Drogi cz.1 - bipolar
Proza » Inne » Drogi cz.1
A A A

Chciałem zajrzeć do środka przez witrynę, ale słońce odbijało moje oczy. Oddaliłem się kilka kroków i ujrzałem siebie w pełni – od stóp po czubek. Odwróciłem wzrok, po chwili znowu spojrzałem na siebie zamiast do środka. Co sprawiło, że stałem akurat tam i wtedy?

      Czas wydawał się obojętny, a ulica Mariacka nijak nie przypominała imprezowej mekki. Była jak odkurzony kąt pokoju. Za czasów kiedy mieszkałem kilka bloków obok, często szwendałem się tu od lokalu do lokalu. W godzinach wieczornych lądowałem w pijalniach z tanim alkoholem, zaś w godzinach rannych w pijalniach z alkoholem niedrogim. Właściwie rzadko kiedy było mnie stać na więcej. Po wypłacie pozwalałem sobie na tę włoską knajpę na samym końcu, przy kościele. Jeden dzień w miesiącu. Ubierałem wtedy białą koszulę, wyliczałem w głowie ile zapłacę razem z napiwkiem, a gdy kelner przynosił menu, starannie oglądałem nazwy posiłków, których nie zamówię, i zamawiałem to, co zamawiałem zawsze. Dużą, włoską pizzę z pysznych włoskich składników.

      Zaś lokale z tanim alkoholem przyciągały mnie z przyczyn odwrotnych. Bez znaczenia, czy miałem na sobie klapki, dres i białe skarpetki do połowy łydki, mogłem być w biegu, przypadkiem jak i planowany, mogłem być każdym, nikt nie zwracał na mnie uwagi. O tę obojętność chodziło. O bycie niewidzialnym w samym centrum miasta.

      Wracając jednak do niewiedzy. Dzień się kończył. Było szaro. Szaro w lato, czyli pomarańczowo. Słońce chyliło się ku innej części, a dla mnie w dalszym ciągu czas wydawał się bezwymiarowy. Skąd się wziąłem? Pomyślałem o Kryśce, że z niej wylazłem – jak to się stało, że dwadzieścia pięć lat później stoję na ulicy Mariackiej, widząc w witrynie coś nieuzasadnionego? Przysiadłem na gzymsie i tarłem skronie licząc, że wymasuję stracony czas.

      Zacząłem wywracać kieszenie, tytoń, zapalniczka, w tylnej portfel, w marynarce małpka czystej, jakieś papiery, gumy do żucia, gumki. Tyle mi powiedziało moje wewnątrz. To, co mówi w każdy inny dzień w roku. Zrobiłem łyka i jeszcze raz zajrzałem w witrynę. Odczekałem kilka sekund i wszedłem do środka.  

      Barman miał wyciągnięte szelki na białą koszule, dziurawe spodnie i pospolitą twarz, taką jak miliony moich rówieśników. Włosy zaczesane na bok, przedziałek po prawej, lekki zarost. Wyglądał po prostu, podobnie do przyczyny, która mnie tu przywiozła. To jak się prezentował nie miało wpływu na naszą rozmowę, właściwie na jej brak. Patrzył w komórkę. Ej, koleżko – zawołałem. Podbiegł i grzecznie przeprosił, zagapił się. Poprosiłem o podwójną cytrynówkę na lodzie.

      Lokal wydawał się przeźroczysty. A może? Czy stał się dopiero wtedy, gdy do niego wszedłem? Ludzie byli nachyleni nad swoimi telefonami, nie rozmawiali ze sobą za dużo, a jeśli już, robili to nie tracąc kontaktu wzrokowego z ekranem. Nad barem wisiał płaski telewizor wciśnięty w obudowę ruskiego Rubina. Na ścianach przyklejone wycinki ze starych gazet dawały do zrozumienia, że kiedyś też się istniało. Wszystko na wzór PRLu. Miało nim pachnieć i być vintage. Co prawda nikt w środku nie miał pojęcia jak pachnie komunizm, włącznie ze mną.

      Wiedziałem, że nie mam ochoty na następną kolejkę, właściwie nie miałem ochoty na nic z tego lokalu. Nawet wzrok mój jakoś nie leżał, spływał po pozostałych. Nie potrafiłem zawiesić oczu – jakbym nie mógł wbić pinezki w tablice korkową. Jeśli miejsce jest dokładnie takie jak pamiętasz, i spełnia swoje warunki, czy tego chcesz czy nie, będzie dokładnie takie samo jak wczoraj, przed wczoraj, przed tygodniem i przed rokiem. Ludzie mają oczekiwania w stosunku do czasu. Ma być nowocześnie. Inaczej. Wnętrza mają się panoszyć, starać się być – nadgonić. Tymczasem przychodzisz do baru za rutyną, i trafiasz właśnie na nią. Nic tak nie rozczarowuje jak fakt, że znowu nic się nie zmieni.                                                      

      Rozglądałem się to w prawo, to w lewo, zresztą, przez rozproszony wzrok było to kompletnie bez sensu. Miałem już wstać i iść, gdy przysiadła się do mnie starsza pani. Musiałem przegapić jej wejście do lokalu. Spytała, czy kupię różę dla wybranki. Oczywiście, mruknąłem, i dodałem po chwili: razem z wybranką. Nie pocieszyło ją to. Pan kupi, ucieszy się. Dałem jej piątka i powiedziałem, że róża jest dla niej. Wychodząc zaczepiła jeszcze kilka osób, lecz nikt jej nie uzdrowił. Przy wyjściu wręczyła różę kobiecie siedzącej w loży pokazując na mnie palcem. Podejrzewam, co mogła powiedzieć. Nie robiło mi to różnicy. Wróciłem do drinka. Patrzyłem w niego, i rzeczywiście, wszystko było takie jak zawsze. Mój oddech, tętno, głosy wokół, czas. Materia nie rozchodziła się w żadną ze stron z mojego powodu. Powietrze samo w sobie nie wydawało żadnego dźwięku. Byłem kompletnie taki sam jak przed laty, to miejsce było takie samo, i podejrzewam, że ta włoska knajpa na końcu drogi była niezmienna.

 

      Co robiłem? Jak się tu znalazłem? Ćpałem? Eksperyment z tabletką gwałtu? W dalszym ciągu rozkminiałem skąd się wziąłem, co prawda nie tak gorączkowo, alkohol robił mnie coraz bardziej obojętnym. Patrzyłem w drinka a reszta stawała się taka jak on. Odczułem jakby do szklanki wskoczył cały sens, oprócz ostatnich dwóch godzin.

      Przed chwilą chciałem wstać i iść, teraz ta myśl wydaje się głupia, bo gdzie pójdę? Na pociąg? Do domu? Do domu mi spieszno? Pojebało mnie?

      Nagle wylądowała róża na barze. Spojrzałem nań, później na nią.

      – To miłe – powiedziała.

      Usiadła i czekała aż coś odpowiem. Nie za bardzo wiedziałem jak się zachować i nic nie odpowiedziałem.

      – Wiem, jesteś gejem, to bez znaczenia, i tak możemy się napić.

      Poprosiłem barmana aby nalał cytrynówki. Wystawił głowę znad telefonu i mruknął abym powtórzył. Powtórzyłem. Gdy nalewał przez ramię, zaczęła coś opowiadać, coś w stylu, że zna fajny klub. Tu blisko.

     

      Nim się obróciłem, byliśmy właśnie tam. W fajnym klubie. Przy szatni spytała, czy nie zostawiam marynarki. Kiwnąłem głową na nie. Oboje wiedzieliśmy co jest pięć. Oddając jej marynarkę, nie mógłbym spierdolić niezauważony.

      Przy barze głośno. Mówi przybliżając usta do moich uszu, że stawia. Wzięła po kieliszku. Wypiliśmy od razu. Wzięła jeszcze kolejkę i poszliśmy na tyły, przeciskając się przez tłum. Muzyka wreszcie ucichła, mogliśmy w spokoju na siebie popatrzeć. Wcześniej, w barze, nie zadałem sobie trudu by ją obejrzeć. Miała włosy, jak kobieta. Długie, ciemne. Miała dupę, w gruszkę. Nogi długie. Była ładna. Co skreślało ją już na początku.

      Przeszło mi przez myśl, że ją zabije. Jeszcze dziś. Po chwili zaśmiałem się sam do siebie. Przecież nie jestem mordercą. Zerżnę ją tylko. Jak kurwę.

      Język coraz bardziej się rozplątywał. Zachowywaliśmy się jak stworzeni dla tej chwili właśnie. Ale tak to jest z ładnymi kobietami. Wszystko jest idealnie, dopóki nie weźmiesz takiej do łóżka.

 

     

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
bipolar · dnia 15.06.2018 15:38 · Czytań: 253 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Darcon dnia 15.06.2018 16:02
Nie przekonał mnie Twój tekst, Bipolarze. Przede wszystkim treścią. Jest sobie gość, który lubi wypić, pomarudzić pod nosem, ponarzekać. Ma tam jakieś refleksje, że niby robi źle, ale nic z tego nie wynika. Nie wynika też nic ze spotkania z nieznajomą. Ot, kolejny tysięczny gość pokrzywdzony przez los, któremu sam dopomógł. Przeszkadzała mi też forma. W wielu miejscach bardzo poprawna, dobrze się to czytało, nie powiem. Ale wstawiasz też pewnego rodzaju slang? Czasami to błędy konstrukcyjne. Części z nich nie zrozumiałem, część nie bardzo układa mi się z resztą tekstu.
Cytat:
Chcia­łem zaj­rzeć do środ­ka przez wi­try­nę, ale słoń­ce od­bi­ja­ło moje oczy.

To celowy błąd?
Cytat:
Słoń­ce chy­li­ło się ku innej czę­ści, a dla mnie w dal­szym ciągu czas wy­da­wał się bez­wy­mia­ro­wy.

Nie wiem, ku czemu chyliło się słońce.
Cytat:
Po­my­śla­łem o Kry­ś­ce, że z niej wy­la­złem – jak to się stało,

Porzucił ją?
Cytat:
Tyle mi po­wie­dzia­ło moje we­wnątrz.

Myślę, że rozumiem zamysł, ale gramatycznie to się nie trzyma kupy.
Cytat:
Zro­bi­łem łyka i jesz­cze raz zaj­rza­łem w wi­try­nę.

Kolejny slang, jak mniemam.
Cytat:
Wy­glą­dał po pro­stu, po­dob­nie do przy­czy­ny, która mnie tu przy­wio­zła.

Nie zrozumiałem.
Cytat:
Roz­glą­da­łem się to w prawo, to w lewo, zresz­tą, przez roz­pro­szo­ny wzrok było to kom­plet­nie bez sensu.

To zdanie jest bez sensu.
Cytat:
Ma­te­ria nie roz­cho­dzi­ła się w żadną ze stron z mo­je­go po­wo­du.

Nie zrozumiałem.
Cytat:
Po­wie­trze samo w sobie nie wy­da­wa­ło żad­ne­go dźwię­ku.

Faktycznie, może tak być, tylko tutaj brzmi to dziwnie.
Cytat:
Od­czu­łem jakby do szklan­ki wsko­czył cały sens, oprócz ostat­nich dwóch godzin.

Nie zrozumiałem.

Poruszany temat, stary jak świat. Treść zaś, w niektórych miejscach zahacza o bełkot. Niestety, nie podobało mi się. Może innym razem.
Pozdrawiam i witam na forum.
bipolar dnia 15.06.2018 16:30
Witam, dziękuję za przywitanie i pokazanie gdzie robię buble. Dopiero zaczynam przygodę z Portalem, mam nadzieję, że będzie wesoło. Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:45
Najnowszy:pkruszy