Piechur zagłady część 2 - StalowyKruk
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Piechur zagłady część 2
A A A
Od autora: Cześć. Sorry, że tak późno. Niekończąca się fala kryzysów egzystencjalnych nie pomaga ;)
Niektórych może zawieść ten kawałek, ale w pełni odpowiada moim wyobrażeniom i (prawie) w pełni jest tym, co chciałem stworzyć. Zazwyczaj preferuję nieco bardziej wyważonych bohaterów, ale czasem fajnie pobawić się czystą potęgą.
Jeśli chodzi o konkrety, nie jestem przekonany co do niektórych zwrotów i mam wrażenie, że gdzieniegdzie jest trochę za dużo "i". Nie pogardzę uwagami. Mogę nawet udawać, że nie ranią mojej miłości własnej ;)
Aha, jeszcze jedno. Pracę nad "Polowaniem na Wendigo" wstrzymałem. Muszę przejrzeć jeszcze trochę materiałów o wendigo i wykonać kilka prób. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zawierał gdzieś elementy grozy. To może być małe wyzwanie. Prędzej czy później będę musiał to ogarnąć. Strasznie mi się nie chce, ale to, że faktycznie to czytacie, czy komentujecie motywuje mnie, by się nie poddawać. Trzymajcie się.

Potwór zaszarżował na niego z prymitywną włócznią. Miał przewagę pędu i zasięgu. Upiór puścił rękojeść miecza i złapał drzewce włóczni, zatrzymując ostrze milimetry od swojego brzucha, lecz został przepchnięty przez całe pomieszczenie. Zatrzymało go dopiero uderzenie plecami w kraty. Przy wstrząsie włócznia wyślizgnęła się nieco z jego uścisku i ostrze wbiło mu się do połowy w brzuch.

Wędrowiec skrzywił się. I wtedy stało się coś dziwnego. Jego ciało zmieniło się eteryczną, szarą masę, otoczoną nieco jaśniejszymi kłębami czegoś przypominającego leniwie płynące pasma dymu. Zachował swój kształt, włącznie z ubraniem, będącym teraz zbudowanym z tej samej, nieprzejrzystej, szarej materii co ciało. Oczy Upiora rozjarzyły się jaskrawą czerwienią, a włosy zaczęły ruszać, jakby szarpał nimi porywisty wiatr.

Wędrowiec wypuścił z rąk drzewce włóczni i zarówno broń jak i potwór przeniknęły przez jego ciało. Stwór złapał się za głowę, lekko wgniecioną po zderzeniu z kratami. Kilka pęcherzy i narośli pękło i po twarzy kreatury pociekły strużki bezbarwnej krwi. Wędrowiec odsunął się, wychodząc z potwora i niedbałym ruchem przesunął dłoń przez jego głowę. Stworzenie padło na ziemię niczym marionetka, której odcięto sznurki.

Upiorny Wędrowiec powrócił do materialnej formy i spojrzał na złodzieja, wciskającego się w najdalszy możliwy kąt celi.

– Ty… Wiem kim jesteś – wymamrotał więzień, mając wyraźne problemy ze staniem prosto. Zapewne przez trzęsące się nogi, ale nigdy nic nie wiadomo.

– Tak? – zapytał pielgrzym od niechcenia, większość uwagi koncentrując na ranie w brzuchu.

– Jesteś Upiornym Wędrowcem, Piechurem Zagłady, Popielnym Pielgrzymem, Posłańcem Apokalipsy, Ostatnim Kaznodzieją Konającego Świata.

– To ja.

– Słyszałem, że polujesz na bogów.

– Każdy ma swojego konika – Wędrowiec potwierdził, przyglądając się świeżo zasklepionej ranie. – Zdarzały się gorsze – mruknął, wychwytując spojrzenie złodzieja.

Podszedł do kluczy, zdjął je z haka i rzucił więźniowi.

– Postaraj się nie wychylać – poradził mu jeszcze, podniósł miecz i wyszedł na oświetlone stłumionym chmurami słońcem mury.

Było już tam kilka potworów. Przybiegły na wezwanie swojego towarzysza. I miał je spotkać jego los.

Upiorny Wędrowiec dobył miecza zaszarżował dziko. Jakimś cudem uniknął nadziania na wyciągnięte w jego kierunku włócznie i zaczął metodycznie ciąć stwory. Żadnej szermierki. Żadnej finezji. Po prostu rąbał wszystko w zasięgu miecza. Tak właśnie wygląda prawdziwa walka. Tylko uczestnicy są zazwyczaj opancerzeni. Albo przynajmniej o pancerzu marzą.

Jeden z potworów złapał Wędrowca za głowę i zrzucił z muru. Ten grzmotnął ciężko w ubitą ziemię dziedzińca.

– Szlag – mruknął, podnosząc się z trudem. Popatrzył dookoła. Zewsząd otaczały go potwory. Stanął na rozstawionych nogach. Miecz skierował ku ziemi i opuścił głowę. Wokół jego nóg zaczęły pełzać kłęby oleistego dymu. Ponownie przybrał formę upiora i w czasie krótszym niż mrugnięcie okiem znalazł się dziesięć metrów dalej pozostawiając za sobą szlak zmasakrowanych ciał. Zanim którykolwiek ze stworów zdążył zareagować wykonał kolejny zryw. I jeszcze jeden. W powietrze wzbiły się smugi bezbarwnej krwi. Okaleczone potwory konały w konwulsjach, plącząc się wśród tych już martwych.

Wędrowiec wrócił do ludzkiej formy i rzężąc padł na kolana. Tym razem posunął się trochę za daleko. Wiedział to i wiedział ile mogło go to kosztować. Wsparł się na mieczu i uniósł głowę. Nie pozbył się nawet połowy stworów. Tymczasowo powstrzymały się przed atakiem, zszokowane pokazem siły, ale nie ulegało wątpliwości, że to nie potrwa długo. Podniósł się na nogi.

– Chodźcie – rzucił spokojnie.

Przyszli. W jednej chwili wszystkie potwory ruszyły do ataku dzierżąc prymitywne włócznie, kościane nadziaki i kamienne noże.

Pierwszy w nagrodę zarobił miecz między żebra. Wędrowiec wyszarpnął go, przekręcając, by chwilę potem zagłębić go w ciele kolejnego. Złapał drzewce nadziaka wymierzonego w jego czaszkę i zmiażdżył je dłonią. Mieczem rozłupał stworowi czaszkę a następnie wykonał szeroki wymach, zmiatając kilku kolejnych. Potworów wciąż przybywało. Jeden z nich przeskoczył szerokie cięcie na wysokości pasa i lądując wraził kamienny nóż tuż obok prawego obojczyka piechura. Ten złapał go za głowę i zmiażdżył ją dłonią. Wyciągnięty z ciała nóż rzucił w kolejną bestię z taką siłą, że ostrze w całości zagłębiło się w czaszce. W rosnącej irytacji ściął trzy potworne łby na raz, przebił kolejnego przeciwnika oraz wymachem miecza posłał jego truchło we wciąż nadciągające fale wrogów.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu Upiorny Wędrowiec czuł wściekłość. Zazwyczaj w walce, jak w transie zachowywał całkowity spokój, jednak niekończące się fale wrogów irytowały go niepomiernie. Paradoksalnie gniew nie wyprowadził go z równowagi, a jedynie pogłębił trans. Wykończony wcześniejszymi przemianami Wędrowiec podwoił wysiłki w rąbaniu, cięciu, dźganiu i miażdżeniu.

Nawet on nie mógł jednak w pełni kontrolować pola walki. W pewnym momencie jeden ze stworów podszedł go od tyłu i przebił włócznią na wysokości brzucha. Czyniąc to, wydał z siebie triumfalny skrzek. Próbę wydania takiego dźwięku przez człowieka można by określić jako ostateczne zdarcie gardła.

Wędrowiec skrzywił się. Machnięciem dłonią złamał drzewce, złapał obracający się w powietrzu ułomek i wbił go na oślep w stojącą za nim kreaturę. Na sekundę znów przemienił się w upiora. Kilkoma absurdalnie szybkimi machnięciami miecza rozpłatał kolejnych kilkanaście stworów. Przed nim stały teraz tylko nędzne niedobitki.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
StalowyKruk · dnia 12.03.2019 10:13 · Czytań: 424 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 9
Komentarze
MarcinD dnia 13.03.2019 11:13
Cytat:
Zatrzymało go dopiero uderzenie plecami w kraty. Przy wstrząsie włócznia wyślizgnęła się nieco z jego uścisku i ostrze wbiło mu się do połowy w brzuch.


Domyślam się, że zatrzymało Piechura, a nie atakującego potwora, domyślam się też, że to właśnie Piechurowi wyślizgnęła się z uścisku włócznia i to Piechura brzuch został trafiony - wydaje mi się jednak, że za dużo razy musiałem się domyślać, o kogo chodzi. Tak w pierwszym pomyśle napisałbym tak: "Zatrzymało go dopiero uderzenie plecami w kraty, ale potwór parł dalej. Przy wstrząsie włócznia wyślizgnęła się nieco z uścisku Piechura i ostrze wbiło mu się do połowy w brzuch."

Cytat:
Wędrowiec skrzywił się. I wtedy stało się coś jeszcze dziwniejszego.


Brzmi to tak, jakby skrzywienie się Wędrowca było samo w sobie dziwne, bo potem stało się coś jeszcze dziwniejszego od skrzywienia się. Mam nadzieję, że nie rozumiesz ;-).

Cytat:
Zapewne przez trzęsące się nogi, ale nigdy nic nie wiadomo.


A to są akurat te właśnie Twoje "smaczki" świadczące o Twoim stylu. Niby niepotrzebna dodana druga część zdania, ale dodaje stylu i humoru.

Cytat:
...koncentrując na ranie w brzuchu.

...świeżo zasklepionej ranie.


Trochę jestem tradycjonalistą, brakuje mi czegoś pomiędzy, że rana zaczęła się błyskawicznie goić albo coś w tym stylu.

Cytat:
Jeden z potworów złapał Wędrowca za głowę i zrzucił z muru.


Wiem, że zrzucił Wędrowca, a nie samą głowę, ale mi się aż prosi "go z muru".

Cytat:
Złapał drzewce nadziaka wymierzonego w jego czaszkę i zmiażdżył je dłonią.


Trochę to bez sensu, albo nieekonomiczne w walce. Skoro chwycił już drzewce cudzej broni, lepiej było ją wyszarpnąć i zostawić w głowie innego przeciwnika.

Cytat:
Przed nim stały teraz tylko nędzne niedobitki.


Zobowiązuję Cię do tego, by tymi niedobitkami wreszcie zajął się uwolniony złodziej ;-).

No dobrze, powyższe moje uwagi, jak zawsze całkowicie pochodzące z moich odczuć wynikają z tego, że jednocześnie czytając drugi raz miałem otwarty notatnik. Zawsze staram się czepiać możliwie najbardziej - w dobrej wierze (mam nadzieję...) by przekazać krytykę konstruktywną. No dobra, uwago konkretne zawarłem powyżej.

Teraz niekonkretnie.
Niekonkretnie brzmi to i wygląda bardzo dobrze. Spójnie, szybko, logicznie. Nie zauważyłem żadnych literówek, czy innych nieścisłości. Szybko przeleciałem przez tekst w sensie pozytywnym - nie było fragmentów które były "ciężkie" czy mocniej nie zrozumiałe. Brawo, tak dalej!
StalowyKruk dnia 13.03.2019 18:52
Dzięki. Rzeczywiście kilka rzeczy mogłem napisać jaśniej.

Co do miażdżenia drzewca, chciałem po prostu pokazać nieludzką siłę Upiornego Wędrowca. Żaden człowiek nie mógłby tego dokonać. Dłonie nawet najsilniejszych z nas mają za małą siłę nacisku.

Obawiam się, że muszę Cię zawieść, jeśli chodzi o złodzieja. On jest zwyczajnie tchórzem i cóż, złodziejem. Nie możesz wymagać, żeby wszystkie moje postacie były narwanymi oszołomami wyposażonymi w niebezpieczne narzędzia ;)
Z drugiej strony, minęły lata świetlne od czasu kiedy zacząłem te opowiadanie. Chyba po prostu straciłem gdzieś pierwotny sens tej postaci. Zdarza się. Będę musiał coś z tym później zrobić.

Nie wiem, czy kojarzysz pewną kreskówkę nazywającą się "Samuraj Jack". Chciałem osiągnąć podobny efekt długiej i niekończącej się walki. Szkoda, że pisanie nie daje zbyt wielu możliwości skutecznego wykorzystania ekspozycji :( Nie mogę nikogo zmusić, żeby przez trzy minuty gapił się na jedno zdanie.

W każdym razie dzięki i trzymaj się.
MarcinD dnia 14.03.2019 08:02
StalowyKruk napisał:
Nie możesz wymagać, żeby wszystkie moje postacie były narwanymi oszołomami wyposażonymi w niebezpieczne narzędzia


Fakt, masz w swoich tekstach sporo zupełnie przeciętnych NPC-ów. To również jest w pewnym stopniu wyznacznikiem Twojego stylu. Gdzieś tam się przewijają jakieś postacie jako tło. Muszę u siebie nad tym popracować, bo czasem wydaje mi się, że wszyscy moi bohaterowie mają konkretną rolę. A to nie jest konieczne.

Co do "Samuraja Jacka" kojarzę bajkę, ale niespecjalnie oglądałem ;-). Rozumiem jednak teraz, co chciałeś uzyskać :-).
Kapelusznik dnia 11.09.2019 23:08
Wybacz - ale straciłem zainteresowanie
Zbyt potężna postać, klimat nie jest też - przynajmniej dla mnie - wystarczająco mroczny.
Jeśli twój bohater za wrogów ma BOGÓW, to musisz dać mu przynajmniej jakiś charakter
- wiem jak to działa - sam dla jaj napisałem power fantasy
Tutaj jednak twoja postać wydaje się dość blada - przykro mi, ale ta seria do mnie nie przemawia
StalowyKruk dnia 12.09.2019 00:43
Wezmę każdą krytykę (prawie każdą). Każdą, poza nazwaniem tego power fantasy.

Bohater bez osobowości - jest
Jest też idiotycznie silny - jest
Masa głupich tytułów - jest
Mięso armatnie - jest!

Realizacja nie jest pierwsza klasa, ale nie jest to power fantasy. Daj mi szansę, nigdy nie robię niczego bez powodu.
Znaczy, ostatecznie i tak możesz być zawiedziony, ale będę walczył, jeżeli ktoś przyrównuje moją prace do power fantasy (poważnie, to boli).

Poza tym "seria" to trochę niewłaściwe określenie na krótkie opowiadanie.

Dobra, przeszło mi, rób co chcesz.
Kapelusznik dnia 12.09.2019 10:08
A jak inaczej miałbym to nazwać?
Gościu miażdzy głowy dłońmi, jest przeszyty na wskroś i nic oraz zamienia się w upiora.
Ja w mojej serii "czarniksiężnik" miałem gościa który miał ponad 17 tys. Lat i był upadłem bytem boskim. On kichnięciem mógłby powalać mury.
Jeśli przypadki bohaterów którzy mają za wrogów - BOGÓW i mało co innego może ich zranić - nie są power-fantasy
To jak inaczej to nazwać?

(Jasne że boli - pisząc chyba wiedziałeś że ktoś tak to odbierze)
StalowyKruk dnia 12.09.2019 11:29
Myślę, że lubisz dostawać wszystkie odpowiedzi na początku. Wcześnie próbowałeś przedstawić też historię świata w swojej serii. Ja za to nigdy nie zdradzam wszystkiego.
Nie znasz motywów tej pustej skorupy człowieka, nie znasz możliwości "bogów" tego uniwersum i najwyraźniej za słabo dałem do zrozumienia, że przemiana w upiora powoli zabija wędrowca.
To co chciałem stworzyć również rozmija się z opowiadaniem. W zasadzie pełni formę ćwiczenia w pisaniu, w czym brakuje mi wprawy.
Ale i tak jest różnica między rozwalaniem murów kichnięciem, a nieustannym cierpieniem, by tylko osiągnąć coś co robisz tylko by nadać egzystencji jakikolwiek sens.
Kapelusznik dnia 12.09.2019 13:25
Cytat:
On kichnięciem mógłby powalać mury.

Było grą słów - nie faktycznym wydarzeniem w opowieści - wyolbrzymiłem żeby wskazać jak power-fantasy z zasady jest idiotyczne
Czarnoksiężnik też cierpiał - skazany na wieczne życie, jako wygnaniec i zdrajca. Był natomiast wielkim cynikiem i ogólnym dupkiem, co zwracało uwagę i bawiło - u ciebie tego nie ma.
Nie zmieniało to faktu że zbyt potężna postać sprawia że czytelnik ma raczej trudności z jakimkolwiek połączeniem - jeśli postać jest potężna - powinno nadać się jej ludzkie cechy, jakiś quirq, albo kik, dzięki czemu by się wyróżniała. Co ma twój bohater? Nie pali, nie pije, nie narzeka, nie mruczy piosenek - idzie cicho przez las i zabija równie cicho. Stoicki superman.

Cytat:
Myślę, że lubisz dostawać wszystkie odpowiedzi na początku

Nie - nie lubię. Dostawanie wszystkich odpowiedzi na początku jest głupie
Ale sam się przyjrzyj - nie stworzyłeś klimatu na tyle przekonującego bym chciał jakiekolwiek odpowiedzi znaleźć. Wędrowiec w tych dwóch odcinkach ma charakter... na cóż - zjawy. Jest bezduszny - w odniesieniu do odbierania postaci. I bardziej nieżywy niż chyba miałeś zamiar
Ponieważ trup nie odczuwa emocji - sam miałem problem z określeniem czy jakieś uczucia posiada. W tym cierpienia.

To że jakiś przypadkowy więzień go znał - i to tyle z jego tytułów, też było mało przekonujące i podało zbyt dużo odpowiedzi - na pytania na które odpowiedzi znać nie chciałem.
Jeśli postać jest powszechnie znana - trochę umyka z jej tajemniczości - a wydawało mi się że mroczno-tajemniczy klimat, był jakby twoim celem, a następnie sam go negujesz tą jedną sceną.

Cytat:
nie znasz możliwości "bogów"

To BOGOWIE - jakby wybacz, ale czytelnik ma jakiś obraz jeśli chodzi o bogów. Jeśli rzucisz taką torpedę na sam start - to się nie dziw, że mam od cholery sceptycyzmu, co do dalszej części opowieści. Bo jeśli gościu POLUJE na bogów - w mojej głowie oznacza to, że właściwie jakakolwiek bestia czy monstrum w świecie fizycznym, to dla niego małe wyzwanie. Jeśli już twój bohater ma walczyć z bogami, mógłbyś powiedzieć o tym znacznie później w historii - tak by wszyscy byli zaskoczeni i dziwili się szaleństwem bohatera, skoro z jakimś potworem którego spotkał wcześniej, miał trudności.

Pozdrawiam
StalowyKruk dnia 12.09.2019 15:24
Masz rację, ale też uparcie mnie nie słuchasz. To opowiadanie nie odpowiada idei za nim stojącej. Co za tym idzie sam uważam to za swoją porażkę i przyznałem to na samym początku, co czyni tę dyskusje niepotrzebną. Jedynym co może ją napędzać, jest to że nie uważam tego za power fantasy.

Co do ostatniego akapitu, albo raczej przedostatniego, jeżeli liczymy pozdrowienia, ja tutaj zajmuję się tym światem, co pozwala mi na zrobienie rzeczy tak bardzo groteskowymi jak uznam za słuszne. Nie podałem żadnych informacji o bogach, ale założyłeś sobie, że są potężni. To się nazywa nadinterpretacja. Chyba, że wyciągniesz mi z tekstu dowód, że się mylę, to znowu będę musiał przyznać Ci rację.

Kapelusznik napisał:
Nie pali, nie pije, nie narzeka, nie mruczy piosenek

To jest według Ciebie nadawanie osobowości bohaterom? W porządku. Tylko, że mnie nie słuchasz. "Pusta skorupa człowieka" napisałem poprzednio. Dlaczego mam uczłowieczać kogoś, kto praktycznie nie jest już człowiekiem?
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty