Klątwa Bestii rozdział 1 Złotooka kreatura cz.1 - StalowyKruk
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Klątwa Bestii rozdział 1 Złotooka kreatura cz.1
A A A
Od autora: Trochę długi ten tytuł, c'nie?
Wreszcie, zbyt dużo nocy poszło na zadręczanie się problemami, które sam stworzyłem. Ale teraz, teraz przyszedł czas na działanie. Rozwiązałem ostatnią naglącą kwestię fabularną i biorę się do roboty na poważnie. Znaczy, jak będzie mi się chciało.

Postanowiłem podzielić moje, bądź co bądź, długie rozdziały na kawałki, bo komu by się chciało czytać niekończącą się ścianę tekstu. I uważajcie na przecinki. Nigdy ich do końca nie opanowałem.

Rozważałem też wrzucenie inspirującego cytatu na początek, ale jakoś nic nie przychodzi mi do głowy, więc chyba obejdzie się bez tego.

Miłego czytania, chyba że czytając to zajrzałeś tutaj bez intencji zrobienia tego. W takim wypadku nie wiem, co tu jeszcze robisz.

Czuł że coś jest nie tak. Zwyczajne wrzaski chorych zostały zastąpione odgłosami walki i wrzaskami, lecz nie ludzi cierpiących długo, jakich przywykł słyszeć, ale rozdartych nagłym uderzeniem bólu. Uniósł głowę. Jego cela wyglądała jak zawsze. Niewielka kamienna klitka z wiechciem siana w jednym rogu, a dziurą na nieczystości w drugim. Przez niewielki świetlik wpadały pierwsze promienie wschodzącego słońca.

Jednak coś się zmieniło. Ból dotąd rozsadzający mu głowę, drążący każdą kość, kłujący każdy kawałeczek skóry i wypełniający każdą sekundę istnienia czystą esencją cierpienia, po prostu zniknął. Było to o tyle ciekawe doświadczenie, że postanowił zastanowić się jak ma na imię. Po chwili z wściekłością uznał, że nie pamięta. Nie pamiętał niczego poza bólem i celą. W zasadzie zdolność wściekania się była dobrym znakiem, uznał. W zamyśleniu spojrzał na swoją lewą dłoń i zobaczył to.

We wnętrzu dłoni dziwny symbol jarzył się delikatnie szkarłatem. Na oczach człowieka z celi przygasł, pozostając jednak na miejscu. Nie był wypalony. Stanowił część ciała, jakby jego własne tkanki postanowiły go uformować. Powiódł palcem wzdłuż czerwonych linii. Żadna z nich nie była ani wypukła, ani wklęsła. Gdy czerwony blask przeminął, w znaku nie było już niczego specjalnego, jednak z każdym spojrzeniem na dziwaczne podskórne formacje, człowieka przechodził dreszcz niepokoju.

W tym momencie żelazna klapka zasłaniająca niewielkie okienko w drzwiach otworzyła się i ktoś zajrzał do środka. Po chwili pojawiły się odgłosy grzebania w zamku i drzwi otwarły się.

Do środka weszło dwóch mężczyzn. Ubrani byli identycznie. Ciemnoszare koszule i spodnie, czarne skórzane kaftany oraz wysokie buty, o absurdalnie długich sznurowadłach zawiązanych prawie pod kolanami. Do tego jeszcze skórzane ochraniacze na ramionach, przedramionach i udach.

– To chyba on – szepnął jeden. Jego towarzysz przytaknął i kucnął przy człowieku z celi.

– Haknirze – mówił powoli i wyraźnie. – Pamiętasz kim jesteśmy? Kim ty jesteś?

Człowiek z celi spojrzał na niego z ukosa. Nie przypominał sobie tych ludzi. Ale imię brzmiało znajomo. To jakiś postęp. Mimo to nie odezwał się ani słowem.

Po przedłużającym się milczeniu pierwszy z osobników położył dłoń na ramieniu swojego towarzysza i pokręcił głową.

– Przykro mi, że to musi się tak skończyć, Haknirze – powiedział cicho, wyciągając nóż.

Człowiek z celi rzucił mu się do gardła, lecz drugi z napastników zdążył go złapać. Nożownik skorzystał z okazji i wbił ostrze między żebra Haknira.

Odczekali, aż ustaną pośmiertne drgawki, ostrożnie ułożyli ciało na ziemi i zamknęli mu oczy.

***

Pierwszy pojawił się ból. Ból ciągłego uderzania w coś głową. Zresztą plecy też nie miały się najlepiej. W końcu zdecydował się otworzyć oczy. Zobaczył przed sobą niewiarygodnie wysokiego człowieka, ciągnącego go za nogi. Po schodach. Spróbował coś powiedzieć, ale z jego ust wydostał się tylko chrapliwy dźwięk i zaraz potem rozkaszlał się. Osobnik trzymający jego nogi drgnął i puścił je zaskoczony.

– Dlaczego schody? – wydusił z siebie wreszcie Haknir.

Wysoki człowiek w dziwnej szacie, częściowo zrobionej z kolczugi, zmarszczył brwi.

– Myślałem, że jesteś martwy – powiedział. Szybko się uspokoił, biorąc pod uwagę sytuację. Niedoszły trup nie narzekał. Ostatnim, co chciał usłyszeć były wrzaski. Z pewnością nie pomogłyby na ból głowy.

– Zwłokom też należy się szacunek.

– Wybacz – dziwny człowiek uniósł ręce w obronnym geście. –  Nazywam się Qenarin. Jestem jednym ze strażników tej… placówki. Chyba równie dobrze możemy cię wypisać. Hmm. Osadzony z celi pięćdziesiąt trzy? Jeśli możesz wstać, zaprowadzę cię do twojego depozytu.

***

– Co to za miejsce? – zapytał Haknir, grzebiąc w szafce.

– Jedna z twierdz, w których przetrzymujemy chorych. Dla bezpieczeństwa ich i otoczenia. Głównie otoczenia – powiedział Qenarin.

– Choroba? – Haknir spojrzał na swoją dłoń.

– Zaraza Bestii. Klątwa, zmieniająca ludzi w potwory. Nikt nie ma pojęcia jak działa, jak się rozprzestrzenia, ani skąd się właściwie wzięła. Pewnym jest jednak – ciągnął opiekun zarażonych, – że jest nieuleczalna. Większość zarażonych mutuje w krwiożercze potwory, jednak część wykazuje pewną, również niewyjaśnioną, odporność i unika degeneracji. Często występuję amnezja. Pamięć wraca po kilku tygodniach. Zazwyczaj chorzy nie unikają też pewnych zmian fizycznych, najczęściej dotyczących cech powierzchownych. Wielu zmieniają się oczy. Zupełnie jak u ciebie.

Haknir drgnął i rozejrzał się za czymś, w czym mógłby się przejrzeć. Qenarin podsunął mu niewielkie lusterko. Niedawny więzień podniósł je do twarzy i spojrzał w swoje odbicie.

Twarz sama w sobie nie była wyjątkowa. Jednakże czujne oko mogło wychwycić pewien interesujący szczegół w postaci rysów charakterystycznych dla ludzi dalekiej północy. Nie skośnookich mieszkańców śnieżnych pustkowi, lecz dostojnych wojów dumnie noszących brody z ewentualnym dodatkiem ostatniego obiadu. Do tego obrazu pasowały także gęste włosy, o kolorze oscylującym między ciemnym blondem a jasnym brązem. Zapewne prezentowałyby się lepiej, gdyby nie były pozlepiane w strąki i nierówne. Musiał spędzić w celi sporo czasu. Najbardziej uwagę Haknira przykuły jednak oczy. W miejscach źrenic jarzyły się żółtopomarańczowe punkciki, przypominające żar. Fascynujące i przerażające jednocześnie.

Potarł porośnięty szczeciną podbródek.

– Macie tu może coś w czym mogę się umyć i ogolić?

– Możesz dostać wiadro z wodą. Nie licz na gorącą kąpiel.

– Może być.

Gdy Haknir mył się i golił, strażnik opowiadał.

– Nie mamy żadnych twoich danych. Kiedy tu trafiłeś, byłeś, delikatnie mówiąc, niezbyt przytomny. Przyprowadził cię dziwny człowiek. Wysoki, w znoszonym, brązowym płaszczu, wielkim kapeluszu oraz z przydymionymi, okrągłymi okularkami i chustą na twarzy. Nie powiedział za wiele. Nikt z nas nie odważył się też na konkretne pytania.

– Wielki i straszny człowiek w kapeluszu?

– Nie żartuj sobie. Na tym świecie dzieją się rzeczy dziwne i straszne.

Haknir skończył się golić i wyciągnął ze swojej szafki jakieś ubranie. Solidne, skórzane spodnie, prawie biała koszula, skórzany napierśnik i buty podróżne. Poza tym była tam też broń. Miecz o ząbkowanym ostrzu i sztylet połączony z łańcuchem, na którego drugim końcu znajdował się mały ciężarek.

– Ciekawe – skomentował Qenarin.

– O co chodzi?

– Mógłbym przysiąc, że ludzie, którzy zaatakowali twierdzę mieli coś podobnego.

Haknir obejrzał dokładnie sztylet.

– Nie wygląda na pospolitą broń – przyznał.

– Właśnie. Miałeś z nimi cos wspólnego?

– Znali moje imię.

– No to sprawy robię się poważne.

Haknir uniósł brwi.

– Ilu było napastników?

– Koło tuzina – odparł Qenarin. – Poszli sobie, zanim zdążyliśmy się przegrupować i przypuścić kontratak. Zginął tylko jeden strażnik, ale strat wśród poddanych kwarantannie chorych jeszcze nie znamy. Dodam tylko, że mówimy tu o liczbach rzędu nawet ćwierci setki.

– Niedobrze.

– Właśnie, jak tylko odzyskasz swoją tożsamość, spodziewaj się rachunku.

– Co?

– Koszty pogrzebów, dodatkowych zabezpieczeń i zniszczonej reputacji.

– Zamierzasz mi w tym pomóc? Znaczy, w odzyskaniu pamięci – zmienił temat Haknir. Nie zamierzał nikomu płacić.

 

Strażnik potarł brodę.

– Chyba mam pewien pomysł. Chodź za mną – powiedział i ruszył w kierunku drzwi. Haknir, kończąc zapinać sprzączki napierśnika podążył za nim.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
StalowyKruk · dnia 19.03.2019 00:27 · Czytań: 441 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
MarcinD dnia 19.03.2019 08:42
Cytat:
Znaczy, jak będzie mi się chciało.


Znaczy, trzymam kciuku. Fajnie czyta się Twoje teksty ;-).

Cytat:
We wnętrzu dłoni dziwny symbol jarzył się delikatnie szkarłatem.


We wnętrzu... ale w powietrzu nad skórą, w formie jarzącego się tatuażu, w formie amuletu, który leżał na dłoni - brakuje tej informacji, która pojawia się dopiero później:

Cytat:
Stanowił część ciała, jakby jego własne tkanki postanowiły go uformować.


I właśnie też nie ma określenia, w jaki sposób - czy wyglądał jak blizna, czy jak narośl, czy jak linie papilarne. Ciężko jest mi to sobie wyobrazić.

Cytat:
...o absurdalnie długich sznurowadłach, wijących się prawie do kolan...


Sznurowadła wbrew grawitacji wzbijały się w górę, dochodząc od butów aż do kolan? Absurdalnie długie sznurowadła powinny raczej sięgać podłogi.

Cytat:
– No to sprawy robię się poważne.


Literówka, która rzuciła mi się w oczy, pewnie dlatego, że zdanie jest osobno osadzone.

Cytat:
– Właśnie, jak tylko odzyskasz swoją tożsamość, spodziewaj się rachunku.

– Zamierzasz mi w tym pomóc? Znaczy, w odzyskaniu pamięci.


Dopytałbym najpierw, jakiego rachunku, za co i jakim prawem?

To tyle, jeśli chodzi o moje szczegółowe, czepialskie jak zawsze uwagi i sugestie. Ogólnie chyba się powtórzę - dobre to jest. Dobrze prowadzone, dobrze napisane, z ciekawymi postaciami oraz powoli i ostrożnie prowadzonymi rozwinięciami wątków. Fajnie.
StalowyKruk dnia 19.03.2019 18:17
Dzięki. Widzę, że czeka mnie trochę pracy. Czuję się jak branża growa; naprawiam rzeczy po fakcie.

A z pisaniem sam wiesz jak jest. Czasem się nie chce, czasem na napisane pół strony przypadają dwie skasowane, czasem nie znajdujesz odpowiednich słów do opisania sytuacji.

Nie wiem, jak u ciebie, ale u mnie pisanie sprowadza się do pisania nudnych i trudnych łączeń pomiędzy tymi fragmentami, które wymyśla się i pisze łatwo i przyjemnie.

Cytat:
– Wła­śnie, jak tylko od­zy­skasz swoją toż­sa­mość, spo­dzie­waj się ra­chun­ku.– Za­mie­rzasz mi w tym pomóc? Zna­czy, w od­zy­ska­niu pa­mię­ci.

Jak teraz na to patrzę, to rzeczywiście wygląda, jakby czegoś brakowało. Pomiędzy wejdą jeszcze ze dwie linijki dialogu i powinno być ok. Pozostałe szczegóły też szybko mogę ogarnąć. Tylko lepszy tytuł by się przydał. Hmm.

Zabawne, zamysł tej powieści (strasznie patetyczne słowo) powstał po tym, jak uznałem, że mój pierwszy większy projekt (ponad dwa zeszyty w szufladzie) to porywanie się z motyką na słońce. Chciałem zdobyć trochę doświadczenia, tymczasem robię coś jeszcze trudniejszego. Momentami mam wątpliwości, czy podołam. Zwłaszcza, że szczegóły koncepcji zmieniają się średnio raz na tydzień.
Dzięki za komentarz i miłe słowa.
MarcinD dnia 20.03.2019 08:42
StalowyKruk napisał:
A z pisaniem sam wiesz jak jest.


Oj, bardzo wiem. Czasem coś piszę na siłę, tylko po to, żeby przebrnąć przez wątek, za którym czeka już coś, co mam od dawna w głowie i chcę wreszcie utrwalić.

StalowyKruk napisał:
Zwłaszcza, że szczegóły koncepcji zmieniają się średnio raz na tydzień.


Na początku, przy dłuższych tekstach zawsze robiłem sobie plan, taki na mniej-więcej, żeby wiedzieć, w którą stronę się kierować. W tej chwili często idę na żywioł - przy "Dziewczynie..." znałem mniej-więcej tylko zakończenie, a środek wypełniałem po drodze, często wracając do poprzednich rozdziałów i zmieniając szczegóły by pasowały.

Z kolei w "Duchu" zmienił się tytuł, a zakończenie od dawna zaplanowane, zostało gruntownie zmienione, niemal nagle, pod wpływem prawie że impulsu oraz osoby trzeciej ;P.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, wprawdzie posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty