Uwięziony w Serze - rozdział XLVIII - Kronika egoteisty - MP642
Proza » Inne » Uwięziony w Serze - rozdział XLVIII - Kronika egoteisty
A A A

Jestem zmęczony. Miałem tutaj wypisywać jakieś różne rzeczy, zapewne któryś raz z rzędu powtarzać to samo innymi słowami, pasjonować się, spalać i topić we własnym stylu, we własnym brzmieniu, we własnej chorobie, we własnej teorii, we wszystkim, co jest moje, choć nie moje, we wszystkim, co zdecydowałem się tu przelewać z mojej chorej główeczki. Ale główeczka waszego Chorego Złowrogiego Dzieciątka dzisiaj nie ma na to siły. Zresztą na mało co ma ostatnio siłę, a już najbardziej nie ma siły na życie. Na śmierć zresztą też nie. Zresztą śmierć to tylko część życia, podłego istnienia, obrzydliwej egzystencji, porażającej świadomości własnego bytowania. Nie chodzi przecież o świat, chodzi o mnie. To Ja jestem swoim największym wrogiem. To moja Samoświadomość najbardziej mnie boli, to ona mi każe robić tyle rzeczy, to ona jest źródłem mnie, a więc i mojej całej udręki. Lecz przecież zarazem i przyjemności, która jest tylko chwilową ucieczką przed Udręką Nudy.

Wszystko jest we mnie dla mnie przecież, to miałem pisać, tak, możemy zacząć i od tego, jeżeli już musimy zaczynać. To Ja jestem całym moim światem. Przede mną nie było nic i po mnie nic nie będzie. Dla mnie istnieję tylko Ja sam, a cała reszta jest zagrożeniem, jest tym, co się do mnie wdziera, co mnie buduje, tworzy, przed czym muszę się bronić albo z czego muszę korzystać. Dla mnie wszystko istnieje o tyle, o ile ma we mnie odniesienie, a więc istnieję tylko Ja. Cała reszta jest pretekstem, cała reszta jest moim zagrożeniem, moim bólem, moją rozkoszą, a jeżeli nie jest, to nie istnieje, a jeżeli nawet, to cóż z tego? To cóż mnie może obchodzić takie coś? Taki ktoś?

Ludzie? Człowiek człowiekowi wilkiem...Phi! Wilkiem? Wilki żyją w stadzie, debile, wilki siebie potrzebują, wilki sobie pomagają, choć czasem pewnie się gryzą. Więc może człowiek człowiekowi wilkiem, lecz to dopiero początek, nie, to zbyt mało, zbyt subtelnie...Inne hasło wywiesiłbym na sztandary: człowiek człowiekowi gównem. Człowiek człowiekowi śmierdzącym nawozem, który omija się z daleka, który śmierdzi rozkładem, tak jak człowiek śmierdzi człowieczeństwem, cuchniecie mi wszyscy ludzkością, cuchniecie mi innością, która jednak nieznośnie jest bliska. O tak. Człowiek człowiekowi ziemią, po której się depcze. Człowiek człowiekowi niewolnikiem, który buduje w pocie czoła wspaniałą piramidę podmiotowości swojego „bliźniego”, tego obrzydliwego gówna, przed którym czuje obrzydzenie, nad którym czuje taką wyższość, jaką się czuje właśnie nad nawozem.

Chcę więc uciec przed Wami, gdyż jesteście cuchnącymi, miękkimi, brudzącymi gównami. Trzeba uważać, żeby w Was nie wdepnąć. Trzeba się od Was trzymać z daleka. Lecz jednocześnie jesteście niewolnikami, którzy mnie budują, a ja buduję Was. Więc dajcie te swoje kamienie i won! Jazda stąd! No już, nawozie ludzki, kale człowieczy! Po cóż mi jesteście? Zostawcie mnie. Nie potrzebuję was, potrzebuję jedynie waszych cegieł, waszych kamieni, lecz nie was całych, nie was samych. Tylko mnie drażnicie. Ograniczacie.

Ja sam sobie wystarczę, naprawdę. Ja i wasze kamienie. Moje kamienie. Już nie mogę się doczekać, kiedy wrócę do mojej samotni, do mojej klatki, chciałbym z niej nigdy nie wychodzić. Tkwić w niej dniami i nocami, zabawiając się z samym sobą, śmiejąc się, płacząc, klnąc na siebie, zachwycając się sobą i sobą gardząc, z daleka tylko i z wysoka patrząc na nawóz tego świata. Nie, miało to inaczej brzmieć jakoś, cholera. Nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

 

I co miało być dalej po tym haśle? Żesz w mordę, zapomniałem, debilu jeden, won stąd! Mówiłem, nie zaczynać, k***a. Mówiłem, szmato? Toś zaczął, normalnie, wybitnie, szmatławy ch...Nieważne, nieważne. „Kronika egoteisty”, coś to wytrzasnął? (Skądś Pan to wytrzasnął, Panie Sawicki?) Coś to wymyślił w durnej swej główeczce? Jesteś nikim, jesteś gównem też, nie tylko dla nich, dla mnie przede wszystkim. Śmierdzisz jeszcze ludzkością, cuchniesz gównem człowieczeństwa, do pięt mi nie dorastasz. (Tam królowała brutalność, tu widzę króluje gówno – coraz lepiej, coraz lepiej...) Jeszcze Ci pokażę, Ci czy ci, nie wiem, bez sensu takie pisanie, szmato. Zamykaj ten dokument. Zamykaj to, zamykaj swój parszywy ryj. Nie umiesz nic, k***o. Nic!!! NIC! NIC! NIC! NIC!

 

Ego-teizm. Jestem swoim Bogiem i Szatanem. Jestem swoim światem. Jestem swoim wszystkim, sam dla siebie, istnieję tylko ja sam. Reszta czai się gdzieś w mroku. Reszta to zagrożenie. Piekło to nie Inny. Piekło to ja sam w Innym. Piekło to Inny we mnie. Niebo to Inny we mnie. Niebo to ja sam w samym sobie.

Inny przychodzi i myśli, że coś rozumie, a nie rozumie nic. Inny coś mówi i zadręcza, wyrywa mnie z mojego przelewania się w sobie samym, z mojego małego światka, w którym toczy się nieustanny dialog. Wyrywa mnie z mojej przystani, każąc odpowiadać na jego jakieś nic niewarte słowa. Inny jest obok, każąc zachowywać mi się tak, a nie inaczej, zamyka mnie w klatce mojej biednej głowy. Inny bywa pożyteczny, bo dostarcza jakieś tam jedzenie, picie, inne pierdoły. Niech dostarcza i spada na drzewo. Jak skołował, to niech zjeżdża. Niech da to mikrozdjęcie z muzeum i idzie w cholerę.

Inni to narzędzia. Wszystko to narzędzia, ale tylko Ja mogę być punktem odniesienia dla samego siebie. Tylko siebie czuję. Tylko swoje myśli znam. Reszta jest na zewnątrz, jest zbiorem czegoś, co może mi coś zrobić, wedrzeć się do mojego małego światka, napaść na mnie. Może mi też coś dać, może się na coś przydać. Może MI coś dać, MNIE się na coś przydać. Ma znaczenie, bo odnosi się do MNIE. Ja jestem centrum swojego małego Wszechświatka, ja jestem dla siebie wszystkim, co dobre i złe.

Zostawcie mnie. Dajcie mi tylko jakieś mieszkanko, jakieś nieduże, zamykane miejsce. Dajcie mi trochę jedzenia, ubrania. Mogę czasem nawet po to wyjść do ściśle określonych miejsc. Dajcie mi tylko tyle. Może jeszcze wasze kamienie, książki, gazety, filmy, muzykę, co tam jeszcze...I zostawcie mnie tak, a to mi wystarczy, a będę żył w swojej pustelni do samego końca.

Bo i po co człowiek? Człowiek jest nieprzewidywalny. Człowiek zobowiązuje. Człowiek ogranicza. Dobra no, to już było, ileż można o tym bredzić, Autorze drogi, spadaj na tą swoją pustelnię i daj nam spokój. Chyba nas jednak potrzebujesz, skoro to piszesz i publikujesz?

Hmm...Czy potrzebuję? Otóż nie, przecież nikt tego nie czyta. Ale tak, chciałbym, żeby przeczytał, żeby przeczytało to mnóstwo osób, ale nie chciałbym spotkać żadnej z nich. Niech piszą komentarze. Niech piszą opinie. Niech krytykują lub chwalą, niech się boją lub śmieją, lecz zawsze niech będą daleko, niech się jawią pod postacią literek, znaków interpunkcyjnych, jak ja im się objawiłem. Niech się jawią pod postacią filmów, zjawisk społecznych, nowych teorii, reinterpretacji i nawiązań. Niech omawiają, niech czytają, niech podsumowują, niech nawet upraszczają i szufladkują, lecz niech ich nie będzie samych. Poradzę sobie z umysłem człowieka, poradzę sobie z jego wytworami, lecz nie z nim samym, lecz nie z jego obecnością.

 

No dobra, co dalej...Człowiek poniża...Było...Człowiek budzi lęk...Było...Trzeba go też poniżać i przestraszać...Było...Wszyscy spadać mi na drzewo...Było...Człowiek człowiekowi gównem...Było...Zostawcie mnie w spokoju...Było...Przede mną nie było świata ani po mnie go nie będzie...Było...No i co? Wszystko, k***a, było? Skandalon! Coś tu miało jeszcze być, sklerotyku jeden, dziadu, a żeś, szmato, zapomniał. I gówno ze wspaniałego dzieła, z rytmu, z brzmienia, z języka, z rozpaczy, z kontekstu, ze wszystkiego nic nie zostało, tylko jakieś ruiny, ruinki, szmatławe spinki, co spinają jakieś podarte, brudne ściery do umysłu. Wszędzie syf. W domu syf, w lesie syf, na plaży syf, w morzu syf, a na morzu dryf! I lanie słonej wody morskiej normalnie na otwarte rany, żeby dziadów szczypało, niech kwiczą z bólu! Ażem był wtedy zadowolony, Stachu! Łohohohoho! I żech ich wolnoch po pyskuch, ażch sięch zatoczylich! Normalnie nienormalne to było!

No właśnie – a gdzie coś nienormalnie nienormalnego?

To jednak badziew ta książka, wie Pan, ale może się przyjmie.

Ale zmarnowałeś czasu, dziadu. A tyle można było rzeczy zrobić. Nie wiem wprawdzie jakich i po co, ale jakichś i po coś na pewno.

 

Poniżające jest już to, że mam jakieś potrzeby. Tylko Bóg nie ma potrzeb. Poniżające jest to, że nie jestem Bogiem.

Poniżające jest już samo to, że mam potrzeby, że czegoś potrzebuję. Jeżeli potrzebuję, to nie chcę. Nie ma chęci, jest potrzeba, przymus realizacji potrzeby, potrzeba realizacji potrzeby, pęd do realizacji potrzeby. Rozpaczliwe błaganie o chleb, bo żołądek boli. Nie ma mnie, jest tylko potrzeba, jest tylko głód, cały jestem jednym wielkim głodem, a nie ma żadnej chęci. Jeżeli czegoś potrzebuję od świata, jeżeli potrzebuję tak wielu rzeczy od innych, jeżeli cały jestem sumą moich potrzeb i głodów, to jestem wiecznym żebrakiem, a inni są nimi również. Każdy jest każdemu tylko narzędziem do realizacji jego potrzeby, każdy jest kromką chleba, którą inni pożerają łapczywie wśród kwiku, potu i przepychania, rozrzucając dookoła okruchy w dzikim szale nigdy nienasyconych świń, w chlewie tego świata. Każdy jest pokarmem dla każdego, każdy jest chodzącym głodem. Jeżeli tak, to nie ma mnie, nie ma chęci, nie ma wolności, nie ma wolnej woli, nie ma miejsca na żadne relacje oprócz wzajemnego pożerania i poniżania się, wzajemnej instrumentalizacji, deptania, wsysania się, aby wychłeptać krew, wgryzania się w kości, aby wypić z nich szpik. Nie ma miłości, jest tylko pożądanie, kompleksy, lęki, są tylko głody, które trzeba zaspokoić. Nie ma miejsca na jakąkolwiek zdrową, wolną relację, która zaczynałaby się wyborem, gdyż nie możemy nic wybrać, bo nas nie ma! Nie możemy wybrać z niczego, z pustki, bo nie jesteśmy Bogami, wybieramy więc tylko z głodu, z potrzeby.

I każdy każdego poniża. O, jak każdy chce się wywyższyć nad drugiego wszystkim, co tylko posiada! Bogaci poniżają biednych swoim bogactwem, kłują ich w oczy, a biedni wywyższają się nad bogaczy i poniżają ich swoją biedą. Mądry poniża głupiego, a głupi mądrego. Chwali się i ten, co cierpi, i ten, co nie cierpi. Ten, co dużo przeszedł wywyższa się swoimi doświadczeniami, trudnościami, swoim losem. A ten, co nie przeszedł chwali się, że ma szczęście i nic go nie spotkało. Umięśniony prostak wyśmiewa słabego intelektualistę, a słaby intelektualista umięśnionego prostaka. Każdy każdego wyzywa, każdy każdego poniża, każdy wywyższa się tym, co ma nad drugiego. Nawet żul może się nad Ciebie wywyższyć. Ha, i to jak! Bo on cierpi, a Ty nie wiesz, co to cierpienie. Co to bieda. Co to nałóg. On tyle przeszedł, a Ty jesteś młody i nic nie wiesz o życiu. Albo jesteś stary, ale nigdy nie cierpiałeś głodu, biedy i odrzucenia. Bo Ty jesteś kujon, intelektualista, oderwany, co nic nie wie o prawdziwym życiu i cierpieniu, o biedzie, o głodzie. Poniżające jest to, że nie jesteś obdarty i śmierdzący, że nie jesteś głodny, biedny, że nie cierpisz! Lecz jednocześnie poniżające jest i to, że jesteś obdarty, śmierdzący, biedny i że cierpisz. Wszystko może być źródłem poniżenia i wywyższenia, więc nigdy nie zaznasz spokoju. Wszystkim można w Ciebie uderzyć, każda  Twoja cecha może być pretekstem, abyś został skopany, wyśmiany, abyś jeszcze raz okazał się żałosny, marny, śmieszny, gorszy.

Każdy dąży do wywyższenia nad innych, żyć bez tego nie może, żyć nie może bez poniżenia wszystkich dookoła, żyć nie może bez wyśmiania ich i zlekceważenia, żyć nie może bez okazania swej przewagi w czymkolwiek, w jakiejkolwiek dziedzinie. Niby to nic, niby to tylko żarty, niby niewinne słowa, niby tylko spojrzenia zrozumienia i akceptacji, tak, tak, rozumiemy to wszystko, możesz być sobą, nic się nie stanie! A ja właśnie chcę, żeby się stało! Po dziurki w nosie wszyscy mają akceptacji i tolerancji, czy nie rozumiecie jak to właśnie poniża?! Nie ma nic gorszego, niż uświadomić człowiekowi, że to, co on za niezwykłe w sobie uważa nie jest niczym niezwykłym, nie ma nic gorszego, niż wytłumaczyć mu te swoje cechy, które chce uznać za niewytłumaczalne, bo je właśnie uznaje za siebie samego! Nie ma nic gorszego niż zaakceptować człowieka, gdy on pragnie nie być akceptowany, lecz chce raczej budzić zdziwienie, zgorszenie, przerażenie i szok, gdy on chce być nienormalny, nienormalnie nienormalny, aby wreszcie zostać potraktowanym poważnie! Aby wreszcie zostać potraktowanym jak człowiek, jak wolny, osobny, odrębny człowiek, chociaż to fikcja, tak, wiem, wiem, że mnie nie ma, że nie jestem wolny, że nic nie mogę chcieć, że nic nie mogę wybrać, lecz nie musicie mi o tym przypominać! Ale on chce, każdy chce, abyście w nim dostrzegli Człowieka, Osobę, a właściwie – Boga. I chcę wzbudzić w Was strach, abyście nie mogli mnie już nigdy zlekceważyć, abyście nie mogli mnie zrozumieć i zaakceptować, abyście nie mogli mnie tolerować, abyście nie mogli być dla mnie mili, abyście nie mogli mnie wyśmiać, abyście nie mogli mnie poniżyć już nigdy więcej! Abym powstał w Waszych oczach Ja, Ja, który będę Waszą fikcją, stworzycie Mnie w Was, a tworząc Mnie w Was, stworzycie Mnie we mnie samym, abym się mógł karmić marzeniami! Czyż nie rozumiecie, że tolerując, poniżacie? Że akceptując, poniżacie? Nie ma nic gorszego niż powiedzieć: „możesz być sobą”. Jeżeli mogę być sobą, to znaczy, że jestem nikim! Jestem nikim, bo nikt się mną nie przejmuje, w nikim nie budzę nic poza uśmiechem pobłażania, zrozumienia i akceptacji, wszyscy tylko potakują głowami, jestem NIEGROŹNYM wariatem! Jestem niegroźnym dzieckiem! Jestem nikim, kolejny raz jestem podnóżkiem stóp drugiego, innego, tego nic nie wartego śmiecia, który śmie się mnie nie bać! Który śmie mnie rozumieć! Który śmie mi uprzejmie uświadamiać i tłumaczyć, że mnie nie ma i że ja jestem śmieciem również! Który śmie mi grzecznie i z szacunkiem dawać do zrozumienia, że nigdy nie będę wolny, że nigdy nie zaistnieję, że wszystko to tylko utopia, marzenia, sny o potędze, sny o wolności, sny o Boskości! Który śmie mnie akceptować! Który śmie kulturalnie i uprzejmie poniżać mnie, wpychać mi ryj w błoto i przypominać, że jestem gównem! Niczym! Nikim! Dzieckiem – więc gorzej niż nikim.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
MP642 · dnia 15.01.2019 10:52 · Czytań: 254 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty