Bożena nigdy nie była orłem. Jakoś dostała się na studia ekonomiczne, lecz szło jej ciężko. Była jednak zawzięta i za którymś podejściem, z biedą, ale zaliczała. Sesję zimową męczyła wyjątkowo długo, najgorzej było z analityką gospodarczą, nie udało się raz i drugi – wyprosiła trzeci termin, choć obawiała się, że i tym razem zawali. Na szczęście z pomocą pośpieszył dobry kolega – Piotrek. A że wiara była już po sesji, więc imprezowała i w akademiku trudno było się uczyć. Bożenka zaproponowała koledze gościnę w swoim domu rodzinnym.
Piotrowi wszystko się podobało: że trzeba iść od autobusu prawie kilometr w kopiastym śniegu, i że wokół domostwa takie ogromne, stare drzewa; nawet to, że krowy wyglądają z obórki i ryczą. Sąsiedzi zaraz rozgłosili, że dziewczyna ma bardzo przystojnego narzeczonego. Mama orzekła, że przez trzy dni mało co się nauczą, żeby zostali do soboty, to ona przyśpieszy uroczystość swoich urodzin. Coś się przecież chłopakowi należy za tyle trudu. Piotrek chwalił mięsiwa i wypieki, po czym westchnął:
-Szkoda, że nie wziąłem gitary.
Monika – młodsza siostra Bożeny, nieproszona, pobiegła na drugi koniec wsi, gdzie mieszkał jej dawny nauczyciel z podstawówki i przyniosła gitarę. Teraz dopiero zobaczyli gościa takim, jakim był naprawdę. Śpiewał najnowsze przeboje; ale też razem gnali wołki na Połoninę i wili wianki, i z Cyganami ruszali w ciemny las. Oczarowana rodzinka nie mogła się nadziwić, że to wszystko dzieje się pod ich dachem.
Monika nie spuszczała oczu z chłopaka, później nie mogła spać – w uszach dźwięczał jej głos Piotra , a pod powiekami miała obraz jego twarzy.
Gdy odjeżdżali, mama szepnęła Bożenie na ucho:
Bożena wzniosła oczy do nieba:
-Dziewczyno, ty jeszcze nie wyzdrowiałaś?! Do studniówki kupa czasu – to raz, Piotrek z kumplem mieli jechać do Szwecji,
; nie wiadomo, czy wrócił, albo, czy się gdzieś po drodze nie ożenił. Puknij ty się nareszcie w ten kołowaty łep!
Monika wzięła gitarę i w odpowiedzi zaśpiewała pięknym, głębokim głosem:
„ To śmieszne, raz jeden spojrzeć i zakochać się. To śmieszne, a jednak smutno mi i źle...”
Bożena poszła do mamy na pole, poradzić się. Mama paliła łęciny, przysiadła na worku z ziemniakami i rozważała, czy kazać córce zapraszać Piotrka, czy nie.
Kiedy Bożenka przyjechała do domu w listopadzie; choć dzień był pochmurny, wietrzny i deszczowy – dla Moniczki zaświeciło słoneczko!
Okazało się, że Piotr doskonale ją pamięta, śle pozdrowienia i bardzo chętnie będzie jej towarzyszył na studniówce.
Wszyscy byli trochę zaskoczeni; a Monika czekała na ten dzień z nadzieją – na co? Sama nie wiedziała. Jak w transie szykowała piękną kreację i pracowała z innymi nad programem artystycznym. Miała śpiewać przy gitarze, w ostatniej chwili wycofała się; bała się, że zapomni języka w gębie, gdy na sali będzie ON.
Na studniówce, do północy wszystko szło utartym, trybem. Program artystyczny, kolacja i tańce. Koło dwunastej rozluźniło się, część grona profesorskiego wyszła, a tańce nabrały swobody i żywiołowości. Wtedy przybiegły do Moniki dwie koleżanki, że trzeba coś zaradzić, bo Robert i Kuba upili się , są w łazience, ale lada moment ktoś może tam wejść, dowie się wychowawca i będzie źle.
_ Wezwij taksówkę, niech ich odwiezie do domu, a ja tu będę zabawiał gości, żeby nie wychodzili bez potrzeby – poradził Piotrek i poszedł do orkiestry pogadać.
Nim przyjechała taksówka, nim sprowadzili kolegów z piętra , minęło trochę czasu. Gdy wróciła, zobaczyła swego towarzysza z gitarą śpiewającego i tańczącego, otoczonego wianuszkiem zachwyconych licealistek; nawet nie spostrzegł, że już wróciła. Orkiestra zagrała, ruszył w tany; szalał solo i w parze, dając prawdziwy popis swych umiejętności, wdzięku, gracji.
- Tak już będzie zawsze – pomyślała i zbiegła w dół schodami do szatni.
Po jakimś czasie Piotrek zorientował się, że Moniki coś za długo nie ma i zaczął poszukiwania. Znalazł ją ukrytą za płaszczami, ze śladami łez na twarzy, smutną, bez chęci do czegokolwiek. Skłamała na poczekaniu , że przyjechali rodzice i chcą, by wracała do domu. Rodzice faktycznie przyjechali dosyć późno, ze względu na prace gospodarskie, ale ani im w głowie było skracać zabawę sobie i córce.
- No, ale ty nie musisz jechać z nami, baw się...
-Coś ty, koteczku, albo razem wracamy, albo razem zostajemy! – poprawił jej nieco rozwichrzoną fryzurę , utulił , jak dziecko i zaprosił do tańca.
Tańczyli wolniutko i posuwiście, przytuleni, nie bardzo zważając na rytm muzyki.
Niedzielę przespali, pod wieczór trzeba było odprowadzić Piotrusia na autobus. Wiał przenikliwy wiatr, ciął drobnym śniegiem, a oni szli trzymając się za ręce i było im cieplutko i bardzo dobrze. Później rozgrzewał jej ręce, a że wciąż były chłodne – całował każdy palec z osobna.. Gdy wsiadł do autobusu, widział, jak dziewczyna wyciera oczy.
Zdała maturę i próbowała dostać się na wydział pedagogiki na UAM, głównie dlatego, by choć z daleka widywać Piotra. Nie udało się. Zgnębiona siedziała w domu i szukała w Internecie jakiejś uczelni, która organizowała dodatkowy nabór. Któregoś dnia, z samego rana, gdy siadali do śniadania, mama podzieliła się wiadomościami zasłyszanymi w sklepie.
Moniczka słuchała skruszona i pewnie zastosowałaby się do nakazów siostry, gdyby Piotrek nie zaczął jej odwiedzać. Wpadał – ot tak sobie, posiedział, pożartował i „spływał”. Teraz żyła od spotkania, do spotkania, rozmyślając, co powiedział, jak patrzył, jak się uśmiechał, jak podał rękę. Mowy nie było , żeby odpuścila go sobie.
Tymczasem w marcu studenci pierwszego roku odbywali pierwszą praktykę zagraniczną. Monika zakwalifikowała się na wyjazd do Szwajcarii.
Miesięczny pobyt za granicą bardzo Moniczkę odmienił; już nie była zakompleksioną panienką z prowincji – nabrała szlifu i elegancji.
Spojrzenia kolegów sprawiały, że była pewna siebie i swoich możliwości. Wszystko to nie uwolniło jednakże jej serca od uczucia do Piotra. Tęskniła i czekała spotkania. Znów wybrały się z Jagodą do „Żacza”- trafili na jakiś koncert. Studenci i nie tylko, śpiewali stare tanga. Jakiś niepozorny chłopak o rudej czuprynie pięknie śpiewał ‘Tango Notturno”, był jednak bardzo spięty, glos mu się rwał. Jak to się stało, że stanęła obok? Jakiś impuls, jakaś siła ją, w gruncie rzeczy nieśmiałą - tam popchnęła.
Ciągnęli razem: „Choć nas rozdziela świat, w każdą noc złą i chmurną słyszę tango natturno, tango sprzed wielu lat. Ty wciąż je dla mnie grasz, co noc sercem je słyszę, widzę białe klawisze, widzę bladą twą twarz...” a widownia zamarła z zachwytu; a później długie brawa i żądanie bisu. Monika uciekła zawstydzona;
z wielkimi trudnościami wydostały się z klubu i choć Jagoda błagała, by zostały na imprezie – pojechały na stancję.
Piotr był na sali wszystko widział i słyszał, nie mógł spać tej nocy. Nagle mała iskierka przeobraziła się w wielkie uczucie , co zawładnęło jego duszą. Zakochał się, rozmarzył, zachwycił – tej nocy postanowił, że ożeni się z Moniką.
Zawsze dziewczyny kochały go za niezależność, za pozorną obojętność, za to, że nie angażował się tak do końca – bał się, że taki model z Monika może zawieść, ale nie umiał inaczej. Gdy się spotkali był jakiś roztargniony, nieobecny. Czasem zdarzało mu się cmoknąć dziewczynę w policzek, czy w rękę, ale nie było w tym ognia.
Stali na podeście schodów, przez otwarte okna napływało rozkosznie ciepłe powietrze majowego wieczoru. Nagle wszystko przestało być ważne, oprócz tej bliskości, szczęścia i wzruszenia. Nie chcieli już wracać do towarzystwa;ta noc należała do nich.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt