzeba czytelnikowi tego dwa razy tłumaczyć.
Cytat:
– Zdaję sobie spra­wę, że to wszyst­ko to może wy­da­wać się skom­pli­ko­wa­ne,
Powtórzenie.
Cytat:
Osob­nik ten był ra­czej śred­nie­go wzro­stu, ale nie można by było go prze­ga­pić, nawet ce­lo­wo.

To był średniego wzrostu, czy nie był? Słowo "raczej" jest niepotrzebne. "Nie można było go nie zauważyć", chyba tak brzmi ten zwrot. Czy można kogoś przegapić celowo? W tym kontekście te słowa się wykluczają.
Cytat:
ma­ją­cy czasy świet­no­ści da­le­ko za sobą.
Czy można mieć czas daleko za sobą?

Jeśli przejrzysz tekst dokładnie, na pewno sam jeszcze wyłapiesz podobne uwagi. Ale nie to jest główną przyczyną półki. Rozczarowali mnie bohaterowie, jeśli w pierwszej części byli karykaturalni, jednocześnie przyciągający uwagę i zabawni, tak tutaj ten efekt gdzieś zupełnie znikł. Może to przez dialogi, które są głównie suchymi faktami. Kilkukrotne powtórzenia słowa grzyby nie robi klimatu. Może przez mniej dynamiczną akcję, trudno powiedzieć, ale poziom tej części jest zdecydowanie niższy.
Pozdrawiam.
StalowyKruk dnia 11.06.2018 22:06
Zdaję sobie sprawę z pewnych braków względem lierwszej części, ale zamierzam kontynuować pierwotną wizję. Dziękuję za wyszczególnienie mi błędów i niedociągnięć. Wygląda na to, że czeka mnie jeszcze sporo pracy z tym opowiadaniem, ale jeśli częścią pierwszą faktycznie postawiłem sobie tak wysoką poprzeczkę, nie wypada teraz obniżać poziomu. Jak tylko znajdę trochę czasu ( a to może zdarzyć się nieprędko) popracuję nad tym.
Darcon dnia 12.06.2018 22:34
Kontynuuj jak najbardziej, zachęcam Cię do tego. Jednak przy tak długich opowiadaniach, gdzie występuje kilku bohaterów, warto mieć napisany chociaż szczątkowy plan. Przemyśleć fabułę i usuwać wszystkie dłużyzny. Czytelnik wcale nie chce znać wszystkich szczegółów. Chce wartkiej fabuły, czegoś, co go wciągnie, wszelkie opisy, nawet nie wiem jak udane, w końcu nużą.
MarcinD dnia 09.10.2018 13:09
Cytat:
Wie­dzie­li, że ktoś mu­siał tam czu­wać i li­czy­li, że wy­pad­nie na kogoś in­ne­go.


Może tak: "...i każdy liczył, że wypadnie na kogoś innego".

Cytat:
...czer­wo­nym ak­sa­mi­tem[1]...

Zamiast wyjaśnienia na końcu tekstu można było dodać coś w stylu "...a;bo innym, delikatnym materiałem, który Joe widział może raz, czy dwa w życiu...".

Poza tym - wciąż trzymasz poziom. Zatem, jak Twój pociąg, ruszam do trzeciej części ;-).

PS.

Cytat:
Cytat:
ma­ją­cy czasy świet­no­ści da­le­ko za sobą.

Czy można mieć czas daleko za sobą?

Nie zgodzę się. Można mieć czasy świetności za sobą. Znam takie powiedzenie z wielu pozycji literackich.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty