Niewielu ludzi ma tyle wolnego czasu co ja. Szczególnie teraz gdy są wakacje, a szkoła nie pracuje. Nikt mnie tu nie zna, tu jestem anonimem, nieliczni może i wiedzą, że pani pedagog z dużego liceum w mieście, ale większość ma mnie za staropanieńskiecoś, jakąś wiedźmę z tego gospodarstwa za lasem, na tej wyspie poza przestrzenią i czasem.
*
Dom, wielki ten dom odkąd tatuś nie żyje, tyle pokoi do sprzątania, tyle mebli do przesuwania z kąta w kąt, sama, samotna. Jedne za drugimi trzaskają zamykane drzwi tego wielkiego domu. Okiełznać kurz to zajęcie na całe życie, odkurzam, zamiatam, pucuję. Wszystko lśni jak dawno nie lśniło. Wszystko aż błyszczy, okna skrzą. Zamknięty cykl pokojów do znudzenia, w nieskończoność. Chcę przynieść konfitury z piwnicy, upadam, kulę się tam, mokra, zimna ziemia powoli przenika mi kości, wchodzi do szpiku i zadomawia się w nim na dobre. Jestem zepsuta, w moim szpiku żyją już same grzyby. A ja znów muszę utrzymywać dom w czystości, pokój gościnny, jadalnia, kuchnia, tylko nietknięty ten ostatni pokój, jedyny pokój.
*
Zamiast czegoś co nazywa się łechtaczką, mam siusiaka. Odkrywam, że coś jest nie tak gdy mam jedenaście lat. W gacie muszę wkładać wkładki żeby mniej było widać, jestem powszechnie uważana za nudziarę, bo tylko w zimę daję się gdzieś wyrwać, jakieś imprezy tylko od października do kwietnia, w moim kalendarzu wchodzą w grę tylko takie terminy. Widać, że nie-dziewica, no bo powinno być tak: pełne, jędrne i ściśle do siebie przylegające duże wargi, ich wewnętrzne części są różowe. Wargi małe są bladoróżowe i ściśle przylegają do siebie nawet przy szerokim rozłożeniu nóg. A tu co? Błona - same strzępki, wargi wiszą i dyndają, obwisłe, no i jeszcze to zbyt duże coś. Musisz sobie myśleć, że to jest tak jakby to wcale nie istniało, musisz się tego nauczyć. Ale ja wcale nie chcę się tego uczyć, bo to przecież istnieje jak wszystko co widzę, co nie?
*
Mamo gdzie jesteś, gdzie byłaś? Czemu karmiłaś mnie mlekiem, które mnie narkotyzowało, przyciągało do ciebie i do twoich czułości. A potem nagle zniknęłaś? Opuściłaś pewnego dnia, tak po prostu wyszłaś. Zastanawia mnie to po dziś dzień, bo wypuściłaś mnie ze swojej pochwy, najpierw chciałaś, by mój ojciec w ciebie wszedł, tak powstałam ja, a potem coś z ciebie wyszło, bo też tego chciałaś lub nie chciałaś. Ale byłaś normalną istotą kobiecą, która przepuszcza, wpuszcza i wypuszcza, coś w ciebie weszło, żeby coś mogło potem wyjść. Jesteś wzajemną konsekwencją, ja jestem skutkiem ubocznym, a potem opuściłaś tę konsekwencję, bo być może to mój wygląd, bo może musiałaś mnie karmić w ciemności żeby nie widzieć tego czegoś co dyndało zawsze zbyt duże mimo zapewnień lekarzy. Bo może potem nie do końca czułaś miłość do mnie a może to wina ojca, więc z cieknącym mlekiem, przeklinając kobiecy los a może po trochu konsekwencję kobiecej istoty, wyszłaś tak po prostu przez próg i już nie wróciłaś.
*
Wakacje, lato, koleżanki, zawsze znajdę jakąś wymówkę, w tym jestem najlepsza. Pochwa, mam pochwę, tak, mam dziurę, a wyżej od pierwszej dziury jeszcze drugą trochę większą, mały stugramowy inkubatorek dla bobaska.
*
Jestem tylko starą panną, samotną - to jasne, ale zupełnie nieszkodliwą, wrażliwą na sztukę, na artyzm świata.
Jestem zimna, spocona, wiecznie zarośnięta wszędzie. Niewykorzystane mam ciało, suche, wolny mam puls, dłonie zawsze takie bardzo lepkie. Moja skóra się łuszczy, wyschnięta na wiór, zrogowaciałe palce wiszą w powietrzu, mam chyba kwashiorkor, ale niemożliwe, bo myślę cały czas o ciasteczkach aż cieknie mi ślina, więc sięgam po nie, i haps. Ale obrzęki są i pękanie, pewnie koniec jest bliski.
Moja zakurzona dziura. Dziura jest dziurą, trochę tam musi być już pająków i moje zgniłe soki, a ten który, by mnie napełnił nasieniem, dał mi dziecko umarłby pewnie z tego smrodu. Miałam wiele okazji, to jasne, ale może to moja wina, może byłam zbyt wybredna, ale czy miałam do tego prawo? Bo jaka ze mnie partia?
*
Impreza, wolny taniec, macanie tu - macanie tam, robię zwinny unik, unikam kompromitacji.
Powiększa się gdy go trę, z podniecenia, mój mini - penis, który ma główkę jak penis, koniec jest bardzo wrażliwy, te mini - erekcję na wfie, gdy jeszcze nie wiedziałam co i jak, od samego pocierania o majtki. Jestem uzależniona od masturbacji, nie mam wytrysku, co on ma w środku ten mój mini-fiutek, pusta rurka?
*
Księżyc jest tak jasny tej nocy, że dostrzegam na nim małe spaceruję postaci. Wszędzie słyszę głosy, to ludzie z księżyca przesyłają mi sygnały, że jestem stracona, że kłócę się z nimi. Ubiegłej nocy głosy nie chciały zamilknąć, mówiły bez przerwy, że co ja robię ze swoim życiem, że wszystkie baby w twoim wieku nudziaro mają już dzieci albo przynajmniej żyją jakimś ciekawym życiem, te głosy mnie zaskakują, budują takie płynne wypowiedzi.
- Zostaw mnie, idę spać! Chcę spać! - krzyczę, wydzierając się na cały pusty dom.
Mnie i moich głosów nic więcej nie interesuje oprócz siebie nawzajem, bo my jesteśmy tu jedynymi zainteresowanymi stronami. Być może kogoś innego, by to zaniepokoiło, nie wiem, ale na pewno nie mnie i nie moje księżycowe głosy - my jesteśmy o siebie nawzajem tak bardzo spokojni.
*
Stary Piotr to jedyny mężczyzna z którym mam tutaj kontakt, stary przyjaciel mojego ojca, wieloletni sąsiad. Przychodzi pierwszego dnia i składa mi kondolencje, jeszcze raz, przecież składał już na pogrzebie.
Tego wieczora. Jeśli o mnie idzie to leżę i czytam, głosy się uciszają więc i trochę piszę, i walczę z nieustającym bólem głowy. Mokry ręcznik na czole.
Wkładam białą sukienkę po mamie, obcisłą w talii i prawie duszącą mnie w szyi. I w tej białej sukience po matce, dostrzegam jak jakaś postać robi coś na mojej działce. To dziewczynka trzynasto-, może czternastoletnia, czterdziestokilowe ciało, to wnuczka starego Piotra, nakrywam ją jak zrywa jabłka z moich ukochanych drzew.
- Co to za złodziejka? Ha!
- Nie, nie! Ja przepraszam, proszę pani, to dla brata, on tak bardzo lubi jabłka, a my, u nas nie mamy - wydyszała.
- Nic się nie stało, wszystko w porządku, moje dziecko.
Patrzy na mnie wystraszonym wzrokiem, a ja obejmuje ją swoją długą ręką, czuję jak ostro pachnie.
Pokazałam jej kółko z kciuka i palca wskazującego, potem przesunęłam palec wskazujący drugiej ręki, parę razy, tak żeby ten gest stał się dla niej zrozumiały. Podeszłam krok bliżej i położyłam jej rękę na ramieniu.
- Chcesz się nauczyć...? Tego...?
Dziewczynka robi błyskawiczny ruch i odgazelowuje tak, że tylko się kurzy. Co ja robię, wariatka.
Dziewczynka ma na imię Ola, znów przychodzi, teraz jednak nie po jabłka, a tak po prostu, nieśmiało, przychodzi i pyta się czy nie mam dla niej jakiś kosmetyków, albo ubrań, bo ona chciałaby się nauczyć malować a nie ma jak. Czaruje mnie tym co mówi, wydukane słowa płyną z wysokości metra czterdziestu. Czy nie zrozumiała mojego gestu? Czy wzbudził on w niej jakąś dziwną, niejasną ciekawość? Ale ze mnie wiedźma, nigdy nie byłam lesbijką, a może to dlatego, że to jeszcze dziecko, a podstawą jej charakteru jest czysta młodość a ja chcę jej tę młodość wyssać.
Najpierw zrywamy jabłka, uczę ją jak robić dżem, gotujemy, jest gorąco, a ona ma na sobie tylko koszulkę i spodenki do połowy uda. Przez koszulkę dostrzegam zarys jej nieśmiałych piersi. Mój ośmiocentymetrowy fiutek twardnieje, widać jego obły opór na moich luźnych spodniach. Jestem starym, nieuświadomionym dzieckiem, potrzebuję mężczyzny żeby to zmienić a znajduję dziewczynę i to jeszcze też dziecko. Więc może to ja przebiję jej dziurę, wypuszczę jej młode, gotujące się jeszcze soki, nie takie jak moje - pewnie czarne i śmierdzące, z muchami i myszami które wchodzą do środka gdy śpię i zostawiają tam małe parszywe płody i jajeczka.
Staję za jej plecami, kładę ręce na ramionach, wsuwam palce pod koszulkę, żebra, brzuszek, mostek, stop. Ola opuszcza głowę, co zrobić z tym pożądaniem, dwie dziury, podnoszę ją jakbym była panem młodym, ona zamyka oczy, nie patrzy, nie wiem czy chcę w tym uczestniczyć, głosy mówią mi tak, rób tak, chcemy to zobaczyć. Kładę ją na materacu w przechodnim pokoju, trzymam jej ręce w moich. Schylam się i sięgam po skraj jej spodenek, opiera się, osuwam się po jej ciele, szarpię za gumę od majtek, drapię ją. W końcu znajduje to czego szukam.
Ściągam moją sukienkę i luźne spodnie, fiutek radośnie mi sterczy. Kładę się obok niej, przytulam do niej głowę, ona płacze, zlizuje jej sól z górnej wargi.
- To nie będzie bolało, miłość to dotyk dwóch powłok,a ja ciebie kocham, wiesz? - mówię.
- Ona rozkłada instynktownie szeroko nogi i nie patrzy, poddaje się, chyba ze strachu.
Coś się dzieje, coś się przydarza mnie i tej dziewczynce, ona prawie mdleje, światło jarzy się na jej nagim wzgórku, podtrzymuje ją swoimi udami, kołyszę nami w tę i z powrotem w cieple jej krwi. Mój mini-fiutek, który teraz naprawdę sterczy i nie jest taki mini napełnia jej dziurkę. Więc to tak czuje się mężczyzna? Moim ciałem wstrząsa dreszcz, wyślizguje się z niej, odsuwam, byłam tam w środku, jest cały czerwony, teraz już go tam nie ma, ale ja czuję, jak coś się z niego sączy, pierwszy raz kiedy coś z niego wyleciało, jakaś biała ciecz, ścieka jej po udach i miesza się z zapachem żelaza, więc jestem do tego zdolna, myślę sobie, że jestem też mężczyzną, a może jestem tylko mężczyzną, bo w tym momencie wyczuwam, że w moich pachwinach są jakieś pulsujące kulki, które zaczynają mnie nieznośnie boleć. A dziewczynka ma wnętrze rozerwane trucizną o szybkim działaniu, trzewia więc pewnie jej popękały. Przebudziłam się, nagle stukot, krzyk, Ola, Ola, za późno sobie cokolwiek uświadomiłam. Bo wpolerowuje przez drzwi stary Piotr, razem z nim wpada do przedpokoju mocne światło, które na miejsce spoczynku wybiera sobie dekolt Oli i jej blond włoski na czerwonym łonie.
- Co do kurwy! - wrzeszczy, a Ola zabiera rzeczy i ucieka tak szybko, jak wtedy przy jabłoni.
Piotr rzuca mną o ścianę, przygważdża mnie całym ciężarem, jest pijany, mocno to wyczuwam, zaczyna napierać na mnie kroczem.
- Nie! Zostaw mnie! - mówię.
- Tak! Co jej zrobiłaś? Co? Ty dziwko, ty czarownico!
- A ty co jej robiłeś, Piotrze? No, przyznaj się, dzisiaj opowiedziała mi wszystko o tym co robisz z nią w przerwach między dojeniem jednej krowy a drugiej - krzyczę i opluwam mu oczy.
Na moje nieszczęście, szok, uderzenie czymś twardym, unosi mi nogi w powietrze, ogląda i się śmieje, sztywnieje cała ze wstydu, teraz to mnie coś się przydarza, coś ze mną robią, to ja jestem lalką, cała mam jakiś innym stan skupienia, rozwiera mi nogi, napiera, krzyczy żebym się przed nim otworzyła, a ja jestem jak drewniana lalka, jak jakaś skorupa więc uderza mnie po raz kolejny. Ciało spoczywa na ciele, czy jestem kobietą? Tak chyba nią jestem, krew płynie coraz intensywniej, a teraz obraca mnie twarzą do dołu i robi mi to od tyłu, śmiejąc się coraz bardziej, muszę unieść ku niemu moją pupę i on teraz pewnie widzi jak mój fiutek intuicyjnie twardnieje. Obserwuje to wszystko stary Piotr od tyłu i zanosi się śmiechem, tak, że prawie mdleje, że chyba będę musiała niedługo włożyć mu knebel między zęby i wyciągnąć język.
Budzę się nagle, musiałam zemdleć. Starego Piotra nie ma obok mnie, ja leżę całkiem naga, na tamtym materacu na którym robiłam to z Olą. To, zrobić z niej kobietę, a z siebie mężczyznę i kobietę, w tym samym momencie.
Ubieram się i pukam do otwartych drzwi. Umyłam się, uczesałam, uporządkowałam swoje głosy. Widzę Olę, która jakby mnie nie poznawała, uśmiecham się do niej, a ona się wzdryga i przyspiesza swój krok. Trzeba jeszcze czasu aby mnie polubiła. Stary Piotr staje w cieniu, nie mija progu.
- Piotrze, możecie spać ze mną w tym wielkim domu? Proszę, przez resztę mojego przyjazdu. Możecie spać ze mną w moim pokoju, mam tam dwa łóżka. Proszę, bardzo boję się spać w tym domu, odkąd nie ma już mojego ojca.
- Dobrze, przyjdziemy na jedną noc.
Siedzimy we trójkę, jemy zapiekankę z makaronem, którą przygotowywałam przez całe popołudnie. Potem zmywam naczynia, Ola porządkuje krzesła, stary Piotr siedzi i pije piwo. Postanowiłam uważać na kontakt z Olą, nie chce jej peszyć, ale kiedy ocieram się o nią przypadkiem, nie odsuwam się. Ścielimy dwa łóżka w moim pokoju. Tuż przed snem, stary Piotr wślizguje się do mojego łóżka i bierze mnie. To znów boli, cały czas boli, czy do końca świata mnie już tam będzie bolało? Odpycha moją dłoń, to ja byłam w jego łóżku, to ja się wślizgnęłam? Siada na skraju łózka. stary Piotr pociera swoją twarz i pyta się:
- Co robisz? - przełazi nad łóżkiem, zapala światło i ubiera się, zabiera ze sobą dziewczynkę.
- Poczekajcie, co robicie? Ja was kocham, ja chcę z wami żyć.
On coś szepcze swojej wnuczce i wychodzą szybkim krokiem. Miotam się w ciemności jak oszalała, dużo tego nieszczęścia, dużo samotności, za dużo, tracę spojrzenie, ale dotykam skóry, wkładam mają igłę, kultywuję ból, robi dobrze mi znany tunelik, czuję więc jestem, ja to ja, nikt inny, ale te głosy i ten zamęt, i ta swędząca skóra, przekleństwo.
Kolejne noce - nie przychodzą, nikt nie przychodzi. Leżę nago na materacu i słyszę księżycowe głosy, krzyczę w ich stronę w jakimś dziwnym języku, zapadam w drzemki, przebudzam się, zasypiam bez ostrzeżenia, oszołomiona, słyszę pukanie, chodzę po domu, zamykam drzwi, wszystkie, do jadalni, salonu, łazienki, do drugiej łazienki, do wszystkich na górze i do tych na dole, do kuchni. Wszystkie drzwi są zamknięte, to policja. Dwóch policjantów, czy śmieją się ze mnie? Wstydzę się, zaciskam zęby z tego wstydu. Jest pani aresztowana, pojedzie pani z nami, ale spokojnie. Czy poszłam wtedy za nimi, gdy on zabrał mi dziewczynkę, czy ja z nią wtedy byłam na tym materacu, czy kołysanie się we krwi, czy wtedy gdy w środku nocy on albo ja, wślizgnięcie się do czyjegoś łóżka, nie jestem sobą tak wyraźnie jakbym sobie tego życzyła, najwyraźniej, ładując ten ciężki karabin, ach, uzbrojona łuszcząca się dama. Czy mięśnie, czy kości pociągane w jedną stronę - ku nim, ku drzwiom? A teraz dużo gości, bardzo dużo, przeszukują mój dom, moją działkę, ale nie wiem czego szukają, każą mi coś objaśniać, ale ja nadal nie rozumiem. Tak, pokój bez okna, tak, tam, muchy szaleją z radości, popełniono zbrodnie, tak, więc gdzieś musi być zbrodniarz. Kto jest winowajcą tej zbrodni? Czemu mnie tato nie rozpoznałeś i czemu dałeś temu czemuś przeżyć tyle pustych lat? Wymaż, zmiażdż mnie.
Odór przyprawia ich o mdłości, a moje podeszwy lepią się mi się do podłogi, wędruję bez planu, chcę uciec z tego pokoju, ale mi nie pozwalają.
Dziewczyna leży na boku, kostropata, niezła pasteloza, nogi ma podkulone pod brodę, a może właśnie tak stężała. Klasztorna cela bez okna, włosy opadają jej na twarz. Ciała tak szybko zaczynają śmierdzieć gdy się je zabije i od tak po prostu zostawi. Ciała dwóch starych mężczyzn leżą razem na podłodze, widać różnice w rozkładzie o dobrych kilkanaście dni, bo starsze zwłoki już napuchły i pękły, skóra wypuściła ich czarne soki. Problem czystości w takich chwilach, spalić, pogrzebać, sprzątać, ciągle sprzątać, krew, mydliny, co robić z ciałami, nie brzydzę się krwi - widziałam jak się robi kaszankę, lubię jeść czarninę, plamy gęstej krwi, tylko te muchy, wszędzie muchy, które pewnie oszalały z radości.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt