– Kanibal, tak? – zapytał Joseph Edward Lee.
– Nie do końca – wysoki, umięśniony mężczyzna o indiańskich rysach twarzy wstał zza kolosalnego biurka i podszedł do jednego z licznych regałów, całkowicie zasłaniających ściany gabinetu. Z jakiegoś powodu uznał, że do doskonale dopasowanej granatowej marynarki i białej koszuli będą pasować dzwony, mieniące się tęczowo, niczym benzyna rozlana na asfalcie[1]. Nosił przy tym mokasyny i długi warkocz. Z całą pewnością nie można było odmówić mu oryginalności.
Wreszcie znalazł książkę, której szukał i postawił ją przed najemnikiem.
– Strona dwieście dziewięćdziesiąta czwarta – powiedział.
Joe posłusznie otworzył tomiszcze we wskazanym miejscu.
– „Wendigo” – przeczytał na głos, rzucając rozbawione spojrzenie znad okładki. – „Stworzenie powstałe, jak wskazują podania, z człowieka odrzuconego przez ukochaną osobę. Znane jest ze swojego zamiłowania do ludzkiego mięsa. Zdarza się, że zamiast zabijać ofiary na miejscu, Wendigo trzyma je w zamknięciu, choć i to w celu późniejszej ich konsumpcji.” Możemy dać sobie z tym spokój?
– Czytaj dalej.
Joe przewrócił oczami i wrócił do lektury.
– „Stworzenie to w dzień zachowuję ludzką postać, zaś nocą przyjmuję swoją właściwą formę (ryc. 316).” Czy to są rogi? Bardzo hmm… ładne. „Wendigo według legend ma posiadać serce z lodu (brak potwierdzających to obserwacji).” Tutaj jakieś gadanie o szponach i kłach. Bla bla bla. O tu chyba jest coś ciekawego. „Te same legendy, które przypisują jego sercu lodową budowę, mówią, że jedyną zdolną go zabić rzeczą jest ogień…” – rewolwerowiec podniósł wzrok na swojego rozmówcę. – Może po prostu poczekamy na cieplejsze lato?
Nie doczekawszy się reakcji wrócił do książki.
– „Jakkolwiek prawdziwość tego twierdzenia jest niesprawdzona, bestia wykazuje wyraźny strach przed płomieniami. Unika również symbolu…” Tego nie dam rady wymówić. „… o wyglądzie zbliżonym do słońca.”
Zatrzasnął księgę.
– Nie mówcie, że wszyscy tutaj wierzycie w te bzdury. Jeden kanibal z uwarunkowaną kulturowo psychozą[2] i wszystkim odpierdala na punkcie legendarnych demonów.
Indianin spiorunował go wzrokiem.
– Te wszystkie srebrne kule, chyba nie są dla ozdoby – stwierdził.
– Punkt dla ciebie.
– Więc przyjmujesz zlecenie?
Joe odchylił się na krześle.
– Jaka byłaby moje rola? – zapytał.
– Prawie cała drużyna jest kompletna. Uznaliśmy, że w sytuacji kryzysowej kluczowa może się okazać mobilna jednostka walki na średni dystans. Słyszałem, że jesteś w tym dobry.
– Dzięki – rzucił rewolwerowiec. Pomyśleć, że przyjechał tu, bo słyszał, że sprzedawali fajne poncha.
– Czy w takim wypadku mogę uznać naszą umowę za zawartą? – zapytał Indianin zachowując nieodmiennie kamienną twarz. Może lubił grywać w pokera.
– Jak najbardziej.
***
[1] Rzadki widok od czasu wyczerpania niemal wszystkich zasobów ropy naftowej na ziemi.
[2] Pojęcie to znajdowało się obok opisu Wendigo w książce. Nie był pewien, co mogło znaczyć.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt