- Jesteś silna - potwierdził. - Teraz sprawdzimy twoje rączki - dodał i pokierował mnie do następnej ławki. Gdy usiadłam na niej, uklęknął przede mną i gestem zasugerował, bym oparła swoje stopy na jego udach. Oczywiście, nie miałam zamiaru tego robić, nie chciałam, żeby mnie dotykał.
- Dziewczyno, już. Masz pojęcie, że rzeczywiście możesz mieć zerwane mięśnie i nawet o tym nie wiedzieć? Nie czujesz bólu. Dawaj nóżki - powiedział gniewnie. Niechętnie wykonałam jego polecenie i poczułam, jak mocno objął moją łydkę. Zaczął ją ściskać i masować mocno, rozciągając i badając palcami niemal każdy centymetr mojej skóry. Szarpnęłam się, ale trzymał mnie mocno. Po chwili przesunął dłonie wyżej, pod samo kolano, aż wreszcie również na udo. Czułam jego dotyk po obu stronach uda i było to dla mnie odpychające, jednak zdałam sobie w pewnym momencie sprawę, że rzeczywiście skupiał się na moich mięśniach i ścięgnach. Nie było w tym ani śladu jakichkolwiek pieszczot czy erotyzmu. Po chwili już bez oporu pozwoliłam mu na takie same zbadanie mojej drugiej nogi.
- No - powiedział z satysfakcją. - Wydaje mi się, że mięśnie i ścięgna masz całe. Czyli jeżeli są uszkodzone, to w tak niewielkim stopniu, że szybko się zregenerują - dodał i wstał. Domyśliłam się już, czego ode mnie oczekiwał, więc zaczęłam ćwiczyć mięśnie ramion. Znów było tak samo, od niemal wyczuwalnego ciężaru, aż po coraz cięższy. Tym razem postanowiłam pokazać mu co umiem. Mimo ciągle zwiększającej się wagi nie poddawałam się. W pewnym momencie waga przestała się zwiększać, ale ja nie przestałam ćwiczyć. Za to starałam się zwiększyć powoli szybkość ruchów.
- Obserwuję ruchy twoich mięśni - powiedział. - Wczuj się teraz w swoje ciało. Mam wrażenie, że teraz jest twoja granica za dnia. Nocą być może trochę się przesunie. Staraj się nie przekraczać wysiłku, jaki robisz teraz, ponieważ może to już poważnie uszkodzić twoje mięśnie.
- Rozumiem - powiedziałam, wciąż jednak nie przestając ćwiczyć.
- Wystarczy. Chodź teraz na bieżnię. To ostatni test - rzucił krótko. Opuściłam ręce i czułam ich lekkie pulsowanie. Ale poza tym nic więcej. Żadnego zmęczenia, potu, szybszego oddechu. Był tylko wzmagający się głód. Szybko podeszłam na bieżnię. Generalnie lubiłam biegać, relaksowało mnie to, chociaż ostatnio jakoś nie miałam czasu. Wiadomo, był Adrian. Stanęłam spokojnie na bieżni i zaczęłam szybko iść, by po kilkunastu chwilach przejść do truchtu.
- Pamiętaj, nie jesteś już człowiekiem. Nie potrzebujesz już rozgrzewki, możesz od razu ruszyć na maksa - powiedział Lesław i stanął przy mnie. Nacisnął kilka przycisków i musiałam przyspieszyć. Potem znów. I znów. I jeszcze kilka razy. A ja za każdym razem biegłam szybciej i szybciej. Na moment zerknęłam na ekran bieżni by sprawdzić prędkość. Dwadzieścia pięć kilometrów na godzinę. Pokręciłam głową, uznając, że pewnie jest źle ustawiona, ale jeszcze przyspieszyłam. Trzydzieści. Trzydzieści pięć. Trzydzieści siedem. Gdy osiągnęłam trzydzieści dziewięć kilometrów, usłyszałam, jak za mną otwierają się drzwi do sali. Kolejne przyciski wciśnięte na ekranie spowodowałby, że zaczęłam zwalniać i po chwili stanęłam już obok bieżni. Wtedy zobaczyłam, że do sali weszła Liwia. Miała już na sobie czarne, skórzane spodnie, których nogawki znikały w wysokich kozakach oraz czarnego t-shirta. Mojego, o ile zdążyłam zauważyć. I swój czarny płaszcz.
- Jak sobie radzi? - Usłyszałam jej głos.
- Dobrze. Teraz, za dnia, ma jakieś czterdzieści procent więcej. Z bieganiem lepiej, jest szybka. Szkoda, że przed śmiercią nie dbała bardziej o siebie. Byłaby lepsza podstawa. W nocy... być może i osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt procent na plus.
- Nauczy się więcej. On chce ją widzieć. Za kilka dni będzie już pracować.
- Nie jest na to gotowa. Wciąż boleśnie działa na nią światło. Podejrzewam, że może nawet ją spalić.
- Dostałam polecenie, by ją przyprowadzić natychmiast. Jest ciekawy - powiedziała Liwia. Lesław wzruszył ramionami.
- W takim razie jest twoja. Ma ciężkie spojrzenie. Lustra to pułapka - dodał.
- Maja, idziemy - powiedziała Liwia, patrząc już tylko na mnie. Odłożyłam sztangę na uchwyt i z ulgą zeskoczyłam z ławki. Zauważyłam ze zdziwieniem, że chociaż machałam nią dobre pół godziny, nie byłam ani zmęczona, ani spocona. Robiłam się tylko coraz bardziej głodna.
- Masz moją koszulkę - powiedziałam, patrząc na nią spode łba i szybko założyłam dresowe spodnie i biały t-shirt.
- Wiem, spodobał mi się. Potem dam ci coś mojego - odparła i pierwsza ruszyła do wyjścia.
Gdy tylko wyszłyśmy z sali na korytarz, wyprzedziłam ją i stanęłam przed nią.
- O co chodzi z tym tytułowaniem? "Panie"? - zapytałam. - Kim oni są dla nas? I co to za biznes, którego jestem jego częścią? - dodałam. Liwia uśmiechnęła się gorzko.
- Oni są naszymi właścicielami, Maju. A biznes... Tego dowiesz się już wkrótce. Być może od Niego samego, za kilka chwil. Chodźmy - powiedziała i ruszyła. Chcąc nie chcąc, ruszyłam za nią.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt