Odkurzacz - Kemilk
Proza » Obyczajowe » Odkurzacz
A A A
Od autora: Pierwsza część mikrotrylogii. Zapraszam do czytania i komentowania.

Ten dzień miał zadecydować o moim bycie, o części życia, wciąż wydającego się niepełnym. Jakby czegoś w nim brakowało. Bodźce zewnętrzne dochodzące do wewnętrznego „ja” nastrajały optymistycznie. Pierwsze od wielu miesięcy ciepłe promienie słońca, przyjemnie ogrzewały moją pomarszczoną twarz. Zapach skoszonej trawy przywoływał dawno zapomniane obrazy z dzieciństwa. Pierwszy pocałunek w stodole wypełnionej po brzegi sianem stał się drogowskazem ukazującym nieznane wcześniej uczucie, nawracające wciąż i wciąż w towarzystwie bliskich mi kobiet. Zapach kwitnących kwiatów oraz delikatny ciepły wiatr zwiastujący piękny wiosenny dzień był niczym obietnica spełnienia mych najskrytszych myśli. Niestety nie każdy go tak odbierał. Dla alergików nie był to dobry prognostyk, tym samym czym prędzej chowali się w swoich jednopokojowych apartamentach i z pieczołowitością zamykali okna. Opuchnięte i łzawiące oczy, czerwony nos wydzielający niekończące się zasoby wodnistej cieczy, to był ich znak rozpoznawczy w te piękne wiosenne dni. To, co dla nich było gehenną, dla mnie stwarzało wielobarwną gamę nowych możliwości.

Niestety czekająca misja nie pozostawiała pola wyboru. Wciąż ukradkiem patrzyłem na pomiętą kartkę z przygotowanymi wcześniej pytaniami. Mimo iż wszystkie wykułem na blachę, obawiałem się, iż w sklepie ze sprzętem AGD stres ponownie okaże się silniejszy i tak dobrze zapamiętane pytania staną się jedynie zlepkiem nic nieznaczących wyrazów. Gdy widziałem nieuchronnie zbliżające się centrum handlowe, przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wielki oszklony budynek, zajmujący wiele hektarów powierzchni nie był naturalnym tworem, lecz potworem stworzonym do stałego wchłaniania coraz to nowych ludzi, pogubionych w swojej zachłanności. Wkrótce znalazłem się przed wejściem i nie wiedziałem, czy to ono się do mnie zbliżyło, czy też ja do niego, nie miało to w tej chwili znaczenia. Nieodwracalnie zbliżał się czas wyboru. Ocierając pot spływający z czoła, przyśpieszyłem kroku, niechcący potrącając coraz to nowych maniaków zakupów. Dodawało mi to siły, by ostatecznie zmierzyć się z wewnętrznym potworem, wytworem mojej nieposkromionej wyobraźni.

Nawet nie wiem, kiedy znalazłem się w środku sklepu, a zewsząd otaczały mnie odkurzacze. Żółte, czarne, niebieskie i mnóstwo czerwonych. Były malutkie, średnie, duże i dwa prawdziwe olbrzymy. Wciągacz 3000, przeczytałem nazwę tych najbardziej okazałych. Były wspaniałe, a ich dostojność przytłaczała wszystko wokół. Nowe pralki, które jeszcze chwilę wcześniej zachwyciłyby mnie, teraz stały pozbawione blasku. Lodówki wydawały się zwykłymi szafami skleconymi z metalu, a wentylatory wyglądały żałośnie, kręcąc się niczym pies goniący własny ogon. Odczuwany stres ulotnił się, a ja byłem gotowy do ostatecznej bitwy. Opuściłem dział z odkurzaczami i śmiało podszedłem do sprzedawczyni. To miała być moja pierwsza od wielu miesięcy rozmowa.

– Dzień dobry – powiedziałem drżącym z emocji głosem.

– Dzień dobry – odpowiedziała blondynka, uśmiechając się radośnie.

Ta urocza dziewczyna z dołeczkami na policzkach i pięknym uzębieniem, nieświadoma wyzwania wpatrywała się we mnie.

– Te wszystkie odkurzacze są na sprzedaż? – z entuzjazmem w głosie zadałem nurtujące mnie pytanie. – Nie było to jeszcze pytanie z kartki. Moja spontaniczna inicjatywa spowodowała, iż stałem się jeszcze bardziej pewny swego. – Czy również i później pójdzie mi tak łatwo? – zadałem w myślach pytanie.

– Oczywiście proszę pana – odpowiedziała, uważnie mi się przyglądając.

– To może porozmawiajmy o Wciągaczu 3000.

– Ależ oczywiście.

– A czy on jest bezpieczny? – zadałem pierwsze pytanie z kartki.

– Oczywiście, ma wszelkie możliwe atesty. W naszym sklepie tylko takie produkty oferujemy – odpowiedziała, wciąż szczerząc zęby.

– Załóżmy, że mówi pani prawdę – zrobiłem pauzę – to mając ten odkurzacz w domu, moje potencjalne dzieci mogłyby się czuć bezpieczne? – Patrzyłem na nią, przybierając surowy wyraz twarzy.

– A co mogłoby się stać ? – wyuczony uśmiech sprzedawcy zniknął z jej twarzy, a w jego miejsce pojawiła się nic niemówiąca mina.

– Właśnie się o to pytam. Czy dzieci mogą się przy nim czuć bezpieczne? Czy nic im nie grozi?

– Ze strony odkurzacza raczej nic im nie grozi – odpowiedziała, śmiejąc się nerwowo.

Uważnie się jej przyglądałem. Miała na oko dwadzieścia pięć lat, była zgrabna i powabna. Tak bym to określił. Nawet uniform sprzedawcy nie mógł ukryć tego czegoś. Tylko czy tak młoda osoba mogła znać się na odkurzaczach?

– Może na razie zostawmy to pytanie. Czy może mi pani powiedzieć, czy nie ma przeszkód, by Wciągacz 3000 przewieźć windą?

– Co? – zaskoczona zadała pytanie.

– Pani Magdo – zwróciłem się do niej imieniem wypisanym na plakietce. – Mieszkam na piątym piętrze i tak długi spacer z odkurzaczem raczej nie zachęca do zakupu. Wie pani, gdybym go ciągnął za kabel, to pewnie by się poobijał. Przecież nie będę go nosił na rękach! No niech sobie to pani wyobrazi. Idę po schodach ciągnąc za kabel ten nieszczęsny czerwony odkurzacz. Przecież on tego nie wytrzyma. A właśnie – przerwałem, gdyż nasunęło mi się kolejne pytanie. – Czy Wciągacz jest odporny na urazy?

– Proszę pana, oczywiście może pan wziąć go do windy – odpowiedziała, pośpiesznie rozglądając się wokół.

Rozmowa coraz to bardziej nie podobała mi się. Ta kobieta nie umiała wprost odpowiedzieć nawet na najprostsze pytanie. Mimo wszystko kontynuowałem rozmowę, wypełniając tym samym wcześniej zarysowany plan.

– Wie pani. On nie musi być jakoś szczególnie odporny na zderzenia. Musi być jednak bezpieczny. Czy on może ugryźć?

– To może ja kogoś innego poproszę? Wydaje mi się, iż nie znam się aż tak dobrze na odkurzaczach. – Popatrzyła na mnie niczym spłoszony kanarek.

To, co podejrzewałem, urzeczywistniło się na mych oczach. Ta młoda dziewczyna nie miała pojęcia o sprzedawanych produktach. Ona była zagubiona niczym Czerwony Kapturek oszukany przez wilka. A może to Czerwony Kapturek oszukał wilka? Zaczęły bombardować mnie pytania, na które nie znałem odpowiedzi. Nie chciałem też robić jej przykrości i postanowiłem podbudować jej ego.

– Niech się pani tak nie przejmuje. Może nie wie pani wszystkiego o odkurzaczach, ale z czasem każdy się wyrabia. Proszę się uśmiechnąć.

Na jej ustach pojawił się uśmiech. Wymuszony uśmiech sprzedawcy.

– Ja może jednak poproszę kolegę – odpowiedziała drżącym z emocji głosem, wciąż utrzymując uśmiech na twarzy.

– Właściwie to prawie wszystko wiem. Proszę powiedzieć, jaką ma moc. - kontynuowałem rozmowę.

– Osiemset wat – cichutko odpowiedziała i spojrzała jak spłoszony kanarek.

– Osiemset, dość mało jak na takiego wielkiego potwora. Nie jest zbyt mocny. Macie coś mocniejszego?

– Maksymalnie dziewięćset – odpowiedziała z wyraźną paniką.

Pewnie dziecina wstydziła się tego lichego asortymentu, co nie powstrzymało mnie od wyrażenia zawodu.

– Dziewięćset? Ten piękny Wciągacz 3000 ma dziewięćset wat. To pewnie nie gryzie.

– Nie proszę pana – odpowiedziała zrezygnowana.

– I z tą mocą to nic nie wciąga.

– Wciąga proszę pana. Naprawdę mocny jest.

Zastanawiałem się, czy ta młoda dziewczyna zastawia na mnie pułapkę, bym kupił niepełnosprawny sprzęt, czy też faktycznie może być tak mocny. Pamiętam kolegę z dzieciństwa, narkomana wciągającego kokę. Wydawał się słabiutki, trząsł się cały, a jak przed jego nosem pojawiła się działka, to znikała dosłownie w sekundę. Facet nie był mocny, ale wciągać umiał. Możliwe, że podobnie jest z tym odkurzaczem.

– Wypróbujmy go! – niemal krzyknąłem. Ponowie poczułem entuzjazm.

– To może ja poproszę kolegę? – chyba już po raz trzeci zadała to samo pytanie.

– Damy radę sami – powiedziałem z mocą i poszedłem do stanowiska z odkurzaczami.

Zdjąłem z półki potwora i go złożyłem. Jakże pięknie wyglądał. Srebrzysta rura połyskiwała niczym księżyc w pełni, czarna szczotka wyglądała tak solidnie, że mógłbym nią wbijać gwoździe do ściany. W myślach już był mój, więc czym prędzej zacząłem szukać gniazdka. Chwilę później pięciometrowy kabel podłączyłem do prądu i odpaliłem potwora. Jego praca nie była głośniejsza niż cykanie świerszcza, co wzbudziło mój niepokój, jednak gdy szczotka niemal przykleiła się do podłogi, obawy ustąpiły miejsca nieukrywanej fascynacji. Podniecony spojrzałem na ten cudny sprzęt i zauważywszy pokrętło mocy, przekręciłem je, co pozwoliło mi na poruszanie szczotką. Wydawał się naprawdę mocny i rzeczywiście nieźle wciągał. Musiałem użyć naprawdę sporej siły, by oderwać szczotkę od podłoża, a ta powędrowała w kierunku nogi małej dziewczynki, niechcący ją chwytając.

– Mamo, odkurzacz mnie gryzie. – mała krzyczała, histerycznie płacząc.

Chwilę później ktoś odłączył odkurzacz, dwóch ochroniarzy chwyciło mnie pod pachami i zaczęło prowadzić do wyjścia. Ja zaś szamotałem się i krzyczałem.

– To nie moja wina. Ona mi powiedziała, że jest bezpieczny, że nie gryzie. To była pułapka. Ludzie uwierzcie mi! Ratunku!

Czułem się jak w matni, uwięziony i bezbronny, zakleszczony w silnych ramionach ochroniarzy. Siłą woli zapanowałem nad emocjami, a mózg ponownie wziął się do roboty. Miałem szansę. Wąskie drzwi prowadzące na parking stały się sprzymierzeńcem. Uspokoiłem się i powoli szedłem trzymany przez tych dwóch łysych osiłków. Ich mętne oczy i szereg blizn na twarzy niebyt dobrze świadczyły o ich inteligencji. A zapach, jaki wyczuwałem od nich, świadczył o tym, iż nie zaznajomili się z takim wynalazkiem jak dezodorant. W końcu czując, iż przestałem się szamotać, zwolnili uścisk, a ja odetchnąłem z ulgą. Byliśmy coraz bliżej drzwi i nie wiedziałem tylko, czy to one się do mnie zbliżały, czy też ja do nich. Nie było to w tej chwili ważne. W końcu nastąpił wyczekiwany moment, stanęliśmy w wąskich drzwiach, szarpnąłem z całych sił i uwolniłem się. Nie biegli za mną, nie wołali mnie. Wiedzieli, że przegrali. Ja zaś biegłem przed siebie, szczęśliwy, że udało mi się zbiec. Byłem wolny. Co prawda nie udało mi się zrealizować celu, ale miałem szansę w kolejnym sklepie. Byłem bogatszy o doświadczenie dzisiejszego dnia. Musiałem tylko być bardziej ostrożny, a niewinnie wyglądający sprzedawca nie zwiedzie mnie w kolejnym sklepie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kemilk · dnia 08.01.2019 10:21 · Czytań: 370 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 7
Komentarze
Dobra Cobra dnia 08.01.2019 17:09
Jaka słodka opowieść! A na dodatek będzie z tego trylogia.

Kemilk,

Pochorowal3m się że szczęścia, czytając pierwsza część. I jak najbardziej rozumiem wahania kupującego.

Niestety, handel stoi na młodych, którzy w większości wypadków się nie znają. Mają jakieś kursy dokończone, ale brak doświadczenia.

Wszystko niestety upada, nie tylko w handlu małym i większym AGD. Oto Mercedes, którego Angole zwą`mersides ` też upada. Kiedyś jak w oznaczeniu Merca było 200, to wiadomo, że.silnik miał pojemność 2000 ccm. A jak 220 to było na bank 2200ccm +/- 1 ccm. A teraz nastąpił upadek. Oto nowe Merce 200 i 250 maja silniki o pojemności ledwie 1600, a na dodatek od Renault. Masakra, upadek, koniec świata.

Więc jak najbardziej rozumiem i czuje problem naszego bohatera. I bardzo mu kibicuję.

Będę więc oczekiwać kolejnej odsłony mini trylogii, które to słowo tak słodko kojarzy mnie się z pieśnią o małym rycerzu.

Pozdrawiam uprzejmie,

DoCo
Marek Adam Grabowski dnia 08.01.2019 18:53
Opisy są u ciebie słabe; patetyczne i pseudofilozoficzne. Rozumiem, że miała być to forma żartu. Opisanie czegoś prostego w sposób nie prosty. Ale nie wyszło.

Niemniej jednak doceniam sam dowcipny pomysł, oraz sprawnie napisane dialogi. Wielu ludzi na tym portalu ma z tym problem.

Pozdrawiam
Kemilk dnia 08.01.2019 18:53
Hejka
Do Dobrej Cobry
Serdecznie dziękuję za odwiedziny i miły komentarz. Kolejne części powinny się pojawić lada chwila, gdyż wrzuciłem je wszystkie naraz. Obawiam się, iż pierwsza część, a pewnie i druga troszkę wprowadza w błąd czytelnika. Nie chcę zdradzać o co chodzi.

Do Marek Adam Grabowski
Dzięki za komentarz. Zdaję sobie sprawę, iż opisy u mnie są stosunkowo ubogie. Co do patetyczności i pseudofilozofii to wydaje mi się, iż trzecia część wszystko wyjaśni i być może wtedy spojrzysz na tą część inaczej.
Pozdrawiam.
Usunięty dnia 08.01.2019 20:56
O kurde! Uśmiałem się! I to kilkukrotnie! Jedynie końcówka nieco zawodzi, bo spodziewałem się jakiegoś fajerwerku.
Piękne porównanie odkurzacza do narkomana! :)

Aha i dwie rzeczy szczególnie przykuły moją uwagę:
Cytat:
Za­pach kwit­ną­cych kwia­tów

Kwiaty nie kwitną. Kwitną rośliny. Bo tak to trochę masło maślane.
Cytat:
Ona była za­gu­bio­na ni­czym Czer­wo­ny Kap­tu­rek oszu­ka­ny przez wilka. A może to wilk oszu­kał Czer­wo­ne­go Kap­tur­ka?

Tu w dwóch zdaniach napisałeś to samo. Na pewno miało to być tak?

Ale ubawiłem się.
Pozdrawiam.
Kemilk dnia 09.01.2019 19:09
Dzięki za wizytę i za komentarz. Mam nadzieję, iż kolejne części także przypadną do gustu. Faktycznie zdanie z Czerwonym Kapturkiem miało być inne. Co do kwiatów, wydaje mi się, iż tak się mówi. Dzięki za uwagi.
Pozdrawiam.
czarnanna dnia 10.01.2019 19:27
Witaj! Zanim zabiorę się za czytanie kolejnych części historii z życia sprzętów AGD, chciałam Ci powiedzieć, że tekst pod którym właśnie piszę, mocno przypadł mi do gustu. Bardzo lubię opisywanie prozaicznych czynności w sposób niebanalny. Dzięki temu uzyskujemy efekt, że nasze nawet szare życie, ma jednak jakiś sens. A wszystko co na pozór małoistotne, a przytrafia się nam na co dzień, może mieć znamiona przeżyć głębokich :)

Fajnie jest zachwycić się czasem nad żuciem gumy, albo przechodzeniem przez ulicę. Z pieczenia ciasta też można pewnie stworzyć niezłą historyjkę. U Ciebie padło na odkurzacz. I dobrze. W życiu nie czytałam niczego więcej o odkurzaczach, nie licząc załączonej do nich instrukcji obsługi.

I sama konwersacja z ekspedientką...Tutaj poruszony został myślę głębszy problem, z jakim borykają się pracodawcy w naszym kraju. A mianowicie ''nie ma komu robić'', co skutkuje tym, że osoba która nie dowidzi może zostać zawodowym kierowcą, a bojąca się krwi - pielęgniarką itd.

Póki co, kończę i pozdrawiam :)

Czarna
Kemilk dnia 10.01.2019 21:51
Dzięki za odwiedziny i fajny komentarz. Jestem z tych ludzi, którzy właśnie cenią proste czynności łącznie z prasowaniem. Nauczyła mnie tego praca analityka kredytowego. Analizujesz dokumenty pół roku i brak efektu. A sprzątanie, gotowanie efekt natychmiastowy.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty