Demon Odrodzenie - 1 - Kapelusznik
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Demon Odrodzenie - 1
A A A
Od autora: Witam wszystkich serdecznie i kłaniam się nisko.
Cieszę się, że zdecydowaliście się nacisnąć na link do moich szczerych wypocin w postaci początku mojej powieści. Tutaj zawieram Prolog i pierwszy rozdział. Zaznaczam, że to co czytacie nie jest produktem końcowym, jako że historia cały czas się rozwija. Szczerze powiedziawszy jest to moje drugie podejście z tym projektem. Na innych portalach odebrano pozytywnie, mam więc nadzieję, że i na tym portalu odbiór będzie pozytywny.

Witam was w moim małym fantastycznym świecie, umieszczonym na przełomie XIX i XX wieku. Gdzie koń rywalizuje z samochodem, idea z realizmem, mięśnie ze stalą, głos z mikrofonem oraz tradycja z postępem. Jest to świat który zna wojnę i poszukuje pokoju, mimo narastających trudności. Świat gdzie istnieje pewne Imperium, chcące sprawić by nie zachodziło nad nim słońce...

Życzę miłego czytania!
Klasyfikacja wiekowa: +18

Prolog

Krew.
Stara przyjaciółka, kochanka, matka. Nierozłączna towarzyszka jego parszywego życia.
Czuł jej smak w ustach, jej pieśń dudniła w uszach, jej zapach wypełnił nozdrza, jej kolor zamglił wzrok.
Leżał na ziemi, brocząc juchą z wielu ran. Bagnety, pięści i kule zrobiły swoje. Czuł, jak powoli ucieka z niego życie. Powinien czuć radość, zakończy się ból, zakończy się cierpienie, w końcu będzie wolny. Tak powinien czuć się niewolnik w momencie śmierci. Z nim było jednak inaczej. On nie narodził się jako niewolnik, nie… Nie narodził się on również jako człowiek wolny. On, został Stworzony jako niewolnik. Został dokładnie i precyzyjnie Zaprojektowany, by Być niewolnikiem. Właśnie dlatego nie mógł radować się momentem swojej śmierci. Nie mógł czekać z uśmiechem na swój koniec.
On, bardziej narzędzie niż człowiek, miał zamiar wykonać zadanie, jakie mu przeznaczono.
Przed nim banda mężczyzn zrywała suknię z dziewczyny. Dziewczyny, którą miał bronić. Czuł jej wierzganie, słyszał jej krzyk, rozpoznawał zapach i widział jej twarz.
Mężczyźni rechotali, zrywając z niej suknie. Niektórzy już rozpinali paski. Szykując się, niczym, dzikie psy, na żer.
Musiał ją bronić. Jego zadaniem było zapewnienie jej ochrony. Jak miał jednak wygrać? Był ranny i sam przeciw wielu. Jak mógłby wygrać i ocalić tę dziewczynę?
Nagle przypomniał sobie pewne słowa. Usłyszał w głowie głos, który oznajmił mu z uśmiechem:
„Pamiętaj jedno. Kiedy nie możesz wygrać – nie wygrywaj. Musisz jedynie wykonać zadanie. Pamiętaj więc, nie musisz pokonać wroga…”
Powoli zacisnął dłoń na rękojeści noża i zaczął się podnosić.
- „Musisz go Tylko zabić…”

 

Rozdział 1 – „Dom”
Imperium Feniksa
544 rok nowej ery – 1905 rok imperialny
15 Marca
Region Anostis — Baza Sił Specjalnych I-11

Obudził go ból.
Otworzył oczy i wciągnął głęboko powietrze. Miał wrażenie, jakby jego skóra miała zamiar pęknąć, ukazując gotujące się pod jej powierzchnią mięso. Chciał krzyczeć i szarpać się niczym dzikie zwierze. Wiedział jednak, że to się nie uda. Był przymocowany pasami do łóżka operacyjnego i dopóki Herr Doktor nie zakończy swych testów, nie zostaną one rozpięte. Znajome medyczne światło „domu” uśmiechnęło się do niego znajomym uśmiechem. Był całkowicie sam.
Podajnik Specyfiku oraz aparatura medyczna dotrzymywała mu towarzystwa. Zielony płyn powoli płynął rurką do jego ramienia, gdzie wpadał na autostradę jego żył – paląc jego ciało od wewnątrz. Parszywy jad postępu wypełniał go całkowicie.
Doktor Gezken mu nie darował. Po tak długim okresie nieobecności Doktor miał najpewniej bardzo długą listę testów, jakie chciał przeprowadzić na swym „dziele”.
Sześć miesięcy w polu. Tyle minęło, odkąd został wysłany w świat, by „zdobyć” dla siebie imię. Przez długie sześć miesięcy był ścigany przez policję, łowców nagród i inne Sekcje Sił Specjalnych. Mając jedynie zadanie „zdobycia imienia” i powrotu do bazy, nie dając się pochwycić. Pół roku był porzucony przez wszystkich. Nie było przystani, w której mógłby się zatrzymać. Wielu by wykorzystało szansę: uciekłoby, zrzuciło kajdany, zniknęłoby gdzieś w gąszczach lasów i uciekło do kolonii. Każdy niewolnik, każdy człowiek, dałby szansę szczęściu. Postawiłby wszystko na jedną kartę: na ucieczkę i modliłby się, by nigdy nie został odnaleziony. Porzuciłby swe imię, narodowość i wiarę, tylko by uniknąć kajdan.
On jednak nie był zwykłym niewolnikiem. Był narzędziem, bronią… „dziełem sztuki” jak to lubił określać Herr Doktor.
Był bronią w dłoniach tego tytana zwanego Imperium Feniksa. Nożem w jego dłoni, która nosiła imię Sił Specjalnych. Zaledwie ostrzem w rękojeści Sekcji 10.
On, Nowy Człowiek, kolejny krok w ewolucji, był zaledwie pionem na szachownicy świata.
Usłyszał szczęk zamka i do pomieszczenia weszło kilku lekarzy. Zebrali wszystkie dokumenty, odłączyli aparaturę oraz rozpięli pasy.
Nie poruszył się nawet o centymetr. Wiedział, że musi poczekać, widział, że herr Doktor będzie chciał z nim zamienić jeszcze kilka słów i dopiero wtedy, pozwoli mu wstać.
Faktycznie, po chwili, brązowowłosy mąż po czterdziestce, wszedł do sali i usiadł tuż obok swojego pacjenta. Przejrzał powoli zgromadzone wyniki i uśmiechnął się zadowolony.
- Gratuluję 001. Twoje testy wypadły genialnie – oznajmił bardziej dumny z siebie niż ze swojego pacjenta. – Proces starzenia się praktycznie się zatrzymał. Masa mięśniowa wzrosła, a przyswojenie Specyfiku, również jest na bardzo wysokim poziomie. – Pokiwał głową zadowolony. – Usiądź.
001 usiadł bez słowa i patrzył na doktora spokojnie. Ten patrzył na niewielkiego chłopca, tak jak malarz patrzy na swój obraz. Z dumą spoglądał na umięśnione ciało, czarne krucze włosy oraz głębokie piwne oczy. Zupełnie tak, jakby to on sam zadecydował, jak będzie on wyglądał. Trudno powiedzieć czy duma, czy pycha, emanowała z ciała naukowca, kiedy tak spoglądał na stworzone przez siebie narzędzie. Ponownie spojrzał na tabelkę i zmrużył brwi.
- Nie podałeś jeszcze swojego nowego imienia… - uniósł wzrok. – Czemu?
- Chciałbym to Pan, je zapisał – odpowiedział chłopiec.
Doktor uniósł brwi mile zaskoczony i wyciągnął ołówek. Spojrzał na swe dzieło i uśmiechnął się zadowolony. Oto, On, twórca tej pięknej broni, dostaje zaszczyt zapisania jego nowego imienia. Ciszył się, że 001 pamiętał, że doktor przykłada dużą wagę do takiego typu sentymentów.
- Powiedz mi 001… jakie jest twe imię?
- Fracis Adler.
Doktor uśmiechnął się i zadowolony zapisał imię u góry dokumentu. Pokiwał głową i wstał. Spojrzał na swe dzieło i oznajmił.
- Dobrze więc, 00… - Zamilkł na moment i dokończył. – Adler, ubierz się i pójdź na „Arenę”. Tipiz ma przeprowadzić testy bojowe. Kiedy się one skończą, dostaniesz nowe rozkazy.
- Rozumiem – odpowiedział, Adler, zaczynając się już ubierać.
Doktor uśmiechnął się pod nosem i wyszedł z pomieszczenia. Patrzył na zapisane imię i smakował je w ustach.
„Tak mała rzecz, a jak bardzo cieszy” – pomyślał, Herr Doktor, krocząc korytarzami swego małego Imperium.
***
Maszyny z pancernymi ramionami kręciły się z zawrotną prędkością. Mała postać unikała ich pancernych ramion, wiedząc, że nawet draśnięcie zakończy się złamaniem. Kolejne trzy czerwone cele wyskoczyły z ziemi. Trzy strzały je powaliły. Z głośników doszedł go głos.
- Co to jest: piękno w ciemności, w pięknie?
Chłopak skoczył w bok, unikając wyskakującej z ziemi maszyny i krzyknął.
- Dziecko w łonie matki!
Kolejne trzy cele, kolejne trzy strzały. Ponownie odzywają się głośniki.
- Dobrze! Bardzo sprytnie – oznajmił chropowaty głos jego mentora. – Jestem bezlitosny, nie znam umiaru, groźniejszy jestem od złych bogów i diabłów. Boisz się mego imienia i myśli o mnie. Jestem przed za i tuż obok ciebie. Czym jestem?
Chłopiec przeskoczył nad zapadnią i przetoczył się pod wirującymi ramionami.
- Śmiercią!
Dwa cele po bokach, jeden na suficie – wszystkie trafione.
- Dobra odpowiedź. Znam ludzką naturę, choć człowiekiem nie jestem. Znam ludzkie wnętrze, choć tylko raz je widzę. Jestem u boku, choć nie jestem kochanką. Z dłoni do dłoni przechodzę, choć nie jestem podarkiem. Smutno mi, że tak szybko mnie człowiek porzuca. Czym jestem?
Tym razem sześć celów, a z ziemi buchnął ogień. Skok, piruet i strzały w locie oraz tuż po wylądowaniu, wszystkie cele trafione.
- KULĄ!
Ognie chowają się pod ziemię, podłoga zaczyna się obniżać, ze ścian wychodzą platformy.
- Wspaniale! Strach odpędzam, leczę serca rany, zapewniam ciepło, spokój, myśli dostatek. Towarzyszką dnia, zapewnieniem wieczności. Czym jestem?
Chłopak wspinał się po platformach i lekko dysząc, krzyknął.
- Wiarą!
Podłogę zaczęła zalewać woda, a platformy zaczęły się chować. Głos oznajmił spokojnie.
- Ostatnie pytanie: Co trzymam w dłoni?
Pojedynczy cel pojawił się tuż nad wodą, kiedy platforma prawie zniknęła. Chłopak rzucił się do przodu i strzelił, w locie, krzycząc.
- SWOJEGO FIUTA!
Cel został trafiony, a chłopak wylądował w wodzie. Po chwili wypłynął na powierzchnię i złapał oddech. Woda zaczęła się obniżać. Głośniki zarechotały rozbawione.
- Widać, że przez te sześć miesięcy nabrałeś trochę poczucia humoru. Dobrze!
Adler stał pośrodku areny w mokrym mundurze i pokręcił, głową, patrząc na pancerną szybę, która z jego perspektywy wyglądała jak lustro.
- Sam się za bardzo nie zmieniłeś – odetchnął. – A tak, na poważnie, trzymałeś w dłoni papierosa marki Foltze. Mam rację?
Alfons Tipiz, jego mentor zachichotał i uniósł lustrzaną część szyby pancernej. Stał tam wraz z większością naukowców z Projektu „Nowe Dzieci” i uśmiechając się, szeroko, pomachał do niego paczką papierosów. Pochylił się i znów odezwał się przez głośniki.
- Najlepsza marka w Imperium! Nie ważne co inni mówią.
Adler prychnął. Tylko przy nim okazywał trochę więcej emocji. Ten parszywy weteran wiedział jak go sprowokować. Spojrzał na swój mundur krytycznie.
- Cały przemokłem…
- Nie przejmuj się. Zostaniesz zaprowadzony do swojej kwatery, tam możesz się przebrać. Za godzinę spotkanie w sali MI-3. Zjedz coś przed spotkaniem. Będziemy mieć gościa.
Adler kiwnął głową i ruszył do wyjścia. Jego twarz nie wyrażała już żadnych emocji. Bez słowa został zaprowadzony do swej kwatery – A001. Wszedł do środka i zaczął się przebierać w bardziej odświętny mundur.
W milczeniu zastanawiał się, któż to postanowił odwiedzić jego „Dom”

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kapelusznik · dnia 25.08.2019 12:14 · Czytań: 513 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 25.08.2019 19:25
Witaj na tym portalu. Na poprzednim nie czytałem demona, gdyż nie chciałem wchodzić w środku. Teraz mogę to nadrobić. Stylistycznie to piszesz fajnie, jest to wciągające. Problem, że ten tekst jest chaotyczny, trudno się w nim połapać.

Pozdrawiam
TomaszObluda dnia 28.08.2019 16:56
Powiem tak. Wydaje mi się, że nie pracowałeś długo nad tekstem. Po prostu piszesz szybko, później kolejny rozdział i lecimy dalej. Bo skoro ja widzę, źle postawione przecinki, a jestem mistrzem w złym stawianiu przecinków, to znaczy, że nie przeczytałeś tego zbyt wiele razy. Dużo też powtórzeń, np w epilogu, czuł, czuć, było 5 razy. To nic złego, jeśli się nie rzuca w oczy.
Krótki fragment, a sporo postaci, imion, informacji. Poza tym tak trochę dużo tego patosu i wow! Jakbym dostał Avengers Endgame, gdzie prawie cały film jest kosmiczna rozpierducha.

Mógłbyś wrzucić coś krótszego? Masz jakieś pełne opowiadanie?

Pzdr
Madawydar dnia 11.09.2019 12:33
Kolejna opowieść o supermenach, odrodzonych frankensteinach i biomaszynach wyprodukowanych przez tajemnicze siły specjalne. Oklepany wątek. Opowiadanie na razie tylko zaciekawia, co będzie dalej, do jakich celów zostanie użyty Adler? Jaka jest jego misja? Jeśli znajdzie się na te pytania atrakcyjna odpowiedź, temat obroni się sam.

Pozdrawiam
Kapelusznik dnia 11.09.2019 13:15
Wiem że temat jest oklepany, ale właśnie dlatego nim tak delikatnie operuję.
Spokojnie - bohater nie jest niezniszczalny - KRWAWI. Zresztą to nie konflikt fizyczny, a moralny i wewnętrzny gra w mojej opowieści pierwsze skrzypce.
Mam nadzieję że cię nie zawiodę
Również pozdrawiam
Kapelusznik
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty