Człowiek-słoń - Bernierdh
Proza » Miniatura » Człowiek-słoń
A A A

Zaćpał mi się ostatnio przyjaciel. Byłem na jego pogrzebie i przedawkowałem pogardę, z którą żegnał go ksiądz. Złośliwe ludzkie szepty przekształciły mi się w uszach w spiralę i tak brzmiały, brzmiały, brzmiały bez cholernego końca. Wielu ludzi nie przyszło nawet na czarno, tylko tak zwyczajnie, z ulicy. Łatwo przyszli, łatwo poszli, rzucając mimochodem coś typu:

- Jaka szkoda. Taki młody chłopak.

Plus naturalnie ploteczki:

- Podobno znaleźli go martwego pod śmietnikiem!

- Nie, nie, mi sąsiadka mówiła, że na klatce schodowej. Dwa dni go nie ruszali, bo myśleli, że spał. W końcu straż miejską wezwali, tamci pogotowie i zabrali go w worku.

Jak śmieć, jak odpad, jak płód wyjęty z macicy.

Nawet świat się nie przejął, bo pogoda po pogrzebie była tak obrzydliwie zwyczajna. Nie za ciepło, nie za zimno. Nie pada, nie wieje, nawet słońce nie praży. Niebo zachmurzone idealnie w pięćdziesięciu procentach. Pewnie księżyc pod wieczór też objawi się w połowie.

Zaś pogrzebanego spotkałem, gdy wracałem do domu.

W sumie się nawet nie zdziwiłem.

- No siemasz - powiedział. - Masz ognia?

Kiwnąłem głową, podałem mu zapalniczkę, wyciągnąłem fajki z kieszeni.

- Jak było w trumnie? - spytałem.

- Zajebiście duszno - odpowiedział, przypalając mentolowego papierosa. Zawsze śmiałem się z niego, że pali jakieś gówno dla pedałów i gospodyń domowych. Nie przejmował się, bo był z dziesięć pięter ponad to. - No a jak było na pogrzebie?

- Tak samo. - Zapaliłem swojego. - I nikt nawet nie urządził ci stypy.

- No ba! - prychnął. - A kto miałby, kurwa, urządzić? Połowa znajomych posrała się z radości, rodzina nie ma grosza przy duszy, a ciebie nikt nie lubi i nikt by nawet nie przyszedł.

- W sumie racja. Poza tym też nie mam grosza przy duszy.

Zaciągnąłem się z całych sił, wykorzystując każdy nanometr sześcienny płuc. Aż dym zamieszkał mi w gałkach ocznych, w końcówkach włosów, w paznokciach stóp. Aż wypełnił wszystkie pory i wydostał się przez uszy. Aż mój egzystencjonalny rak porzygał się z przejedzenia.

- Czego właściwie chcesz? - spytałem.

- Chciałem sprawdzić, czy wyrzuty sumienia powiesiły cię już na żyrandolu. Gdyby to zrobiły, to chętnie bym cię trochę podyndał, by uczcić stare dobre czasy.

- To nie moja wina, że się zabiłeś, pojebie.

- Wmawiaj to sobie dalej. Jak zobaczysz dziecko tonące w Wiśle, to też pójdziesz sobie i powiesz, że to nie ty wpierdoliłeś je do wody. Taki już z ciebie typ. Poncjusz, kurwa, Piłat. Wiedziałeś, ale nie zadzwoniłeś. Urwałeś kontakt, gdy życie mi się zjebało. Udawałeś, że nie istnieję.

- To był twój wybór, stary. Ja ci nie wpychałem strzykawki w dłoń.

- Ani jej nie zabrałeś. - Splunął na chodnik żółtą, kleistą flegmą. - Mój wybór, kurwa, mówisz? Jasne. Całe życie wybieram kamień przeciwko papierowi, bo tak mi się podoba. A ludzie mówią: brawo stary, chwytaj stery swojego życia! Jak chcesz, to napierdalaj głową w ścianę!

- Wracaj do grobu i daj mi spokój - poprosiłem grzecznie.

- Żebyś dalej mógł być zjebem bez przyszłości i przeszłości? Tak jak sobie wybrałeś?

- Ja leczę się psychotropami, a nie zaleczam heroiną.

- Ja po heroinie byłem szczęśliwy, a ty po psychotropach zepsuty. Taką masz, kurwa, terapię. Unikanie, uciekanie, spierdalanie. Jak wtedy, gdy zobaczyłeś mnie na przystanku. Kaptur na głowę i chuj, wcale mnie tu nie ma. Chociaż widziałeś, że wkrótce zdechnę.

Nie odpowiadaj. Nie odpowiadaj. Nie odpowiadaj.

- Przepraszam - odpowiedziałem.

- Ciut za późno, ale dobra, niech ci będzie. - Uśmiechnął się w naprawdę obrzydliwy sposób, od ucha do ucha, jak Grinch. Zawsze się tak uśmiechał, a ja zawsze odwracałem wtedy wzrok. Bałem się, że wszystkie pryszcze na jego twarzy popękają i zaleją mnie wodospadem ropy. - Potowarzyszę ci jeszcze, chłopie. Odprowadzę cię do domu, dobra?

- Jasne. Powspominamy stare dobre czasy.

I szliśmy tak sobie, ja od strony bloków, on od strony jezdni. On opowiadając zabawne historie z naszego wspólnego życia, ja milcząc, chichocząc tylko co parę chwil. Aż w końcu weszliśmy na wyjątkowo ruchliwą ulicę. Aż zobaczyłem samochód, zapieprzający jak błyskawica.

Auto walnęło w mojego martwego ziomka ułamek sekundy po tym, jak go popchnąłem. Odrzuciło go na parę metrów, rozbiło głowę jak arbuza, a potem przejechało jeszcze po nim i zakopało w jego ciele jak w błocie. Próbowało wycofać, wywołując fontannę krwi.

I każda kropla spadła na mnie. I paliła jak pierdolony kwas.

Wszędzie był dym, wszędzie był ból i zapach palonego ciała. Próbowałem się otrzeć, ale palce grzęzły mi w roztopionej skórze. Chciałem wrócić do domu, albo pójść do szpitala, ale zabłądziłem w kłębach szarości. Nie mogłem się nawet dotknąć, bo dawno już wyżarło mi opuszki palców.

W końcu uderzyłem w jakąś szybę. Przejrzałem się w niej.

No jasne. Stopiło mi całą twarz. Wyglądałem jak jebany człowiek-słoń.

27.4.2018

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Bernierdh · dnia 29.06.2018 01:46 · Czytań: 712 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Komentarze
purpur dnia 29.06.2018 13:01
Haloł!

Chociaż jakoś tak skradłeś mi wesołkowatość w chwili obecnej, bo jak się domyślasz, jestem po tekście. Właściwie powinienem się przywitać przez

Dzień dobry...

Hmm...

Właściwie to:
Dzień średni!

Nie wiem, co też ja mam Tobie napisać po przeczytaniu tego. Z jednej strony ciekawe, na pewno zaskakujące, aż się cofnąłem w tekście, jak go spotkał... Bo może ja coś źle... ( ale nie będę spojlerował ). Z drugiej zaś strony...

Wydaje mi się, że był świetny pomysł na rozpoczęcie pisania. No i ten twist, a dalej... Dalej nie było już nic, a trzeba było to jakoś zakończyć.

Oczywiście, i to pewnie najbardziej prawdopodobna wersja, ja po prostu tego nie zrozumiałem. Nie znajduję jednak w sobie siły, aby zastanowić się, aby się wgryźć. Moze to przez słońce za oknem, może dlatego że dzisiaj piątek, może dlatego, że akurat piję wspaniałą kawę, ale... nie potrfię się postawić w tamtym - słownym miejscu na górze.

Wybacz...

Czytało się bardzo sprawnie. Płynnie i pomimo ciężkości przeleciałem przez tekst na jednym wdechu.

Tylko to mi nie pasowało:

Cytat:
jak płód wyjęty z macicy.
- płód jest raczej oznaką życia, a nie śmierci. Rozumiem, że pewnie Tobie chodziło o martwy płód, wyjmowany... tym neimniej albo to jest skrajnie niesmaczne, albo bez sensu :)

...

Odnoszę wrażenie, że coraz to cięższe teksty zamieszczasz drogi pingwinie! Coraz ostrzejsze. Coraz bardziej...

Mam nadzieję, że to tylko tak wena prowadzi.
Am I right?

Tymczasem pozdrawiam,
Pur
Bernierdh dnia 29.06.2018 17:15
Dzień średni :)
Dziękuję ci, że zajrzałeś. Fragment o płodzie rzeczywiście jest skrajnie niesmaczny, ale wydaje mi się pasować do tego opowiadania - również mocno wstrętnego.
Spoko, zamieszczam ostatnio dość ciężkie rzeczy, ale piszę również lżejsze i weselsze. Po prostu nie wrzucam ich na razie do sieci, bo liczę, że uda się zdziałać z nimi coś innego :)
Dzięki wielkie i również cię pozdrawiam :)
Kazjuno dnia 30.06.2018 08:27
Dialog między ćpunami całkiem, całkiem. Chcę powiedzieć: autentyczny. Jeden wylazł z trumny - owszem pomysłowe, ale co z drugim?
W końcówce - przynajmniej tak mi się wydaje - brak pomysłu na sensowne zapętlenie akcji zacząłeś pokrywać tapetą opisów przeróżnych wstrętności. Takich jak pryskająca z pryszczy ropa, krew działająca na skórę jak żrąca substancja i chyba jeszcze parę detali mających czytelnika przyprawić o mdłości. Szczytowym twoim celem byłoby (zapewne) doprowadzenie czytacza do torsji.

Jest w tym jakaś metoda. Czy skuteczna? Dla mnie w końcówce było tego o tyle za wiele, że zneutralizowałeś zamierzone (chyba) cele.

Więc sumując:
Zdecydowany plus za początkową zawartość, lecz później niestety ocena raczej negatywna.
Tak jakbyś pichcił znakomite danie, by wreszcie w połowie gotowania dowalił przypraw i finalnie podał do stołu coś w rodzaju miodu z kaszanką.

Ale zadatki na nieszablonowego twórcę na pewno posiadasz,

Pozdrówka, Kj
Bernierdh dnia 01.07.2018 22:00
Dzięki wielkie i również pozdrówka :)
Dark dnia 26.03.2023 10:03
Rewelka.
Bernierdh dnia 31.03.2023 01:25
Dzięki śliczne :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty