Gra - Kazjuno
A A A
Od autora: To początek powieści, a może długiego opowiadania...

Jak często u mnie - piszę w pierwszej osobie.
No i jeszcze jeden detal. Kanwą tej opowieści są zaistniałe
w przeszłości wydarzenia.

 

 

 

 

Kazimierz Junosza

 

GRA

Czyli jak oszukałem komunistyczne służby


 

Rozdział 1 Bokserska przyjaźń

 

Nie raz zastanawiało mnie, czy za oszustwo, jakiego się dopuściłem, wylądowałbym w więzieniu. A może sprawa zostałaby zamieciona pod dywan?

W efekcie popełnionego przestępstwa stałem się rozpoznawalną osobą, darzoną szacunkiem przez ogromną większość obywateli Wałbrzycha i Szczawna-Zdroju. Pokazywano mnie palcami, nawet obcy ludzie zaczęli mi się kłaniać. W dodatku dostałem ozdobny list gratulacyjny ze stolicy. Wtedy poczułem, co oznacza bycie celebrytą. Zaznałem stanu ducha mogącego towarzyszyć złotemu medaliście olimpijskiemu, znanemu aktorowi, może nawet laureatowi nagrody Nobla. Tu jednak chyba przesadzam…

Prawdę mówiąc, nie wszyscy patrzyli na mnie z aprobatą. Parę razy natknąłem się na spojrzenia kose, pełne nienawiści. Raz, jadąc autobusem, spotkałem się z rzuconą pod moim adresem uwagą. Zobacz, to ta komunistyczna kurwa, co chce robić partyjną karierę – owiedział do swojego kompana facet o wyglądzie robotnika.

Udałem, że nie słyszę.

 

* * *

 

Przygoda, o której opowiem, miała prapoczątek w podstawówce, po czym przeniosła się do piwnicy willi rodziców. Poza mną, głównym jej bohaterem był o rok starszy Romek Waszkiewicz, jeden z najsilniejszych chłopaków w klasie, którego pasją był boks. Wprawdzie mnie i brata nie bił, ale spoglądał na nas z pobłażliwym, a zarazem ironicznym uśmieszkiem, jakby chciał powiedzieć: gdybym któremuś z was przywalił, to połamałbym gnaty. Po skończeniu podstawówki my także dostaliśmy fioła na punkcie ięściarstwa. Zaczęliśmy jeździć na treningi do bokserskiego klubu Handlowiec i w uterynie domu urządziliśmy salkę treningową. Pierwszym sukcesem, którego się nie spodziewałem, było zwycięstwo nad starszym kolegą Jarkiem Menowskim, który później dopuszczał się bandyckich napadów, a także zabił pięścią człowieka. Wreszcie wylądował w kryminale z wieloletnim wyrokiem. Menowski, na oczach całej klasy, stoczył z Romkiem Waszkiewiczem pojedynek na gołe pięści. To była masakra. Na widok pryskającej po uderzeniach krwi i pomazanych nią twarzy przeciwników zemdlała jedna z klasowych koleżanek. Od czasu dramatycznego pojedynku dało się jednak zauważyć, że Waszkiewicza połączyła z Menowskim więź wzajemnego szacunku i chyba sympatii.

Tak, bez wątpienia wielką satysfakcją stała się dla mnie pierwsza konfrontacja z przyszłym kryminalistą. Po kilkunastu sekundach trafiłem Menowskiego w nos, zmuszając go do poddania się. Ponieważ był chłopakiem bardzo utalentowanym sportowo, po porażce ze mną także wziął się za trenowanie boksu. Wystarczyło mu kilkanaście miesięcy, żeby wyrobić sobie nokautującą siłę ciosu. Za rozbicie nosa dokonał srogiego odwetu. W rewanżowym pojedynku zasypał mnie gradem ciężkich uderzeń, po których zaszumiało mi w głowie i na oczach kolegów przegrałem przed czasem przez techniczny nokaut.

Niedługo potem Jarek przyprowadził do naszej piwnicy Romka Waszkiewicza.

– Romek chciałby zmierzyć się z tobą w rękawicach, chyba mu nie odmów – złożył zaskakującą propozycję.

Po błąkającym się na twarzy Jarka uśmieszku od razu wyczułem, że przygotowali jakąś chytrą taktykę. Mimo ogarniającego mnie lęku nie wypadało odmówić. Waszkiewicz nie trenował wprawdzie boksu, był jednak ode mnie o jakieś piętnaście kilogramów cięższy i trochę wyższy. Nie miałem wątpliwości, że będzie trudnym przeciwnikiem. Nie pomyliłem się. Chwilę po założeniu rękawic rzucił się na mnie z impetem, waląc serią ciosów. Zasłoniłem się podwójną gardą, lecz ciosy rozbijały moją blokadę. Gdy tylko próbowałem kontrować, otrzymywałem kolejne bomby. Błyskało mi w głowie, mdlały kolana. Nie pamiętam, jak długo trwał huragan spadających na mnie uderzeń. Walczyłem, by utrzymać się na nogach. Starałem się przykleić do przeciwnika, skrócić dystans i złapać jego grzmocące mnie ramiona, doprowadzając do klinczu. Nieoczekiwanie Waszkiewicz przestał bić. Cofnął się o parę kroków i ciężko sapiąc, zaczął wciągać powietrze. Zbierał siły do ataku mającego ostatecznie mnie zdemolować. Nie wiem, skąd wykrzesałem resztkę energii. Zadałem parę ciosów prostych. Wszystkie mierzyłem w brodę, trafiając jak w treningową gruszkę. Teraz ja odrzuciłem go pod ścianę.

Nie mam już siły – dotarły do mnie słowa spoconego Romka.

Zaczął zdejmować rękawice.

Byłem pewien: taktykę walki ze mną podpowiedział mu Menowski. Myślał logicznie, byłem od Waszkiewicza lżejszy. Namówił Romka, żeby parł do przodu, walił jak młocarnia i rozciągnął mnie na piwnicznej podłodze, rozgniatając niczym walec. Plan się nie powiódł, przeciwnik nie miał za sobą treningu i zabrakło mu kondycji.

* * *

 

Parę lat później boks skomplikował mi życie. Ojciec był mną rozczarowany. Chciał, żebym został inżynierem, lecz mnie i brata bardziej interesowało uprawianie pięściarstwa. Miałem parę wzlotów formy, ale kariery pięściarskiej nie zrobiłem. Zmieniałem kierunki studiów, brałem urlopy dziekańskie, a przerwy w nauce próbowałem wykorzystać, żeby osiągnąć coś w boksie.

Nie będę tu obszernie wspominał o życiowych zawirowaniach, które nie raz mogły się skończyć wyrokiem skazującym na więzienie. Niestety, przeważnie były związane z pięściarskimi występami poza ringiem. W efekcie zostałem czarną owcą w rodzinie powszechnie uważanej za uczciwą i przyzwoitą.

 

Od czasu piwnicznej walki z Waszkiewiczem upłynęło kilka lat. Zniknął ze Szczawna-Zdroju i Wałbrzycha. Dowiedziałem się, że studiuje na Uniwersytecie Warszawskim. Nie było w tym nic dziwnego, mimo bokserskich zainteresowań był bardzo dobrym uczniem.

Po paru latach ujrzałem go w telewizji i z niedowierzania wytrzeszczyłem oczy, potrząsając głową, by się upewnić, że to nie sen. Siedział w Sali Kongresowej Pałacu Kultury na najwyżej umieszczonym rzeźbionym fotelu podobnym do królewskiego tronu. Niesamowite! Niżej od Romka zajmowali miejsca najważniejsi partyjni przywódcy w PRL-u: Gierek i Jaroszewicz. Dopiero w niższym rzędzie trybuny przystrojonej (jak się domyślałem) czerwonymi i biało-czerwonymi flagami tkwili przedstawiciele Biura Politycznego PZPR. Cała sala nabita była tłumem partyjniaków, wszyscy byli w garniturach, białych koszulach i krawatach. Odbywał się któryś z walnych zjazdów partii.

– Mamo! Tato! – krzyknąłem do rodziców kończących w jadalni obiad. – Coś niewiarygodnego! Chodźcie zobaczyć! Waszkiewicz siedzi na honorowym miejscu, jakby był ważniejszy od Gierka i Jaroszewicza.

Okazało się, że powierzono mu rolę moderatora zjazdu. To on pierwszy zabrał głos jako przewodniczący międzyuczelnianej organizacji Związku Młodzieży Socjalistycznej. Co muszę przyznać, w dobrze skrojonym garniturze, opinającym jego pokaźną sylwetkę, prezentował się imponująco. Słuchając jego wstępnego przemówienia, które czytał tubalnym głosem z karteczki, poczułem niesmak. Wypowiadał typowe partyjniackie slogany o zaangażowaniu ideowym studenckiej młodzieży i jej gotowości realizowania socjalistycznych prerogatyw dla budowania podwalin komunistycznej przyszłości.

– No to wasz kolega dochrapie się najwyższych zaszczytów – bąknął na odczepkę ojciec i udał się do sypialni, skąd po chwili rozległo się bulgotanie stacji zagłuszających audycję Radia Wolna Europa1.

Ogarnęły mnie mieszane uczucia. Z jednej strony podziwiałem Romka; co tu nie gadać, dochrapał się znaczącego stanowiska. Nawet byłem w pewien sposób z niego dumny. Wspomnienie zaciekłego pojedynku zbliżyło nas do siebie. Po walce zachował się elegancko, podał mi rękę i pochwalił za poczynione postępy. Z drugiej jednak strony wstąpił do środowiska nielubianych przeze mnie ludzi. Komuniści mnie mierzili. Nie potrafiłem nie dostrzegać ich udawanej miłości do Związku Radzieckiego i szkalowania innych systemów politycznych. W szkołach, zakładach pracy i mediach bez przerwy kłamano o wyższości systemu socjalistycznego nad kapitalizmem.

Jako cinkciarz zazdrościłem turystom zza żelaznej kurtyny, bez trudu rozpoznając ich na ulicach, gdyż niewątpliwie różnili się od poszarzałego tłumu. Byli lepiej ubrani, tryskali energią, a ich twarze nie wydawały się zmęczone jak oblicza rodaków.
Próbowałem znaleźć dla Romka Waszkiewicza usprawiedliwienie. Nie potrafiąc czuć do niego niechęci, gdzieś w głębi duszy wybaczyłem mu wybór komunistycznej kariery. Mnie, pochodzącego z zamożnej rodziny, wychowano w luksusowej poniemieckiej willi. Matka, lekarka, była dyrektorką sanatorium dziecięcego, ojciec, bezpartyjny inżynier, kierował wałbrzyską koksownią, zatrudniającą sześciuset ludzi. A Romek? Cóż, mieszkał niedaleko w skromnym domku, półsierota bez ojca. Pozostała mu solidna nauka, tego nie zabraniano. Nie mógł jednak pozwolić sobie na trenowanie boksu, czy jak ja, na zmiany kierunków studiów. Ujrzawszy go na ekranie, doznałem rozterki. Czyżby został komunistą?! Coś mi tu zgrzytało. Wprawdzie poszedł z pachołkami Kremla na wątpliwy kompromis, ale przecież go znałem. Nie zdziwiłbym się, gdyby był amerykańskim szpiegiem umieszczonym wśród władz komunistycznych przez Centralną Agencję Wywiadowczą (CIA). Jednak dotarło do mnie, że takie przypuszczenie to szczyt absurdu.

Przypomniała mi się, chyba ostatnia, wizyta mieszkającego od kilku lat w Warszawie innego kolegi z dzieciństwa. Michał przed wyprowadzką do stolicy mieszkał w Szczawnie-Zdroju. Był synem doktora Kujawskiego, który w Powstaniu Warszawskim miał pseudonim Doktor Brom i sprawował funkcję szefa sanitarnego baonu Zośka. Z Bromem chodziliśmy na grzybobrania i podczas pieszych wędrówek do lasu fascynował nas opowieściami o powstańczych walkach z Niemcami. Właśnie on sprawił, że temat Powstania stał się moim pierwszym historycznym konikiem. Prawie wszystko wyczytałem o dramacie walczących w Powstaniu akowców. Wiedza o niechlubnej roli, jaką odegrała stojąca na drugim brzegu Wisły armia sowiecka, wzmogła moją antypatię do potężnego sąsiada ze wschodu. Czułem odrazę do komunistycznego systemu, który zagościł w Polsce po wymordowaniu bądź skazaniu na katorgę patriotów z Armii Krajowej. Doktor Brom opowiadał jak artylerzyści radzieccy, niby wspomagając walczącą Warszawę ostrzeliwaniem Niemców, „przypadkowo” przerzucali ogień na placówki powstańcze. Syn doktora Broma był towarzyszem moich dziecięcych zabaw i po wy rowadzce ze Szczawna-Zdroju jeszcze kilkakrotnie do nas przyjeżdżał. Bawiliśmy się w antysowiecką partyzantkę, przywoził materiały wybuchowe wy obyte z niewypałów i chemikalia służące do produkcji ręcznych granatów. Michał zaraził mnie i brata na dobrych kilka lat piromanią.

Jednak w czasie ostatniej wizyty wprawił nas w osłupienie i niesmak. Byliśmy po maturze i zastanawialiśmy się, jaka będzie nasza przyszłość.

– Zrozumcie – powiedział. – Powinniśmy zapisać się do partii...

– Upadłeś na głowę? – zapytał brat z miną, jakby ugryzł zgniłą śliwkę.

Posłuchajcie – rozpoczął wywody, tłumacząc nam, że aby zmienić Polskę, należy wstąpić do partii, byzniszczyć od środka.

Mówił slogany, które powtarzał wiele lat później esbek nakłaniający mnie do współpracy, i ględził o geopolitycznych uwarunkowaniach oraz jedynej możliwości wpływu na rzeczywistość, jaką miałaby być współpraca z komuchami.

 

Więc może pasjonat boksu Waszkiewicz wstąpił do partii, żeby ją osłabiać od środka? Może jest członkiem „piątej kolumny”, której zawoalowanym celem będzie niwelowanie moskiewskich wpływów?

Oceniając z perspektywy lat jego postawę, doszedłem do przekonania, że wprawdzie błędne były moje rojenia na temat wywrotowej działalności kolegi, ale nie do końca...

* * *

 

Po raz pierwszy, po szoku doznanym ujrzeniem Waszkiewicza w telewizji, spotkałem go trzy lata później. Przeżywałem burzliwy okres. Leczyłem rany po wielkim zawodzie uczuciowym. Jeszcze nie w pełni doszedłem do siebie, bo zakochany w pięknej Wałbrzyszance, dostałem od niej kosza. Przez bójkę z jej powodu wyleciałem z hukiem z wydziału architektury Politechniki Wrocławskiej. Ewusia – tak nazywała się wałbrzyska piękność – miała w sobie tyle seksapilu, że na jej widok niejeden doznał zawrotu głowy. Żeby ją uwieść, zjeżdżali do Wałbrzycha najbardziej znani uwodziciele z całej Polski. Uganiał się za nią jakiś ważniak z agencji modelek. Odbił mi ją kolega z dzieciństwa i wczesnej młodości. Już o nim wspominałem, był nim Jarek Menowski – który po skróceniu mu wyroku z siedemnastu lat do pięciu opuścił zakład karny – w eksperymentalnym więzieniu wyprzystojniał i wyglądał jak filmowy amant.

W dniach przed spotkaniem z Romkiem Waszkiewiczem wylizywałem się ze stanu, który psychiatra określiłby mianem poważnej depresji. Powoli odzyskiwałem dobre samopoczucie, nawet udało mi się nawiązać romans z piękną blond warszawianką. Pokrzepiły mnie pierwsze napisane eseje, uwierzyłem, że zostanę poczytnym pisarzem. Rękawice bokserskie zamieniłem na tenisową rakietę. Intensywnie trenowałem, nabierając coraz lepszej kondycji.

 

Spotkaliśmy się z Romkiem przypadkowo przy wejściu do hotelu Harenda, koło posągu Kopernika na Krakowskim Przedmieściu.

– Widziałem cię w telewizji – powiedziałem po serdecznym przywitaniu.

Usiedliśmy w przyhotelowej kawiarni i zacząłem mu opowiadać o dawnych znajomych. Uruchomiłem darowaną mi chyba od Boga smykałkę do gawędziarstwa, która w tamtym czasie przekonała mnie, że mam predyspozycje, by pisać poczytne powieści. Waszkiewicz słuchał, a potem obdarzył komplementem dodającym skrzydeł.

Wiesz – zawiesił na moment głos i oświadczył tonem pełnym szacunku – ciekawie opowiadasz, bardzo rozwinąłeś osobowość.

Miałem ochotę go uściskać. Jego słowa odczytałem jako pozytywną ocenę moich predyspozycji pisarskich. Komplement z ust Romka zabrzmiał prawie tak, jakby legendarny trener bokserski Feliks Stamm zapewnił mnie, że dzięki pięściarskiej smykałce mogę być kandydatem do olimpijskiego złota. Urosłem we własnych oczach. Te słowa Waszkiewicza były mi potrzebne.

Parę tygodni wcześniej odbyłem rozmowę z ojcem, który zachwiał moją wiarą w pisarską przyszłość.

Radzę ci wrócić na politechnikę. W pisarstwie nie masz żadnych szanszagrzmiał.Chyba że zaczniesz pisać o Leninie dodał z nutą sarkazmu.

Wypowiedź ojca, który jednak był dla mnie autorytetem, zasiała we mnie ziarno niepewności.

Teraz jednak, siedząc przed patrzącym na mnie z sympatią Romkiem, zapragnąłem mu się zwierzyć z literackich planów. Byłem prawie pewien, że uznałby je za słuszne. Jednak on się spieszył na uniwersytet (pisał jakąś naukową rozprawę), a ja na spotkanie ze wspomnianą blondynką. Rozstaliśmy się po kilkunastu minutach.

 



Rozdział 2 Pierwszy etap filmowej kariery

 

 

Od spotkania w hotelu Harenda – jak obliczyłem – upłynęło piętnaście lat. W minionym czasie, przetykanym życiowymi perturbacjami – ba, mogącymi mnie nawet zaprowadzić do kryminału – nie udało się zdobyć uznania na niwie literackiej. Chociaż? Niedługo przed kolejnym spotkaniem z Romkiem jedno z moich opowiadań, wydane w miesięczniku Nowy Wyraz, zostało uznane za bardzo dobre. Skoro wspominam o pisarstwie, wypada się przyznać, że znawcy literatury i redaktorzy surowo oceniali moje pierwsze wypociny. Najbardziej przygnębiła mnie opinia laureata nagrody Nobla Czesława Miłosza.

Daj pan sobie spokój z pisarstwem, to, co pan pisze, to nieporadne knotyodpowiedział na przesyłkę do USA zawierającą mój list z kilkoma opowiadaniami. Słowa te uderzyły mocniej niż ciosy, którymi przed laty zasypał mnie Jarek Menowski. Tym bardziej, że liczyłem na pozytywną ocenę uznanego autorytetu. Pomocną dłoń wyciągnęła cioteczna siostra, dziennikarka pisząca do tygodników Film i Ekran, była żona słynnego aktora Tadeusza Łomnickiego. Chyba n e oceniała zbyt krytycznie moich prób pisarskich. Chcąc jakoś pomóc, załatwiła mi pracę w ekipie swojego kolegi, reżysera Krzysztofa Zanussiego. Po pewnym czasie z stałem jego osobistym trenerem gry w tenisa. Podjąłem także próby pisania scenariuszy filmowych, pracując jednocześnie jako asystent z innymi polskimi reżyserami. Zarabiałem ponadto jako „bramkarz” w młodzieżowych dyskotekach, a także udzielając lekcji tenisa znanym aktorom i świetnej pisarce Basi Wachowicz.

 

* * *

 

Kinematografia zawsze mnie pociągała, dlatego postanowiłem spróbować sił w filmie. Żeby odsłonić trudy minionego piętnastolecia, zanim ponownie spotkałem Romka, opowiem o realizacji pierwszego projektu i o mojej głównej aktorce, która zrobiła potem karierę supermodelki. Jestem przekonany, znając Monikę Jabłońską*, o której będzie mowa później, że na tym bardziej jej zależało.

Mieszkałem na waleta w akademiku przy ulicy Kopińskiej, kiedy przykuł moją uwagę plakacik na tablicy ogłoszeniowej. Studencki klub filmowy Limes ogłaszał nabór na kurs reżysersko operatorski. Zapisałem się bez wahania. Wiedzę o filmowym rzemiośle przekazywali nam studenci z łódzkiej PWSTiF. Zanim wstąpili do słynnej szkoły, pierwsze ich filmy realizowane były właśnie w Limesie. Musieli czuć sentyment do macierzystego klubu, skoro bez wynagrodzenia zgodzili się edukować nowy narybek filmowców. To byli bardzo sympatyczni faceci; w klarowny sposób wykładali nam zagadnienia związane zarówno z tajnikami pisania scenariuszy, jak i techniką używania kamer. Miałem już za sobą praktykę na planach filmowych, więc jak gąbka chłonąłem przekazywaną wiedzę o rodzajach i czułościach taśm, budowie kamery, sprzęcie oświetleniowym; o montażu, ciekawiło mnie wszystko. Wyświetlano nam nagrodzone amatorskie filmy i studenckie etiudy. Ćwiczyliśmy ustawienia kamer i pozorowaliśmy filmowanie ujęć, a wiedza wciągała mnie nieporównywalnie bardziej niż matematyka wyższa, metaloznawstwo czy mechanika budowli, przedmioty, których nie znosiłem na polibudzie. Byłem coraz bardziej przekonany, że wreszcie znalazłem się we aściwym miejscu.

Po czterech miesiącach skończył się kurs i nasi wykładowcy zorganizowali konkurs na scenariusz. Poprosiłem przewodniczący studenckiego klubu Mospan (tam na dyskotekach przeciwdziałałem chuligańskiej przemocy), żeby odstąpił mi gabinet z potężną, rozklekotaną maszyną do pisania Mercedes. Przyszło mi do głowy, że w czasie okupacji niemieckiej spisywano na niej zeznania złamanych gestapowskimi torturami Polaków. Po wojnie mógł w klawisze walić jednym palcem półanalfabeta z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, starając się spisywać bełkot zmasakrowanego akowca, nad którym z drewnianą pałką stał rusek z NKWD.

Zrobiłem sobie duży kubek kawy i przez pół nocy głowiłem się, o czym mam pisać. Wreszcie przypomniało mi się, jak kiedyś snułem przed kolesiami opowieść o pogrzebie babci, doprowadzając ich do wybuchów szyderczego śmiechu. Zacząłem przelewać tę tragifarsę na papier. Kiedy podniosłem się znad mercedesa, wstawał świt, zza okna dobiegało poranne świergotanie ptaków. „Scenariusz” zawarłem na dwóch kartkach A4.

W czasie jego odczytywania, przed blisko pięćdziesięcioosobowym audytorium, zacząłem się zacinać. Zrobiło mi się gorąco, byłem spięty, tekst zawierał skreślenia i podorabiane długopisem, trudne do rozszyfrowania dopiski. Czułem, że zaczynam się pocić. Zawstydzony odłożyłem kartki. – Może lepiej po prostu to opowiem – wyrzuciłem z siebie, rozglądając się po twarzach uczestników konkursu. Niektórzy odetchnęli z ulgą, zapewne ogarnęła ich pewność, że nic sensownego nie wykrztuszę i odpadnę jako ich konkurent. Nadrabiając nie najlepsze zapiski mimiką twarzy i gestami, doprowadziłem salę nabitą słuchaczami do wybuchów śmiechu; kiedy kończyłem opowieść, rechotali wszyscy.

Rozdeptałem na papkę konkurentów zdolnych jedynie do wyartykułowania miałkich wypocin. Czytali je wprawdzie potoczyście, ale doprowadzając słuchaczy do ziewania i zdaje się nawet, że gdzieś z tyłu dobiegało chrapanie. Wygrałem konkurs i jako jedynemu spośród prawie pół setki kursantów przydzielono siedemset metrów taśmy filmowej ORWO z NRD. Nasi wykładowcy z łódzkiej PWSTiF złożyli mi gratulacje, gratulowali też koledzy z kursu. Ciesząc się ze zwycięstwa, nie zatruwałem sobie głowy praktycznymi możliwościami zrobienia filmu. Kiedy zaczęliśmy opuszczać salę wykładową, podszedł do mnie wysoki chłopak i nieśmiało zapytał, czy mam kamerzystę. Oczywiście nie miałem, byłem zaskoczony, więc od razu wyraziłem zgodę, żeby został moim operatorem.

Umówiłem się z nim na następny dzień w centrum, w kawiarni Gong. Myśląc o realizacji filmu, zaczęła mi puchnąć głowa. Skąd wziąć plejadę podstarzałych aktorów? Czy zagra u mnie Irena Kwiatkowska, jakie mam szanse zatrudnić Tadeusza Fijewskiego? Kto nadawałby się jeszcze? Najlepiej, gdyby mojego ojca zagrał Dziewoński... Jednak to zawodowi aktorzy. Kto im wypłaci gażę? Czy z wytwórni na Chełmskiej pożyczą mi szyny i wózek do prowadzenia kamery? A profesjonalne oświetlenie?

Realizacja zdjęć w amatorskich warunkach wydała się równie absurdalna, jak eskapada z motyką na księżyc. Scenariusz konkursowy nadawał się do kosza. Zacząłem wpadać w panikę. Amatorskie dziełka, które nam pokazywano, także etiudy ze szkoły filmowej, bazowały na prostych scenkach, ich długość przeważnie nie przekraczała paru minut; mój pomysł zapowiadał tworzenie przynajmniej półgodzinnego filmu. W oglądanych na kursie ekranizacjach grali studenci, czasem studentki – przyszli aktorzy łódzkiej filmówki.

Muszę napisać nowy scenariusz...

 

* * *

 

Zwycięstwo w konkursie musiało mnie jednak podbudować, skoro kolejna nocna nasiadówka przy maszynie Mercedes i fajansowym kubku z kawą zaowocowała nowym szkicem scenariusza. Wymyśliłem kilkunastominutowy film, jakiego chyba jeszcze nikt nie oglądał. Przynajmniej taką miałem nadzieję. Kluczowym założeniem było zaskakiwanie obiektywem przypadkowo spotykanych na ulicach kobiet, głównie ładnych i młodych, a także zwracających czymś uwagę mężczyzn i osób starszych. Istotne miały być reakcje na filmującą ich kamerę. Ujęcia zaskakiwanych przez operatora ludzi postanowiłem przetykać banalną, choć burzliwą historyjką romansu atrakcyjnej dziewczyny z chłopakiem o walorach amanta, mogącego być magnesem dla płci pięknej. Więc potrzebowałem dwóch osób mogących przynajmniej powierzchownością uchodzić za młodzieżowych idoli. Wtedy zaświtał mi w głowie pomysł, aby nadać filmowi tytuł IDOLE. Historyjkę o parze wyróżniającej się urodą napisałem tak, żeby zadania aktorskie były banalne i mógł je wykonać prawie każdy, nawet ktoś bez pojęcia o fachu aktorskim.

 

Mój operator Andrzej Joński z uwagą wsłuchiwał się w czytany przeze mnie szkic scenariusza, drapał się w głowę, robił miny wyrażające podejrzliwość. Kiedy skończyłem, oświadczył, że to poroniony pomysł. Wtedy ponownie, jak podczas konkursu, zacząłem odgrywać sceny, imitując potencjalne reakcje zaskoczonych widokiem kamery kobiet i dziewcząt. Opowiedziałem o parze głównych bohaterów, o chuliganach z dyskoteki klubu Mospan, o tym, jak ciekawe byłoby filmowanie ich twarzy, i o pomyśle, by postawione im tanie wino wypili z gwinta razem z głównym bohaterem, demonstrując przy okazji rytuał chluśnięcia winem na ziemię za tych, co garują. Zasugerowałem też scenę, w której pijany amant bije swoją piękną dziewczynę na parkiecie dyskoteki.

Po raz drugi zadziałała magia moich gawędziarskich uzdolnień.

Przespałeś się z muzą? – zapytał Joński po wysłuchaniu mojego monologu. – Zaczynam rozumieć twój pomysł, podoba mi się.

 

Do obsadzenia głównej roli potrzebowaliśmy naprawdę wystrzałowej dziewczyny. Przyszło mi do głowy, że najlepsza byłaby w typie tej, która zostawiła mnie dla Menowskiego.

Przez zdjęcia próbne przewinęły się cztery ładne dziewczyny. Po dwóch tygodniach zaczęliśmy wątpić w możliwość znalezienia właściwej odtwórczyni.

 

1Rozgłośnia antykomunistyczna sponsorowana przez CIA. (Wyjaśnienie dla młodych czytelników nie znających realiów PRL).

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 24.05.2019 00:35 · Czytań: 1152 · Średnia ocena: 4,6 · Komentarzy: 51
Komentarze
d.urbanska dnia 24.05.2019 22:36
Niezłe, momentami przegadane i jeden błąd rzeczowy cytat "Musieli czuć resentyment (oczywiście sentyment) do macierzystego klubu, skoro bez wynagrodzenia zgodzili się edukować nowy narybek filmowców". Pozdrawiam
Kazjuno dnia 25.05.2019 08:43
Dzięki serdeczne za trafny komentarz. Ciekawiłoby mnie "przegadanie", choć wiem, że wymagałoby to nakłanianie Cię do gmerania w trzewiach tekstu. (Możesz nie mieć na to czasu - co rozumiem, bo sam jestem ostatnio bardzo zajęty. - Błąd poprawiłem!).
Oczywiście zgadzam się z uwagą o błędzie rzeczowym.
Kiedyś była możliwość oznaczenia Twego komentarza jako POMOCNY. Chętnie zaznaczyłbym na zielono. Ale chyba szanowna redakcja uniemożliwiła taką możliwość.

Pozdrawiam serdecznie, autor.
Darcon dnia 25.05.2019 11:57
Pomocny komentarz zaczyna się od określonej minimalnej liczby znaków. To w przybliżeniu pięć linijek tekstu.
Pozdrawiam.
Kazjuno dnia 25.05.2019 12:09
Dzięki Darkon za wyjaśnienie.
d.urbanska dnia 25.05.2019 17:05
Podam Ci dla przykładu cytat: "Komuniści mnie mierzili. Nie potrafiłem, nie dostrzegać ich zakłamania, udawanej miłości do Związku Radzieckiego. Szkalowali systemy polityczne krajów kapitalistycznych. W szkole, w zakładach pracy i mediach kłamano o wyższości systemu socjalistycznego nad kapitalistycznym." Ja jestem z tych, którzy wierzą w czytelnika i zostawiają spory margines dla jego domysłu. Dlatego zostawiłabym pierwsze zdanie i darowała sobie "wykład" o komunistach. Niepotrzebnie stopuje narrację i jest "oczywistą oczywistością" Pozdro.
al-szamanka dnia 25.05.2019 17:08 Ocena: Świetne!
Gdybym wyczuła moim siódmym zmysłem, że napisałeś TAKI tekst, przeczytałabym go już minutę po publikacji.
I to, pomimo że nienawidzę boksu, gdyż jest to dla mnie żaden sport, a tylko i wyłącznie barbarzyństwo.
Po prostu - zafascynowała mnie Twoja opowieść.
Piszesz tak płynnie, lekko i ciekawie, że nie mogłam się oderwać.
Jeżeli będziesz tu zamieszczał następne odcinki - przeczytam każdy!
Zauważyłam parę małych potknięć interpunkcyjnych, ze dwa przecinki za dużo, ze trzy za mało, ale machnęłam na nie ręką.
Aha, nie koniecznie (niekoniecznie) piszemy razem.

pozdrawiam ciepło :)
Usunięty dnia 25.05.2019 18:30
No tak. jak zwykle nazpisane świetnie. I tym razem prawie z idealną intertpunkcją.
Czytałem z zapartym tchem. Masz ten telent do gawędziarstwa.
Ale...
Ale będąc szczerym, zauważam, że pachnie mi to propagandą sukcesu... Niestety. Tak jakbyś nie zauważał ciemnych stron życia. Niby one są tu podane, ale mam wrażenie, że tylko jako "tło"...

Błędy:
Cytat:
Pierw­szym suk­ce­sem, któ­re­go się nie spo­dzie­wa­łem, było zwy­cię­stwo nad Jar­kiem Me­now­skim, star­szym ko­le­dze, który póź­niej do­pusz­czał się ban­dyc­kich na­pa­dów, a także zabił pię­ścią czło­wie­ka.

Starszym kolegą - powinno być, jeśli się nie mylę.

Cytat:
Okazało się, że powierzono mu rolę moderatora zjazdu. To on pierwszy zabrał głos jako przewodniczący międzyuczelnianej organizacji Związku Młodzieży Socjalistycznej. Co muszę przyznać, w dobrze skrojonym garniturze, opinającym jego pokaźną sylwetkę, prezentowała się imponująco

Chyba: prezentował . I dałbym przecinek zamiast drugiej kropki.

Cytat:
– Radzę ci, wrócić na politechnikę. W pisarstwie nie masz żadnych szans – zagrzmiał. – Chyba że? – Proszę bardzo, możesz zacząć pisać o Leninie – dodał z nutą sarkazmu.

Bez pierwszego przecinka. I bez jednego myślnika.

Cytat:
Jestem przekonany, że właśnie nie aktorką, a właśnie modelką pragnęła zostać Monika Jabłońska2, o której będzie później.

2 x "właśnie"

Cytat:
Wiedzę o filmowym rzemiośle przekazywali nam studenci z łódzkiej filmówki. Zanim dostali się do szkoły filmowej, realizowali pierwsze filmy właśnie w Limesie.

filmowym/filmówki/filmowej/filmy - uffff...

Cytat:
zapowiadał tworzenie przynajmniej pół godzinnego filmu.

Półgodzinnego - razem.

To tyle. Świetne, ale dające do myślenia, o czym wspominałem.

Pozdrawiam.
Kazjuno dnia 25.05.2019 19:48
Zacznę od końca.
Dokonałem tak mało dżentelmeńskiego wyboru (wszak PANIOM wypada ustępować miejsca, przepuszczać je pierwsze do drzwi, kłaniać się uprzejmie - a w tym konkretnym przypadku wypadałoby najpierw odpisywać na komentarze.
Jednak Antoniemu Grycukowi zawdzięczam tyle cennych porad i uwag, że dopuszczę się uchybienia wobec zasad dobrego wychowania. Mam nadzieję, że portalowe koleżanki po piórze, machną dłońmi, wybaczając mój gwałt zadany etykiecie.
Drogi Antosiu Grycuku
Wdzięczny jestem nie tylko za przemiłe słowa. Przeczytałem Twoje celne, jak mierzone okiem wyborowego strzelca uwagi i zaraz po odpisaniu na komentarze, będę je nanosił do tekstu.
Serdeczne dzięki oraz serdeczne pozdrówka

Urocza Al Szamanko Serdecznie Ci dziękuję. Zaskoczyłaś mnie totalnie. Nawet mi się nie śniło, że ten tekst może być tak korzystnie odebrany. Dzisiaj, od razu po ujrzeniu go w PP, wysłałem kolejne 2 rozdziały. Mam nadzieję, że także nie będziesz zawiedziona.
Serdecznie pozdrawiam, wdzięczny, Kaz

Szanowna specjalistko od wywoływania eksplozji rechotów,
do tego przemiła d.urbanska
Dziękuję za unaocznienie mi, zaiste przeładowanego oczywistymi oczywistościami fragmentu.
Co mogę powiedzieć na usprawiedliwienie? Nie za wiele, poza faktem, że jestem napompowany jak balon rusofobicznymi emocjami, za samolot TU 154 m, za złowieszczość Putina, za dziadka zastrzelonego o w Katyniu, za wieloletnią okupację Polski i za, za, za.......... Taka mściwa ze mnie bestia. To przez wyłapane w pałę bokserskie ciosy w trakcie miałkiej kariery, od których jestem trochę nienormalny.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Marek Adam Grabowski dnia 28.05.2019 10:08 Ocena: Świetne!
Bardzo podoba mi się twój utwór. Czyta się go bardzo płynie. Fabuła jest ciekawa, a klimat PRL-wskiej biedy nawet mnie pociąga. Ciekawi mnie co będzie dalej. Narobiłeś mi apatyku, więc nie zmarnuj szansy na rozwinięcie fabuły. Zaskoczył mnie natomiast komentarz Urbańskiej, a jeszcze bardziej twoja odpowiedz. To nie jest polityczne opowiadanie i nie dodawajmy tutaj Smoleńska.

Pozdrawiam
Ps. Na ile to jest autobiografia?Kojarzę, iż kiedyś w podobny sposób opisywałeś swoich rodziców.
Kazjuno dnia 28.05.2019 22:31
Drogi Marku
Wielkie dzięki za miłe słowa. Myślę, że dalsze kawałki będą nie mniej ciekawe. W końcu muszą kiedyś dotrzeć do zasygnalizowanego na wstępie zapętlenia. Zapowiedziałem wyjaśnienie, jak zostałem "celebrytą"! .
I tu pewnie się zdziwisz dlaczego "celebrytę" ująłem w cudzysłów. To czego dokonałem i co przydało mi "sławy" było faktem. Natomiast wyjaśnię po dłuższej opowieści jak i dlaczego wysforowałem się na rozpoznawalną personę, a nastąpiło to z naruszeniem prawa, dopuściłem się bezczelnego oszustwa. Więc mam nadzieję, że czytelników zainteresuję jak do tego doszło?

Tak Marku to jest opowieść związana mocnym łańcuchem (takim na jakich prowadzi się na wsi krowy), prawie w stu procentach zgodna z moim C.V.

Wybacz zdanie o Smoleńsku, ale ta zagadka jest moim historycznym hobby. Nie od jednego dostało mi się za wygłaszanie sądów o tej tragedii, a ja dalej swoje... Można rzec, jestem uparty jak osioł.

Pozdrawiam Cię serdecznie
maak dnia 09.06.2019 00:42 Ocena: Świetne!
Dzień dobry. Przeczytałem z uwagą. Jest płynnie, ciekawie i zachęcająco do dalszego czytania. PRL jest podany ciekawie, nie wiadomo czy dobry, czy zły :), ale wydaje mi się być ociupinę błyskotliwszy niż dzisiejsze realia. Podoba mi się formuła gawędy, jest naprawdę fajna. Będę czytał dalej :).

Pozdrawiam

Maak
Kazjuno dnia 11.06.2019 09:40
Serdeczne dzięki Maku za przeczytanie i sympatyczny komentarz.
Dalsza część już się pojawiła (Gra druga część) i kolejna czeka w poczekalni.
Niektórzy czytelnicy twierdzą, że ten pierwszy kawałek jest lepszy od części drugiej,
ciekawiłaby mnie Twoja opinia.
Natomiast trudno mi się zgodzić z Twoim przypuszczeniem, że peerel był "błyskotliwszy" od
obecnych czasów.
Byliśmy pod sowiecką okupacją, prawie wszystko dookoła było poszarzałe, włącznie z twarzami zmęczonych obywateli.

Serdecznie pozdrawiam, Kaz
maak dnia 11.06.2019 13:15 Ocena: Świetne!
Zgadzam się, że było szaro i do d...y, ale, pamiętam jak jadłem chleb bez masła i zagryzałem kiszonego ogórka i dyskutowałem o przeczytanych książkach, o wysłuchanej muzyce, o obrazach, o ostatniej sztuce w teatrze. Było z kim pogadać i o czym. Do jednego piwa i paczki sportów gadało się jak dać sobie radę z pierwszą harmoniczną, a w przerwach, na pożyczonej gitarze naśladowało się Kaczmarskiego. O polityce też się gadało, dużo i znacznie inteligentniej niż teraz. Wtedy wszystkiego było mniej, tylko w głowie więcej :)... dlatego myslę, że było ociupinę błyskotliwiej.

Do drugiej części podejdę wieczorem, ze szklaneczką czegoś bardzo, bardzo zimnego :)

Pozdrawiam

Maak
Kazjuno dnia 12.06.2019 09:30
Szanowny Maaku
Nie miałem czasu odpisać Ci wczoraj, robię to teraz.
Więc zgadzam się, w czasach PRL byliśmy młodsi i żyliśmy "błyskotliwiej". Jak ujął to Wolfgang Goethe w aforyzmie "Drang nach Sturm perioden", byliśmy pobudzeni młodzieńczą wolą przebudowy otaczającej rzeczywistości. Szczelna cenzura zamulała nam dostęp do wiedzy o dziejącym się wokół nas świecie, więc byliśmy nie zdolni do oceny otaczających nas zjawisk, otumaniani fałszowaną historią, często zagubieni. Teraz w dobie internetu, przy łatwym dostępie do interesujących nas źródeł, znacznie łatwiej sięgamy po ważną dla nas wiedzę. Łatwiej ogarniamy, co dzieje się dookoła. Dokonujemy łatwiejszych wyborów.
Moją pasją jest pisanie kryminałów historycznych. Powyższa opowieść, którą teraz snuję, to rodzaj osobistego wynurzenia, jak najbardziej odnoszącego się do historii. Łudzę się, że pisząc tę zaczerpniętą z życiowych doświadczeń opowiastkę, pomogę młodym, do których dociera bełkot relatywizujący peerelowską przeszłość, poczuć czym naprawdę był totalitaryzm, w którym żyli ich rodzice i w którym się obracałem.
Pozdrawiam serdecznie, Kaz
Kapelusznik dnia 15.09.2019 21:59
Oj...
A myślałem że to ja piszę długie opisy...
hooo...
Bardzo trudno mi ocenić twój tekst - po pierwsze - aż dwa rozdziały - całkiem sporo. Mało kto ma tyle cierpliwości by się przez wszystko przerżnąć, ale byłeś pod moim, więc i ja pod twoim.
Rozumiem proces myślowy, jako opowieść pierwszoosobowa potrzebna jest jakaś sceneria, takie opisy są jednak jednym z najgorszych wyborów - nie zrozum mnie źle - to NAJLEPIEJ wykonane opisy tego typu, ale nie zmienia to faktu, że forma przedstawienia świata jest męcząca.
Sam mam z tym znaczne problemy i dopiero od niedawna nauczyłem się podawać najistotniejsze informacje o świecie w dialogach.
To co przedstawiłeś było właściwie jednym - ciągłym - opisem.
Nie ma w tych dwóch rozdziałach akcji, konfliktu, dyskusji i rozmów - są jedynie OPISY tychże elementów - a to nie to samo
Opowieść wydaje się ciekawa, ale traci dobre 10 punktów poprzez wykonanie.
Przedstawiasz też idiotyczną ilość informacji w dość krótkim fragmencie - wiem - ten to dwa rozdziały, ale nadal - umieściłeś w 2 rozdziałach połowę życiorysu typowego człowieka - trochę za dużo.
Doceniam kunszt twojej pracy - bo widać że masz doświadczenie i masz potencjał, styl jest fajny - ale FORMA - formy właściwie nie ma.
Mam wrażenie jakbyś dał mi kawałek sprasowanego chleba - dobry i zdrowy - fakt, ale nie ma nic na sobie. Żadnego bukietu ekscytacji.

Wiem że ocena jest brutalna - ale staram się być szczery i uczciwy - piszę to co myślę.

Pozdrawiam
Kapelusznik
Kazjuno dnia 16.09.2019 09:48
Kapeluszniku.
Na początku miałem dysonans poznawczy. Myślałem, że odnosisz się do ostatnich rozdziałów opublikowanego opowiadanie w PP, a tu przeskok do początku opowieści.

Zarzucasz mi niedbałość o formę, sugerując jakoby dialog był najbardziej skuteczną formą budowania dramaturgii. Nie sposób przyznać ci częściowo racji. Jednak biorąc pod uwagę zamiar pisania długiej opowieści, skupiłem się na krótkich scenkach, którymi maluję nie tylko tło minionej epoki a także na skrótowych fragmentach życiorysu narratora, by przeprowadzić czytelnika do istotnych - trwających w dłuższym czasie jego doświadczeń. Właśnie używam takiego budulca chcąc w miarę skrótowo wciągać odbiorcę do swego czytadła.

Tobie najwyraźniej ta forma nie leży. "Jeszcze się taki narodził, który by wszystkim dogodził - zacytuję oklepane powiedzonko.
Jeśli byś się zanurzył w dalsze części mojej opowieści (na co nie namawiam, bo już wiem, że nie jesteś jej fanem) przekonałbyś się, że znalazłem wielu miłośników swojej narracji. Nawet entuzjastów! Czego dowodzą komentarze.

A przez ciebie nie lubiana forma? Cóż "Degustibus non disputandum est" mówi prastare przysłowie. W twoim przypadku trafiłem na osobę, której opowieść "nie leży". Mogę jedynie domniemać i to być może w pewien sposób dla ciebie krzywdzące, Jedynie mogę przypuszczać, dlaczego zniesmaczyłem cię opowieścią.
Jakie to przypuszczenie? A choćby takie, iż część obecnego, podzielonego w poglądach na temat przeszłości społeczeństwa ma różne oceny minionych czasów. Na przykład w kwestii Powstania Warszawskiego. Wielu nakręconych przez część mediów z przewagą kapitału niemieckiego odnosi się z niechęcią do kultu "żołnierzy niezłomnych". Ci sami negatywnie patrzący na bohaterów Powstania, są przeciwni ich gloryfikowaniu.

Może właśnie do takich się zaliczasz? Więc nic dziwnego,, że kogoś oceniającego Powstańców pozytywnie, nie szczególnie masz ochotę akceptować. Te odrzucane przez ciebie zapatrywania, wywołują w tobie niechęć i trudno ci pochwalać kogoś mającego inny punkt widzenia.

Oczywiście nie muszę mieć racji. Mogę tkwić w błędnej ocenie twojej osoby. Jednak już z podobnym zjawiskiem nie raz się zetknąłem. Popełniłem miniaturę "Kuracyjny prowokator" , odniosłem się w niej do katastrofy smoleńskiej i odsłoniłem się jako człowiek wątpiący w partactwo polskich pilotów. Sugerujący zamach. Część komentujących zaatakowała mnie, jako osobnika pozbawionego piątej klepki. Niektórzy potępili jak ty. Uznała mój przekaz jako nędzny literacko.
Może u ciebie zafunkcjonował podobny mechanizm?
Pozdrawiam. Kj
Kapelusznik dnia 16.09.2019 12:26
...
Cóż - piszę z moich odczuć - więc tak - widocznie forma przedstawienia opowieści mi nie lezy. Nie zaprzeczam - zaznaczyłem jednak, że mimo pisania w formie która mi nie leży, albo że nie uznaję ją za poprawną - wychodzisz na szczyt dzięki warsztatowi.

Moją krytykę uważam za uczciwą, wskazałem co mi się w twoim pisaniu podoba i niepodoba.

Sam piszę długą powieść. Aktualnie na PP jest zaledwie kilka części, a na innym portalu jestem na 14 odcinku II Tomu i mam plan na kilka kolejnych. Więc nie uznaję twoich długich opisów, jako wystarczającego argumentu. Przedstawianie dawnych realiów w małych fragmentach, jako smaczki, scenki, z zasady jest ciekawszy niż długie opisy - choć i te mają swoich fanów, nie zaprzeczam.

Nie wiem czemu rzucasz tekstem z tym powstaniem - to nie temat opowiesci. Napisałem też że opowieść jest ciekawa - a przynajmniejna taką się wydaje. Moje podejście do twojego odbierania przyszlosci nie ma tu nic do rzeczy - mogę być anty-monarchistą i pisać opowieść która jest pro-monarchistyczna - jako twórca nie masz właściwie ograniczeń. Czytałem opowieść o komunistach, napisaną przez antykomunistę, a mimo to dzięki stylowi i formie, polubiłem bohaterów i historię - więc tak mam nieodparte wrażenie że trochę zbyt mocno reagujesz.

Nie wiem też czemu nie chcesz bym dalej czytał? Czyżbyś nie lubił krytyki? Bo nie jestem w stanue odgadnąć o co ci chodzi. W swoim komentarzu pod moim tekstem, zapraszasz, a jak komentuję - to naraz przeciwna reakcja...?
O co chodzi?
Kazjuno dnia 16.09.2019 13:09
Ależ Kapeluszniku!
Byłbym zaszczycony, gdybyś kontynuował czytanie!
Jedynie "brutalna ocena" skłoniła mnie do przypuszczenia, że tekst cię zniechęcił i nie chcąc być namolny, wyraziłem wątpliwość, czy dalej będziesz miał ochotę czytać{?}.
Ale powtarzam: będę uradowany, jeśli sięgniesz po następne rozdziały!

Nie powiedziałem wprost, że zraziłem cię taką a nie inną postawą wobec opcji politycznej.
Na głos snułem przypuszczenia, co mogło cię skłonić do krytyki formy.
Wyjaśniasz to po raz kolejny i przypuszczam że piszesz to szczerze.
Więc jednak "brutalna ocena" to kwestia pisarskiego smaku.

Jestem bardzo zajęty, lecz spróbuję zajrzeć do twojej powieści. Może nie dzisiaj.

Pozdrawiam.
skroplami dnia 01.01.2020 12:24 Ocena: Świetne!
Czyta się świetnie, a jak znasz okolice to bdb film :). Pomimo, wybieram czytanie :).
No wiem, nie ma wyboru :(. Chociaż, czytanie budzi obrazy czyli opowiadanie to realny choć surrealistycznie oglądany film :). Pomimo, prosty i łatwo zrozumiały.
Nic "przeciw" nie rzuca się w oczy, za chwilę tylko jeden przypadek, treść nie wciąga a wsysa, przynajmniej mnie :). Styl bardzo ciekawy, bardzo artystyczny ze względu na wielość słów czyli brak powtórek czyli bardzo dużo w nich kolorów :). Ok, ujmę też inaczej, styl "inteligencki" i ponownie się podoba, mi. Cóż, tak mają "małointeligenci", podziwiają ;). Bez obrazy dla czytajacych, "mało..." przenośnią, jakąś ;). Cholera, wlazłem w gąszcz, konieczność wytłumaczenia więc :(. Nie potrafiącym tak pisać?
Bdb, że dużo szczegółów, podkreślają cienie, regulują ostrość.
Minus to :), no jeden szczegół jednak za dużo, ...
Cytat:
Na szczę­ście, nie od pa­ra­dy po­sia­da­łem, chyba da­ro­wa­ne od Wszech­moc­ne­go, umie­jęt­no­ści ga­wę­dziar­skie.
... Niepotrzebnie powtórzone coś, co już przekazałeś i wiemy, nie zapominamy :). Masz talent "gawędziarza", o czym już wcześniej ...
Cytat:
Uru­cho­mi­łem da­ro­wa­ną mi chyba od Boga smy­kał­kę do ga­wę­dziar­stwa, która w tym cza­sie prze­ko­na­ła mnie, że mam pre­dys­po­zy­cje, by pisać po­czyt­ne po­wie­ści.
...
Takie fakty czytelnik pamięta, proponuję "morderstwo", wykreślenie jednego fragmentu z powyższych. Dokładnie, drugiego w treści opowiadania a powyżej w cytacie pierwszego.
Dobra, cieszę się że zostało jeszcze, dziś, piętnaści c.d. :).
A teraz... niech mnie wsysa :).
Gratulacje, doskonałe opowiadanie i mam nadzieję takie też kolejne odcinki.
Kazjuno dnia 01.01.2020 13:02
Szanowny Skropolami
Dzięki za piękny noworoczny prezent. Pochlebia mi, że Ty, zaliczający się bez wątpienia do topu twórców PP, raczyłeś mnie odwiedzić. Dokładnie nie pamiętam, ale chyba też coś Twojego komentowałem.
Dziękuję za celną uwagę. (Naniosę poprawkę).
Przypuszczam, że jeśli znajdziesz czas na czytanie dalszych kawałków, nie powinieneś być rozczarowany.
Tam znacznie później trafisz pewnie na ze dwa, trzy rozdziały, gdzie trochę zwalniam tempo, ale też zawarłem synkopy, które powinny sprawić, że nie ogarnie Cię senność. No, musiałem tak pojechać, by rozszerzając trochę zawartość, coś tam włożyć łopatą do głów czytelników. Chodziło mi o przygotowanie dalszego dziania się i podmalowaniu tła wydarzeń.

I jeszcze jedno:
W poczekalni czekają dwa ostatnie rozdziały, ale, kurwa, przepuściłem przedostatni. Muszę więc wkleić go po epilogu. To trochę kicha. :)

Życzę Ci w Nowym Roku zdrowia i weny. Bo pisanie to ciężka orka.

PS Czy jesteś jak ja Wałbrzyszaninem? Przypomniałem sobie, że pisałeś o wałbrzyskim sądzie....
skroplami dnia 03.01.2020 16:51 Ocena: Świetne!
Witaj.
I tak, jestem, jestem :).
Z tej jeszcze nie tak niedawno czarnej dziury zanurzonej w koronie :) ze wzgórz i gór, cichoniezwykłych. Jest jaśniej ale charakter miasta wciąż mglisty, dzieci uciekinierów ze wschodu, tych sprzed lat i tych dzisiejszych, chamstwo i delikatność obok siebie na chodnikach w warkoczu. Tak, też bardziej mgliste dziś. Nie jest to jednak miasto wyjątkowe, podobną atmosferę, ciężką, chwilami przygniatającą, można wdychać od W-ch w stronę gór, inaczej już jednak w Świebodzicach :). Ale... jest wiele pięknych tych "ale" :), dlatego da się żyć :).
Szcz. Zdr., tak, w czasie który w opowiadaniu, nie wiem, nie mieszkałem czyli przypuszczam, miejsce "sferyczne" czyli inteligencja i partia ;), plus z dziada pradziada odziedziczone pomimo prób "skomunizowania" i jest tam mnóstwo historii, też. Kilka km obok bitwa wojsk Napoleona z... wstyd, nie nie pamiętam :(. Taka prawda, bezwstydnica naga :), nie sprawdzam "z".
Autorze, jestem "denny", poważnie i bardzo się pomyliłeś :(. Ok, wybaczam :).
No, mi też przykro z tego powodu, ale przeżyję ;).
Tak, wstawiłeś komentarz pod ostatnim fragmentem "warkoczy w złodziejowie", proponowałeś spotkanie ot tak, rozmowę. Bo przecież może jesteśmy sąsiadami ;).
To możliwe w przyszłości, też chciałbym, ale dziś "stan życia codzienny" nie pozwala i coś tam jeszcze :). Trzymam kciuki za Twoje pisanie, jest dobre bo chociaż proste wymaga myślenia, i otwarte, realne, mądre, z uczuciem, włazi w człowieka i się panoszy :).
Nie? Chyba tak ale pewność będę miał gdy podasz całość "Gry" a ja minę metę z ostatnią kropką :).
Pozdrawiam, razem z kciukami, trzymam.
Kazjuno dnia 03.01.2020 17:35
Dzięki za kolejny wpis.
Więc ziomal! Cieszę się.
Grę masz jak na tacy, wszystkie 28 rozdziałów w moim dossier. Wystarczy kliknąć na Kazjuno i się pokażą.
Dwa ostatnie rozdziały, a właściwie rozdział i epilog, już są w poczekalni. Niebawem się ukażą.
Staram się o publikację tej powieści w wersji papierowej, może też w e-book-u. Widzę światełko na horyzoncie, może się uda?

Bitwę pod Strugą stoczyli polscy Ułani Podhalańscy, służący pod Napoleonem, bodaj w 1805 albo 1807 roku. Ponoć dołożyli Prusakom. To jeszcze przed kampanią rosyjską, gdzie wódz Francuzów, parę lat później zebrał baty, podobnie jak ponad wiek później Hitler.

Dzięki za kciuki i miłe słowa o moich wypocinach. Nie mam talentu więc z trudem kleję jakieś narracje.
Ty piszesz z większym polotem. Językiem bardziej poetyckim i nowoczesnym. Nawet nie próbuję takich sztuczek, bo rozleciałbym się na kawałki. Dlatego wolę kawę na ławę.

W naszej rodzinnej wsi jestem bardziej znany jako Kazek Piotrowski, szacunkiem darzyła nas (z bratem bliźniakiem) miejscowa chuliganeria, bo boksowaliśmy, także poza ringiem.
Ale kto to pamięta? Jedynie coraz starsi Wałbrzyszanie i Szczawnianie.

Serdecznie pozdrawiam.
Miladora dnia 18.04.2020 19:06
No to zaczynamy wielką grę. :)
Wprawdzie nabiegam się w górę i w dół jak cholera, ale może będzie warto. Zobaczymy. ;)

Cytat:
Nie raz się za­sta­na­wia­łem, czy za oszu­stwo, ja­kie­go się do­pu­ści­łem, wy­lą­do­wał­bym w wię­zie­niu?

Kontroluj zaimki zwrotne.
- Nie raz zastanawiało mnie, czy za oszustwo, jakiego się dopuściłem (...) w więzieniu. - kropka, nie pytajnik. Zastanawiasz się, a nie pytasz.

Cytat:
Po­ka­zy­wa­no mnie pal­cem na uli­cach, obcy lu­dzie za­czę­li mi się grzecz­nie kła­niać.

Wałbrzycha/ulicach. Czyli bez ulic, bo to i tak wiadomo.
- Po­ka­zy­wa­no mnie pal­cami i nawet obcy lu­dzie za­czę­li mi się kła­niać. - "grzecznie" jest niepotrzebnym dopowiedzeniem, bo sam ukłon o tym świadczy.
Cytat:
Nawet do­sta­łem ozdob­ny list gra­tu­la­cyj­ny ze sto­li­cy.

- W dodatku dostałem ozdobny list (...). -
Jeżeli zmieniasz jakieś słowo, to popatrz, czy współgra z innymi. Dlatego dałam "W dodatku".

Cytat:
W tym cza­sie po­czu­łem, co ozna­cza być ce­le­bry­tą. Za­zna­łem sa­mo­po­czu­cia, mo­gą­ce­go to­wa­rzy­szyć zło­te­mu me­da­li­ście olim­pij­skie­mu, zna­ne­mu

- W tym właśnie czasie poczułem, co oznacza bycie celebrytą. Zaznałem stanu ducha mogącego towarzyszyć itd. -
Jeżeli uwierzysz, że zawsze jest wyjście, tylko trzeba je znaleźć, to dasz sobie radę z każdym zdaniem. ;)

Cytat:
Raz jadąc au­to­bu­sem, usły­sza­łem rzu­co­ną pod moim ad­re­sem uwagę.
– Zo­bacz, to ta ko­mu­ni­stycz­na k**wa, co chce robić par­tyj­ną ka­rie­rę – zwró­cił się facet o wy­glą­dzie ro­bot­ni­ka do swo­je­go kom­pa­na.
Uda­łem, że nie sły­szę.

- Raz, jadąc au­to­bu­sem, spotkałem się z rzu­co­ną pod moim ad­re­sem uwagą.
– Zo­bacz, to ta ko­mu­ni­stycz­na kurwa, co chce robić par­tyj­ną ka­rie­rę – powiedział do swo­je­go kom­pa­na facet o wy­glą­dzie ro­bot­ni­ka.
Uda­łem, że nie sły­szę. -
Jeżeli wiesz, dlaczego poprawiłam ten fragment, to nie muszę tłumaczyć.
Jeżeli nie wiesz, to wyjaśnię.

Cytat:
jakby chciał po­wie­dzieć: (G)dy­bym któ­re­muś z was przy­wa­lił, to połamałbym mu gnaty.


Cytat:
fioła na tle pię­ściar­stwa. Za­czę­li­śmy jeź­dzić na tre­nin­gi do bok­ser­skie­go klubu Han­dlo­wiec i w su­te­ry­nie domu urzą­dzi­li­śmy salkę tre­nin­go­wą.

- na punkcie pięściarstwa -
Pogrubione zbędne.

Cytat:
było zwy­cię­stwo nad Jar­kiem Me­now­skim, star­szym ko­le­dze, który póź­niej

- nad (...) starszym kolegą, który -

Cytat:
a także zabił pię­ścią czło­wie­ka.

Usuń - pięści masz poniżej.

Cytat:
Ów ko­le­ga, na oczach całej klasy, sto­czył z Rom­kiem Wasz­kie­wi­czem po­je­dy­nek na gołe pię­ści.

- Menowski, na oczach całej klasy, stoczył (...) -

Cytat:
Od czasu dra­ma­tycz­ne­go po­je­dyn­ku dało się (jednak) za­uwa­żyć, że Wasz­kie­wi­cza po­łą­czy­ła z Me­now­skim więź wza­jem­ne­go sza­cun­ku

Dodaj.

Cytat:
Tak, bez wąt­pie­nia wiel­ką sa­tys­fak­cją stała się dla mnie pierw­sza kon­fron­ta­cja w rę­ka­wi­cach z przy­szłym kry­mi­na­li­stą.

Usuń.

Cytat:
On był chło­pa­kiem bar­dzo uta­len­to­wa­nym spor­to­wo i po po­raż­ce ze mną także wziął się za tre­no­wa­nie boksu.

- Ponieważ był chło­pa­kiem bar­dzo uta­len­to­wa­nym spor­to­wo, po po­raż­ce ze mną także wziął się za tre­no­wa­nie boksu. -

Cytat:
Za roz­bi­cie mu nosa do­ko­nał sro­gie­go od­we­tu.

Usuń.

Cytat:
prze­gra­łem przed cza­sem, przez tech­nicz­ny no­kaut.

Bez przecinka.
Cytat:
Po błą­ka­ją­cym się na twa­rzy Jarka uśmiesz­ku, od razu wy­czu­łem

Bez przecinka.

Cytat:
Mimo ogar­nia­ją­ce­go mnie lęku(,) nie wy­pa­da­ło od­mó­wić(.) Wasz­kie­wicz nie tre­no­wał wpraw­dzie boksu

Cytat:
Za­sło­ni­łem się po­dwój­ną gardą, lecz jego ciosy roz­bi­ja­ły moją za­sło­nę.

- rozbijały blokadę -

Cytat:
Sta­ra­łem się przy­kle­ić do prze­ciw­ni­ka, z ca­łych sił pró­bo­wa­łem skró­cić dy­stans, zła­pać jego grzmo­cą­ce mnie ra­mio­na do­pro­wa­dza­jąc do klin­czu.

- Sta­ra­łem się przy­kle­ić do prze­ciw­ni­ka, skró­cić dy­stans i zła­pać grzmo­cą­ce mnie ra­mio­na, do­pro­wa­dza­jąc do klin­czu. -

Cytat:
Cof­nął się (o) parę kro­ków i cięż­ko sa­piąc, (zaczął wcią­gać) po­wie­trze.

Cytat:
Wszyst­kie mie­rzy­łem w brodę, (tra­fiając) jak w tre­nin­go­wą grusz­kę.

Cytat:
walił jak mło­car­nia (i) roz­cią­gnął mnie na piw­nicz­nej pod­ło­dze, roz­gnia­ta­jąc ni­czym walec.

Korzystaj ze spójników - są po to, żeby uspójniać. ;)

No to jestem przy trzeciej gwiazdce.
Lecę na raty, bo z przerwami łatwiej.
Aha - oddziel ten komentarz swoim, żebym mogła kontynuować. Jakimś bla bla bla. :)

I do usłyszenia, Kaziu.

PS. Zaciekawia.
Kazjuno dnia 18.04.2020 22:04
Milu, jesteś super.
Nie skończyłem jeszcze odpowiedzi i podziękowań za korekty z kolejnego rozdziału "Ze starych dziejów Wałbrzycha".
Niecałą godzinę temu skończyłem nanosić tamte poprawki.
Tu zajrzałem prawie przypadkiem, a Ty już udoskonalasz Grę. I to perfekcyjnie!

PS Właśnie (niedziela 10.15) naniosłem poprawki
Miladora dnia 19.04.2020 19:52
No to płyniemy dalej, Kaziu. :)
A poprawki sprawdzę po skończeniu tych dwóch rozdziałów.

Cytat:
Parę lat póź­niej boks skom­pli­ko­wał mi życie. Ojciec był mną roz­cza­ro­wa­ny. Chciał, żebym zo­stał in­ży­nie­rem, lecz mnie i brata bar­dziej in­te­re­so­wa­ło pię­ściar­stwo. Mia­łem parę wzlo­tów formy, ale ka­rie­ry nie zro­bi­łem. Zmie­nia­łem kie­run­ki stu­diów, brałem urlo­py dzie­kań­skie, a prze­rwy w nauce pró­bo­wa­łem wy­ko­rzy­stać, żeby osią­gnąć coś w bok­sie.

Porównaj ten poprawiony fragment z oryginalnym. Wtedy będziesz wiedział, co wyrzuciłam, i dlaczego. :)

Cytat:
czar­ną owcą w ro­dzi­nie, po­wszech­nie uwa­ża­nej

Bez przecinka.

Cytat:
Po paru la­tach uj­rza­łem go w te­le­wi­zji i z nie­do­wie­rza­niem wytrzeszczyłem oczy, po­trzą­sając głową, by się upew­nić, że to nie sen.

Ten poprawiony fragment (porównaj go z oryginałem) to przykład, jak w zwięzły sposób można połączyć kilka zdań.

Cytat:
Sie­dział na Sali Kon­gre­so­wej Pa­ła­cu Kul­tu­ry na naj­wy­żej umiesz­czo­nym rzeź­bio­nym fo­te­lu po­dob­nym do kró­lew­skie­go tronu. Po­ni­żej Romka sie­dzie­li dwaj naj­czę­ściej oglą­da­ni i naj­waż­niej­si par­tyj­ni przy­wód­cy w PRL-u: Gie­rek i Ja­ro­sze­wicz. Do­pie­ro w niż­szym rzę­dzie, pod­wyż­szo­nej na sce­nie try­bu­ny, przy­stro­jo­nej czer­wo­ny­mi i bia­ło-czer­wo­ny­mi fla­ga­mi sie­dzie­li przed­sta­wi­cie­le Biura Po­li­tycz­ne­go PZPR.

- siedział w Sali Kongresowej -
Za dużo tego siedzenia, Kaziu. I za dużo mało ważnych szczegółów. ;)
Dla przykładu:
Cytat:
Sie­dział w Sali Kon­gre­so­wej Pa­ła­cu Kul­tu­ry na wysoko umiesz­czo­nym rzeź­bio­nym fo­te­lu po­dob­nym do kró­lew­skie­go tronu. Obok zobaczyłem dwóch naj­czę­ściej oglą­da­nych i naj­waż­niej­szych par­tyj­nych przy­wód­ców PRL-u: Gie­rka i Ja­ro­sze­wicza. W niż­szym rzę­dzie try­bu­ny przy­stro­jo­nej czer­wo­ny­mi i bia­ło-czer­wo­ny­mi (jak się domyśliłem) fla­ga­mi tkwili przed­sta­wi­cie­le Biura Po­li­tycz­ne­go PZPR.

Cytat:
(Ma się ro­zu­mieć, ko­lo­ru flag mo­głem się je­dy­nie do­my­ślać – mie­li­śmy wtedy czar­no-bia­ły te­le­wi­zor).

Do kosza.

Cytat:
– Mamo! Tato! Zo­bacz­cie! – krzyk­ną­łem na ro­dzi­ców do­ja­da­ją­cych w ja­dal­ni obiad. – Coś nie­wia­ry­god­ne­go! Chodź­cie zo­ba­czyć! Wasz­kie­wicz sie­dzi na ho­no­ro­wym miej­scu! Wy­glą­da(,) na waż­niej­sze­go od Gier­ka i Ja­ro­sze­wi­cza.

Porównaj:
Cytat:
– Mamo! Tato! – krzyk­ną­łem do ro­dzi­ców jedzących w ja­dal­ni obiad. – Coś nie­wia­ry­god­ne­go! Chodź­cie zo­ba­czyć! Wasz­kie­wicz sie­dzi na ho­no­ro­wym miej­scu, jakby był waż­niej­sze­go od Gier­ka i Ja­ro­sze­wi­cza.


Cytat:
Co muszę przy­znać, w do­brze skro­jo­nym gar­ni­tu­rze, opi­na­ją­cym jego po­kaź­ną syl­wet­kę, pre­zen­to­wa­ła się im­po­nu­ją­co.

Sugeruję:
Cytat:
Co muszę przy­znać, w do­brze skro­jo­nym gar­ni­tu­rze podkreślającym jego okazałą syl­wet­kę, pre­zen­to­wa­ł się naprawdę im­po­nu­ją­co.


Cytat:
– No, to wasz ko­le­ga do­chra­pie się naj­wyż­szych za­szczy­tów – bąk­nął na od­czep­kę oj­ciec.
Udał się do sy­pial­ni, skąd po chwi­li roz­le­gło się bul­go­ta­nie sta­cji za­głu­sza­ją­cych au­dy­cję Radia Wolna Eu­ro­pa1.

Warto połączyć te zdania:
Cytat:
– No to wasz ko­le­ga do­chra­pie się wkrótce naj­wyż­szych za­szczy­tów – bąk­nął na od­czep­kę oj­ciec i udał się do sy­pial­ni, skąd po chwi­li roz­le­gło się bul­go­ta­nie sta­cji za­głu­sza­ją­cych au­dy­cję Radia Wolna Eu­ro­pa1.


Cytat:
Ogar­nę­ły mnie mie­sza­ne uczu­cia. Z jed­nej stro­ny na swój spo­sób po­dzi­wia­łem Romka. Co tu nie gadać, do­chra­pał się zna­czą­ce­go sta­no­wi­ska. Nawet byłem w pe­wien spo­sób z niego dumny.

Porównaj:
Cytat:
Ogar­nę­ły mnie mie­sza­ne uczu­cia. Z jed­nej stro­ny po­dzi­wia­łem Romka; co tu nie gadać, do­chra­pał się zna­czą­ce­go sta­no­wi­ska. Nawet byłem w pe­wien spo­sób z niego dumny.


Cytat:
Po walce za­cho­wał się ele­ganc­ko, podał mi rękę i po­chwa­lił za po­czy­nio­ne po­stę­py w bok­sie.

Zbędne dopowiedzenie.

Cytat:
Z dru­giej jed­nak stro­ny wstą­pił do śro­do­wi­ska nie­lu­bia­nych prze­ze mnie ludzi. Ko­mu­ni­ści mnie mier­zi­li. Nie po­tra­fi­łem, nie do­strze­gać ich za­kła­ma­nia, uda­wa­nej mi­ło­ści do Związ­ku Ra­dziec­kie­go. Szka­lo­wa­li sys­te­my po­li­tycz­ne kra­jów ka­pi­ta­li­stycz­nych. W szko­le, w za­kła­dach pracy i me­diach kła­ma­no o wyż­szo­ści sys­te­mu so­cja­li­stycz­ne­go nad ka­pi­ta­li­stycz­nym.

Porównaj:
Cytat:
Z dru­giej jed­nak stro­ny wstą­pił do śro­do­wi­ska nie­lu­bia­nych prze­ze mnie ludzi. Ko­mu­ni­ści mnie mier­zi­li. Nie po­tra­fi­łem nie do­strze­gać ich uda­wa­nej mi­ło­ści do Związ­ku Ra­dziec­kie­go i szka­lo­wania innych sys­te­mów po­li­tycz­nych. W szkołach, za­kła­dach pracy i me­diach bez przerwy kła­ma­no na temat wyż­szo­ści ustroju so­cja­li­stycz­ne­go nad ka­pi­ta­li­zmem.


Cytat:
Tym­cza­sem jako cink­ciarz za­zdro­ści­łem za­cze­pia­nym tu­ry­stom zza że­la­znej kur­ty­ny. Od razu ich roz­po­zna­wa­łem na uli­cach, róż­ni­li się od po­sza­rza­łe­go tłumu ro­da­ków. Byli le­piej ubra­ni, try­ska­li po­go­dą ducha, mogli po­dró­żo­wać po całym świe­cie. Ich twa­rze nie wy­da­wa­ły się zmę­czo­ne jak ob­li­cza ro­da­ków, były zde­cy­do­wa­nie ra­do­śniej­sze.

Porównaj:
Cytat:
Jako cink­ciarz za­zdro­ści­łem tu­ry­stom zza że­la­znej kur­ty­ny, bez trudu roz­po­zna­jąc ich na uli­cach, gdyż niewątpliwie róż­ni­li się od po­sza­rza­łe­go tłumu. Byli le­piej ubra­ni, try­ska­li energią, a ich twa­rze nie wy­da­wa­ły się zmę­czo­ne jak ob­li­cza ro­da­ków.


Cytat:
Pró­bo­wa­łem zna­leźć dla Romka Wasz­kie­wi­cza uspra­wie­dli­wie­nie. Nie po­tra­fi­łem czuć do niego nie­chę­ci. Gdzieś w głębi duszy wy­ba­cza­łem mu wybór ko­mu­ni­stycz­nej ka­rie­ry. Sam miesz­ka­łem w luk­su­so­wej po­nie­miec­kiej willi, po­cho­dzi­łem z pro­mi­nent­nej ro­dzi­ny.

Zauważ, że prowadzisz narrację za pomocą takich samych form gramatycznych. Przydałoby się więc zróżnicowanie.
Na przykład:
Cytat:
Pró­bo­wa­łem zna­leźć dla Romka jakieś uspra­wie­dli­wie­nie. Nie po­tra­fi­ąc czuć do niego nie­chę­ci, gdzieś w głębi duszy wy­ba­czyłem mu wybór ko­mu­ni­stycz­nej ka­rie­ry. Mnie, pochodzącego z z zamożnej rodziny, wychowano w luk­su­so­wej po­nie­miec­kiej willi.


Cytat:
Matka, le­kar­ka, była dy­rek­tor­ką sa­na­to­rium dzie­cię­ce­go, oj­ciec in­ży­nier (będąc bez­par­tyj­ny) kie­ro­wał wał­brzy­ską kok­sow­nią, za­trud­nia­ją­cą sze­ściu­set ludzi. A Romek? Cóż, miesz­kał nie­da­le­ko w skrom­nym domku z matką, na do­da­tek był pół­sie­ro­tą.

Porównaj:
Cytat:
Matka, le­kar­ka, była dy­rek­tor­ką sa­na­to­rium dzie­cię­ce­go, oj­ciec, bezpartyjny in­ży­nier, kie­ro­wał wał­brzy­ską kok­sow­nią za­trud­nia­ją­cą sze­ściu­set ludzi. A Romek? Cóż, miesz­kał w skrom­nym domku, półsierota bez ojca.


Cytat:
Po­zo­sta­ło mu so­lid­nie się uczyć, tego ko­mu­na nie za­bra­nia­ła, nie mógł sobie po­zwo­lić na tre­no­wa­nie boksu, czy jak ja zmie­niać kie­run­ków stu­diów. Uj­rzaw­szy go na ekra­nie, do­zna­łem roz­ter­ki. „Czyż­by zo­stał ko­mu­ni­stą”?! Coś mi tu zgrzy­ta­ło.

Porównaj:
Cytat:
Po­zo­sta­ła mu tylko so­lid­na nauka; tego nie za­bra­nia­no. Nie mógł jednak po­zwo­lić sobie na tre­no­wa­nie boksu, czy jak ja, na zmiany kie­run­ków stu­diów. Uj­rzaw­szy go na ekra­nie, do­zna­łem roz­ter­ki. Czyż­by zo­stał ko­mu­ni­stą?! Coś mi tu zgrzy­ta­ło.


Cytat:
Wpraw­dzie po­szedł z pa­choł­ka­mi Krem­la na zgni­ły kom­pro­mis, ale prze­cież go zna­łem. Nie zdzi­wił­bym się, gdyby się oka­zał ame­ry­kań­skim szpie­giem, umiesz­czo­nym wśród władz ko­mu­ni­stycz­nych przez Cen­tral­ną Agen­cję Wy­wia­dow­czą (CIA). Jed­nak do­tar­ło do mnie, że takie przy­pusz­cze­nie to zenit ab­sur­du.

Porównaj:
Cytat:
Wpraw­dzie po­szedł z pa­choł­ka­mi Krem­la na wątpliwy kom­pro­mis, ale prze­cież go zna­łem. Nie zdzi­wił­bym się, gdyby był ame­ry­kań­skim szpie­giem umiesz­czo­nym wśród władz ko­mu­ni­stycz­nych przez CIA. Jed­nak do­tar­ło do mnie, że takie przy­pusz­cze­nie to szczyt ab­sur­du.


Cytat:
Przy­po­mnia­ła mi się(,) chyba ostat­nia(,) wi­zy­ta miesz­ka­ją­ce­go od kilku lat w War­sza­wie in­ne­go ko­le­gi z dzie­ciń­stwa.

To wtrącenie, więc z przecinkami.

Cytat:
Syn dok­to­ra Broma był to­wa­rzy­szem moich dzie­cię­cych zabaw (i) po wy­pro­wadz­ce ze Szczaw­na-Zdro­ju (jeszcze) kil­ka­krot­nie do nas (przy­jechał). Bawi­li­śmy się w an­ty­so­wiec­ką par­ty­zant­kę, przy­wo­ził (bowiem) ma­te­ria­ły wy­bu­cho­we wy­do­by­te


Cytat:
– Upa­dłeś na głowę? – za­py­tał brat z miną, jakby ugryzł zgni­łe jabł­ko.

Wystarczy - zapytał brat z niesmakiem.

Cytat:
– Po­słu­chaj­cie – roz­po­czął swoje wy­wo­dy syn słyn­ne­go akow­ca.
Tłu­ma­czył, że aby zmie­nić Pol­skę mu­si­my wstą­pić do par­tii i ją nisz­czyć od środ­ka.

Połączyłabym:
Cytat:
– Po­słu­chaj­cie... – roz­po­czął wy­wo­dy syn doktora Broma, tłumacząc nam, że aby zmie­nić Pol­skę należy wstą­pić do par­tii, by ją znisz­czyć od środ­ka.


Cytat:
Mówił slo­ga­ny, które po­wta­rzał wiele lat póź­niej esbek, któryna­kła­niał mnie do współ­pra­cy. Glę­dził o geo­po­li­tycz­nych uwa­run­ko­wa­niach i je­dy­nej moż­li­wo­ści wpły­wa­nia na rze­czy­wi­stość, jaką mia­ła­by być współ­pra­ca z ko­mu­cha­mi.

Sugeruję:
Cytat:
Mówił slo­ga­ny, które po­wta­rzał wiele lat póź­niej esbek na­kła­niający mnie do współ­pra­cy, i glę­dził o geo­po­li­tycz­nych uwa­run­ko­wa­niach oraz je­dy­nej moż­li­wo­ści wpły­wu na rze­czy­wi­stość, jaką mia­ła­by być współ­pra­ca z ko­mu­cha­mi.


Cytat:
Więc może pa­sjo­nat boksu (Wasz­kie­wicz) wstą­pił do par­tii, żeby ją osła­biać od środ­ka? Może jest człon­kiem „pią­tej ko­lum­ny”, któ­rej za­wo­alo­wa­nym celem bę­dzie ni­we­lo­wa­nie mo­skiew­skich wpły­wów(?)
Oce­nia­jąc z per­spek­ty­wy lat jego po­sta­wę, do­sze­dłem do prze­ko­na­nia, że wpraw­dzie błęd­ne były moje (rojenia na temat wy­wro­to­wej dzia­łal­no­ści kolegi), ale nie do końca...

Sugeruję jak wyżej.

No to mamy następną część z głowy. :)
Dzisiaj pobawiłam się z tekstem trochę inaczej - za pomocą przykładów. Sądzę, że gdy porównasz je z oryginałem, zrozumiesz dlaczego. Można byłoby to nazwać nauką zwięzłości.
Natomiast - jak już pewnie zauważyłeś - nie masz jakichś specjalnych potknięć interpunkcyjnych.
Czyli od tej strony jest lepiej.

Co do samego tekstu - coraz bardziej mnie wciąga. :)

Miłej zabawy.
Kazjuno dnia 19.04.2020 22:34
Droga Milu.
Dziękuję z całego serca.
Jednak zmieniłem Twoją wersję zdania z "siadaniem". Zredukowałem "siadania" jednak chcąc uwypuklić wrażenie bohatera przerobiłem kawałek inaczej.
Ciekaw jestem, czy nie przegadałem? Co Ty na to?:
Siedział w Sali Kongresowej Pałacu Kultury na najwyżej umieszczonym rzeźbionym fotelu podobnym do królewskiego tronu. Poniżej Romka. Tak! Naprawdę niżej od niego zajmowali miejsca najważniejsi partyjni przywódcy w PRL-u: Gierek i Jaroszewicz. Dopiero w niższym rzędzie trybuny przystrojonej (jak się domyślałem) czerwonymi i biało-czerwonymi flagami tkwili przedstawiciele Biura Politycznego PZPR.

Mogłoby być?
Ciekawe i "miłe" poprawianie ciągnę dalej, ale skończę raczej jutro.

Śpij dobrze Anielico, którą zesłała mi OPATRZNOŚĆ.
Miladora dnia 20.04.2020 03:20
Kazjuno napisał:
chcąc uwypuklić wrażenie bohatera przerobiłem kawałek inaczej.

To przykłady, Kaziu, więc możesz zmieniać je do woli. :)
Ale miej oczy dookoła głowy, bo słowa bywają niesforne i lubią wchodzić ze sobą w kolizje.

Spójrz na to:
Kazjuno napisał:
Siedział w Sali Kongresowej Pałacu Kultury na najwyżej umieszczonym rzeźbionym fotelu podobnym do królewskiego tronu. Poniżej Romka.

To brzmi tak, jakby ktoś, w tym przypadku Romek, siedział poniżej Romka. ;)
Moim zdaniem nie warto uwypuklać mało istotnych szczegółów. Rzeźbione krzesło, w dodatku na podwyższeniu, wystarczająco podkreśla rangę siedzącego na nim bohatera. I to jeszcze obok partyjnych kacyków.
Prawda jest taka, że nie działając wybiórczo, możesz utonąć w drobiazgach niemających znaczenia. A one rozmyją i spowolnią tekst.
Następną prawdą jest to, że niedopowiedzenia tworzą klimat, a nadmiar dopowiedzeń skutecznie go psuje.
Dlatego zawsze lepiej powiedzieć o dwa słowa mniej niż o jedno więcej. ;)
Czytelnik potrafi sobie wyobrazić opisywaną scenę nawet bez tej dodatkowej otoczki.

No to spokojnej reszty nocy i napisz bla bla bla, żebym miała wolne okienko.
A OPATRZNOŚĆ sam sobie nieopatrznie zaprosiłeś. ;)))
Kazjuno dnia 20.04.2020 08:48
Bardzo celna uwaga. Zaraz poprawię, bo po napisaniu paru słów pod Twoimi Skrzydłami, trzeba się wziąć do roboty.

Cytat:
Siedział w Sali Kongresowej Pałacu Kultury na najwyżej umieszczonym rzeźbionym fotelu podobnym do królewskiego tronu. Poniżej Romka.

Usunąłem tego babola!

Cytat:
Prawda jest taka, że nie działając wybiórczo, możesz utonąć w drobiazgach niemających znaczenia. A one rozmyją i spowolnią tekst.Następną prawdą jest to, że niedopowiedzenia tworzą klimat, a nadmiar dopowiedzeń skutecznie go psuje.Dlatego zawsze lepiej powiedzieć o dwa słowa mniej niż o jedno więcej.


Święte słowa!

Do miłego Milu, pozdrawiam.
Miladora dnia 20.04.2020 15:31
Widzę, Kaziu, że poprawiłeś tekst. :)
Jednak nie do końca, bo przewijając go spostrzegłam, że sporo zostało. W tym różne niezgrabności i przecinki. Rezultat tego będzie taki, że przy ponownym sprawdzaniu znowu Ci to wszystko powyciągam, czyli powielę poprzednią pracę.
Umówmy się, że poprawiasz wg uwag, a gdy ta część będzie gotowa, podasz mi własne sugestie i dopasujemy je do reszty, dobrze?
Bo inaczej kompletnie opadną mi skrzydła i przez rok nie wyjdziemy z tej gry. :)))

Cytat:
Oce­nia­jąc z per­spek­ty­wy lat jego po­sta­wę, do­sze­dłem do prze­ko­na­nia, że wpraw­dzie błęd­ne były moje ro­je­nia na temat wy­wro­to­wej dzia­łal­no­ści ko­le­gi, ale nie do końca...

Romka/do końca tworzyło rym.

Cytat:
Prze­ży­wa­łem burz­li­wy okres, ponieważ le­czy­łem rany po wiel­kim za­wo­dzie uczu­cio­wym. Jesz­cze nie w pełni do­sze­dłem do sie­bie po do­sta­niu kosza od swojej pierw­szej mi­ło­ści, pięk­nej Wał­brzy­szan­ki. Przez bójkę z jej po­wo­du wy­le­cia­łem z hu­kiem z wy­dzia­łu ar­chi­tek­tu­ry

Piszesz prozę pamiętnikarską, więc nie bój się łączenia zdań. Wtedy jest większa płynność.
Poza tym miałeś "od pierwszej miłości do najpiękniejszej Wałbrzyszanki", co brzmiało jak "od do", no i nie podobały mi się te same końcówki "szej".

Cytat:
miała w sobie tyle sek­sa­pi­lu, że nie­je­den przy­stoj­niak, uwo­dzi­ciel, cink­ciarz, a nawet so­poc­ki su­te­ner, na jej widok do­znał za­wro­tu głowy. Żeby ją uwieść, zjeż­dża­li do Wał­brzy­cha naj­bar­dziej znani don­żu­ani z całej

Po co tyle szczegółów? A "znani/donżuani" to rym.
Dlatego zmieniłam ten fragment.
Cytat:
miała w sobie tyle sek­sa­pi­lu, że prawie każdy mężczyzna na jej widok do­znawał za­wro­tu głowy. Żeby ją uwieść, zjeż­dża­li do Wał­brzy­cha naj­bar­dziej znani uwodziciele z całej


Cytat:
który psy­chia­tra okre­ślił­by sympto­ma­mi psy­chicznej de­pre­sji.

- mianem dość poważnej depresji -
Depresja zawsze jest "psychiczna". ;)

Cytat:
koło po­mni­ka Ko­per­ni­ka na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu.

Daj posągu, żeby się nie rymowało.

Cytat:
Usie­dli­śmy w przy­ho­te­lo­wej ka­wiar­ni i opo­wia­da­łem mu o daw­nych

Masz czas przeszły dokonany i niedokonany - zrównaj, czyli - i zacząłem mu opowiadać...

Cytat:
przy­glą­dając mi się uważ­nie, (a potem) ob­da­rzył kom­ple­men­tem do­da­ją­cym skrzy­deł.

Zmieniłam "i" na "a potem".

Cytat:
za­pew­nił mnie, że dzię­ki pię­ściar­skiej smy­kał­ce je­stem fa­wo­ry­tem do olim­pij­skie­go złota. Uro­słem we wła­snych oczach.

Popraw:
Cytat:
za­pew­nił mnie, że dzię­ki pię­ściar­skiej smy­kał­ce mogę być kandydatem do olim­pij­skie­go medalu. Uro­słem we wła­snych oczach.


Cytat:
– Radzę ci, wró­cić na po­li­tech­ni­kę. W pi­sar­stwie nie masz żad­nych szans – za­grzmiał. – Chyba że? – Proszę bar­dzo, mo­żesz za­cząć pisać o Le­ni­nie – dodał z nutą sar­kazmu.

Sugeruję krócej:
Cytat:
– Radzę ci wró­cić na po­li­tech­ni­kę. W pi­sar­stwie nie masz żad­nych szans – za­grzmiał. – Chyba że za­czniesz pisać o Le­ni­nie – dodał z nutą sar­kazmu.


Cytat:
Wypo­wiedź ojca, który jed­nak był dla mnie au­to­ry­te­tem, wlała we mnie jad niepew­ności.

Jad niepewności to nieciekawa metafora dopełniaczowa. Jak już, to lepsze jest "ziarno niepewności".
Cytat:
Wypo­wiedź ojca, który jed­nak był dla mnie au­to­ry­te­tem, zasiała we mnie ziarna niepewności (albo - napełniła mnie niepewnością)


Cytat:
Jed­nak on się spie­szył na uni­wer­sy­tet (pisał jakąś na­uko­wą roz­pra­wę), a ja na spo­tka­nie ze wspo­mnia­ną blon­dyn­ką.

Dodaj nawiasy i "a".

Wieczorem (albo jutro) zacznę rozdział drugi.
Dopracuj poprzedni i nie kombinuj, bo głowę Ci urwę. ;)))

Miłej zabawy. :)
Kazjuno dnia 20.04.2020 16:51
Milu,
chyba mszczą się trudności techniczne. Pracuję w taki oto sposób: w oryginale szukam zaznaczonego przez Ciebie błędu (odłogiem zostawiam na razie tekst w PP), następnie uzdatniam błąd/błędy w oryginale. Żeby nie tracić rytmu, po kolei ładuję poprawki tylko do oryginału, zaznaczając miejsca gwiazdkami. Potem całe poprawione zdania wklejam do tekstu PP i tu pewnie coś przegapiłem.
Teraz zrobię inaczej. Po naniesieniu na oryginał skopiuję poprawioną porcję, wytnę całą ułomną z PP i wkleję tę z oryginału. Tak będzie lepiej.

Przedtem jednak sprawdzę, czy w oryginale czegoś nie przegapiłem.

Już sprawdzam! Bezwład Twoich SKRZYDEŁ byłby katastrofą!

Ciepło pozdrawiam :)

PS POPRAWIŁEM I NANIOSŁEM
Miladora dnia 20.04.2020 20:09
Kazjuno napisał:
wytnę całą ułomną z PP i wkleję tę z oryginału.

Właśnie coś takiego chciałam Ci zasugerować, ale mnie ubiegłeś, Kaziu. :)
Ale jest jeszcze inne, lepsze rozwiązanie - przejście na pracę domową, bo ja też tracę sporo czasu, gdy muszę tak biegać do góry i na dół. Wtedy obojgu nam będzie łatwiej.
Skończę drugi rozdział i zmienimy sposób współpracy. :)

Cytat:
Od spo­tka­nia w ho­te­lu Ha­ren­da – jak ob­li­czy­łem – upły­nę­ło pięt­na­ście lat. W min­io­nym czasie, prze­ty­kanym ży­cio­wy­mi per­tur­ba­cja­mi – ba (!) – nawet mo­gą­cy­mi mnie za­wieść do kry­mi­na­łu – nie udało mi się zdo­być uzna­nia na niwie li­te­rac­kiej.

- ży­cio­wy­mi per­tur­ba­cja­mi – ba, mogącymi mnie nawet za­prowadzić do kry­mi­na­łu -

Cytat:
opo­wia­dań, wy­da­ne w mie­sięcz­ni­ku Nowy Wyraz(,) zo­sta­ło uzna­ne

Cytat:
Najbar­dziej przy­gnę­bi­ła mnie opi­nia lau­re­ata na­gro­dy Nobla(,) Cze­sła­wa Mi­ło­sza.
Daj pan sobie spo­kój z pi­sar­stwem, to(,) co pan pisze, to nie­po­rad­ne knoty – (od­powiedział) na prze­sył­kę do USA za­wie­ra­ją­cą mój list z kil­ko­ma opo­wia­da­nia­mi.


Cytat:
Słowa te za­chwia­ły mną moc­niej, od spa­da­ją­cych na głowę sier­po­wych, haków i pro­stych, ja­ki­mi przed laty za­sy­pał mnie Jarek Me­now­ski.

Nadmiar szczegółów.
- Słowa te uderzyły mnie moc­niej niż ciosy, którymi przed laty za­sy­pał mnie Jarek Me­now­ski.

Cytat:
Po­moc­ną dłoń wy­cią­gnę­ła cio­tecz­na sio­stra, ex żona słyn­ne­go ak­to­ra Ta­de­usza Łom­nic­kie­go. Była dzien­ni­karką, pi­szącą do ty­go­dni­ków Film i Ekran.

- eksżona - lub - nadal dopuszczalna forma - eks-żona -
I połączyłabym te zdania:
- Po­moc­ną dłoń wy­cią­gnę­ła cio­tecz­na sio­stra, dzien­ni­karka pi­sząca do ty­go­dni­ków Film i Ekran, była żona słyn­ne­go ak­to­ra Ta­de­usza Łom­nic­kie­go. -

Cytat:
Po pew­nym cza­sie zo­sta­łem jego oso­bi­stym te­ni­so­wym tre­ne­rem. [u]Za­czą­łem pró­bo­wać pisać[/u] fil­mo­we sce­na­riu­sze. Za­ra­bia­łem, pra­cu­jąc z in­ny­mi zna­ny­mi pol­ski­mi re­ży­se­ra­mi jako ich asy­stent. Do­ra­bia­łem też jako „bram­karz”, czyli ochro­niarz w mło­dzie­żo­wych dys­ko­te­kach, także udzie­lałem teni­so­wych lek­cji zna­nym ak­to­rom i świet­nej pi­sar­ce Basi Wa­cho­wicz.

Może Kali i być wielki świat, ale ten fragment spartaczył. ;)))
- Po pewnym czasie zostałem jego osobistym trenerem gry w tenisa. Podjąłem także próby pisania scenariuszy filmowych, pracując jednocześnie, jako asystent, z innymi polskimi reżyserami. Zarabiałem ponadto, będąc „bramkarzem” w młodzieżowych dyskotekach, a także udzielając lekcji tenisa znanym aktorom i świetnej pisarce Basi Wachowicz. -

Cytat:
Wy­pa­da­ło spró­bo­wać sił w fil­mie, zresz­tą ki­ne­ma­to­gra­fia zawsze mnie po­cią­gała. Żeby od­sło­nić trudy mi­nio­ne­go pięt­na­sto­le­cia, zanim po­now­nie spo­tka­łem Romka, opo­wiem o re­ali­za­cji pierw­sze­go filmu i o mojej głów­nej ak­tor­ce.[url] Nie ja, a dziew­czy­na – gra­ją­ca w moim fil­mie – zro­bi­ła ka­rie­rę super mo­del­ki[/url]. Je­stem prze­ko­na­ny, że wła­śnie nie ak­tor­ką, a wła­śnie mo­del­ką pra­gnę­ła zo­stać Mo­ni­ka Ja­błoń­ska2, o któ­rej bę­dzie póź­niej.

Ten fragment do solidnej obróbki stylistycznej i do skrócenia.
Podkreślone brzmi tak, jakbyś Ty też chciał zrobić karierę supermodelki. ;)
- Kinematografia zawsze mnie pociągała, dlatego postanowiłem spróbować sił także w filmie. Żeby od­sło­nić trudy mi­nio­ne­go pięt­na­sto­le­cia, nim po­now­nie spo­tka­łem Romka, opo­wiem o re­ali­za­cji pierw­sze­go projektu i o mojej głównej aktorce, która zrobiła potem karierę supermodelki.
Jestem przekonany, znając Monikę Jabłońską*, o której będzie mowa później, że na tym bardziej jej zależało. -

Cytat:
Miesz­kałem na „wa­le­ta” w aka­de­mi­ku na ulicy Ko­piń­skiej, kiedy zo­ba­czy­łem na ta­bli­cy ogło­sze­nio­wej pla­ka­cik przy­ku­wa­ją­cy moją uwagę.

- przy ulicy -
- plakacik, który przykuł moją uwagę -

Cytat:
klub fil­mo­wy Limes ogła­szał zapisy na kurs re­ży­ser­sko ope­ra­tor­ski. Za­pi­sa­łem się bez wa­ha­nia.

- ogłaszał nabór na kurs reżysersko-operatorski -

Cytat:
Wiedzę o fil­mowym rze­miośle prze­ka­zy­wa­li nam stu­denci z łódz­kiej filmówki. Zanim dostali się do szko­ły fil­mo­wej, reali­zo­wa­li pierw­sze filmy wła­śnie w Li­me­sie.

- Wiedzę o fil­mowym rze­miośle prze­ka­zy­wa­li nam stu­denci łódz­kiej PWSTiF.
Zanim wstąpili do tej szkoły, pierwsze ich filmy realizowane były właśnie w Limesie. -

Cytat:
To byli bar­dzo sym­pa­tycz­ni fa­ce­ci(;) w kla­row­ny spo­sób wy­kła­da­li nam za­gad­nie­nia, za­rów­no zwią­za­ne z taj­ni­ka­mi two­rze­nia sce­na­riu­szy, jak i tech­ni­ka­mi uży­wa­nia kamer oraz ich bu­do­wą. Mia­łem już za sobą staż na planach fil­mo­wych, więc jak gąbka chło­ną­łem wy­kła­da­ną na kur­sie wie­dzę. Do­wia­dy­wa­łem się o ro­dza­jach i czu­ło­ściach fil­mo­wych taśm, o sprzę­cie oświe­tle­nio­wym, o mon­ta­żu(;) cie­ka­wi­ło mnie wszyst­ko.

- faceci; w klarowny sposób wykładali nam zagadnienia związane zarówno z tajnikami pisania scenariuszy, jak i techniką używania kamer. Miałem już za sobą praktykę na planach filmowych, więc jak gąbka chłonąłem przekazywaną wiedzę o ro­dza­jach i czu­ło­ściach taśm, budowie kamery, sprzę­cie oświe­tle­nio­wym, o mon­ta­żu(;) cie­ka­wi­ło mnie wszyst­ko.

Cytat:
Wy­świe­tla­no nam na­gro­dzo­ne ama­tor­skie filmy i stu­denc­kie etiu­dy ze szko­ły fil­mo­wej. Ćwi­czy­li­śmy usta­wie­nia kamer i po­zo­ro­wa­li­śmy fil­mo­wa­nie ujęć. Nauka była nie­po­rów­ny­wal­nie bar­dziej wcią­ga­ją­ca niż ma­te­ma­tyka wyższa, me­ta­lo­znaw­stwo czy me­cha­ni­ka bu­dow­li, przed­mio­ty, z po­wo­du których wy­pru­wa­łem flaki na polibu­dzie. Byłem coraz to bar­dziej prze­ko­na­ny, że wresz­cie zna­la­złem się we wła­ści­wym miej­scu.

Pogrubione do kosza.

Uff... na razie tyle, bo aż mi się szare komórki zagotowały przy niektórych fragmentach.
Stanowczo musisz się nauczyć panować nad powtórzeniami i powodzią szczegółów, bo kopyta wyciągnę jak koń na kamienistym ugorku. ;)

No to do niebawem. :)
Kazjuno dnia 20.04.2020 23:32
Och, Milu.
Właśnie naniosłem ostatnią porcję Twoich poprawek. Odciąłem je od tych niepoprawionych serią iksów. (XXXXXX).
Uwierz, nanosząc korekty cierpię razem z Tobą. Mam ochotę kląć na siebie, za bycie nędznym polonistą i autorem.
Nie wiem ile jeszcze zniesiesz zadane Ci tortury. Domyślam się, że chyba też jesteś zawodowo związana z pisaniem, więc konfrontacja z partackim tekstem musi być dla Ciebie udręką.
Obiecuję, że poza wklejaniem poprawnych zdań, pochylę się i będę je analizował.

Dzięki serdeczne, przynajmniej się dobrze wyśpij.
Pomodlę się za przemęczone SKRZYDŁA. :)

Pozdrawiam serdecznie, Kazio
Miladora dnia 21.04.2020 00:03
Kazjuno napisał:
Mam ochotę kląć na siebie, za bycie nędznym polonistą i autorem.

Kaziu - każdy jest na początku nędznym polonistą i autorem. :)))
Ale skoro ja mogłam na starość się czegoś nauczyć, to Ty tym bardziej.

Kazjuno napisał:
chyba też jesteś zawodowo związana z pisaniem

Nie. Nie jestem. To tylko jedno z moich zainteresowań. :)

Kazjuno napisał:
Pomodlę się za przemęczone SKRZYDŁA.

Lepiej się pomódl, żebym wygrała w totolotka - bardziej się przyda. ;)

Mam cały dzień na to, żeby usunąć komentarz i otworzyć sobie okienko, więc się nie przejmuj, gdybyś nie zdążył dopisać ba bla bla. :)))
Kazjuno dnia 21.04.2020 10:11
Nic, Milu, nie musisz usuwać.
W totolotka kiedyś grywałem, bezskutecznie.
Więc już wolę modlitwę o Twoje skrzydła, - większe szanse na korzyści.
Kto wie? Może i obopólne, a dlaczego tak myślę dowiesz się z e-mailowej
korespondencji.

Tu, krępuję się tak otwierać.

PS. Aha, nie kojarzę, co oznacza "praca domowa" i bieganie w "dół i w górę". Masz dwa komputery? Jeden na górnym piętrze, drugi na dole?

Serdecznie pozdrawiam.
OWSIANKO dnia 21.04.2020 13:50 Ocena: Dobre
Kazjuno
Rozwalił mnie Twój tekst, a zwłaszcza jego sakramencka długość i komentarze pod nim. Pierwszy (d. urbańska) pisze o niepotrzebnych łopatologicznych wtrętach o komunizmie. Racja: zbytnia dosłowność jest wrogiem utworu. Daj Drugi (Antoniego Grycuka) mówi, że tekst jest świetny i idealny pod względem interpunkcji, a zaraz potem wytyka Ci popełnione błędy.
Co do jego długości, to internet, a szczególnie męczący wzrok ekran komputera, nie tolerują utworów długich i pisanych „na wagę”. Pomijając budzącą spory bezdialogową FORMĘ wypowiedzi spróbuj podzielić ten tekst na krótsze publikowane odcinki, a dusza Twoja będzie zbawiona.

A już dobiła mnie Miladora i jej nieocenione zimnoprysznicowe poprawki. Patrząc na ich ilość zastanawiam się, na jakiej podstawie wystawiano Ci najwyższe oceny.
pozdrawiam wspłóczująco
Kazjuno dnia 21.04.2020 14:55
Nie współczuj mi OWSIANKO bo się rozpłaczę. Jak widzisz rozpiętość ocen: od grafomana po prawie geniusza? Tak to już bywa z krytykami. Czy można na nich polegać? Grunt to mieć plecy (na przykład w Wyborczej) wtedy Cię wylansują. Znajdzie się paru koniunkturalnych krytyków uzna Cię za objawienie i jak się pojawi książka, do tego z silną promocją, już nikt nie podskoczy. Mogą z Ciebie zrobić następcę Hłaski. Będą achy i ochy. Wiesz sam jak jest...


Chyba najdłuższe to tu komentarze. Tekst średnio-długawy, takie już piszę.

Wzruszające Twoje przygnębienie, z powodu rozjechania mnie przez Miladorę.
Cytat:
A już dobiła mnie Miladora i jej nieocenione zimnoprysznicowe poprawki. Patrząc na ich ilość zastanawiam się, na jakiej podstawie wystawiano Ci najwyższe oceny.pozdrawiam wspłóczująco
.
Zaskoczyłeś mnie, nie wiedziałem, że stałeś się moim przyjacielem.

Ja też Cię pozdrawiam, wycierając policzki ze ściekających łez.

JAKIE TO PIĘKNE - OWSIANKO ZOSTAŁ MOIM PRZYJACIELEM!
OWSIANKO dnia 21.04.2020 17:08 Ocena: Dobre
Kazjuno
Filut z Ciebie okrutny, bo to, że napisałem komentarz pod Twoim pasmanteryjnym odcinkiem, nie oznacza, iż zostaliśmy przyjaciółmi. Choćby dlatego, że dzielą nas poglądy. Jesteś zafiksowany na nienawiść do wszystkiego, co przeczy bredniom o zamachu na prezydencki samolot i nie dopuszczasz do siebie myśli, że było inaczej.

Jesteś tak zaślepiony propagandą sterowaną przez prezesa PiS , że nie docierają do Ciebie żadne logiczne argumenty. Za całe zło winisz wszystkich oprócz zakłamanej prawicy, a nie dostrzegasz, że zarówno jedni jak i pozostali przyczynili się do obecnego stanu, a różnią się skalą i metodami grabieży,
Kazjuno dnia 21.04.2020 17:19
Mimo różnicy poglądów macham przyjaźnie dłonią. Marzy mi się, że zostaniemy dobrymi przyjaciółmi.
Jesteś super facet Owsianko! Chętnie bym Cię uściskał, wypił z Tobą duże jasne, poszedł razem na podryw...
Zobacz jak pięknie się zazieleniło, to pora najpiękniejszych w roku zieleni, świeci słoneczko. No, mogłoby być trochę cieplej. Nawet za darmo udzieliłbym Ci lekcji tenisa. Stężałyby mięśnie.
Ech, tyle przed nami... Pomyśl tylko.
OWSIANKO dnia 21.04.2020 17:38 Ocena: Dobre
Kazjuno
Też tak myślałem, że jak w Casablance, mógłby to być kawał przyjaźni.
pozdrawiam z wymachami
mj
Miladora dnia 21.04.2020 18:02
Kazjuno napisał:
Wzruszające Twoje przygnębienie, z powodu rozjechania mnie przez Miladorę.

Hahahaha... o rany, jaka piękna rozmowa. :)))
Aż mi ze śmiechu stanęły łzy w oczach.
Duet OWSIANKO - Kazjuno jest nie do pobicia!

Żeby jednak nie przedłużać wtrącania się w nie moje sprawy, wracam do tekstu. :)
Cytat:
których nie zno­si­łem (na) polibu­dzie. Byłem coraz bar­dziej prze­ko­na­ny

Chochlik drukarski zjadł Ci "na".

Doczytałam tekst do końca. A ponieważ nie chcę już stresować ani autora, ani czytelników koszmarnie długimi ścinami, podczas których trup słowa ścieli się gęsto i co chwilę, napiszę ogólnikowo. :)
Tekst przegadany? - owszem.
Za dużo szczegółów? - owszem.
Błędy? - owszem.
Stylistyka do dopracowania? - owszem.

Ale w opowieści tej jest coś, co mnie pociąga. Prawda. Historia. Człowiek.
I z tego powodu zamierzam zakasać rękawy i wziąć autora do galopu.
Bo kiedy ktoś ma naprawdę coś do powiedzenia, to warto go wysłuchać.
Ile życiowych historii, świadectw swoich czasów, nie ujrzało światła dziennego tylko z tego powodu, że ich bohaterowie nie potrafili o nich opowiedzieć, chociaż było warto?
Dlatego cenię tego typu opowieści, bo za każdą stoi jakiś człowiek, życie i historia.
I dlatego, że każdy rodzaj wiedzy wzbogaca.

Skopiowałam, Kaziu, ostatnią, niepoprawioną jeszcze część. :)
Niedługo ją otrzymasz.

A na razie serdeczności. :)


PS. Cholera jasna - chyba nie jesteś PiS-owcem, co?
Kazjuno dnia 21.04.2020 19:33
Pytasz Milu, czy jestem pisowcem.
Odpowiedź: Jak Ty wolnomyślicielem.
Niestety w PiS-ie też nie mało agentury. A co do Smoleńska? Tak, mam podejrzenia.
PiS wcale nie chce ich wyjaśnić. Mam swoje przypuszczenia dlaczego... ale o tym kiedy indziej.

Zobacz do gmaila.

Moc serdeczności, Kazio

Polubiłem Owsianko. świetny facet. Tryska poczuciem humoru.
Miladora dnia 21.05.2020 00:24
No to pierwszy rozdział za mną, bo za Tobą będzie dopiero wtedy, gdy poprawisz, Kaz. :)

Cytat:
co ozna­cza być ce­le­bry­tą.

- co znaczy być celebrytą -
- co oznacza bycie celebrytą -
Cytat:
Za­zna­łem stanu ducha, mo­gą­ce­go to­wa­rzy­szyć

Bez przecinka.
Cytat:
Po skoń­cze­niu pod­sta­wów­ki my także do­sta­li­śmy na punk­cie pię­ściar­stwa.

Co dostaliśmy?
Cytat:
zła­pać jego grzmo­cą­ce mnie ra­mio­na(,) do­pro­wa­dza­jąc do klin­czu.

Cytat:
Od­by­wał się, któ­ryś z wal­nych zjaz­dów par­tii.

Bez przecinka.
Cytat:
– Mamo! Tato! – krzyk­ną­łem na ro­dzi­ców

- do rodziców -
Cytat:
Po na­szej walce za­cho­wał się ele­ganc­ko, podał mi rękę

Zbędne.
Cytat:
Nie mógł jed­nak po­zwo­lić sobie na tre­no­wa­nie boksu, czy jak ja, zmie­niać kie­run­ków stu­diów.

- na zmiany kierunku studiów -
Cytat:
gdyby był ame­ry­kań­skim szpie­giem(,) umiesz­czo­nym wśród władz ko­mu­ni­stycz­nych przez Cen­tral­ną Agen­cję Wy­wia­dow­czą (CIA). Jed­nak do­tar­ło do mnie, że takie przy­pusz­cze­nie to zenit ab­sur­du.

Bez przecinka (,). I daj normalny szczyt absurdu.
Cytat:
który za­go­ścił w Pol­sce po wy­mor­do­wa­niu, bądź ska­za­niu na ka­tor­gę pa­trio­tów

Przed "bądź" nie stawiamy przecinków.
Cytat:
Dok­tor Brom opo­wia­dał(,) jak ar­ty­le­rzy­ści ra­dziec­cy, niby wspo­ma­ga­jąc wal­czą­cą War­sza­wę ostrze­li­wa­niem Niem­ców, „przy­pad­ko­wo” prze­rzu­cając ogień na pla­ców­ki po­wstań­cze.

- przerzucali -
Cytat:
– Po­słu­chaj­cie – roz­po­czął wy­wo­dy syn dok­to­ra Broma, tłu­macząc nam,

Kosz.
Cytat:
wy­le­cia­łem z hu­kiem, z wy­dzia­łu ar­chi­tek­tu­ry

Bez przecinka.
Cytat:
Jarek Me­now­ski, który po skró­ce­niu mu wy­ro­ku z sie­dem­na­stu lat do pię­ciu opu­ścił za­kład karny. W eks­pe­ry­men­tal­nym wię­zie­niu wy­przy­stoj­niał i wy­glą­dał jak fil­mo­wy amant.

- który – po skróceniu mu wyroku z siedemnastu do pięciu lat - opuścił zakład karny.
- wyprzystojniał i nabrał wyglądu filmowego amanta.
Cytat:
wy­li­zy­wa­łem się ze stanu, który psy­chia­tra okre­ślił­by symp­to­ma­mi po­waż­nej de­pre­sji.

- określiłby mianem poważnej depresji -
Cytat:
na­wią­zać ro­mans z pięk­ną blond War­sza­wian­ką.

- warszawianką -
Cytat:
– Radzę ci, wró­cić na po­li­tech­ni­kę.

Bez przecinka. Z przecinkiem byłoby: Radzę ci, wróć na politechnikę.

Miłej zabawy. :)
Kazjuno dnia 21.05.2020 10:06
Cytat:
- co znaczy być celebrytą -
- moim zdaniem mało istotny błąd.

Cytat:
Za­zna­łem stanu ducha, mo­gą­ce­go to­wa­rzy­szyćBez przecinka.
- słuszna uwaga. Naniosę poprawkę.

Cytat:
Po skoń­cze­niu pod­sta­wów­ki my także do­sta­li­śmy na punk­cie pię­ściar­stwa.Co dostaliśmy?
- słuszna uwaga. Zapomniałem dodać "fioła". Dodam poprawkę.

Cytat:
Sta­ra­łem się przy­kle­ić do prze­ciw­ni­ka, skró­cić dy­stans i zła­pać jego grzmo­cą­ce mnie ra­mio­na do­pro­wa­dza­jąc do klin­czu.
- tu się zastanawiam. Jedynym orzeczeniem w oddzielonej przecinkiem części zdania jest doprowadzając. Więc chyba potraktowałaś
Cytat:
i zła­pać jego grzmo­cą­ce mnie ra­mio­na
jako zdanie wtrącone? ale mam wątpliwości.
Cytat:
Od­by­wał się, któ­ryś z wal­nych zjaz­dów par­tii.
- słuszna uwaga. Naniosę poprawkę.

Cytat:
– Mamo! Tato! – krzyk­ną­łem na ro­dzi­ców
. Mało istotny błąd. Mogłem na nich krzyknąć, ale poprawię.

Cytat:
Po na­szej walce za­cho­wał się ele­ganc­ko, podał mi rękę
- wywalę naszej.
Niewielki błąd.

Cytat:
Nie mógł jed­nak po­zwo­lić sobie na tre­no­wa­nie boksu, czy jak ja, zmie­niać kie­run­ków stu­diów.- na zmiany kierunku studiów -
Też nieznaczna usterka, przemyślę.

Cytat:
gdyby był ame­ry­kań­skim szpie­giem(,) umiesz­czo­nym wśród władz ko­mu­ni­stycz­nych przez Cen­tral­ną Agen­cję Wy­wia­dow­czą (CIA). Jed­nak do­tar­ło do mnie, że takie przy­pusz­cze­nie to zenit ab­sur­du.Bez przecinka (,). I daj normalny szczyt absurdu.
- dobra podpowiedź. Zmienię.

Cytat:
który za­go­ścił w Pol­sce po wy­mor­do­wa­niu, bądź ska­za­niu na ka­tor­gę pa­trio­tówPrzed "bądź" nie stawiamy przecinków.
- wyrzucę przecinek. (Nie wiedziałem - dzięki
Cytat:
Dok­tor Brom opo­wia­dał(,) jak ar­ty­le­rzy­ści ra­dziec­cy, niby wspo­ma­ga­jąc wal­czą­cą War­sza­wę ostrze­li­wa­niem Niem­ców, „przy­pad­ko­wo” prze­rzu­cając ogień na pla­ców­ki po­wstań­cze.- przerzucali -
- słusznie. Poprawię

Cytat:
– Po­słu­chaj­cie – roz­po­czął wy­wo­dy syn dok­to­ra Broma, tłu­macząc nam,Kosz.Cytat:
Tu się nie zgadzam, zostawię jak jest.

Cytat:
wy­le­cia­łem z hu­kiem, z wy­dzia­łu ar­chi­tek­tu­ryBez przecinka.

Też się nie zgadzam. Dwa razy mamy literę "z", przed drugą należy postawić przecinek.

Cytat:
Jarek Me­now­ski, który po skró­ce­niu mu wy­ro­ku z sie­dem­na­stu lat do pię­ciu opu­ścił za­kład karny. W eks­pe­ry­men­tal­nym wię­zie­niu wy­przy­stoj­niał i wy­glą­dał jak fil­mo­wy amant.- który – po skróceniu mu wyroku z siedemnastu do pięciu lat - opuścił zakład karny.- wyprzystojniał i nabrał wyglądu filmowego amanta.
. Nie ma tu błędu, ale może jest ładniej i potoczyściej - skorzystam z sugestii.

Cytat:
wy­li­zy­wa­łem się ze stanu, który psy­chia­tra okre­ślił­by symp­to­ma­mi po­waż­nej de­pre­sji.- określiłby mianem poważnej depresji -
- lepiej jak sugerujesz. Zmienię.
Cytat:
na­wią­zać ro­mans z pięk­ną blond War­sza­wian­ką.- warszawianką -
- Nie jestem pewien, czy masz rację. W wielu wersjach drukowanych bywa różnie, ale mogę zamienić.

Cytat:
– Radzę ci, wró­cić na po­li­tech­ni­kę.Bez przecinka. Z przecinkiem byłoby: Radzę ci, wróć na politechnikę.
Nie zgadzam się. Właśnie takie było życzenie ojca.

Bardzo, bardzo Ci dziękuję.

Życzę miłego dnia i pozdrawiam, Kaz
Miladora dnia 21.05.2020 11:23
Kazjuno napisał:
– Radzę ci, wró­cić na po­li­tech­ni­kę.Bez przecinka. Z przecinkiem byłoby: Radzę ci, wróć na politechnikę.
Nie zgadzam się. Właśnie takie było życzenie ojca.

Życzeniem ojca było - Radzę ci, wrócić na politechnikę? Z przecinkiem, którego nie powinno tu być?

Kazjuno napisał:
Też się nie zgadzam. Dwa razy mamy literę "z", przed drugą należy postawić przecinek.

A gdzie masz przepis, który mówi, że przed tymi samymi literami powinno się stawiać przecinki?
Chyba pomyliłeś je z powtarzającymi się spójnikami.

Kazjuno napisał:
Sta­ra­łem się przy­kle­ić do prze­ciw­ni­ka, skró­cić dy­stans i zła­pać jego grzmo­cą­ce mnie ra­mio­na(,) do­pro­wa­dza­jąc do klin­czu.

Przed imiesłowami na "ąc" stawia się przecinek.

Cytat:
co ozna­cza być ce­le­bry­tą.

- co znaczy być celebrytą -
- co oznacza bycie celebrytą -

Kaz - nie mam zamiaru sprzeczać się z Tobą przy każdej korekcie i udowadniać, że coś jest błędem, bo szkoda na to czasu. Jeżeli coś jest dla Ciebie "mało istotnym błędem", to pomyśl, że jest to jednak pewnego rodzaju błąd, którego mogłoby nie być w tekście.
Ale Twój wybór. Ja rezygnuję z takiej zabawy.

Miłego dnia.
Kazjuno dnia 21.05.2020 12:18
Dzięki. wsadzę powyższe uwagi jak proponujesz.
Mam (być może może przestarzały podręcznik o interpunkcji. Tam stało jak byk, że przed powtarzającymi się spójnikami "w", "z" i "i" należy stawiać przecinki. Zresztą to sprawdzę.

Teraz muszę wyjść.

Poprawki naniosę popołudniu.

Dobrego dnia. Wdzięczny, Kaz
Miladora dnia 21.05.2020 12:44
Rodzaje spójników:
Spójniki współrzędne, które występują w zdaniach złożonych współrzędnie: i, oraz, a, ani, ale, lecz, natomiast, zaś, lub, albo, czyli, czy, więc, dlatego, toteż, bądź, zatem, tudzież, przeto, jednak.
Spójniki podrzędne, pojawiające się w zdaniach złożonych podrzędnie: że, jeżeli, żeby, aby, iż, bo, bowiem, gdy, gdyby, gdyż, ponieważ, choć, chociaż, zanim, aż.

Zasadniczo nie stawiamy przecinka przed następującymi spójnikami: albo, ani, bądź, czy, i, lub, niż, oraz, tudzież.
Chyba że się powtarzają, na przykład: Albo weź książkę, albo zeszyt.

Nie stawiamy przecinka przed porównaniami, które są wprowadzane przez wyrazy: jak, jakby, niż, niby i tym podobne.
Stawiamy przecinek przed wyrazami: jak, jakby, niż, niby i tym podobne w zdaniach złożonych porównawczych.

Zapisz sobie, Kaz, bo to się przydaje. :)
Kazjuno dnia 21.05.2020 14:21
Oj, aaaaale, łamigłówka. Muszę wkuć na pamięć! Bardzo dziękuję.
Mam też problem z dopełnieniami bez orzeczenia, myślę i myślę, a nic nie przychodzi do głowy.
Bardzo dziękuję
Wsadzę w ważne notatki i będę się uczył.

PS. Godzina 15.04 - naniosłem wszystkie zalecone poprawki. (Jedną zrozumiałem po powtórnej analizie). Trochę sypnęło mi się formatowanie tekstu. Odstępy między wierszami. Nie umiem naprawić.

Miłego popołudnia, Kaz
Miladora dnia 23.05.2020 22:23
A gdzie jest drugi rozdział, Kaz? :)
Bo część druga zaczyna się od trzeciego rozdziału, a tu jest tylko pierwszy.
Kazjuno dnia 24.05.2020 11:22
Znowu stoję przed Tobą ze spuszczoną głową jak uczniak przed surowym nauczycielem; zakłopotany, że nie odrobił lekcji.
Ale nie płaczę! O czym mówisz pod Piosenką o księżycu.
Jak najbardziej, jak każdy sztubak, który nie odrobił lekcji się tłumaczę. Zazwyczaj tępawe uczniaki się tłumaczą kłamiąc jak najęci.
Mam jednak buńczuczne błyski w oczach, bo jestem uczniakiem, któremu wprawdzie nauka nie przychodzi lekko, ALE! Kazjuno jest (być może chorobliwie) ambitny. Chce wyszlifować swoją powieść by iskrzyła się jak brylant, roi mu się we łbie, że z pomocą surowej pani profesor, zamieni ją na hit literacki.
Usprawiedliwienie:
Nabałaganiłem jak cholera. Już pomyślałem: pewnie Miladorze opadły ręce. Pomyślała, że z takim tępakiem to ani w tą, ani we drugą stronę. Odpuściła mnie.

Ale znam historię tenisa, mecze układają się różnie. Czasem przegrywasz pierwszego seta 0/6, w drugim topisz 0/5 i przeciwnik uśmiecha się pod nosem. Już jest po meczu - myśli twój pogromca. Jest rozluźniony, przesadnie rozluźniony. Wtedy wstępuje w ciebie sportowa wściekłość. Zaczynasz odrabiać straty gem po gemie. Niedoszły zwycięzca traci koncentrację, przegrywa gem po gemie. Przy stanie 5/5 przegrywasz jeszcze jednego gema, ale żeby przeciwnik zdobył seta i mecz musi wygrać z przewagą 2 gemów. Walcząc wściekle wygrywasz kolejnego, jest 6/6. Rozgrywacie tiebreak (w tłumaczeniu: rozcięcie węzła). I jeśli go wygrywasz przeciwnik może się załamać. Wtedy możesz go dobić ostatnim setem, nawet wygrywając go 6/0. No i zwycięstwo! 0/6, 7/6, 6/0.

Pewnie pomyślisz: Co ten Kaz tu pieprzy o tenisie? Co ma piernik do wiatraka?

Trochę jednak ma. Zestresowany złamaniem kości śródręcza dłoni, żeby móc pisać wywaliłem gips. Ból do dziś nie ustępuje, choć powoli maleje. Doszło wkurwienie, że nie mogę wziąć do ręki rakiety.
No i zaczęły się nerwowe poprawki. Do tego byłem przekonany, że Ty machnęłaś na mnie ręką.

Ale się nie załamałem od paru dni ponownie nanoszę zalecone przez Ciebie korekty, przykładam się i chyba jest lepiej.
Popołudniu wstawię zgubiony rozdział i ponownie przeorany. Może rozbroję Cię pracowitością.

A pisząc anegdotę o tenisie, pomyślałem o Tobie jako trenerce, która widząc początkowo zbierającego baty wychowanka, straciła cierpliwość i opuściła trenerską lożę i poszła zrezygnowana na piwo. :)

Cieszę się, że chcesz wrócić.

Pozdrawiam i do zobaczenia, Kaz
Miladora dnia 24.05.2020 19:27
Kończymy drugi rozdział, Kaz. :)

Cytat:
Słowa te ude­rzy­ły mnie moc­niej niż ciosy, któ­ry­mi przed laty za­sy­pał mnie

Pierwsze do kosza.
Cytat:
Tym bar­dziej(,) że li­czy­łem na po­zy­tyw­ną ocenę

Cytat:
pra­cu­jąc jed­no­cze­śnie(,) jako asy­stent z in­ny­mi pol­ski­mi re­ży­se­ra­mi. Za­ra­bia­łem po­nad­to(,) jako „bram­karz” w mło­dzie­żo­wych

Bez tych przecinków (,) (,).
Cytat:
re­ali­za­cji pierw­sze­go pro­jek­tu o i o mojej

Kosz.
Cytat:
sprzę­cie oświe­tle­nio­wym(,) o mon­ta­żu, cie­ka­wi­ło mnie wszyst­ko.

Zamiast przecinka(,) średnik (;).
Cytat:
po­zo­ro­wa­li­śmy fil­mo­wa­nie ujęć(.) a wie­dza

Przecinek, a nie kropka (.)
Cytat:
przed­mio­ty, których nie zno­si­łem (na) polibu­dzie.

Dodaj (na).
Cytat:
W cza­sie jego od­czy­ty­wa­nia, przed bli­sko pięć­dzie­się­cio­oso­bo­wym au­dy­to­rium, za­czą­łem się za­ci­nać. Zro­bi­ło mi się go­rą­co, byłem spię­ty, tekst za­wie­rał skre­śle­nia i po­do­ra­bia­ne dłu­go­pi­sem, trud­ne do od­czy­ty­wa­nia do­pi­ski.

- rozszyfrowania dopiski -
Cytat:
słu­cha­cza­mi do wy­bu­chów śmie­chu(,) kiedy koń­czy­łem opo­wieść

Zmień (,) na średnik (;).
Cytat:
wy­da­ła się rów­nie ab­sur­dal­na(,) jak eska­pa­da z mo­ty­ką na księ­życ(!)

Dodaj przecinek, zmień wykrzyknik na kropkę.
Cytat:
Sce­na­riusz kon­kur­so­wy nada­wał się do kosza(!)

Kropka, a nie wykrzyknik.
Cytat:
nocna na­sia­dów­ka przy ma­szy­nie mer­ce­des i fa­jan­so­wym

- Mercedes - to nazwa firmy.
Co innego, gdy piszesz - wstałem od mercedesa.
Cytat:
Klu­czo­wym za­ło­że­niem było za­ska­ki­wa­nie obiek­ty­wem przy­pad­ko­wo spo­ty­ka­nych na uli­cach ko­biet, głów­nie ład­nych i mło­dych. Nie­ko­niecz­nie, bo także zwra­ca­ją­cych czymś uwagę męż­czyzn i osób star­szych.

- ...i młodych, a także zwracających czymś... -
Cytat:
Znowu, jak w cza­sie od­czy­ty­wa­nia kon­kur­so­we­go odło­ży­łem ma­szy­no­pis…

Usuń - zdublowałeś to zdanie.

Popraw kropka w kropkę, bo już nie będziemy do tego wracać. :)
Kazjuno dnia 24.05.2020 19:49
Kłaniam się w podziękowaniu po dżentelmeńsku, trzaskam obcasami jak nakazuje wojskowa kindersztuba, całuję twoją dłoń i przystępuję do nanoszenia korekt.

Miłego wieczoru, Kaz

PS Są już w PP skorygowane rozdziały 3 i 4
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty