Dlaczego musiało dojść do połączenia
Tego pierwotnego, które mnie stworzyło?
Dlaczego musiałyście połączyć się razem
O komórki
O części wszystkie
Wy, które mnie tworzycie?
Czy naprawdę tak źle
Było Wam osobno?
Zaiste lepiej by było nigdy nie zaistnieć
Nigdy świata nie ujrzeć przez szczeliny oczu
Nigdy go nie usłyszeć przez otwory uszu
Nigdy go nie poczuć ani nie doświadczyć
Nie poznawać.
Gdyż poznanie prawdy jest poznaniem fałszu
Poznanie dobra jest poznaniem zła
Poznanie siebie jest poznaniem odpowiedzialności
Zgoda na początek jest zgodą na kres
Lecz co gorsza
Jest zgodą na zawiesinę czynów
Galaretowatą maź wyborów i zdarzeń.
Nie warto
Powiadam Ci synu: nie warto
Nie warto robić nic, ponad to, co konieczne
Nie, gdyż zostałeś wrzucony w istnienie
Niech Twym buntem będzie wyniosła asceza niezmienności
Post standardu, w który Cię zasiano
Pozostaw malutkim robaczkom ich śmieszną bieganinę
Nie daj im się wciągnąć do błota egzystencji
Trzymaj się z daleka od owego bagna
Które zwą życiem.
Spójrz synu tylko na ohydę życia!
Barwy jaskrawe, które kłują w oczy
Istna pstrokacizna, bezguście natury
Miękka, śliska skóra, cuchnące otwory
Ruszające się jamy budzą obrzydzenie
Wszystko w ciągłym ruchu, wije się i pełza
Ocieranie się spoconego ciepła
Brudne ciecze i gazy, odory żywota.
Gdy poznałem to, co żyje, uciekłem
Dręczony koszmarami, schroniłem się w śmierci
I podziwiałem potęgę i piękno gór
Ukojenie znalazłem w dotyku kamienia
Jego chłód i twardość pieściły me zmysły
Ach, gładkość granitu, słodki zapach druku
Milszy mi jest niż odór duszący kwitnienia!
I ujrzałem człowieka
I dostrzegłem śmierć w życiu
Bo jego świńskie ciało skrywa tajemnicę
Piękno bezruchu i martwoty
Wyniosłą doskonałość sztywnych konstrukcji.
I skryłem się w Jaskini Sztuczności
Chłód Bezduszności niósł mi ukojenie
Aż nagle w mroku zobaczyłem Ją.
Nie była szkieletem, co po ciele zostaje
Nieznane Jej to, co domeną jest życia
Nie gnije, nie cuchnie ani nie przemija
Nie rusza się, nie tańczy ani się nie śmieje
Tylko miłośnicy życia tak mogą Ją widzieć.
Lecz ja, sługa Jej oddany
Ujrzeć Ją mogłem w prawdziwej postaci
Była blokiem granitu o równych krawędziach
Idealnie gładkim i rozkosznie chłodnym
A w Jej środku błyszczała Perła
Niczym mózg i serce tego, co jest martwe
A pod nią podpis ujrzałem
Imię Jej złotymi wyryte znakami:
NORMA
OSTATNIA POTOMKINI ŚMIERCI.
Czekała na mnie tam w mroku
Ukryta w swym domu rodzinnym
Zatopiona w swym rodzie prastarym
Tak, że nie potrafiłem jej wyrwać.
Lecz wtedy otwarły się wrota
I wkroczyłem do Siedziby Śmierci
Wszystkie Jej córki wyszły mi na spotkanie
I córki córek, wszystkie pokolenia
A w każdej z nich ich Matka potężniała
Im dalej szedłem, tym było Jej więcej
Aż wreszcie ujrzałem Ją w Perle
Krąg się zamknął
Początek stał się Końcem
Matka ukazała się w swej praprawnuczce
Porwała mnie i wchłonęła
Aż stałem się Nią samą.
Gdyż w Normie tkwi moja wartość
A moje człowieczeństwo w Śmierci ukryte
Bez Nich jestem najsłabszym ze zwierząt
Podlejszym od świń
Obrzydliwszym od robaków
Taplającym się w kleistej mazi
W odmętach bagna nazwanego życiem.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt