Pachnidło w przestworzach i pod pantografem - GregoryW
Publicystyka » Felietony » Pachnidło w przestworzach i pod pantografem
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Zdarzyło się to przedwczoraj. Załatwiając pewną sprawę natury biznesowej, wskoczyłem do środka komunikacji publicznej, aby skrócić sobie marszrutę. Mówiąc ściślej, usadowiłem się wygodnie w tyle nowoczesnego katowickiego tramwaju. Z uśmiechem jąłem sycić oczy słoneczną powodzią zalewającą centrum miasta na eleganckiej ul. Św. Jana. Przetarłem oczy, wyprostowałem palec wskazujący i sprawnym jego ruchem wybudziłem smartphone’a z leniwego popołudniowego letargu. Przeglądając nagłówki na portalu informacyjnym wp.pl w dziale turystyka, trafiłem przypadkiem na frapujący artykuł. Rzecz dotyczyła zdarzenia na pokładzie samolotu Boeing 737 lecącego z Holandii na Wyspy Kanaryjskie. Tytuł brzmiał odrażająco i pachniał sensacją, ergo do lektury zachęcał: „Awaryjne lądowanie samolotu. Pasażer tak śmierdział, że musieli się zatrzymać.” Jeden ze świadków owego olfakcyjnego zdarzenia miał zeznawać: „Mężczyzna siedział w ostatnim rzędzie i śmierdział tak, jakby nie mył się od tygodni. Kilka osób pochorowało się od tego zapachu. Zaczęli wymiotować i prawie mdleć.” Dalej świadek relacjonował coś, co dopełniało horroru: „Obsługa samolotu początkowo nie wiedziała, jak się zachować w zaistniałej sytuacji. Poproszono pasażera, aby schował się do toalety, ale nawet i ta "kwarantanna" nie zmniejszyła zasięgu paskudnego odoru.” Ostatecznie, czytałem dalej, podjęto decyzję o awaryjnym lądowaniu w Portugalii. Wzbudziwszy początkową empatię do załogi i pasażerów, uśmiechnąłem się szeroko na myśl o tym, że jakiś zdesperowany pasażer mógł nierozważnie zaproponować „Proszę uchylić okno, bo tu się nie da wytrzymać”. Jednocześnie zatopiłem się w tej oto refleksji, że podróż samolotem typu Boeing oprócz niekomfortowej świadomości 11 kilometrowego odczepienia od podłoża, nastręcza wiele innych problemów, takich jak zapachowa pułapka. Tego typu bowiem zakłócenie żeglugi powietrznej jest być może zapowiedzią nowej formy zamachów terrorystycznych (nic mi nie wiadomo, żeby służby na lotniskach skanowały pasażerów na odprawie pod kątem intensywności woni - fetor nie jest ani płynem ani ostrym rekwizytem. Z drugiej strony, pomyślałem, zamachy najczęściej kojarzone są z fanatyzmem islamskim. Islam uczy jednak, że czystość i higiena niezbędnymi są elementami islamskiego życia, ablucję przed każdą modlitwą nakazuje, więc tego typu rewolucję terrorystyczną trzeba byłoby innym grupom przypisać). Jeśli na pokładzie obecny był akrofob i klaustrofob w jednym (nie koniecznie awiofob, skoro odważył się na wejście na pokład), musiał mieć istną jazdę bez trzymanki. Doczytałem artykuł do ostatniej linijki – uśmiechnąłem się ponownie, wyobrażając sobie, jak bardzo dwoić i troić musiała się z zasady niezwykle uprzejma obsługa samolotu, usiłując zeufemizować polecenie wydalenia woniejącego pasażera. „We kindly request you to vacate the aircraft due to unfavorably olfactory and miasmatic impact you have unwillingly generated around your seating area. Be advised that it poses a health risk to the passengers and crew members.” – przyszła mi na myśl taka oto werbalizacja żądania zuniformizowanej przedstawicielki przewoźnika.

Czytelnik pamięta z jednej z poprzednich historii, że los szyderczy zdaje się kpić z mojego szyderstwa i nie minęła minuta, kiedy los ów zmaterializował się w postaci wstępującego do tramwaju przy Teatrze Śląskim indywiduum o wyrazistym bukiecie zapachowym. Dżentelmen ów o cerze śniadej i oleistej wtoczył się chybotliwie na tyły pojazdu i opadł na siedzenie w mojej przyległości. Spojrzał na mnie przekrwionymi, acz rubasznymi oczyma i przeciągle sapnął, eksponując usta, w których próchniczą czernią zionęły dwa skruszone ostańce zębów. Na jego gęsto pobrużdżonym obliczu sypał się niedbale wilgotny zarost, a przydługie włosy przypominały sklejone łojem i potem powrozy. Odziany był w zgrzebną podkoszulkę i w szare portasy ohydnie umorusane od czegoś, co wytryska z szlachetnego połączenia nóg z przodu oraz co wydobywa się w formie bardziej stężałej z połączenia nóg z tyłu.
Jak tylko zakasłał z fatygi, która dopadła go w wyniku przedburzowego ukropu i spożycia 3 piw mocnych marki V.I.P, jak tylko opadł na siedzenie i umościł się jak król w mobilnym tronie na szynach lśniących słonecznym złotem niczym insygnia królewskie, jak tylko wydobył zza pazuchy swoje berło aluminiowe w postaci 4 puszki V.I.P.a wiedziałem, że moja dalsza podróż nie będzie taka sama.
W kilka sekund nozdrza moje pokryły się obrzękiem, gorąc wystąpił na każdy fragment mojej skóry. Krew odpłynęła mi z policzków, a po czole i szyi jęły spływać przesiąknięte nowymi wonnościami stróżki potu. Doznałem zawrotu głowy i lekkich drgawek, które doświadcza człowiek z lękiem wysokości stojący nad parującym dołem kloacznym. Z kącików oczu popłynęły mi grube jak groch łzy.
Nie tylko ja, ale i materia nieożywiona zdawała się kapitulować w obliczu przeraźliwego miazmatu. Niemożliwie lepkie od smrodu powietrze spowodowało, że moja torba z laptopem zawisła 30 cm na ziemią, że tylny wagon tramwaju rozdął się na boki zagarniając przyległy tor, że w szybach rozprysła pajęczyną pęknięć, że kasowniki omdlały, obracając się w dół i w kierunku okien, że pokrywa podłogi zwinęła się w rulonik, a pantograf na dachu pojazdu rozbłysł gęstymi iskrami.
Nie minęły więcej niż dwie sekundy, jak stałem się świadkiem ludzkiej ewakuacji - spontanicznej i bezwzględnej. Jakaś młoda hipsterka w przydługiej białej koszuli z napisem „I love my boobs” wystrzeliła do góry i przytykając przegub dłoni do nosa i ust, uchodziła z życiem w kierunku czoła tramwaju. Jakiś modelowo zaczesany pracownik korporacji w doskonale skrojonym, granatowym garniturze w omdleniu uciekał do otwartych jeszcze drzwi tramwaju, odbijając skórzaną aktówkę marki Wittchen o pionowe poręcze. Jakiś przeraźliwie chuderlawy student o wąziutkiej żuchwie, czarnych tunelach w uszach o średnicy bransolety i w przeraźliwie obcisłych spodniach, w których nogi wyglądały jak pajęcze odnóża, umykał chyżo, zawodząc z manierycznie piskliwą intonacją: „Boooże, ale od tego gościa waaali.”
Po pięciu haustach piwa marki V.I.P, które poczynił nasz Pachnidło inaczej, tramwaj świecił pustkami. No, nie do końca. Tylko ja, w geście heroizmu cywilnego i osobliwej dumy pozostałem na ruchomym polu walki.
- Zamach jako zapach? – wydusiłem ostatkiem sił, kompensując ironią swoją bezradność.
- Panie kierowniku, 2 złote brakuje mi na bułeczkę do piweczka. Poratuje Pan? – śmierdziuch pochylił się w moim kierunku i chuchnął, nie racząc nawet skomentować mojej uszczypliwości.
Wysiadłem na kolejnym przystanku, spływając w omdleniu po schodach tramwaju. Motorniczy podjął decyzję o chwilowym wstrzymaniu kursu i wydaleniu „aromatycznego” intruza. Wielce obrażony pasażer na znak protestu nawet nie próbował powściągnąć dętej akustyki swoich postbrowarnianych wzdęć i wykorzystując odbezpieczony permanentnie rozporek wydalił się na tylne żelazne koło pojazdu szynowego.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
GregoryW · dnia 09.10.2018 21:30 · Czytań: 340 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
JOLA S. dnia 09.10.2018 21:53
Cześć, Gregory,

dostaliśmy pierwsze Twoje opowiadanie. Nie wiem jakiej miary jesteś pisarzem, ale tekst przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Dobra narracja, warsztat jak przystało na dobrze uzbrojonego humanistę.
Misternie skonstruowana opowieść, cenię sobie takie pisanie. Może pomysł nie pasjonuje, ale ogólny odbiór na tym nie cierpi.:)

Myślałam nad tytułem, ale chyba wiem, o co Ci chodziło. Nie twierdzę, że jest zły, w sumie mnie przekonuje. :)

Pozdrawiam i do następnego. :) :)

JOLA S.
Jacek Londyn dnia 10.10.2018 15:44
W pisaniu nie chodzi tylko o poprawny zapis (tu jest ok), ale o opowieść, która coś daje czytelnikowi. A tu jest tylko smród - w samolocie i tramwaju, i węszący zapachowy zamach passenger.
Co by tu jeszcze dodać... Przez permanentnie otwarty rozporek łatwiej się odlać niż wydalić się, chyba że hultaj odwrotnie założył spodnie.:)

pzdr
JL
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, wprawdzie posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty