W sierpniu tego roku (2018) wydawnictwo Manufaktura Słów z Gdyni wydało tomik poezji Arkadiusza Kińskiego, zatytułowany właśnie tak. To dość typowego rozmiaru książka poetycka, złożona z pięćdziesięciu czterech wierszy w siedmiu częściach. Każda z nich poprzedzona jest mottem, zaczerpniętym z twórczości znakomitych postaci: Haliny Poświatowskiej, Kai Kowalskiej, Edwarda Stachury, Agnieszki Osieckiej, ks. Józefa Tischnera, Moniki Sawickiej, Witkacego oraz Jana Pawła II. Widać w tym sporo inspiracji, stylistycznie mocno od siebie odległych, za to wszystkie wskazują linię interpretacji jako źródła snutych w tomie refleksji, rzucają światło na intencje wierszy. Zbiór jest skomponowany klamrowo. Pierwszą i ostatnią część stanowią pojedyncze wiersze.
Na początek (co oczywiste) zajmie nas interpretacja tytułu tomu, i nie mamy wątpliwości, że poeta nawiązuje do biblijnych rozważań na temat sensu życia i śmierci. Absencja istnienia, czyli jego kres, śmierć bliskich, czy też nieświadome bytowanie człowieka pośród ważkich problemów życia wypełniają sporą część przestrzeni lirycznej Ewangelii… Ale także stawiają poetę w roli ewangelisty, czyli tego, który niesie dobrą nowinę.
I owszem – znajdujemy w odrobinie wierszy konstatację, że w człowieku pozostaje wciąż wiele dobra, wrażliwości i pokory wobec rzeczy ostatecznych. Że świat jest trudny, ale wciąż piękny, a dźwiganie tego ciężaru (ciężaru życia i śmierci) – jednak szlachetne.
Pewnie: wolimy teksty afirmujące życie, jednak to egalitaryzm śmierci i cierpienia w chorobie ustala najbardziej demokratyczny porządek ludzkiego żywota. Nawiązanie do średniowiecza i mocno z nim związanego baroku nie jest tu przypadkowe: Tom rozpoczyna wiersz z wyraźnie wskazanym adresatem lirycznym:
synu
ewangelia absencji istnienia
świat
życie w cieniu dotyku
twarz
synu
niebiańskim pocałunkiem
przejrzystym spojrzeniem
synu
matka krwawi
źródło
obietnic
synu
popatrz
już kiełkuje
obraz człowieka
(str.11)
I ten właśnie obraz – przestroga i proporzec nadziei, współczesne memento mori, odsyła czytelnika do barokowych motywów mistycznej poezji religijnej, traktującej o znikomości ludzkiego żywota. Rodem z naborowskiej Krótkości żywota: Kolebka grobem, wielom matka ich mogiła.
Motyw krwi i śmierci zdecydowanie dominuje Ewangelię… Stygmatyzuje ją, jako zespół trenów. Choć przyznam, że bardzo trudno rozwikłać zagadkę, czyją śmierć opłakujemy z poetą: matki, dziecka, czy też człowieka w ogóle. A bardzo być może, że w ogóle śmierci jako samego procesu, zjawiska. Nieuchronnego, jednak na każdym etapie, w każdym momencie – bolesnego dla tych, którzy muszą się z nią pogodzić. Najdotkliwiej zaś dla tych, którzy po śmierci bliskiej osoby pozostają, i muszą żyć w żałobie, z poczuciem dotkliwego braku.
Jak to się ma do radosnej nowiny, bo tak przecież definiujemy znaczenie słowa ewangelia? No właśnie. To trudne zadanie spada na barki czasu, który zazwyczaj goi rany. A co, jeśli nie? Jeśli każde wspomnienie działa jak sól na rany? Część tej odpowiedzialności autor przerzuca na czytelnika, który musi sobie z tym poradzić, wyczytać ukojenie, consolatio (pocieszenie
w antycznym epicedium), bo przecież pozostali w żalu muszą trwać. W nowożytnej kulturze chrześcijańskiej i filozofii istnieje wszak przekonanie o nieśmiertelności duszy. Czyli - barokowy oksymoron w tytule? Ta odrobina radości i tak bywa przyprawiona łyżką dziegciu:
zaczynamy iść
mglisty poranek
szarym spojrzeniem
po raz ostatni zasnął
podnosisz się
tylko do kota
chrypiącym głosem
szepczesz
można mieć muzykę
ocean
sycić się śpiewem
wśród mgieł
czekać
można mieć wiatr
i ciszę
(str. 81)
Stałe motywy wynurzają się i zapadają, czyniąc wrażenie, że autor pisze jeden wiersz, jakby przedstawiał historię człowieczego bólu (czy też wyrażając ból jednostkowy postaci, która kryje się w partiach podmiotu lirycznego).
Znów się odniosę do znaczenia słowa ewangelia. Szukając dobrej nowiny wypatruję radości istnienia, szczęścia w miłości, pozytywnej diagnozy dorobku uczuciowego, jakiejś perspektywy, planów na jakieś choćby lekko dobre jutro, albo czegokolwiek jasnego. I jest: Trafiam na różowy kolor:
wyzuty na amen
ulicą każdej strony świata
nikomu
nie powiem
do widzenia
sprawdziłem
twoją twarz
nagie zęby
gwiazdy
trzypiętrowa suma boleści
z różowym rozumem
nie umiałem
zgodzić się
(str. 65)
Okazuje się, że to jedynie różowe skojarzenie (pewnie) naturalistycznie postrzeganego mózgu, nie zaś niosący, wyrażający radość kolor w przestrzeni lirycznej, zwanej także uniwersum wiersza. Oczywiście nie mogę (a także nie chcę) krytykować zbioru czy poety za wyrażany ciągiem pesymizm. Znaczyłoby bowiem, że nie czytałam nigdy Baudelaire’a, Grochowiaka czy Stachury, Achmatowej, Bursy… . Nie. Tyle, że tytuł może nas zwieść. Nie mam w tej kwestii dobrej nowiny/dobrych wieści. W wierszu poprzedzającym wyzutego także różowy kolor nie oznacza niczego pozytywnego, wiersz bowiem wyraża smutną prawdę o życiu, które jest jedynie okresem preparandum. Wiersz ten zaczyna się frazą: przygotowałem sobie krzyż.
I kiedy tak zapadam się w barokowe vanitas vanitatum, natrafiam w rozdziale Deformacja stanu oczywistego na tekst o milczeniu rzeczy/przedmiotów, który kończy się dość znośną pointą:
…
wtedy z lasu wyszła kobieta
oscylowana
zmiennym słońcem
(str. 63)
i wyjątkowo (jak na ten tom wierszy) nie mamy tu w wyobraźni postaci na łożu śmierci, co zdecydowanie cieszy czytelnika i przynosi mu ulgę.
Prócz motywu krwi, śmierci i okaleczonego dziecka/dzieciństwa Kiński stosunkowo często odnosi się do procesu twórczego, pozycji poezji w świecie naturalnym człowieka, jakości poematu, obowiązkach poety (w nawiązaniu do słynnego wiersza Herberta: ocalałeś nie po to aby żyć// masz mało czasu trzeba dać świadectwo:
dziewiąta ewangelia
popiół
zmartwychwstania
śpiew
pieśń i pożar
(…)
dziewiąta ewangelia
oprawcy
z bydlęcych wagonów
psy
zmrożone
śniegiem i błotem
(str. 54)
Oprócz tego, że ujawnia się tu kolejny stały motyw Ewangelii… jakim jest popiół, (pozostałość po zgliszczach kultury, po przedmiotach, jak widać w tym wierszu, także wartość tworząca, choć zupełnie inaczej niż odżywcza moc, żyzny muł dorzecza Nilu), być może powinna nieść radość z powodu Zmartwychwstania. Tymczasem – nie niesie. Bardziej prezentuje się w wierszu o incipicie dziewiąta ewangelia (przypomnę, że to Ewangelia wg św. Marka) warsztat twórczy, ale i nawiązanie do okresu II wojny światowej. Głównie jednak – technika poetycka, jaką posługuje się Arkadiusz Kiński. Surowy, ascetyczny styl (wyraźnie ze szkoły po Przybosiu), szereg apozycyjnych przydawek – frazy bez orzeczeń, dopełniaczowe przydawki, obrazy zamiast zdań, naturalizm oraz mistycyzm, raz bardziej raz mniej dla mnie zrozumiałych ciągów metafor. I straszliwy ból istnienia, ból umierania, lęk przed śmiercią, życiem, w końcu, paradoksalnie – przed wiarą.
Nie wszystko mi się podoba. Miejscami razi chropowatość, sękatość języka (być może zamierzone) niezgrabne określenia, drobne usterki, przepuszczone przez korektę, jak w ostatnim wierszu zbioru, o którym sobie myślę, że jest najsłabszym tekstem wśród kilku niezgrabnych. Prócz tego, że teksty mocno nie spełniają moich oczekiwań, jeszcze i bardzo negatywnie odbieram okładkę Ewangelii… . Obraz barokowego malarza (ściślej – mistrza włoskiego manieryzmu) Jacopo Tintoretto Magdalena penitente (pokutująca Magdalena) może zniechęcać, i przyznam, że mnie co najmniej nie zachęca.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt