Impuls przemknął przez okryte snem mózgowie, budząc organizm do życia. Było ciemno. Zdezorientowany względem miejsca i czasu, leżał bezwiednie na łóżku, ignorując wszystkie drażniące zmysły bodźce. Próbował przypomnieć sobie, chociaż część minionych koszmarów, jednak nie pamiętał niczego. Został jedynie niepokój. Nie potrafił określić, jak długo zajęło mu odzyskanie pełni świadomości. Zorientowany w sytuacji, zrozumiał, iż rozbrzmiewające z głębi mieszkania dźwięki, nie były tylko onirycznymi złudzeniami.
Leżał, patrząc z rezygnacją w nieprzeniknioną ciemność, czekając na zbliżającą się egzekucję. Wrażenie utknięcia w czasowej pętli potęgowała każda, mijająca sekunda. Odczucie to usilnie próbował wyprzeć, wmawiając sobie irracjonalność zaistniałej sytuacji.
„Czas! Czas się zatrzymał!” – ów natrętna myśl nie pozwalała nawet na chwilę wytchnienia. Brakowało tchu, oddechu. Dusił się powietrzem. Dławił krzykiem, który wiązł w gardle. Nie wydał z siebie żadnego dźwięku.
Brutalne szarpnięcie za klamkę. Subtelny, kobiecy głos, który pamiętał z dzieciństwa, kazał mu otworzyć – teraz. Łzy cisnęły się do oczu, lęk paraliżował powoli całe ciało. Słyszał okropne, ohydne słowa, przesiąknięte bluźnierczymi obietnicami śmierci. Przerażająco nieludzkie odgłosy zza drzwi przeniknęły każdą jego myśl. Przeklinał podłe szaleństwo, ogarniające umysły pod osłoną nocy.
***
Świt zasiał w jego sercu wątpliwość, co do autentyczności minionej nocy. Nie miał pewności, czy ów wydarzenia nie były zaledwie złudzeniem, kolejnym koszmarem, którego jutro nie będzie już pamiętał. Przetarł oczy. Na ergonomicznym fotelu obrotowym siedziała dobrze mu znana osoba. Oświetlające jej sylwetkę promienie słońca, uwidaczniały pokrywające uśmiechniętą twarz zmarszczki.
– Witaj, Nathanie. Jak się czujesz? – zapytał mężczyzna ubrany w ekstrawagancki frak. Lazurowa marynarka o długich połach kontrastowała z szarymi spodniami bez mankietów. W ręku trzymał karmazynowy cylinder pokryty atłasem. Do butonierki włożony miał równie czerwony kwiat róży. Jego ubioru dopełniała pedantycznie ułożona fryzura. Niezależnie od pory roku, kreacje Siriusa zawsze prezentowały się szykownie. Celebrował każdy dzień niczym największe święto.
Nathan usiadł na łóżku. Zamyślił się, patrząc w okno – źródło kojącego światła.
– Dobrze. – odpowiedział po dłuższej chwili. Chciał o coś zapytać, jednak gorzkie słowa grzęzły mu w gardle.
– Z Noemi wszystko w porządku. Zajął się nią doktor Thelisher. – zapewnił go Sirius. – Bardziej martwię się o ciebie. – mężczyzna subtelnie przesiadł się, zajmując miejsce obok chłopaka. Mimo, iż czasy jego młodości mięły bezpowrotnie, wciąż poruszał się zwinnie.
Nathan wziął głęboki wdech, próbując opanować potok myśli. Wydech.
– Niepotrzebnie. – odparł krótko.
– Rozumiem. Doktor Thelisher chciałby jednak z tobą pomówić. – powiedział łagodnie subiekt z cylindrem.
– Nie mam ochoty na rozmowę z nim, wybacz.
– Dla nas wszystkich jest to trudne. Nathanie, nie możesz zamykać się na pomoc innych. – Sirius obdarował go życzliwym spojrzeniem pełnym empatii oraz nieudolnie ukrywanego żalu.
Chłopak zakrył twarz rękami, chcąc ukryć rosnącą frustrację. Złość mieszała się z obrzydzeniem oraz rozczarowaniem, kreując najgorsze abominacje emocji. Ogarnęła go trwoga i pogarda. Nieprzenikniona ciemność owiała każdą myśl.
„Nie mogę okazać słabości – inaczej nie zobaczę Alex. Myśl o niej, nie poddawaj się.” – świadomy tej, jednej rzeczy, trwał w pogrążającym psychikę chaosie.
– Ostatnio odwiedzałem was rzadziej, jednak nie było to zależne ode mnie. Ty i Noemi –jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu. Twoja matka tak bardzo przypomina swoją siostrę. Miriam… – imię to za każdym razem budziło w nim niepohamowaną melancholię. Pogrążony w ponurych myślach, próbował, jakby na nowo przeżyć bolesną przeszłość. – Żałosny starzec. – szepnął mimowolnie.
Siedzieli teraz razem – w ciszy, zastanawiając się, jak długo jeszcze trwać będzie ów koszmar. Każda chwila ciążyła Nathanowi coraz bardziej, przedłużając jego agonię. W końcu jednak subiekt z cylindrem zebrał resztkę sił i przerwał milczenie.
– Zawsze możesz zwrócić się do mnie z prośbą o pomoc. Chcę, żebyś o tym pamiętał.
– Niczego nie rozumiesz. – cedził przez zaciśnięte zęby Nathan.
Sirius po raz kolejny zaniemówił – nigdy nie potrafił rozmawiać z nastolatkami, jednak z Nathanem szczególnie ciężko układała mu się konwersacja. Rzeczywistość zweryfikowała wiedzę zawartą w poradnikach. „Kim Są Nastolatki Od Samotnej Matki?”, „Zdrowe Relacje NA STO LATEK”, „Kiedyś To Było – Okres Dojrzewania” – z perspektywy czasu, czytanie tych wszystkich książek, nie miało najmniejszego sensu.
– Nathanie, ja…
– Wybacz. Muszę… muszę wziąć kąpiel i odetchnąć. – przerwał mu, unikając wzroku Siriusa, chcąc utrzymać kamienną twarz. Zachowywał się pasywnie, jednak impulsywne ruchy rąk zdradzały brak kontroli nad sytuacją.
„Myśl o niej, nie poddawaj się.” – ignorując wszelkie próby interakcji, opuścił pokój najszybciej jak to było możliwe.
***
Obserwował, jak gorąca ciecz powoli wypełnia obszerną wannę. Zrezygnowany, zaczął zdejmować ubrania, które rzucił gdzieś w kąt. Widział w lustrze gołą postać osiemnastoletniego chłopaka – swój cały świat oraz obiekt największej nienawiści zarazem.
„Nie miałem kochającej matki. Nigdy nie poznałem swojego ojca. Rozkoszuj się gorzkim smakiem życia Nathanie. Jutro możesz się obudzić i nie pamiętać kim jesteś.” – pusty wzrok oczu o miodowych tęczówkach błądził po gładkiej tafli lustra. – „Kim jestem?”
Stany dezorientacji i dekoncentracji nękały go, odkąd pamiętał.
„Kim jestem? Kim są ludzie? Wszyscy jesteśmy anonimowi. Próbujemy tworzyć swoje, śmieszne, sztuczne tożsamości z jednej, zbiorczej – tożsamości gatunku. Jesteśmy identyczni, chcemy żyć w pozorach – próżna materia organiczna. Jaką więc wartość ma istnienie? Zginiemy tak samo jak moja refleksja.” – przeczesał ręką kruczoczarne włosy, opadające na czoło.
„Słodkie szaleństwo. Nie mam do nikogo żalu. Podobno nic nie dzieje się bez powodu – możliwe. Wszystko za to dzieje się bez większego sensu.” – łzy ciekły po bladych policzkach. Nie miał już siły.
Po dłuższej chwili odrętwienia, ruszył mechanicznym krokiem w kierunku wanny. Położył się w niej, zanurzając całą głowę. Wyobrażał sobie, że zaczyna brakować mu tlenu, rozpaczliwe podejmuje ostatnią próbę złapania oddechu, zaś wrzątek zalewa jego płuca. Próbował nawet urzeczywistnić ów myśl, jednak słaba psychika za każdym razem to uniemożliwiała. Był żałosnym tchórzem uzależnionym od powietrza.
Gorąca woda przyjemnie szczypała jego ciało. Ból chociaż częściowo zabijał wszystkie obsesyjne myśli. Słone łzy – owoce niemego płaczu – zwiększały powoli ilość cieczy, wypełniającej wannę. Dopiero kiedy usłyszał pukanie do drzwi, zorientował się, że woda jest już zimna.
– Nathanie, wszystko w porządku? Bierzesz kąpiel już prawie półtorej godziny.
– Już kończę. – odpowiedział apatycznie.
Po chwili opuścił wannę, owijając się w biały ręcznik. Wrócił do swojego pokoju, włożył swoje, achromatyczne ubranie i zaczął walkę ze swoimi myślami – jakby na nowo. Żył ciągle od nowa.
Sunął bezszelestnie po schodach, oświetlonych promieniami słońca, padającymi z okna na półpiętrze.
– Podałem jej silne neuroleptyki, jednak to krótkotrwałe rozwiązanie. Jak już mówiłem wcześniej, Noemi nie przejawia żadnego krytycyzmu wobec swoich psychoz – co nie rokuje dobrze. Jej ostatni paroksyzm był inny niż poprzednie. Jest znacznie gorzej, niż na poprzedniej kontroli. – powiedział twardo Ulrick Thelisher. Nathan od razu rozpoznał barwę jego głosu.
– Nie da się niczego zrobić? – zapytał z rozrzewnieniem Sirius Sirthis.
– Jest pewien nowy produkt leczniczy, który mógłby ustabilizować jej stan, jednak znajduje się on dopiero na początku drugiej fazy badań klinicznych. Musiałbym osobiście zwrócić się z prośbą, o udostępnienie go, do mojego przyjaciela – przewodniczącego komisji bioetycznej. To duże ryzyko, ale też ostatnia szansa dla Noemi.
– Zatem nie mamy innego wyboru. Jak szybko jesteś w stanie zorganizować ów lek?
– Nawet dziś. Potrzebuję tylko transportu do Neveroit.
– Świetnie. Zadzwonię zaraz do pani Hedwigi Prodher i… – przerwał na widok wchodzącego do kuchni Nathana. – Nathanie, poruszasz się już ciszej niż swój cień. – podsumował zmieszany Sirius.
– Witaj Nathanie. – rzekł mężczyzna, ubrany w elegancki, szary żakiet. Marynarka z połami sięgającymi kolan, idealnie komponowała się ze sztuczkowymi spodniami o nieco jaśniejszym odcieniu. Pod okrągłymi okularami o grubych szkłach, kryła się para wnikliwych oczu o bladoniebieskich tęczówkach. Miał rumianą cerę oraz skrupulatnie ułożone, jasne, blond włosy. Na widok Nathana nerwowo poprawił swoją, śnieżnobiałą poszetkę i podał chłopakowi rękę, obdarowując go nieufnym spojrzeniem. Burżuazja z północnych peryferii szczególnie upodobała sobie eleganckie kreacje, nawet kosztem zdrowia i komfortu.
– Dzień dobry doktorze. – odrzekł beznamiętnie Nathan, mierząc go wzrokiem.
Kuchnia była małym pomieszczeniem, którego podłogę i ściany wyłożono ciemnobeżowymi płytkami ceramicznymi. Wzdłuż dwóch ścian znajdował się szary blat kuchenny, pokryty szklaną płytą, z wbudowaną zmywarką, płytą indukcyjną oraz zlewozmywakiem. Metr nad nim wisiały ręcznie zdobione, sosnowe szafki.
– Zrobiłem ci twoją, ulubioną herbatę z miodem i cytryną oraz kanapki z Nudellą. – powiedział Sirius. Obok posiłku stał słoik z etykietą, ukazującą, ostentacyjnie prezentującą się, gołą, acz ocenzurowaną kobietę.
– Dziękuje, ale nie jestem głodny. – odparł Nathan.
Nie zwracając uwagi na niechęć chłopaka, Sirius przedstawił ekspertyzę Ulricka, pomijając co niektóre fakty.
– Doktor Thelisher postawił sprawę jasno – to najlepsze rozwiązanie dla Noemi. – zakończył subiekt z cylindrem. – Zadzwonię do pani Prodher, powinna zjawić się tutaj po południu. – dodał po chwili.
– Na parapecie leżą środki neuroleptyczne, które trzeba podać Noemi, jak się obudzi. – rzekł doktor, rzucając spojrzeniem na trzy białe tabletki.
– Cóż to za środki? – zapytał przekornie Nathan.
– Twoja podejrzliwość jest dla mnie co najmniej niepokojąca. – zaznaczył nieco zniecierpliwiony psychiatra.
– Nie ma powodu do obaw, to czysta ciekawość. – poprawił się chłopak.
– Doktor Thelisher prowadzi Noemi od czterech lat, nie widzę powodu do kwestionowania jego kompetencji, Nathanie. – wtrącił Sirius.
Przez chwilę Nathan chciał polemizować dalej, jednak uznał to za pozbawione sensu. Wziął więc łyka jeszcze ciepłej herbaty. Sirius opuścił kuchnię, zostawiając ich samych. Po kilku sekundach niekomfortowej ciszy, psychiatra również opuścił pomieszczenie. Chłopak nie zwrócił najmniejszej uwagi na wychodzącego doktora. Pochłonięty swoimi myślami, błądził po innej rzeczywistości, w której on i wszystkie problemy były martwe.
– Pani Prodher powinna zaraz się tutaj zjawić.– powiedział subiekt z cylindrem po powrocie do kuchni. – My będziemy w takim razie już jechać.
– Jasne. – odpowiedział Nathan bez większego zaangażowania.
– Nathanie? – zapytał zaniepokojony Sirius. Nie otrzymał jednak żadnej reakcji. – Wszystko będzie dobrze, obiecuję. – szepnął, po czym opuścił pomieszczenie, kierowany rezygnacją.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt