A co na to Noto? - Niczyja
Proza » Obyczajowe » A co na to Noto?
A A A

A co na to Noto?

 

Ewa obudziła się zanim zadzwonił budzik. Szybko go wyłączyła, żeby nie obudzić Mariusza i poszła do łazienki. Tam ubrała się w naszykowane wieczorem ubranie, z pokoju wzięła mały plecak przyświecając sobie komórką i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Pociąg do Syrakuz odjeżdżał o szóstej rano, miała jeszcze prawie godzinę, więc nie spieszyła się, choć odległość z hostelu do stacji kolejowej była spora. Wstąpiła do jednej z kawiarni i zwyczajem Włochów zamówiła cappuccino. Piła je, stojąc przy barze i jedząc małe ciasteczko. W plecaku miała zrobionych kilka kanapek, ale zdecydowanie nie była to jeszcze pora na śniadanie.

Ostatni łyk cappuccino popiła wodą ze szklanki, którą Włosi zawsze podają do kawy, a następnie ruszyła wyludnionym jeszcze chodnikiem w kierunku stacji. Wysokie palmy zasłaniały niski żółty budynek. Na ławkach spali bezdomni, trawniki zraszały pracujące od wczesnych godzin porannych przenośne fontanny. Wtem zobaczyła wysokiego mężczyznę, który zmierzał w jej kierunku. Przestraszyła się i szybko przeszła na drugą stronę ulicy, aby znaleźć się jak najszybciej na dworcu. Pociąg już czekał. 

Zajęła miejsce przy oknie i zapadła w typową dla siebie krótką drzemkę, zanim jeszcze pociąg na dobre opuścił Katanię. Obudził ją głód, w samą porę by zdążyła jeszcze zjeść kanapkę nim wyruszy na zwiedzanie miasta. Gdy wysiadała z pociągu, w jednym z przedziałów mignęła jej znajoma twarz. Nie mogła sobie uzmysłowić skąd ją zna, gdzie wcześniej widziała te jasne włosy i spojrzenie niebieskich oczu.

Nie miała jednak czasu na długie rozmyślania, za trzy godziny czekała ją kolejna przesiadka, a teraz Syrakuzy wzywały, kierując się drogowskazami ruszyła więc na starówkę. Upał rozpanoszył się już w powietrzu, choć była dopiero dziewiąta.

Usiadła w najbliższej kawiarni i wypiła mocną kawę, a potem zagłębiła się zacienione uliczki starego miasta. Czuła na sobie presję czasu i dziwny niepokój. Zamiast spokojnie wędrować uliczkami białego miasta i placami rozpalonymi słońcem, nerwowo spoglądała na zegarek. Chłodne wnętrza kościołów dawały wytchnienie od lejącego się z nieba żaru.

Idąc nabrzeżem czuła na sobie przyjemny powiew wiatru od morza. Ewa wyciągnęła telefon, chcąc wysłać sms do Mariusza. Po chwili jednak rozmyśliła się i schowała telefon do plecaka. Pewnie dopiero wstał i nie zdążył wysłać do niej wiadomości albo jechał na plażę zatłoczonym autobusem, kursującym raz na godzinę. Nie miał ochoty na zwiedzanie innych miast Sycylii, zdecydowanie wolał spędzić czas leniuchując na rozgrzanym piasku. Ona wolała aktywny wypoczynek, dlatego wybrała się na wycieczkę sama.

Sposób spędzania czasu wolnego ciągle budził rozdźwięk w ich związku. Tak było od samego początku znajomości, a z czasem pojawiły się również konflikty na innym tle. Nie zgadzali się w temacie dzieci i ślubu. Jemu było dobrze, tak jak jest. Nie chciał niczego zmieniać. Ona odczuwała tykanie zegara biologicznego… Miała plany. Szybko odpędziła nieprzyjemne myśli kłębiące się w głowie. Przyjechała tutaj odpocząć i zapomnieć o całym świecie, a nie rozpamiętywać dręczące ją kwestie.

Wróciła na wyższy poziom miasta i usiadła na ławce w cieniu rozłożystego drzewa. Nie znała jego nazwy, pień był szeroki i wyglądał jak ogromny warkocz z końcówkami włosów rozpuszczonymi ku górze. Wśród gałęzi gnieździły się tysiące ptaków. Śpiewały głośno, dostrzegalnie potrząsając liśćmi. Drzewo zdecydowanie ożywiało martwą atmosferę rozgrzanego placu. W samo południe ludzie pochowali się w domach i lokalach gastronomicznych, aby tylko przeczekać największy upał. Nieopodal rósł jaskrawozielony krzew papirusu, który pierwszy raz w życiu miała okazję zobaczyć. Przyglądała mu się, nie opuszczając jednak cienia drzewa.

Po drugiej stronie półwyspu było znacznie chłodniej. Budynki i przebiegające między nimi uliczki tkwiły w przyjemnym cieniu, nawet mała kamienista plaża, którą widziała idąc wzdłuż muru. Przyspieszyła kroku, żeby zdążyć na autobus. Nie miała już czasu, by kupić kandyzowaną skórkę pomarańczową, którą obiecała przywieźć mamie. Nie zdążyła nawet napić się orzeźwiającego piwa Perroni. Czas w Syrakuzach upłynął strasznie szybko.

Na dworzec autobusowy dotarła dosłownie w ostatniej chwili. Autokar do Noto stał już na właściwym stanowisku, a do odjazdu pozostała tylko minuta. Kupiła bilet u kierowcy i pomaszerowała na koniec autobusu, mając nadzieję zastać tam cały rząd wolnych siedzeń. Nie pomyliła się. Czekały ją prawie dwie godziny jazdy, spokojnie więc mogła się położyć i zdrzemnąć w cieniu zasłoniętych firankami okien.

Mariusz nadal nic nie napisał. Postanowiła również tego nie robić, przerwa od siebie dobrze im zrobi. Uspokojona tą myślą i ukołysana bujaniem autokaru po nierównościach drogi wkrótce zasnęła.

 

*****

W skwarze wczesnego popołudnia autokar dotarł do Noto. Ewa już od pewnego czasu wyczekiwała przystanku, była nie tylko spragniona, ale i głodna. Nie miała czasu, żeby zjeść, czy choćby kupić coś w Syrakuzach na dalszą drogę. Efekty były oczywiste.

Wysiadając, sprawdziła rozkład jazdy autobusów powrotnych do Katanii i przez zagajnik niskich drzew dający odrobinę cienia ruszyła zwiedzać barokowe miasto. Zatrzymała się przy ulicznym straganie z przyprawami i suszonymi owocami. Intensywne zapachy mieszały się tworząc eliksir dla zmysłów, któremu nie mogła się oprzeć. Zdecydowała się na prażone migdały. Nigdy wcześniej takich nie jadła. Co chwila zanurzając rękę w torbie, zmierzała w kierunku łuku, który stanowił wejście do miasta.

Głodu jednak nie dało się oszukać migdałami. Usiadła więc w najbliższej pizzerii i zamówiła margeritę oraz duże piwo Perroni. Wreszcie mogła ugasić pragnienie. Czekając na podanie pizzy z ciekawością rozglądała się po okolicy, nie zauważając, że równie ciekawie ktoś przypatrywał się jej samej. Po chwili poczuła na sobie intensywność tego spojrzenia. Odwróciła się i zobaczyła mężczyznę o jasnych włosach i błękitnych oczach. Uśmiechnął się do niej, ona nieśmiało odwzajemniła uśmiech i wtedy nagle przypomniała sobie. To był mężczyzna, który mignął jej w pociągu, gdy wysiadała w Syrakuzach.

- Czy mogę? – spytał, dosiadając się do jej stolika.

- Proszę bardzo – odpowiedziała.

- Co tutaj robisz?

- Pewnie to samo co ty – odrzekła, uśmiechając się.  – Zwiedzam, podróżuję.

- Ewa… - powiedział, patrząc na nią przeciągle. – Kto by pomyślał, że jeszcze się spotkamy.

- Pamiętasz moje imię. Jak miło.

- Jak mógłbym zapomnieć? – szczerość biła z jego słów.

- Minął już prawie rok do tamtego spotkania w kinie. Mężczyźni łatwo zapominają.

- Nie wszyscy – odparł poważnie, a po chwili spytał. – Co u ciebie słychać?

- Jestem tutaj, a to jest teraz najważniejsze.

Uśmiechnął się, widocznie spodobała mu się taka odpowiedź. Dziewczyna zachowywała się inaczej niż wtedy w kinie. Była bardziej zrelaksowana, mniej powściągliwa.

- Ładnie wyglądasz? – powiedział wprost.

- Dziękuję.

- Wypijmy toast. Za spotkanie!

- Za spotkanie, Kamil. – stuknęli się kuflami.

Po chwili kelnerka przyniosła zamówienie i Ewa zaczęła jeść. Kawałki pizzy znikały z talerza w takim tempie, jakby rok nie jadła. Kamil powoli sączył piwo, śmiejąc się z niej.

- No, co? Byłam strasznie głodna – zaczęła się tłumaczyć.

- Przecież nic nie mówię. Zastanawiam się tylko jak taka wielka pizza zmieściła się w takim małym brzuszku.

- Teraz będę senna. Zamówmy jeszcze kawę – zaproponowała.

- Dobrze – zgodził się. – Zaczynałem się już trochę sam nudzić. Jestem tutaj kilka godzin.

- Ja dopiero przyjechałam. Rano byłam w Syrakuzach, a teraz chcę zwiedzić Noto.

- Miasteczko jest rzeczywiście śliczne. A z tobą jeszcze bardziej…

- Jesteś taki sam, jak wtedy. Nic się nie zmieniłeś.

- I mówię prawdę. Tak jak wtedy.

- Co teraz zamierzasz robić? – szybko zmieniła temat. – Skoro obejrzałeś już całe miasto?

- Obejrzę je jeszcze raz. Z tobą – dodał ujmująco.

- Będziesz moim przewodnikiem po Noto? – zażartowała.

- Albo ty moim? Kto wie, czy wszystko już obejrzałem.

- Byłeś w Teatro Tina di Lorenzo?

- Aaa, zaskoczyłaś mnie. Nie byłem!

- To chodźmy – dodała, podnosząc się z krzesła.

- Chodźmy.

 

Powoli szli szerokim deptakiem wyłączonym z ruchu kołowego. Wiódł na główny plac miasta.

- Czemu się uśmiechasz? – spytała.

- Bo ty się uśmiechasz?

- Naprawdę? Nie widzę swojej twarzy.

- Musisz mi uwierzyć na słowo.

- Wierzę – odpowiedziała, uśmiechając się już w pełni świadomie.

 

W kasie Teatru kupili dwa bilety i ruszyli zgodnie z kierunkiem zwiedzania. Odwiedzających nie było wielu albo rozproszyli się po wielu zaułkach olbrzymiego gmachu. Dookoła panowała cisza absolutna. Idąc słyszeli tylko własne kroki i przyspieszone oddechy. Wspięli się po schodach na najwyższą kondygnację.

Ewa odsłoniła kurtynę w jednej z dostępnych dla zwiedzających lóż i weszli do środka, a materiałowa zasłona zamknęła się za nimi.

- Zobacz jak pięknie – powiedziała, patrząc z zachwytem na scenę, balkony i loże naprzeciwko. – Jak musi tu być pięknie podczas opery.

Kamil zerknął w kierunku, w którym patrzyła Ewa. Cały czas jednak wzrok miał utkwiony w jej postaci, dla niego była obiektem ciekawszym niż wszystkie teatry świata.

- Czemu wtedy odeszłaś, tak bez słowa?

- Byłam z kimś. Nie mogłam…

- A teraz? – pytały również jego oczy, nie tylko usta.

- Teraz… - na chwilę zatonęła w jego błękitnych oczach. – Teraz jest teraz.

Podszedł do niej, odgarniając włosy za ucho i pocałował.

- Już wtedy chciałem to zrobić.

Uśmiechnęła się w odpowiedzi.

- Ja też miałam na to ochotę.

Przywarł do niej całym ciałem. Pocałunek stał się obustronnie namiętny. Trwał długo, nieprzerwanie i gdyby nagle ktoś nie odchylił zasłony i nie wszedł do środka, ciągnąłby się w nieskończoność. A może nawet posunęliby się dalej… Zawstydzeni, jak dzieci złapane na gorącym uczynku, opuścili lożę.

- Chodźmy stąd – powiedział.

- Dokąd? – spytała.

- Nieważne. Tam gdzie będziemy sami.

 

*****

Z teatru wyszli odmienieni, jakby zaczarowani słońcem upalnego Noto. Cienka sukienka przyklejała się do pleców Ewy, oplatała jej uda podkreślając smukłość nóg. Kamil idąc z boku, obserwował jej kocie ruchy i profil twarzy.

Na dworze panował iście afrykański upał i szybko musieli skryć się w najbliższym kościele. Akurat była wystawa architektonicznych pozostałości z okolicznych wykopalisk. Robili rzeczy dwukrotnie zakazane, dotykając kamiennych eksponatów, a przy okazji siebie nawzajem. Poza nimi i personelem, kościół był pusty. Panował tam przyjemny chłód.

Ciało Ewy pokryło się gęsią skórką, czy to za sprawą chłodu panującego w świątyni, czy dotyku Kamila. Jego dłonie wędrowały po jej odkrytych ramionach i kolanach. Delikatne opuszki palców doskonale wiedziały jakie jest ich przeznaczenie.

- Chodźmy stąd – powiedziała Ewa.

- Na zewnątrz panuje straszny upał.

- Mi jest gorąco nawet tutaj…

- Dobrze – zgodził się bez wahania.

 

Zeszli po wysokich schodach na wypolerowane krokami zwiedzających gładkie, kamienne płyty. Upał był niemiłosierny. Kropelki potu gromadziły się jej między piersiami, wilgotne uda ocierały o siebie. Turyści siedzieli pod parasolami w małych lokalach, chroniąc się przed słońcem. Inni, pewnie miejscowi podpierali zacienione mury budynków. Sklepiki z pamiątkami pełne były odwiedzających, z których tylko niewielka część nabywała cokolwiek, reszta po prostu chowała się przed żarem lejącym się z nieba.

Wstąpili do lodziarni na rogu i z rożkami w ręku wspięli się na podwyższony placyk, na szczęście był zacieniony, a przyjemny wietrzyk wypływał z pomiędzy budynków wprost na nich. Ewa czuła, że jej sukienka faluje, wznosząc się i opadając, przy okazji ukazując ładnie opalone uda.

-  Kamil, uważaj – zaśmiała się. – Lody ci kapią.

Kamil spojrzał na swoją koszulkę, na której były już ślady lodów malinowych.

- Wyglądam jak świntuch.

- Nie przesadzaj, każdemu się zdarza.

- Ale nie tobie. Ty wyglądasz perfekcyjnie.

W odpowiedzi uśmiechnęła się do niego i dała buziaka o smaku migdałowym.

 

- Gdzie mnie teraz zaprowadzisz? – spytała, gdy skończyli jeść lody.

- Skręcimy w prawo, a tam niedaleko będą takie wysokie, majestatyczne schody. Z małym placykiem pomiędzy kolejnym przewyższeniem.

Skręcili w wąską, zacienioną uliczkę, a tam zaczęli się namiętnie całować. Ich własny żywioł nie ustępował mocy słonecznemu żywiołowi. Po chwili, trwającej wieczność Ewa wyrwała się z objęć Kamila.

- Przestań – upomniała go żartobliwie. – Pognieciesz mi sukienkę.

- I tak jest już cała pognieciona.

- To przez ciebie.

- Haha, na pewno.

Szli dalej trzymając się za ręce. Minęli dużego, przyglądającego się im kota, który siedział przed wejściem do domu. Obejrzeli się za nim kilka razy, cały czas im się przyglądał, jakby byli nie lada ciekawostką. A może nikt poza nimi nie chadzał tą wąską uliczką.

Wreszcie dotarli do majestatycznych schodów, u szczytu których był kolejny kościół. Wspinali się powoli, zatrzymując na prawie każdym schodku, nie tylko z powodu pocałunków, których wciąż czuli niedosyt.

- Nie jesteś jeszcze zmęczona?

- Jestem. Od rana przecież podróżuję, ale nic to.

Snuli się po mieście jak dwa coraz dłuższe cienie. Na jakimś dużym placu, który prowadził do ładnego budynku użyteczności publicznej on przysiadł na murku, ona wykrzesała z siebie resztki energii, by noga za nogą dowlec się do zamkniętych już o tej porze drzwi. Niebawem wróciła do niego i usiadła obok, zsunąwszy z nóg rzemykowe sandałki. Stopy miały wreszcie chwilę oddechu. Oparła głowę na jego ramieniu i patrzyła przed siebie, na rozgrzane słońcem żółte budynki barokowego miasta. Prawie wcale nie było drzew, z wyjątkiem tych w dolnej części miasta obok pętli autobusowej.

- O czym myślisz? – spytał Kamil.

- O niczym. Jest mi tak po prostu dobrze, że nie myślę o niczym. Nie martwię się niczym. Czuję taki niezwykły spokój.

- Chodź. Przytul się – powiedział ciepło.

Trwali tak w uścisku, a czas płynął. Powietrze jednak było uparcie, upiornie gorące. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Ani jeden powiew wiatru nie chłodził otoczenia.

- Chyba musimy się już zbierać – powiedział Kamil, patrząc na zegarek. – O osiemnastej odjeżdża ostatni autobus do Katanii.

- Tak mi dobrze, wcale nie chce mi się ruszać z tego murku. Nie czuję głodu, ani pragnienia, niczego. Jakbym tego właśnie szukała na całym wielkim świecie. Tej chwili, tego miejsca.

- Chodźmy… opowiesz mi o tym w autobusie.

Wzięli się za ręce i przyspieszyli kroku, a  raczej Kamil ciągnął Ewę. Po drodze kupili jeszcze dużą butelkę wody niegazowanej i sporą ilość prażonych migdałów. W autobusie kupili bilety do Katanii i usiedli kilka miejsc za kierowcą. Ewa, wyczerpana całodziennym zwiedzaniem, oparła głowę o ramię Kamila i bardzo szybko zasnęła.

 

*****

Autobus wlókł się przez małe miasteczka. Długo stał w korkach, które tworzyły się przez kładzenie nowego asfaltu. Ewa spała mimo głośnej Włoszki siedzącej z przodu, która rozmawiała wciąż przez telefon. Obudziła się dopiero, gdy na jakimś dłuższym postoju wsiadło kilka objuczonych tobołami Murzynek. Jedna rozmawiała bardzo głośno z sąsiadką, druga przez telefon. Obie przekrzykiwały się, przeszkadzając sobie wzajemnie.

Na niebie zaczęły zbierać się chmury i pierwsza błyskawica przeszyła ciemne niebo.

- Będzie burza – oznajmił Kamil.

- To dobrze, powietrze się trochę schłodzi.

I nagle lunął deszcz, bez wstępów i dłuższych zapowiedzi. Włoszka i Murzynki nadal się przekrzykiwały, nie psując atmosfery, która już u zarania dnia stworzyła się odpowiednia dla Ewy i Kamila.

- Co teraz będzie?

- A co byś chciał?

- Ciebie – jego dłoń zacisnęła na jej piersi. -  Teraz, tutaj…

- Poczekaj – powiedziała Ewa. – Muszę tylko wysłać jednego sms.

- Do kogo? – spytał Kamil, czując narastającą zazdrość.

- To już nieistotne. Nieważne.

 

Szybko napisała wiadomość do  Mariusza:

„Zostaję dziś na noc w Noto. Uciekł mi ostatni autobus do Katanii”.

Za chwilę przyszła odpowiedź, krótkiej i jak się spodziewała obojętnej treści:

„OK”.

 

Wyłączyła telefon, długo popatrzyła w oczy Kamila i ich głowy same skłoniły się do pocałunku. Na zewnątrz było już całkiem ciemno, tylko od czasu do czasu niebo rozjaśniały błyskawice. Gdy wysiedli na dworcu w Katanii było już po deszczu. Rozgrzane chodniki parowały deszczem. W powietrzu unosiła się lekka mgiełka.

- Pójdziemy do mnie? – spytał Kamil.

- Hmm – odpowiedziała twierdząco Ewa.

- Weźmiemy taksówkę. Mieszkam na drugim końcu miasta.

- Dobrze.

 

Upojna noc ciągnęła się do białego rana. Obudzili się nadzy, wtuleni w siebie koło południa.

- Nie mów, że jeszcze nie masz dość – powiedziała ze śmiechem Ewa.

- Jakbyś czytała mi w myślach. Grrr…

- Ja muszę…

- Nic nie musisz. Nie teraz. Wszystko inne może poczekać.

Kochali się znów za dnia, jak nocą. Żarliwość uczuć i namiętność była wciąż taka sama. Potem leżeli w wilgotnej pościeli, mokrzy od potu.

- Jestem głodna jak wilk – wyznała Ewa.

- Zamówmy pizzę.

- Ale potem muszę już iść. Naprawdę.

- Skoro musisz.

Wzięli wspólny prysznic, który mógłby być pełen endorfin, gdyby nie perspektywa rozstania. Za niedługo dostarczono pizzę, jedli ją ze smutnymi minami.

- Co będzie z nami? – spytał poważnie Kamil.

- Będzie dobrze – odpowiedziała Ewa. – Tak jak było postanowione u zarania dziejów.

- To znaczy?

- Nic, głuptasie. Minę masz jak zbity pies, a przecież… Wszystko gra. Daj mi swój telefon. Odezwę się.

Kamil wyrecytował cyfry, które Ewa zapisała w swoich kontaktach w telefonie jako Kamil. Po chwili on zapisał numer Ewy.

- Mogę cię odprowadzić? – spytał.

- Wołałabym nie. Sama muszę pozałatwiać swoje sprawy, ale zaufaj mi. Będzie dobrze!

 

*****

Po powrocie do Warszawy Ewa i Mariusz rozstali się. Jej decyzję przyjął ze spokojem, nawet, jak się jej zdawało, z obojętnością. Może już miał kogoś nowego? A może znudził się nią, jak ona nim. Ile razy można odświeżać stary chleb, czasem lepiej po prostu kupić nowy. Będzie smaczny, chrupiący, a przede wszystkim świeży.

- A może pojedziemy gdzieś razem? – spytał Kamil, gdy leżeli jeszcze mokrzy w łóżku u niego w mieszkaniu.

- Przecież dopiero co byliśmy na urlopie. – odparła rozsądnie Ewa.

- Ale nie razem. No, jeden dzień razem – natychmiast się poprawił.

- A gdzie chciałbyś pojechać?

- Chciałbym pokazać ci moją Irlandię. Mieszkałem tam i pracowałem kilka lat.

- To czemu stamtąd wróciłeś?

- Bo poznałem ciebie… - powiedział to bardzo poważnie, patrząc jej głęboko w oczy.

- Słodki jesteś. I masz tak zniewalający uśmiech. Nie mogę mu nie ulec.

Przyciągnął ją do siebie i zaczęli robić to samo, co dopiero skończyli.

- Będę miała poobcieraną cipkę od nadmiaru dobrego… - zaśmiała się między jednym, a drugim namiętnym pocałunkiem. – Jak Julia Roberts w filmie „Jedz, módl się i kochaj”.

- Ty moja Ewciu kochana, cóż ja poradzę. No cóż. Budzisz we mnie lwa. Grrr…

 

Dochodziła trzecia nad ranem, gdy wreszcie zasnęli. O siódmej zadzwonił budzik.

- O nie… - westchnęła Ewa. – Muszę wstać, żeby nie spóźnić się do pracy. Jestem nieprzytomna z niewyspania.

- To nie idźmy dziś do pracy. Zróbmy sobie wagary.

- No, w sumie kiedyś trzeba wykorzystać ten urlop na żądanie.

Oboje wysłali smsy do swoich pracodawców i wrócili do przyjemnej czynności spania po jeszcze przyjemniejszych nocnych ekscesach.

 

Miesiąc później lecieli już do Dublina, liniami Ryanair z lotniska Modlin.

- Gdybyś wtedy, podczas pierwszego spotkania, nie odeszła bez słowa, już dawno bylibyśmy razem. Nie musiałbym na ciebie tak długo czekać.

- Czasem trzeba dać czasowi czas. Warto poczekać, a rozwiązanie pojawi się samo. Naszym było Noto.

- Piękne miasto, piękne wspomnienie… - zamyślił się Kamil. -  Gdybyśmy się tam nie spotkali przypadkiem, nie bylibyśmy dziś razem.

- To nie był przypadek – Ewa roześmiała się promiennie. – Tak miało po prostu być.

- A jutro… -  zaczął Kamil, nieświadomie sprawdzając zawartość wewnętrznej kieszeni wodoszczelnej i wiatroodpornej kurtki, takiej jak na irlandzką pogodę przystało. – A jutro zabiorę cię na wycieczkę do najpiękniejszego miejsca na świecie, jakie znam.

- Gdzie to będzie? – spytała nieznająca Irlandii Ewa. – W Dublinie? Czy poza miastem?

- Zobaczysz. To będzie niespodzianka. Myślę, że ci się spodoba.

- To co dla ciebie jest piękne, dla mnie również takie jest – odparła zgodnie z prawdą. – Jedność ciał, jedność dusz.

- Zatem cieszę się z mojego wyboru – odparł tajemniczo.

 

Na pewno jej się spodoba” – pomyślał Kamil. I nie miał na myśli tylko Klifów Moher, na które zamierzał ją zabrać, ale pierścionek z diamentem, który właśnie tam chciał ofiarować swojej przyszłej żonie.

 

 

 

KONIEC

Lipiec 2018

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Niczyja · dnia 05.08.2018 10:51 · Czytań: 917 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 7
Komentarze
Usunięty dnia 05.08.2018 15:42
Przeczytałem. Ot, taka historia miłosna. Chyba bardziej dla kobiet niż facetów. Mnie się nie spodobało, bo dla mnie to zbyt banalne. W skrócie: "laska ma chłopa, ale zakochuje się w innym i świata nie widzi; rzuca poprzedniego, a z nowym są szczęśliwi. Żyli długo i szczęśliwie. Ja też tam byłem, miód i wino piłem." Osobiście brakuje mi tu czegoś niezwyczajnego, czegoś, co odróżniałoby tekst od milionów dostępnych romansów. Np. Twój tekst "Jak masz na imię" mi się podobał, bo tam było coś więcej - niespełnienie, niemoc. A tu - nic z tych rzeczy. Ale może to tylko moje prywatne, subiektywne zdanie.

A teraz błędy. Niestety, tych interpunkcyjnych było sporo. Mam nadzieję, że sam nie popełniłem błędu przy poprawkach, alfą i omegą nie jestem, mogłem się pomylić.
Cytat:
Ewa obu­dzi­ła się zanim za­dzwo­nił bu­dzik.

Przecinek prze "zanim".
Cytat:
Tam ubra­ła się w na­szy­ko­wa­ne wie­czo­rem ubra­nie, z po­ko­ju wzię­ła mały ple­cak przy­świe­ca­jąc sobie ko­mór­ką i wy­szła, za­my­ka­jąc za sobą drzwi.

Przecinek po "plkecak".
Cytat:
Obu­dził ją głód, w samą porę by zdą­ży­ła jesz­cze zjeść ka­nap­kę nim wy­ru­szy na zwie­dza­nie mia­sta.

Przecinek przed "nim".
Cytat:
Nie mogła sobie uzmy­sło­wić skąd ją zna, gdzie wcze­śniej wi­dzia­ła te jasne włosy i spoj­rze­nie nie­bie­skich oczu.

Przecinek prze "skąd".
Cytat:
kie­ru­jąc się dro­go­wska­za­mi ru­szy­ła więc na sta­rów­kę

Przecinek przed "ruszyła".
Cytat:
Za­miast spo­koj­nie wę­dro­wać ulicz­ka­mi bia­łe­go mia­sta i pla­ca­mi roz­pa­lo­ny­mi słoń­cem, ner­wo­wo spo­glą­da­ła na ze­ga­rek.

Chyba tu jest błąd.
Cytat:
Idąc na­brze­żem czuła na sobie przy­jem­ny po­wiew wia­tru od morza

Przecinek przed "czuła".
Cytat:
Pew­nie do­pie­ro wstał i nie zdą­żył wy­słać do niej wia­do­mo­ści albo je­chał na plażę za­tło­czo­nym au­to­bu­sem, kur­su­ją­cym raz na go­dzi­nę.

Raczej niepotrzebny przecinek. Ale nie upieram się.
Cytat:
Nie miał ocho­ty na zwie­dza­nie in­nych miast Sy­cy­lii, zde­cy­do­wa­nie wolał spę­dzić czas le­niu­chu­jąc na roz­grza­nym pia­sku.

Przecinek po "czas".
Cytat:
Jemu było do­brze, tak jak jest.

Przecinek powinien być po "tak".
Cytat:
Bu­dyn­ki i prze­bie­ga­ją­ce mię­dzy nimi ulicz­ki tkwi­ły w przy­jem­nym cie­niu, nawet mała ka­mie­ni­sta plaża, którą wi­dzia­ła idąc wzdłuż muru.

Przecinek przed "idąc".
Cytat:
przez za­gaj­nik ni­skich drzew

Zagajnik niskich drzew - masło maślane - lepiej: przez niski zagajnik.
Cytat:
In­ten­syw­ne za­pa­chy mie­sza­ły się two­rząc elik­sir dla zmy­słów, któ­re­mu nie mogła się oprzeć.

Przecinek przed "tworząc".
Cytat:
Cze­ka­jąc na po­da­nie pizzy z cie­ka­wo­ścią roz­glą­da­ła się po oko­li­cy, nie za­uwa­ża­jąc, że rów­nie cie­ka­wie ktoś przy­pa­try­wał się jej samej.

Przecinek po "pizzy".
Cytat:
Za­sta­na­wiam się tylko jak taka wiel­ka pizza zmie­ści­ła się w takim małym brzusz­ku.

Przecinek po "tylko".
Cytat:
Je­steś taki sam, jak wtedy.

Niepotrzebny przecinek.
Cytat:
- Teraz… - na chwi­lę za­to­nę­ła w jego błę­kit­nych oczach. – Teraz jest teraz.

"Na chwilę" - z dużej litery.
Cytat:
Cien­ka su­kien­ka przy­kle­ja­ła się do ple­ców Ewy, opla­ta­ła jej uda pod­kre­śla­jąc smu­kłość nóg.

Przecinek po "uda".
Cytat:
Kamil idąc z boku, ob­ser­wo­wał jej kocie ruchy i pro­fil twa­rzy.

Tu nie będę się upierał, ale dałbym przecinek po "Kamil".
Cytat:
Poza nimi i per­so­ne­lem, ko­ściół był pusty.

Niepotrzebny przecinek.
Cytat:
De­li­kat­ne opusz­ki pal­ców do­sko­na­le wie­dzia­ły jakie jest ich prze­zna­cze­nie.

Przecinek przed "jakie".
Cytat:
Kro­pel­ki potu gro­ma­dzi­ły się jej mię­dzy pier­sia­mi, wil­got­ne uda ocie­ra­ły o sie­bie.

Tu piszesz o kroplach potu, a przedtem o gęsiej skórce. To dla mnie się wzajemnie zaprzecza.
Cytat:
Szli dalej trzy­ma­jąc się za ręce.

Przecinek po "dalej".
Cytat:
Na ja­kimś dużym placu, który pro­wa­dził do ład­ne­go bu­dyn­ku uży­tecz­no­ści pu­blicz­nej on przy­siadł na murku, ona wy­krze­sa­ła z sie­bie reszt­ki ener­gii, by noga za nogą do­wlec się do za­mknię­tych już o tej porze drzwi.

Przecinek po "publicznej".
Cytat:
Po dro­dze ku­pi­li jesz­cze dużą bu­tel­kę wody nie­ga­zo­wa­nej i sporą ilość pra­żo­nych mig­da­łów. W au­to­bu­sie ku­pi­li bi­le­ty do Ka­ta­nii i usie­dli kilka miejsc za kie­row­cą.

To nie jest wielkie halo, ale ja bym zmienił jedno słowo "kupili", bo w obu zdaniach się powtarza.
Cytat:
Za chwi­lę przy­szła od­po­wiedź, krót­kiej i jak się spo­dzie­wa­ła obo­jęt­nej tre­ści:

Słowa "jak się spodziewała" osobiście oddzieliłbym przecinkami, bo to jest wtrącenie.
Cytat:
Gdy wy­sie­dli na dwor­cu w Ka­ta­nii było już po desz­czu.

Przecinek przed "było".
Cytat:
Ko­cha­li się znów za dnia, jak nocą.

Raczej niepotrzebny przecinek.
Cytat:
Mie­siąc póź­niej le­cie­li już do Du­bli­na, li­nia­mi Ry­ana­ir z lot­ni­ska Mo­dlin.

Osobiście nie dałbym tu przecinka.
Cytat:
- To co dla cie­bie jest pięk­ne, dla mnie rów­nież takie jest

Przecinek po "To".

Pozdrawiam
Niczyja dnia 05.08.2018 21:29
Aż tyle błędów znalazłeś, Antoni? Aż się złapałam za głowę jedną ręką, bo druga pisze. To straszne!
A tak na poważnie, dziękuję za przeczytanie, komentarz i wyłapanie błędów :) Poprawię je oczywiście w wolnej chwili.
Nie będę się upierać, że jest to opowiadanie niezwykłe, wyjątkowe, niepowtarzalne itd. Możliwe, że takich są miliony w internecie, ja ich jednak nie znam i nie czytam, piszę kierując się tylko i wyłącznie tym co zjawi się w mojej głowie lub w zachwycie na jakimś klasykiem, jak ostatnio podwójnie Saramago.
To opowiadanie w zamyśle miało być lekkie, bo wakacyjne. Nie wiem czy dla kobiet, czy dla mężczyzn. Pisząc, nie określam granic dla żadnej z płci.

Jeśli chodzi o "Jak masz na imię?" to rzeczywiście jest to opowiadanie napisane w innej tonacji i cieszę się, że tamto Tobie właśnie przypadło do gustu, nie to. Ale czyż każde musi być tak samo smutne? Czy czasem nie może pojawić się uśmiech i lekkość w sercu po przeczytaniu/napisaniu czegoś? Może, autorze, może.

Pozdrawiam wdzięcznie,
Niczyja
Kazjuno dnia 06.08.2018 12:47
Chyba staniesz się dla mnie ekspertką od zmysłowej miłości. To już drugie Twoje nasycone erotyką opowiadanie, które ostatnio czytałem. Poprzednie - mógłbym rzec - ocierało się o pornografię. (Wybacz, chwilowo zapomniałem tytułu). Zawarłaś w tym poprzednim wiele dookreśleń anatomicznych narządów płciowych. O ile pamiętam, a chodziło o związek z partnerem (może mężem(?), naprawiającym zmywarkę do naczyń.
Obydwa moim zdaniem są zajmującymi klasykami w swoim gatunku.
No i się zastanawiam, teraz pisząc o "momentach", które się komponują tak, by powtykać anatomiczne detale... Chyba jak i Ty pójdę na całość.
Preludium bardziej nieśmiałe, od Twoich śmiałych opisów, możesz przeczytać składając mi rewizytę tuż, tuż koło Twego utworu w moich "Głębicielach i Krzywdzonych". Rewizytę na którą zapraszam z całego serca.
Pozdrawiam Cię piękna Niczyja, Kj
Niczyja dnia 06.08.2018 21:12
Kazjuno, nie wiem czy mówisz serio, czy sobie żartujesz, w każdym razie nie czuję się ekspertką od zmysłowej miłości ;)
Tamto opowiadanie miało tytuł "Pompa", a to jest bardzo grzeczne w porównaniu z tamtym...

Zachęcona i poproszona tak ładnie złożyłam rewizytę.
I gwoli ścisłości wcale nie jestem, ani nie czuję się piękna. Jestem zwyczajna jak kostka masła.
Pozdrawiam masłowo, nie mylić ze słowem zmysłowo :)
Niczyja
Kazjuno dnia 07.08.2018 09:23
Ech, Niczyja.
Wcale nie żartowałem. Piękna, choćby emanjącym od Ciebie czarem osobistym. W moim przypadku - nie wiem jak w innych - ów urok działa także na zmysły.
A śniadania, za które za chwilę się biorę, nie wyobrażam sobie bez schłodzonego świeżego masełka.

Więc także pozdrawiam, wpatrując się maślanymi oczami w wizerunek zawartej na zdjęciu (na pewno) twojej podobizny.
Miłego dzionka, Kj
JoannaP dnia 07.08.2018 18:25
Nie lubię romansów, ale ten dość sprawnie się czyta. Dobrze byłoby trochę opisać miejsca, które odwiedza bohaterka, żeby czytelnik mógł poczuć klimat i rozwinąć sylwetki bohaterów, bo niewiele o nich wiadomo. Fabule przydałby się jakiś konflikt, problem do rozwiązania, za łatwo im poszło, trudno się przejąć losem postaci, które nie zmagają się z żadnymi trudnościami.
I to zakończenie: ma być ślub i wszystko jest cudownie, a z fabuły wcale nie wynika, że oni do siebie pasują, mają podobne poglądy na najważniejsze kwestie itp. (a dla Ewy to chyba ważne).
Pozdrawiam,
JoannaP
Niczyja dnia 07.08.2018 20:30
Ładnie to napisałeś Kazjuno, umiesz dobierać słowa i ciekawa jestem tej Twojej nowej opowieści, bardziej współczesnej :)
Ja też lubię masełko, tylko takie mięciutkie, rozpływające się w ustach.

Muszę Cię niestety rozczarować, podobizna na zdjęciu to nie ja. Równie dobrze mogłabym wstawić foto młodej, pięknej Claudii Cardinale z filmu "Lampart" i to też nie byłabym ja. Ja jestem jak bułka z masłem, zwyczajna.
Ale miło mi było bardzo czytać takie pochlebstwa, choć mi nie należne. Miłego wieczoru zatem, Niczyja


Droga JoannoP,
W opowieści o pięknym mieście Noto, w którym byłam dawno temu chciałam skupić się na akcji opisywanej dialogiem. Same opisy zaś miały stanowić raczej gorące tło dla mających miejsce wydarzeń. Uważam, że opisów miejsc wystarczy.
Konflikt? Możliwe. Ale to opowiadanie wypłynęło ze mnie szybciutko i nie miałam czasu na konflikty, nie było tam dla nich miejsca.
Tutaj trudności były przed, teraz już będzie tylko różowo, przynajmniej dla nich.
A jak będzie naprawdę, to czas pokaże. Życie samo pisze najlepsze scenariusze, my sami jesteśmy tylko pionkami w grze.

Pozdrawiam, dziękując serdecznie za Twój komentarz.
Niczyja
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, wprawdzie posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty