Gdy wyszłyśmy na zewnątrz, zobaczyłam, że na ulicy przed budynkiem stał samochód. I to jaki samochód! To znaczy, nie znałam się na tym specjalnie, ale była to jakaś bardzo luksusowa limuzyna, chyba mercedes. Cały błyszczał w świetle ulicznych latarni. Czterodrzwiowa limuzyna, na ogromnych, srebrnych kołach. Obok samochodu stał mężczyzna, ale wyglądał zupełnie inaczej, niż pan Józef. Nie mógł mieć więcej, niż czterdzieści lat, był ogolony na jeża i kojarzył się z kimś, kto całe dnie spędza na siłowni. Jedyne, co go wyróżniało, to strój - nienagannie skrojony garnitur, chociaż z rozpiętą marynarką. Ogromne ramiona miał skrzyżowane na piersi i patrzył na mnie spode łba. To był taki typ, od którego ucieka się na sam widok. Popatrzyłam na kobietę z zaskoczeniem, ale ta tylko pokiwała twierdząco głową. To znaczy, widziałam tylko taki ruch jej kaptura, całkowicie kryjącego głowę.
- Tak, to jest nasza taksówka. Zawiezie nas w bezpieczne miejsce - powiedziała. Westchnęłam cicho, po czym wzruszyłam ramionami. W sumie, co mogło mi się stać? Co miałam do stracenia? Życie po raz drugi?
Ruszyłyśmy do samochodu i mężczyzna opuścił ręce. Wyczułam w tym geście gotowość i napięcie. Czy on się bał? Mnie? Czy tylko wolał być przygotowany na cokolwiek? Posłałam mu skromny uśmiech, ale zauważyłam natychmiast, że starannie unikał mojego wzroku. Wzruszyłam ramionami i podeszłyśmy do samochodu. Gdy zbliżyłam się na kilka kroków, sięgnął po moją walizkę i spokojnym ruchem otworzył mi tylne drzwi auta, zapraszając mnie do środka. Kobieta, z którą rozmawiałam, przeszła na drugą stronę auta i sama pociągnęła za klamkę. Usiadła na jednym z dwóch siedzeń z tyłu. Miała już zdjęty kaptur i tym razem jej okulary również gdzieś zniknęły. Popatrzyłam w jej oczy na moment i poczułam jak zatracam się w nich dosłownie. Migdałowe, nieskończenie głębokie, z jednej strony bladoniebieskie, z drugiej, o tak bardzo intensywnej barwie, że aż wydawały się świecić zimnym błękitem. Nie umiałam zdecydować się co do ich koloru. Ale gdzieś widziałam już ten sam odcień. Gdy kobieta odwróciła wzrok, zerknęłam na jej paznokcie. No tak, dokładnie ta sama barwa.
- Cóż, wydaje mi się, że jednak póki co to będzie konieczne - powiedziała kobieta, a gdy ponownie na nią spojrzałam, miała już na twarzy swoje okulary. Popatrzyła na kierowcę, który usiadł właśnie z przodu. Westchnęłam ciężko i oparłam głowę o zagłówek. To wszystko to było dla mnie zdecydowanie za dużo. Znów rozejrzałam się po wnętrzu limuzyny.
Wow. Nie miałam nigdy jeszcze okazji zajrzeć do tak luksusowego samochodu, a teraz takim podróżowałam. Z przyjemnością rozsiadłam się na skórzanym fotelu, czując, jak bardzo jest wygodny. Niemal tego nie poczułam, gdy samochód płynnie ruszył. Nie słyszałam w ogóle silnika, mogłam tylko zachwycić się cichą, klasyczną muzyką i raz jeszcze popatrzyłam na mężczyznę. Zaskoczyło mnie to, szczerze mówiąc. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Nagle nasze spojrzenia na moment skrzyżowały się we wstecznym lusterku i mężczyzna nieznacznie poprawił się za kierownicą, a po chwili nieznacznie zmienił ustawienie lusterka, by nie widzieć moich oczu.
- Dla twojej informacji... - westchnął, patrząc przed siebie. - Mam na szyi srebrny łańcuszek i poświęcony krucyfiks, Pijawko - dodał. Popatrzyłam na niego zaskoczona i struchlałam, gdy dotarł do mnie sens jego słów. On wiedział. Wiedział, kim jestem. Patrzyłam przez chwilę jeszcze na niego, po czym skierowałam wzrok na wieczorne ulice. Mercedes sunął dostojnie i powoli, a ja byłam ciekawa, gdzie mnie zawiezie.
Szybko wyjechaliśmy poza ścisłe centrum stolicy. Na ile znałam Warszawę, zorientowałam się, że kierowaliśmy się poza miasto. Kobieta siedząca obok mnie nie odezwała się ani słowem, kierowca również milczał, chociaż miałam wrażenie, że co jakiś czas rzuca we mnie spojrzeniem we wstecznym lusterku. Przez chwilę patrzyłam na niego, na jego szerokie, umięśnione ramiona, na to, jak mocno i pewnie trzyma kierownicę, a potem spojrzałam przez okno. Widok tłumiły wysunięte z drzwi przyciemniające roletki, ale zdałam sobie sprawę, że widzę zaskakująco wyraźnie, jak na noc. Byłam pewna że lepiej zanim... doszło do tego wszystkiego. Obserwowałam, jak tuż obok nas szybko przesuwał się krajobraz. Nie wiem tak naprawdę, ile czasu jechaliśmy, ani nawet w jakim kierunku, w sumie nie zwracałam na to większej uwagi. Może było to jakieś sześć minut? A może pięćdziesiąt sześć?
Wreszcie samochód zwolnił, po czym zatrzymał się na podjeździe przed elegancko zdobioną bramą, wysoką na prawie trzy metry, z niewiele niższym murem okalającym całą posiadłość. Żółta lampa przy bramie zaczęła migać, a po chwili mercedes ruszył, by wjechać do środka. Otworzyłam szeroko oczy. Brukowana dróżka nieco szersza od samochodu, o długości kilkudziesięciu metrów, prowadziła do prawdziwego pałacu. Na ogromnym podjeździe z fontanną stały dwie inne czarne limuzyny, takie same jak mercedes, którym zostałam przywieziona. A dom... Pokręciłam głową z uznaniem. Nie, to nie dom. Pałac. Szeroki, piętrowy piętrowy pałacyk. Jego plan miał kształt litery U, z dwoma bocznymi skrzydłami wypuszczonymi daleko przed frontowe wejście Dostrzegłam też dwie okrągłe wieże na końcu każdego ze skrzydeł. Potężne, podwójne drzwi, mające chyba ze trzy metry wysokości znajdowały się na środku frontowej ściany i otoczone były kolumnami sięgającymi aż do pierwszego piętra. Na nich opierał się spory balkon. Mężczyzna zaparkował idealnie równo obok pozostałych dwóch mercedesów i zgasił silnik.
- Jesteśmy - powiedział krótko, po czym wysiadł. Obszedł samochód naokoło i otworzył mi drzwi. Westchnęłam cicho i wysiadłam z auta, patrząc na ogromną budowlę. Obca kobieta stanęła już obok mnie. Widziałam, że we wszystkich czterech oknach na parterze paliły się światła, ale nie widziałam we wnętrzu nikogo. Dostrzegłam też stojących przed drzwiami trzech ochroniarzy. Widziałam, że byli uzbrojeni, kabury z pistoletami przy ich pasach były aż nadto widoczne. Poczułam nieprzyjemny dreszcz, gdy uświadomiłam sobie, kto według plotek mieszkał w tym miejscu. Przecież moi znajomi z klasy czy ze szkoły nieraz opowiadali, kto teraz zaopatruje połowę miasta w imprezowy, nielegalny towar czy też jest właścicielem dwóch najpopularniejszych nocnych klubów. Mężczyzna, który ponoć mieszkał właśnie tutaj. Raz jeszcze popatrzyłam na cały pałac i poczułam, jak wiele pytań kotłuje się w mojej głowie. Ale tak naprawdę najważniejszym chyba było: w co ja się tak naprawdę wpakowałam?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt