Dziwna przyjaźń - JOLA S.
Proza » Obyczajowe » Dziwna przyjaźń
A A A
Od autora: Ewa wróciła, po roku spędzonym w szpitalu. Człowiek, który widział więcej ..., żyje na cały regulator, znów pisze i publikuje.

Tekst przeleżał w szufladzie z innymi "Listami do Ewy", nie miałam odwagi wrzucić go do skrzynki.
Nasza historia nie ma jeszcze zakończenia.

Zmykam, nic tu po mnie.:)

 

 Droga Ewo,

w naszym życiu, nie tylko opuszczają nas ludzie i odchodzą. Opuszczają nas słowa, pojęcia, a nawet wspomnienia czynów i zdarzeń. Czas odbiera im siłę, sens i treść. Jeśli napotkam je po latach, często nie możemy już nic w nich rozpoznać**) 

Piszę ten list, tym razem nie oczekując na odpowiedź. Podstępna, trawiąca Cię choroba odebrała na nią nadzieję. Rozdarta tkwię w martwym punkcie, między przygnębiającymi konstatacjami. Wkrótce ze zdziwieniem będę witać księżyc na niebie, ale póki jeszcze mogę, kilka naszych, wspólnie spędzonych chwil ocalę od zapomnienia.


****
Boże Narodzenie stało za progiem, a my, jak w każdą środę pracowałyśmy do wieczora. Szłam zamyślona korytarzem czwartego piętra. Mdłe światło żarówek potęgowało wrażenie niezamieszkałego akwarium. Nieoczekiwanie ujrzałam cię idącą z naprzeciwka. Zatrzymałaś mnie gestem, dającym do zrozumienia, że chcesz coś  powiedzieć:

— Przeczytaj, proszę. To dla mnie bardzo ważne.

To chyba jakiś żart!? Uśmiechnęłam się niepewnie. Nie zwracając uwagi na moje zakłopotanie, wcisnęłaś mi w dłonie zadrukowane kartki papieru.
 
— Jasne! Nie tutaj! Może jutro.

Do pokoju wróciłam ni to zaskoczona, ni zmieszana. Szybko pojawiło się pytanie: A może nie odkładać? I puknęłam się w czoło. A mam inne wyjście?

Usiadłam na krześle, z policzkami w dłoniach i łokciami na biurku, beznadziejnie wpatrując się w zapisane drobnym drukiem  kartki. Litery tekstu z przejęcia skakały przed oczami, wibrowało w żołądku:

Wow! To Bajanie naprawdę mi się podoba! Rozważania podsycały obrazy, wyobraźnia pracowała, jak wściekła. Przepędzę czarne kruki, nie dotykając ich piór... a potem naga, bosa będę tańczyć do białego rana! Skrzaty o wilczych oczach, niecni wesołkowie, nawet w czasie pogrzebu potrafią zedrzeć czarną spódniczkę z wiernej żałobnicy. Cudna historyjka oderwała od rzeczywistości. Obudziła puenta. Amatorszczyzna, westchnęłam, świadoma zuchwalstwa.

W towarzystwie Kaczki Dziwaczki znów byłam dzieckiem. Wszystko wzbudzało zachwyt, nie potrzebowałam tłumaczy. Spłukana, ale pęczniejąca z dumy, stroszyła piórka w pożółkłej od głupoty trawie. Nie szerzę nienawiści, rzekła na pożegnanie...

Wraz z zabawnym ptakiem uleciał dobry nastrój, powrócił lęk. Co ja jej powiem?  Mówienie o rzeczach trudnych nigdy nie przychodziło mi łatwo. Podświadomość uporczywie podpowiadała, że pisanie to twoja pasja, działa jak narkotyk. Nie chciałam Cię urazić.

Za oknem gęstą noc tłumił pomarańczowy blask ulicznych latarni. Co tu jeszcze robię?, pytałam znużona. 

Napiszę list! To było jak eureka.

Eksmitowałam z głowy negatywne głosy. Tekst nie musi być idealny, staranny ratuje przed przeciętnością... Każdą literę kaligrafowałam stalówką starego, wiecznego pióra, mamrocząc pod nosem: wdzięczne cacuszko, dobrze, że mam cię przy sobie... Nikt już nie pisze do mnie takich listów, ja też dawno nie pisałam...
To prawda, nie zdawałam sobie sprawy, że tęsknię za listem w białej kopercie, ze znaczkiem pocztowym, pisanym odręcznie. Ludzie nawet najbardziej szczęśliwi nie wierzą w całkowitość swego szczęścia.*)

 

****

Wkrótce były kolejne, przekazywane z ręki do ręki, tworzone w pośpiechu, nieskładnie, czasem ukradkiem w pracy. Wtedy wydawały się doskonałe. Zawierałam w nich naszą codzienność, kłótnie, marzenia, radość i smutki, wszystko, czym chciałam się podzielić. Dwoiłam się i troiłam. Twoje krótkie opowieści były niczym światełko w tunelu, przenikały przez skórę. Stanowczo, konsekwentnie, w przemyślany sposób uczyłaś moresu, czarując refleksją. Każde słowo miało znaczenie. Jadłam ci z ręki, brak było miejsca na zazdrość i urazę.

W szufladach naszych biurek zrobiło się ciasno. W mojej wypełnionej po brzegi, osobno leżały pieczołowicie zbierane wycinki z polonijnej, codziennej gazety. Z zamieszczonej w Dzienniku Polskim, pochlebnej recenzji "Pani inżynier pisze"cieszyłam się, to był nasz sukces. 

Gdy patrzę na nasze zdjęcie, wszystko, co było między nami, teraz wydaje się tak odległe, wyblakłe, a przecież, widywałyśmy się co dzień. Z czasem do fascynacji doszła zażyłość.

Obiecana Bajka dla Zosi długo spędzała nam sen z oczu. Szlifuję marzenia! Podaj dalej!, kwitowałaś natarczywe pytania. W przeddzień wigilii na Topolowej, krasnale w czerwonych kapotach i spiczastych czapeczkach przeniosły Zosię w miejsca, które najpierw chciała odwiedzić, a potem szybko opuścić. Odchrząknęłam wyrozumiale, szczerze dziękując.

Naszych spotkań nigdy nie miałam dosyć. Gdy nie pozostawało nic innego, wciąż miałyśmy słowa. ważniejsze niż impuls do śpiewu. Pisz! Pisz tu i teraz! Po prostu zacznij! Ponaglałaś, pochylając nade mną niewzruszoną twarz. Niby nie robiło to na mnie wrażenia, ale gdzieś głęboko nie przyznawałam się, jak było naprawdę. Z fałszywej dumy, głupoty? Teraz odpowiedziałabym  —  Te listy to mój pierwszy krok w chmurach.**)

Kiedy przypomnisz sobie środę przed sylwestrem, przyznasz, że była tylko nasza. Tego dnia, nad Gdańskiem, wisiało zimowe, zamglone słońce. Ulice puste, jakby miasto straciło pracowitą twarz. W przerwie w pracy wybrałyśmy się na lunch do meksykańskiej knajpki, tej w pierzei Zbrojowni. Pękała w szwach. Bez wahania dałaś dowód niespodziewanej przytomności umysłu. Lokal zadrżał z zaskoczenia i wzburzenia. Otumaniony kelner wskazał nam stolik w kącie pod schodami. W sanktuarium, gdzie uśmiechała się meksykańska, bajecznie kolorowa, ceramika nareszcie mogłyśmy nacieszyć się sobą, do woli. Pod koniec sutego lunchu usłyszałam:

Masz przy sobie list? 

Obym i dzisiaj miała taką odwagę. Nałożyłam okulary:


  ... wczoraj, po zmroku wróciłam do domu bardzo, bardzo zadowolona. Jeszcze w progu biłam pokłony, a świeże wrażenia wirowały w potarganej wiatrem głowie. Spokojnie, przechodzę do rzeczy.

Sopocki wernisaż prac Weroniki zgromadził liczną publiczność. Cudne rysunki zwisały na sznurach na tle białych ścian, otwierając serce. Mnie pomogła historia Weroniki, zaraża wytrwałością w dążeniu do celu. Dziewczyna jest znów na swoim miejscu, coraz ładniejsza i pewna siebie. W pełni zasłużyła na uznanie krytyków. Kluczowe, że jest coraz lepiej postrzegana w gdańskim środowisku. Niewątpliwie to niezwykły człowiek — młoda, refleksyjna malarka i dojrzały grafik. Opowiem o wszystkim, nie szczędząc szczegółów, już jutro.

       Na stoliku pod lustrem leżały porzucone w pośpiechu kartki. Nie mogłam się powstrzymać. Znasz mnie, czasem zachowuję się niczym łakomy, wszystkożerny niedźwiedź. Gdy pochłaniałam kolejne linijki naszła refleksja. Te pomysły mają coś wspólnego! Smakują, jak domowe dania, są pyszne, świeże, przygotowywane z sercem...

      "Jeża z kotem" czytałam po łebkach i między wierszami. Eksperymentujesz z porównaniami i metaforami — to nowość. Chłodem narracji historyjka przypomina orzeźwiającą lemoniadę z liśćmi mięty. Podają, podobnie smaczną, pod parasolami na Długim Targu. Spędzamy tam czas gorącymi wieczorami, podsłuchując rozmowy gości.

       W chaosie myśli, już na koniec, zawędrowałam do "Dobrze o kotach". Ciekawa historia, szczera i oryginalna. Czytając, w nozdrzach miałam aromat świeżo skoszonej trawy, niezatarte wrażenie. Pocieszne kociaki przeniosły mnie w okres dzieciństwa. Słodki czas, a szkoda...

       Ewo, zostawiam odręczny ślad życzliwości, radząc byś powołała komisję do spraw błyskotliwego humoru. Nie dziw się, do swoich opowieści dosypujesz za każdym razem inną tajemnicę. To się nie godzi! Nie wiem, jak to robisz, ale czuję się, jak w kuchni u przyjaciół...


— I jak?

Z uśmiechniętych ust padła zdawkowa odpowiedź z nikłym odcieniem aprobaty. To nie był psikus na prima aprilis.

— Chcesz mi zrobić przyjemność?

Niesforny mózg wiódł po wertepach, osaczały wątpliwości.

— Gdy poszuka się, zawsze coś się znajdzie... — westchnęłam brzemienna tą świadomością.

— Wyjdź na spotkanie pustej kartce! Przewietrz umysł! Wyszoruj kuchnię albo zwolnij wewnętrznego krytyka...

E tam, spodziewałam się, że to powiesz. Pisanie to mozolne toczenie głazu pod górę, nie ma tam dla mnie miejsca...

Kazałaś mi przestać.

Życie samo zaprowadzi do tematów i myśl najmniej.

Jak mniej myśleć? OK, ale umysł nie daje chwili wytchnienia, świat nie rozumie..., chyba jestem wysoko wrażliwa, z innej planety, analizowałam bez końca, zagryzając wargi. Wszystko było jasne.

Jolu, pamiętaj słowo nie. To nie przekleństwo, tylko prezent głośne tak dla ciebie samej.

Roześmiane, gawędząc, wracałyśmy do urzędu. Przestało padać. Wiatr z nad morza osuszył chodniki, rozganiając rzadką mgłę wiszącą od rana nad miastem. Rozpogodziło się.

****

Pierwsze dni nowego roku znaczył ból. Straciłam cię nagle z oczu. Od początku stycznia do dziś, przez długie pięć miesięcy, szpital jest twoim domem. Wiosna w pełni, a ty nie podnosząc się z łóżka, odchodzisz, walczysz i wracasz. Twoje cierpienie nie ma formatu!

Nigdy nie zapomnę tego majowego czwartku. Wracałam po pracy, do moich bliskich. Horyzont ozdabiała aureola czerwonej poświaty. Zadzwonił telefon. Zaparkowałam samochód na poboczu. W słuchawce metaliczny głos nucił:

— Paskudne, zielone, spływają przez okno...  więcej i więcej… zalewa mnie maź i te jaskrawe światełka. Boję się...

Ewa?! O mój Boże, co ona wygaduje?

Ogarnęła mnie panika, z całą mocą ścisnęłam w dłoni telefon.

— Nie pozwól! Mów do mnie!

Krzyczałam. Ostatnie słowa były niczym odgłos odbijających się od tafli szkła piłeczek. Potem nic. Pustka. Stałam porażona strachem, jakby przykuta do chodnika. Rozum wątpił. Bóg istnieje, ale… Nie kończę, bo nie byłabyś ze mnie dumna. Czułam, że cię tracę. Gdy wrócił oddech, zrozumiałam, że nasze pisanie jest już tylko wspomnieniem. Oczy zaszkliły się łzami, ucisnęłam skronie i uszy, żeby oddalić uliczny harmider. Jestem bezsilna, jak tylko bezsilny może być człowiek!

I jak mam mierzyć się z rzeczywistością bez Ciebie, bez twojej pasji, determinacji, bez naszego pisania? Będę pisać nową historię własnym głosem, na przekór wszystkiemu, za nas dwie.

Karty Twoich Opowieści i Listów do Ewy wpięłam w zielony segregator. Na grzbiecie księgi widnieją litery: DZIWNA PRZYJAŹŃ.

Długo szukałam właściwego słowa. Dla mnie dziwna, a przynajmniej jej początki. To już  historia, ale zapewne serce mi zadrży, gdy po latach znajdę w nim myśli, poczęte w miłości, z której długo nie zdawałyśmy sobie sprawy — z miłości do pisania.



Ewie Nowosławskiej, oddanej przyjaciółce.

 

 

 

-----------------------------------------------------------------------------

*)  Paulo Coelho (ur. 1947) – brazylijski pisarz i poeta.

**) Marek Hłasko, ze zbioru opowiadań "Pierwszy krok w chmurach"

Niezbyt zręcznie umieszczać w liście przypisy bibliograficzne, nawiązujące do jakiegoś dzieła. Szczególną wdzięczność czuję do Marka Hłasko. Przywołałam jego słowa w podziękowaniu za wzbogacenie mojej wiedzy.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
JOLA S. · dnia 26.08.2019 15:06 · Czytań: 1045 · Średnia ocena: 4,8 · Komentarzy: 24
Komentarze
Kazjuno dnia 26.08.2019 19:11
Droga JOLU S.
To fantastyczne, że Ewa wróciła do zdrowia
Powiem Ci, że wzruszyłem się Twoją opowieścią. Jest wspaniała, ale jakże wydała się smutna. Dopiero po przeczytaniu zwróciłem uwagę na zamieszczoną wzmiankę, że przyjaciółka wyzdrowiała.
Czytając myślałem, że opowiadanie jest formą pożegnania.
To jeden z najmocniejszych i poruszających tekstów jakie dane było mi przeczytać.
Dlaczego? Też mam dwoje napędzających mnie do pisania przyjaciół i przyszło mi do głowy, że mogę ich utracić. To mój brat i kolega pisarz z Niemiec. Brat jest bardzo wymagającym recenzentem mojego pisania i moim redaktorem. Mieszka w Anglii i pisze po angielsku oraz tłumaczy "fajerwerki"(czyli najlepsze jego zdaniem kawałki moich tekstów), by dopisywać do nich "łączniki" z nadzieją na stworzenie z tych zlepków bestsellera. Chodzi na spotkania literatów (Anglików) i jak twierdzi odczytywane tam egzotyczne dla słuchaczy teksty, wzbudzają nie małe zainteresowanie. Mający za sobą parę wydanych powieści Kolega z Niemiec, także jest dla mnie niemałym wsparciem. Wprawdzie mamy sprzeczne zapatrywania polityczne, o co kłócimy się często (jednak kulturalnie).

Świetnie piszesz o pisaniu. Bardzo ciekawa i przejmująca forma narracji.

Zazgrzytało mi w poniższym cytacie:

Cytat:
Jeśli na­po­tka­my je po la­tach, czę­sto nie mo­że­my w już ni­cze­go roz­po­znać.**)


Chyba powinno bvć: "Jeśli na­po­tka­my je po la­tach, czę­sto nie mo­że­my już w nich ni­cze­go roz­po­znać."

Pozdrawiam serdecznie, Kaz

PS Niech to szlag! Zapomniałem o celującej ocenie.
JOLA S. dnia 26.08.2019 19:56
Cytat:
Świetnie piszesz o pisaniu. Bardzo ciekawa i przejmująca forma narracji.


Kazjuno,

kapituluję. :) :) :)

Masz rację, poprawię cytat .

Wielkie dzięki za dobre słowo :)
Dobra Cobra dnia 26.08.2019 20:27 Ocena: Świetne!
Dojmujące lecz jakże prawdziwe .


JOLA S,

I nie wiadomo, która przyjaźń jest lepsza: ta, kiedy się odchodzi w zaświaty, czy ta, gdy się odchodzi żyjąc.

Anyway zostają tylko wspomnienia.

Pięknie smutny kawałek.


Wielkie ukłony,

DoCo
JOLA S. dnia 26.08.2019 21:52
DoCo,

dzisiaj, gdy patrzę z perspektywy czasu na ten tekst, przypominam sobie, że pisaniu towarzyszyły uśmiech i zaduma.

Pięknie dziękuję. :)
Ewa Nowoslawska dnia 29.08.2019 12:31
Droga Jolu,

Wow! To o mnie, a właściwie o nas.
Prawdą jest, że nie odeszłam.ŻYJĘ!
Gdy wracam do tamtego czasu, na myśl przychodzą mi słowa, jakie powiedziałam ordynatorowi: "doktorze boję się" i jego lakoniczne "ja też".
Po tej wymianie słów przestałam się bać i postanowiłam walczyć by nie zawieźć lekarza.

Poszłam dalej, odważyłam się wysłać do magazynu literackiego moje teksty, które znalazły się na lamach tego pisma.
I to jest piękne.

Jolu, dzięki Ci za każde słowo. :)

Ewa
JOLA S. dnia 29.08.2019 12:45
Mam numery Gazety Literackiej "Migotania", zarówno w wersji papierowej jak i internetowej, z Tobą w roli głównej.
Moi bliscy mówią, że jestem zakręcona, że zadaję za dużo pytań.
Cóż bycie nadwydajnym bywa męczące, ale mózg, który myśli zbyt wiele to prawdziwy skarb.
Wiesz o tym najlepiej, pozwolił Ci przezwyciężyć straszną chorobę.

Dla mnie to był cud. :)


Ewo,

pod względem mocy można Cię porównać z silnikiem Formuły 1!

Pamiętasz? Cytuję fragmencik Twoich "Schodów": Gdybyśmy wchodząc „wchodami” nie byli zmęczeni, to ja jak najbardziej jestem za wchodami. A że „wchody” brzmi dziwnie? No to co?

Wielkie dzięki.

Do usłyszenia i do zobaczenia :) :) :)
al-szamanka dnia 29.08.2019 14:48 Ocena: Świetne!
WOW! WOW! WOW! WOW! WOW!
Ten tekst spowodował (czytałam go dzisiaj rano), że jadąc samochodem, musiałam w pewnym momencie zatrzymać się na poboczu.
Ciągle miałam go w głowie, i to tak bardzo, że chwilami łzy napływały mi do oczu, a ów raz tak skutecznie, że przysłoniły mi cały świat. Siedząc nieruchomo za kierownicą, tylko powoli dochodziłam do siebie.
Nawet nie potrafię nazwać emocji, które do tej pory mną targają.
Cudowny tekst pełen tego czegoś nieokreślenie pięknego.
A teraz znowu mi łzy płyną... ze szczęścia, że Ewa wyszła, i że znowu będziecie pisały.
Pozdrów ją ode mnie, bo jeżeli jest Twoją przyjaciółką to znaczy, że to bratnia dusza.

No i takie tam małe...
Cytat:
W mojej wy­peł­nio­nej się po brze­gi, osob­no le­ża­ły pie­czo­ło­wi­cie zbie­ra­ne wy­cin­ki z po­lo­nij­nej, co­dzien­nej ga­ze­ty.

bez się
Cytat:
Nasze(ych) spo­tkań nigdy nie mia­łam dosyć.


pozdrawiam wzruszona
JOLA S. dnia 29.08.2019 17:31
Al,
teraz ja powiem WOW!

Twoje myśli zapisane w komentarzach stanowią skarbnicę informacji.
Ułatwiają, unikają pustosłowia, są zrozumiałe we wszystkich możliwych kontekstach.
Twoje jestestwo sprawia, że nie muszę się ukrywać.
Otwierasz na oścież furtkę klatki, wyważasz pancerne drzwi.

Jak to się robi? Odpowiem - trzeba być Tobą.

Gdybyś dodawała jeszcze rysuneczki, barwy, symbole. Oczywiście nie mówię o opisach, bo w tym jesteś doskonała.

Naszych spo­tkań nigdy nie mam dosyć.

Pozdrawiam równie wzruszona. Przekażę Ewie. :) :)
wiosna dnia 29.08.2019 20:13
Piękna przyjaźń i wspaniale opisana. Tez się wzruszyłam.

Cytat:
w mar­twym pun­cie,

Cytat:
przed syl­we­strem

Cytat:
Ho­ry­zont ozda­biał au­re­ola czer­wo­nej po­świa­ty.

Cytat:
Ogar­nę­ła pa­ni­ka, z całą mocą ści­snę­łam w dłoni te­le­fon.

Tu tylko kilka literówek.

Pozdrawiam :)
JOLA S. dnia 30.08.2019 05:35
Wiosno,

dziękuję. :)

Listy do Ewy to rodzaj pamiętnika, notes. Porządkował myśli, pomagał uchwycić chwile i nie tylko. To dziennik obfitości, do pisania z duszy.

Pozdrawiam serdecznie :)
Lilah dnia 30.08.2019 11:43
Witaj, Jolu!
Długo mnie nie było na PP i mam zaległości, które wypadałoby nadrobić.
Ze wzruszeniem przeczytałam Twoją "Dziwną przyjaźń".
Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i Twojej przyjaciółki. :)
JOLA S. dnia 30.08.2019 12:14
Lilu,

niektóre rzeczy musimy poznać z autopsji, by docenić. Odczułam wewnętrzny spokój, po napisaniu tego listu. To było wstrząsające doznanie. W pisaniu jest coś magicznego, tym sobie tłumaczę. Ważne, by się nie pogubić na niepewnych ścieżkach duchowości.

Bardzo dziękuję. Przekażę Ewie. :) :)
Ewa Nowoslawska dnia 01.09.2019 13:57
Jolu,
podziękuj koleżankom po piórze za pozdrowienia.
Gratuluję tak emocjonalnego odbioru Twojego tekstu.

A z tą moją mocą silnika Formuły I to przesada.
Wiesz, że potrafię się, po babsku pobeczeć. No chyba że jest to sprawa życia lub śmierci.

Jeszcze raz dziękuję :)
JOLA S. dnia 01.09.2019 14:30
Ewo,
zostałaś przepytana przez życie, tak mocno, że trudno sobie wyobrazić.
Pora opowiadać nową historię.
Pisz! Pisz! Czekam! Nie ustawaj w miejscu.

:) :) :)
skroplami dnia 03.09.2019 11:07 Ocena: Świetne!
Doskonale potrafisz oddać wrazenia. Czuje się je fizycznie, stają się udziałem czytelnika. Tak, i aż brrrr, jak wnikasz i słowa znikają wsiąkajac i potrząsając sercem, dusząc je a ono piszczy, bezgłośnie. Tak, ja nie krzyczę, Ty wykrzyczałaś serce lub za nie, usta może krwawiły rozgryzione rozpaczą. Namów przyjaciółkę, niech i nam, tutejszym, pozwoli się poznać. Jeśli Ciebie zachwyca :), zachwyci jeszcze kilku, kilkunastu, dziesieciu, setki, tysiace... i więcej też może :). Oczywiście, nie każdego więc i krople krytyki się przydadzą ;).
Ściskam Twoją łapkę łapą, tak ot, z podziękowaniem za tekst i za Twoje "kocham pisanie" nie wypowiedziane głośno a wyrażnie jednak. Tak, tylko tyle, krótko bo czuję się trochę jak powyżej "szamanka" ;). Pozdrawiam.
JOLA S. dnia 03.09.2019 11:39
Drogi skroplami,

piszę własnym głosem. Zgody trzeba udzielić - inaczej jej nie ma.
Ewa podpisując się pod słowami tekstu, oświadczyła: Tamten etap życia wykreśliłam z notatnika. Czym zaskoczysz następnym razem?

Przyszedł czas na odpowiedź: Już nie wrzeszczę w poduszkę i znów jest dobrze.


Dziękuję za spotkanie. Odchodzę ogromnie wdzięczna. Nie wyobrażam sobie lepszego tortu. :)

Pozdrawiam gorąco.
Gado dnia 08.09.2019 11:55
Bardzo dobry tekst. Czuć w nim jak każde słowo jest ważone i dostosowywane do całości. Przemyślane choć nie pisane na siłę. Mieszanka sentymentalizmu z pewną formą refleksji. Nawet zbytnio epicki (opisowy) sposób pisania nie przeszkadzał w odbiorze tekstu, co się rzadko mi zdarza (wolę literaturę niedopowiedzeń, gdzie czytelnik sam musi dopisać sobie pewne rzeczy). W każdym razem naprawdę świetny tekst.
JOLA S. dnia 08.09.2019 14:48
Gado napisał:

Cytat:
Przemyślane choć nie pisane na siłę.


Jeśli coś trawi duszę, muszę pisać.

Pięknie dziękuję. :) :) :)
Usunięty dnia 08.09.2019 17:23
Trudno mi odnosić się do takich tekstów, bo dla mnie to osobiste wspomnienia, niemal zdjęcie w albumie. Ja jednak nie jestem aż tak wyrafinowanym czytelnikiem, wolę teksty z akcją, z przesłaniem, z tajemnicą.
Tekst emocjonalny, starannie napisany, z oddanym klimatem. Taki w Twoim stylu.

Pozdrawiam.
JOLA S. dnia 08.09.2019 17:59
Antoni,

informację odbieramy zmysłami.
Każdy ma swój kanał zmysłowy i wyselekcjonuje inny fragment rzeczywistości.

I to jest piękne :)

Wielkie dzięki na zatrzymanie się i chwilę zadumy.

Rozumiem :) i pozdrawiam serdecznie.
bruliben dnia 21.09.2019 22:53 Ocena: Świetne!
Drobna ważka uważka:

“Ogarnęła (mnie?) panika, z całą mocą ścisnęłam w dłoni telefon.”

Prawie doskonałe. Piękne dzieło - głęboko ludzkie i smutne.
JOLA S. dnia 22.09.2019 08:19
Brulibenie,

odnajdując wspomnienia z tamtego okresu, niezmiennie się wzruszam.

Wielkie dzięki za miłe słowa :) :)
Quentin dnia 21.03.2020 13:04 Ocena: Bardzo dobre
Przyjaźń i coś więcej

Minimum treści, mnóstwo znaczeń. Po raz pierwszy od dawna spotykam się z czymś tak płynnym. To jak poruszasz się na niewielkim obszarze tekstu, posługując się przy tym krótkimi zdaniami, ledwie rozpoczętymi dialogami i zdawkowym opisem zdarzeń/sytuacji jest godne pozazdroszczenia. Sam tego nigdy nie potrafiłem i chyba już się nie nauczę. Zresztą w tej kwestii nawet się nie przykładam :-)

W tekście widzę nie tylko przyjaźń. Dla mnie największym "ładunkiem" jest chyba pasja. I znowu nie piszesz o niej wiele, nie odmieniasz przez wszystkie przypadki i nie katujesz się nią (i nas) boleśnie. Wszystko z wyczuciem, ledwie dostrzegalnie. No i wykwintnie. Miło było.

Ślę niskie ukłony
Q
JOLA S. dnia 21.03.2020 13:36
Dziękuję za ciepłe słowa.

Dostarczyłaś swoją wizytą niemałej niespodzianki.

Twoje komentarze to specjały, wpadaj częściej.

Serdeczności i do następnego.

JOLA S.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, wprawdzie posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty