W Gdańsku, rok 1971. - Przemir
Proza » Obyczajowe » W Gdańsku, rok 1971.
A A A
Od autora: Ten, mój, tekst był już weryfikowany na innym forum. Teraz, po wniesieniu zmian i poprawek, wstawiam go tu.
Proszę wziąć pod uwagę, że poniższy fragment pochodzi ze środka wątku i choćby dlatego główni bohaterowie nie są tu należycie przedstawieni.

W poczekalni urzędu zatrudnienia zastali spory tłum. Zgodnie ze zwyczajem, wchodziło się do biura według kolejności pojawienia się w poczekalni. Teraz jednak, przybyło jednocześnie zbyt wiele ludzi i trudno było ustalić kto wchodzi następny. Nikt nie rejestrował przybyłych, nie wydawał numerków ani nie pilnował porządku. Ludzie siedzieli na krzesłach pod ścianą, rozmawiali z sobą, chodzili po holu a niektórzy palili papierosy przy wysokich popielniczkach na cienkich nóżkach, ustawionych na podłodze.  

Ktoś przy oknie rozpiął koszulę i wachlował się odwrócony tyłem do tłumu. Większość mężczyzn nosiła ciemne, podniszczone koszule i spodnie wypchane na kolanach. Kilku posiadało amerykańskie dżinsy. Przyodziewek dziewczyn i kobiet, to przeważnie ciemne spódnice i jasne bluzki, także obcisłe w biodrach spodnie z szerokimi nogawkami. Jurek wystroił się w przytarty i przybrudzony, zielony garnitur. Pod rozpiętą marynarką widać było nową koszulę polo miodowego koloru. Zygmunt paradował w zbyt ciasnych, spranych, dżinsach Wrangler i niebieskiej koszuli.     

Dzień był ciepły i wewnątrz zatłoczonej poczekalni unosiła się woń niekąpanych i przegrzanych ciał. Zygmunt i Jurek, zmieszani z tłumem, jak wszyscy, zatrzymali się przy tablicy ogłoszeń. Znaleźli informację, że „do pracy na statkach kieruje się wyłącznie osoby z uprawnieniami wydanymi przez urząd morski”. Statki oznaczały tu łajby portowe, zatokowe i te z „białej floty”. Wszystko to należało do Zarządu Portu Gdańsk, Przedsiębiorstwa Robot Czerpalnych i Podwodnych oraz do Żeglugi Gdańskiej.  

Gdy czytali ogłoszenia, do poczekalni wszedł mężczyzna nie pasujący swoim wyglądem do reszty zebranych. Był średniego wzrostu, lat około 38, z pulchnymi policzkami i palcami u rąk, przypominającymi serdelki. Jego miękka, otyła sylwetka, jasna cera, resztki blond włosów i jasny garnitur, dopełniały obrazu kogoś, kto nigdy w życiu nie skalał się pracą fizyczną. Sprawiał też wrażenie nie nadającego się do zwyczajnej roboty. Był jednak pewny siebie, gdy donośnym głosem zawołał:

- Panowie! Proszę o uwagę! Potrzebuję operatorów lekkiego sprzętu budowlanego! Praca od zaraz! Proszę chętnych o zgłaszanie się do mnie!

Obaj, Zygmunt i Jurek, spojrzeli na werbującego.

- Czy potrzebne są jakieś uprawnienia? – krzyknął ktoś z tłumu.

- Nie, nie są potrzebne.

- Czy ten sprzęt to taczki i łopaty?

- A co, taki młody człowiek jak pan boi się taczek i łopaty?

- Ile się zarabia?

- O warunkach zatrudnienia będę rozmawiał z chętnymi do pracy i nie tu.

Nagła zmiana sytuacji w poczekalni stworzyła pewne zamieszanie. Zygmunt i Jurek, wykorzystali to, podeszli bliżej drzwi wejściowych do biura i gdy kolejna osoba wyszła stamtąd, wśliznęli się do środka. Wewnątrz były trzy biurka i przy każdym siedziała urzędnicza, dwie obsługiwały klientów. Podeszli więc do tej trzeciej bez zajęcia. Była w średnim wieku, chuda i patrzyła na nich wzrokiem Bazyliszka, czyli takim, który potrafił zabić.

- Dzień dobry, jesteśmy zainteresowani pracą na statku i potrzebujemy skierowania. – Odezwał się Zygmunt.

- Czy macie uprawnienia z urzędu morskiego? – zapytała urzędniczka.

- Ja mam a kolega właśnie zamierza wyrobić

- Czy mogę zobaczyć pana dowód osobisty?

- Proszę bardzo. – Położył dokument na biurku.

Urzędniczka przekartkowała strony, patrząc pobieżnie na wpisy, oddała dowód i stwierdziła autorytatywnie:

- Bez miejscowego zameldowania nie otrzyma pan skierowania od nas, bez zatrudnienia nie zameldują pana na terenie Trójmiasta.

- Dokładnie tego się spodziewałem – pomyślał Krzysztof, ale nie dał się zbyć i zapytał: - na jakim statku mógłbym, ewentualnie, otrzymać pracę w tej chwili, gdybym był zameldowany? Posiadam świadectwo motorzysty okrętowego polskich statków morskich.

- Mamy zgłoszenia z PRCiP-u i z Żeglugi Gdańskiej.

- Czy mój kolega, bez kwalifikacji morskich, może liczyć na zatrudnienie tam, jakimś sposobem?

- Jeśli przedsiębiorstwo zgłosi do nas chęć zatrudnienia go, to my takie skierowanie wystawimy.

- Dziękujemy bardzo za informację i do widzenia.

Urzędniczka nie odpowiedziała.

Całą rozmowę przeprowadził Zygmunt, bo statki były jego specjalnością. Na korytarzu nie zastali już pulchnego werbownika. Wyszli z biurowca przed budynek.

- Przejdźmy się teraz na Długą i nad Motławę, tak dla odprężenia – zarządził Jurek – wygląda na to, że nasze plany na nic.

- Poczekaj, wytłumaczę ci to później.

Przy ulicy Długi Targ, tam, gdzie stoi Złota Brama, Fontanna Neptuna, Ratusz Miejski z wieżą, Zielona Brama i gdzie jest mnóstwo pięknych, odbudowanych kamieniczek, patrzył Krzysztof po oknach wystawowych za widokówkami. Zobaczył je w sklepie o nazwie: Towarzystwo Przyjaźni Polsko Radzieckiej. Była tam też tabliczka z napisem: Mówimy po Rosyjsku. Gdy weszli, Zygmunt zapytał całkiem poważnie, celowo ugrzecznionym tonem:

- Czy mówi się tu też po polsku?

- Przecież, że się mówi, tu jest Polska – syknęła ekspedientka rozdrażniona.

- To z kim rozmawia pani po rosyjsku?

Nie odpowiedziała. Teraz wtrącił się Jurek:

- Oni nie potrzebują rozmawiać z panią po rosyjsku, bo podróżują w dużych grupach ze swoim tłumaczem i politrukiem.

Ekspedientka nie zareagowała na tak oczywistą prowokację. Jurek jednak próbował dalej:

Czy zna Pani ten kawał o ruskiej wycieczce przy pomniku Sobieskiego?

Pani i towarzyszka, najprawdopodobniej, milczała uparcie.

 Krzysztof kupił widokówki i znaczki. Te kartki, wszędzie w Trójmieście, we wszystkich sklepach i kioskach Ruchu, były takie same; słaba ostrość i nędzne kolory. Napisał i zaadresował je do mamy oraz do Basi. Jurek nie wysyłał widokówek. O żonie starał się nie myśleć. Zygmunt wrzucił kartki do skrzynki pocztowej przy chodniku. Gdy doszli do końca Długiego Targu i do Motławy, znaleźli wolną ławkę i usiedli. Jurek patrzył na zacumowany statek białej floty, który przyjmował właśnie pasażerów na pokład.

- W PRL musi być wszystko trudne, nic nie można osiągnąć wprost i ciągle trzeba kombinować. Oni nas nie zameldują w Trójmieście, ale załatwimy to poza terenem miasta – powiedział Zygmunt. „Oni”, to byli wtedy rządzący krajem jak i wszyscy inni na ich usługach.

- Jak?

- Zwyczajnie. Zaczynamy od Głosu Wybrzeża, który kupujemy tak szybko, jak tylko ukaże się w kioskach. Potem czytamy ogłoszenia i szukamy czegoś dla siebie.

- Znasz nazwy tych wiosek?

- Niektóre znam, gdy byłem w wojsku, jeździłem tam na zabawy w remizach strażackich i w świetlicach wiejskich. Inne wioski chętnie poznam. Będziemy szukali czegoś blisko miasta i przy linii kolejowej.

- Chcesz żyć na wsi?

- Tu innej możliwości nie ma, Jurek. Nie wiem jak ty, ale ja przyjechałem do Trójmiasta, aby pracować na statku i nie mogę czekać aż mi się pieniądze skończą. W tamtej wiosce nie będę na zawsze. 

- Ja też przyjechałem tu, aby pracować.

- Dobrze się więc składa. Od jutra wertujemy gazetę. „Głos Wybrzeża” ukazuje się wcześnie po południu.

Jurek patrzył na statek białej floty, który właśnie zrzucał cumy i odbijał.

- Czy na takim statku dostaniemy pracę? – zapytał.

- Biała flota, to jak autobusy miejskie, mnie to nie interesuje. Na razie, popracuję na holowniku a potem, popłynę w świat prawdziwym statkiem.   

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Przemir · dnia 01.08.2018 20:27 · Czytań: 859 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 11
Komentarze
Kazjuno dnia 02.08.2018 11:20
Rok 1971 kojarzy mi się z wydarzeniami z końca roku poprzedniego - czyli grudniem 1970. Mówiono o pływających w Motławie zwłokach milicjantów, zabitych w zemście za strzelanie do protestujących i znęcanie się w trakcie przesłuchań. Te trupy ponoć były zmasakrowane, żeby nie można było odtworzyć ich tożsamości.
Na całym wybrzeżu - szczególnie w pierwszych miesiącach po bestialskiej rozprawie komunistów z robotnikami, dużo się o tym mówiło. Temat komunistycznych zbrodni możeł stanowić ciekawe tworzywo literackie.

Tymczasem w Twoim fragmencie nie znalazłem nic co można by wiązać z grudniową tragedią. Ale poza - drobnymi moim zdaniem usterkami - napisane całkiem ciekawie.
Może trójka kandydatów na okrętową załogę myślała o przedostaniu się na statki pełnomorskie, potem chciała uciec na zachód? Wszak dość powszechne były takie nastroje wśród młodych ludzi...

Pozdrawiam, Kj

PS No i zapraszam do rewizyty. W swoich tekstach odnoszę się bezpośrednio do peerelowskiej historii.
Usunięty dnia 02.08.2018 11:59
To, że tekst pochodzi z czegoś większego, broni go. Bo jak na samodzielne opowiadanie za dużo tu szczegółów. Te wszystkie detale o wyglądzie, o strojach, czasem wraz z marką spodni. (Swoją drogą to w '71 zachodnie dżinsy to był rarytas, ewenement - mam nadzieję, że w całym tekście jest uzasadnienie dla tych drogich ciuchów, bo to zwraca uwagę.) Nawet jak na książkę, jako całość, jest tu za dużo szczegółów. Zwykle opisuje się jedną, dwie charakterystyczne rzeczy dla postaci i to wystarcza. Ale widziałem w książkach jeszcze więcej drobiazgów, więc można na to przymknąć oko.
Poza tym zwróć nieco większą uwagę na interpunkcję, bo kilka razy zauważyłem, że przed "a" nie dajesz przecinka. W sumie nie jest zła, nawet, powiedziałbym, dobra, ale są braki.
A poza tym, jak tu się wypowiadać na temat treści, skoro to wyimek z większej całości... Ot, poszukiwania pracy i kombinowanie, i PRL-owska rzeczywistość.

Pozdrawiam
Przemir dnia 03.08.2018 11:09
Kajzuno,
mój bohater żyje z wrodzoną pogardą do systemu, ale jego zainteresowania są inne niż otwarta walka z rządzącymi. Rzeczywistość PRL jest tu jedynie tłem. Zamieszczony fragment jest częścią czegoś, co na dalszych stronach zawiera opis wydarzeń grudniowych widzianych oczami uczestników.
Opowiadanie o trupach pływających w Motławie, wkładam między bajki. Milicja w Trójmieście była wtedy górą i to oni terroryzowali ludność (sprawdzanie dokumentów, zameldowań, łapanki uliczne).
Na Twojej stronie już byłem. Dużo masz tego. Krytykowanie jest łatwiejsze niż pisanie. Problem w tym, że czytanie długich tekstów zajmuje dużo czasu. Postaram się jednak zrobić coś dla Ciebie, jeśli tego chcesz.
Nie piszesz science fiction, nie opisujesz też wojny w roku 2100, to dobrze, posługujesz się zrozumiałym językiem.
Pozdrawiam.

Antoni,
„Zwykle opisuje się jedną, dwie charakterystyczne rzeczy dla postaci i to wystarcza”.

A teraz wcześniejsza wersja, adres poniżej. Przeczytaj weryfikację.

http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?f=93&t=20568

Tam Pani Figiel sugerowała, że trzeba więcej opisów, że tak jak piszę, to jest raport. Dla niej wszystko było źle, sam zresztą zobaczysz.
Zależy mi, aby się czegoś nauczyć i chciałbym abyś się jakoś do tego ustosunkował. Problem też w tym, że ja tych moich bohaterów, w tym urywku, prawie że nie opisywałem. Zająłem się tłumem w poczekalni, tak jak sugerowała Figiel, a tych dwóch potraktowałem za jednym zamachem, przy okazji opisywania tłumu. W opisie odzienia tych dwóch zainstalowałem pewien element humorystyczny. Przytarty, przybrudzony, zielony garnitur, koszula miodowego koloru i za ciasne, sprane, dżinsy. Jaki rarytas? W ogóle, byłem gromiony przez krytykantów z Weryfikatoriumm za zbyt skromne opisy. Zlituj się nade mną, wyjaśnij, dlaczego sądzisz tak jak sądzisz.

Moje obecne pisanie przeniosłem na rok 1977. Jest tam bohater pozytywny z wyraźnym problemem do pokonania i chodzi cały czas dookoła tego, a w wolnym czasie zabawia się z kobietami. Wszystko z życia, prawdziwe.
Dzień przed przeczytaniem Twojego postu, pracowałem nad perfekcyjnym przedstawieniem mojego bohatera, stosując poznane do tej pory kryteria. Tam, gdzie możliwe, wstawiałem opisy wynikający z rozmowy. Jego odzienie też opisałem, bo nie nosił kurtki ortalionowej ani spodni wypchanych na kolanach, tak jak prawie wszyscy i wyróżniał się jakoś pośród tłumu. Czy twierdzisz, że to źle? No a jego wybranki, te panie? Opisywać, czy nie?
Pozdrawiam.
Usunięty dnia 03.08.2018 12:06
Co do szczegółowego opisu. Ja też mam tendencje do opisywania zbyt szczegółowego i chcę to u siebie zmienić. Jak czytam książki, to zwykle zwraca się uwagę na 1-2 szczegóły charakterystyczne dla danej osoby. Coś, po czym można taką osobę rozpoznać. Reszta jest zostawiona dla wyobraźni. Bo mawiają, że książki kształtują wyobraźnię. Żeby tak było, trzeba dać czytelnikowi pożywkę dla tej wyobraźni - czyli np. właśnie skupić się na dwóch szczegółach. Zobacz, co pomyślisz o takim opisie?: Podszedł facet w średnim wieku, wyglądający jak typowy sierżant: miał uczesanie na tzw. lotniskowiec. A co pomyślisz, gdy przeczytasz o postaci niemal wszystko? W pierwszym przypadku sam niemal nazywasz gościa sierżantem, aby wiedzieć, o kogo chodzi. A w drugim? Powiesz, że co? Że to ten z wytartych dżinsach, luźnym sweterku i czapce z daszkiem? Tu brak tego ważnego szczegółu, po którym możesz sobie go nazwać.

Ale tak, jak pisałem - widziałem w książkach rozwlekłe opisy, więc tak, jak Ty też można.

Pozdrawiam
Kazjuno dnia 03.08.2018 13:55
Oczywiście! Milicja i esbecja były nienaruszalną potęgą, przesadziłem pisząc o pływających zwłokach. Oznaczałoby to ich mnogość. Słyszałem jednak o rozczłonkowanych trupach (może chodziło tylko o jednego). Znając jednak ówczesny uraz mieszkańców do władz, wersja skrytobójczego zabójstwa, czy zabójstw, wcale nie wydaje mi się nieprawdopodobna. Jako nastolatek byłem wtedy u ciotki w Sopocie. Pamiętam doskonale trzęsące się szyby od długich serii kaemów prujących do bezbronnego tłumu. Popołudniu pojechałem z kolegą do Gdyni, gdzie była masakra. Był bezśnieżny grudzień. Koło stacji Gdynia - Wzgórze Nowotki było jednak na ulicy biało. Gazetami przykryto krew. Przekonuje mnie wersja wówczas anonsowana przez Wolną Europę, że do teraz obowiązują zafałszowane dane o ilościach ofiar. Wiem, że trupy wywożono ciężarówkami. Ponoć gdzieś za Gdańskiem jest cmentarz określany drugim Katyniem.
Oczywiście możesz to wsadzić między bajki. Mnie wersja 37 ofiar na całym Wybrzeżu nie przekonuje. KM wystrzeliwuje na minutę ok. 1000 pocisków . Sam słuchałem przez parędziesiąt minut terkotów broni maszynowej w stronę zwartych tłumów. No i ten "sztuczny śnieg".
Bardzo mi pochlebia, że chcesz coś mojego poczytać.
Serdeczne pozdrówka, Kj
Przemir dnia 04.08.2018 07:18
AntoniGrycuk napisał:
Zobacz, co pomyślisz o takim opisie?: Podszedł facet w średnim wieku, wyglądający jak typowy sierżant: miał uczesanie na tzw. lotniskowiec. A co pomyślisz, gdy przeczytasz o postaci niemal wszystko?

Widzisz, nie ma typowego sierżanta, ani z wyglądu, ani z mentalności. Oni się zbyt różnią od siebie. Filmowy „Drill Sergeant” z amerykańskiej/brytyjskej armi, taki sprawny fizycznie, agresywny, wiecznie najeżony, znęcający się nad jakimś plutonem rekrutów, to tylko jeden wariant sierżanta. W Polsce niema nawet podobnej funkcji dla tego stopnia. W kompaniach jednostek bojowych, jedynym miejscem dla sierżanta może być magazynek odzieżowy. Taki ktoś jest formalnie szefem kompanii, a nieformalnie, kalesoniarzem. On niema nikogo pod sobą. Sierżanci są poupychani po różnych magazynach, służą też w kompaniach funkcyjnych, zajmując tam różne niższe stanowiska. Mogą tam też być dowódcami plutonów, ale takie ugrupowanie nazywano w dawnych czasach ciurami obozowymi.
W procedurze przedstawiania, myślę, można użyć trzech wariantów, zależnie od tego jak ważna jest to postać.
Kazjuno dnia 04.08.2018 15:49
Przeczytałem po raz wtóry i spróbuję, bardziej o tekście. Dla mnie kawałek na pewno ciekawszy, niż dla innych, bo z Trójmiastem związany jestem emocjonalnie. Po przeczytaniu tytułu, chciwie połykałem tekst.
U schyłku lat siedemdziesiątych wyrzucony ze studiów (bynajmniej nie za politykę, a pospolitą bójkę) pracowałem w Nowym Porcie jako sztauer. Przedtem, od dzieciaka jeździłem do ciotuchny do Sopot na wakacje, zadawałem się z sopockimi chuliganami i zainspirowali mnie do boksu, w który wlazłem na kilkanaście lat.
Jednak ad. rem: Tekst się czyta, aczkolwiek też brakuje odwołań. Nie wiem, co to za skrót.
Cytat:
PRCiP-u

Młody czytelnik nie zrozumie humorystycznego: "towarzyszka"
Cytat:
Pani i to­wa­rzysz­ka, naj­praw­do­po­dob­niej, mil­cza­ła upar­cie.
.
Dobrze opisana urzędaska "modliszka", dobra scena przy kupowaniu pocztówek.
Więc generalnie poprawna szczypta czegoś, nie za wiele mówiącego o całości. Prawdopodobnie fragment wybrany przez Autora reprezentatywnie, więc uznany za jeden z lepszych. Tymczasem dla czytelnika(?). Cóz postawię tu znak zapytania. Duży znak zapytania???
A ja? Musiałbym się zapoznać z szerszym materiałem.
Pozdrawiam
Przemir dnia 05.08.2018 10:05
Dziękuję. PRCiP, to Przedsiębiorstwo Robót Czerpalnych i Podwodnych na Przeróbce, dzielnicy Gdańska. Ciągle istnieje i zdaje się, że dobrze się ma. W tym skrócie jest pewna gra słów, gdy mówimy, że pracujemy w Peercipie.
Następna wstawka będzie w Komendzie Miejskiej MO w Sopocie. Z tym jednak trochę poczekam, bo nie wyrabiam się z moimi robotami dookoła domu. Mam też wesele, na szczęście, nie moje.
Pozdrawiam.
Kazjuno dnia 05.08.2018 16:43
Rzeczywiście, parę zdań wcześniej napisałeś pełną nazwę Peercipu. Ciekaw jestem sceny na sopockim komisariacie.
Miałem szczęście, nie zwiedzałem tego obiektu od środka. Za to moi kolesie (wszyscy trenowali boks w BKS Wybrzeżu i Gedani) trafiali tam rutynowo. Olimpijskich medali nie zdobyli. Największą karierę zrobił jeden z nich. Został alfonsem prostytutek w Grand Hotelu, reszta zapiła się na śmierć. Jednego z bokserów-chuliganów po latach rozpoznałem, był po porażeniu mózgowym i ubliżał spacerującym po Monciaku letnikom z inwalidzkiego wózka. Aż się wierzyć nie chce, że za mojej młodości oni czuli się Królami Nocy i Sopotu. (Tak o sobie mówili).

Zapraszam do kolejnych odwiedzin mojego fabularyzowanego paradokumentu, który dzisiaj się ukazał. Oczekuję na konstruktywną krytykę.

Pozdrawiam, Kj
viktoria12 dnia 09.08.2018 11:34
Ja piernicze, czytań 441, u Kazjuna 452. Ruch jak w Tel Awiwie, dokąd dopłynął luksusowy statek wypoczynkowy. Widzę, ze Gwardii czytania na czas zaczyna brakować rozrywki albo przymierza się do pobicia rekordu miliona odsłon w ciągu dwóch dni. Pół miliona jest na lirykach, proza może ustanowi nowy rekord. Heh. Życzę powodzenia. Zalążki są.
Mnie tekst:,, W Gdańsku, rok 1971." podoba się. Najbardziej zdanie:
Cytat:
Kilku po­sia­da­ło ame­ry­kań­skie dżin­sy.
bo z rozpędu przeczytałam: ,, Kilku posiadało amerykańskie obywatelstwo..."
Wywaliłabym zbyt długie opisy fatałaszków. Za biurkiem umieściłabym cycatą babę, wrednemu strażnikowi przy bramie brakowałoby uzębienia. Tak. Realia Gdańska1971. Takie były.
No, a statek? Tak, zew morza. Niektórzy tak mają. Gdy synu poprosił o mój aparat fotograficzny, dałam mu - nie wiedząc, co udokumentuje. Jakże wygląda moje zaskoczenie, gdy oglądam utrwalone chwile pobytu na jednej z bardziej znanych pływających jednostek.
Koniecznie wpleć jakąś intrygę, lanie się po pyskach i będzie git.
Figiel? Tak, słyszałam, czytałam.
Przemir dnia 09.08.2018 13:35
Nadałem to po raz drugi w formie bardziej uplastycznionej. Pierwsza wersja, dla niektórych, nie jest zbyt giętka. Pokaże się za kilka dni, mam nadzieję. Co do lania po pysku, to może, na razie, wezwanie na milicję w innym urywku.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:43
Najnowszy:pkruszy