Moc Siostry Kate - Konrad Puchatek
Proza » Obyczajowe » Moc Siostry Kate
A A A
Od autora: Proszę o konstruktywną krytykę.

Pozdrawiam i z góry dziękuję.

Konrad Puchatek
Klasyfikacja wiekowa: +18

Moc Siostry Kate

Moja niska pozycja społeczna pozwalała unikać zbytecznych interakcji z więziennym personelem i za wyjątkiem jednej piguły, większość nocnych siostrzyczek ignorowała mnie nonszalancko. Po raz pierwszy ujrzałem siostrę Kate, gdy z twarzą pozbawioną uśmiechu kompletowała zestawy medykamentów wg lekarskich list dla więźniów skrzydła F. Nazywano je pogardliwie pedofilskim i w istocie służyło do ochrony jego mieszkańców przed resztą więziennej populacji. Tuż przed północą, głównym daniem wśród wielokolorowych tabletek nocnego stolika był metadon, kojący heroinowe bóle i powodujący zatwardzenie. Stęsknione ćpuny czekały na nocnego anioła przynoszącego syntetyczne ukojenie, ponaglając ślamazarny czas niecierpliwymi krzykami. Odpowiedź na pytanie czy to tylko zastępowanie większego zła mniejszym, nikogo nie obchodziła. Wszyscy docenialiśmy chwilową ciszę na korytarzach zakładu karnego po ostatnim obchodzie.
Resztki dawnej urody wciąż przebijały spod warstwy grubego makijażu Kate, a pod permanentnym tatuażem brwi, nadającym jej twarzy wyraz lekkiego zdziwienia, tkwiły jasnoniebieskie oczy powiększone szkłami prostokątnych okularów w drucianych oprawkach.  Kilkanaście kilo nadwagi nadawało jej ten szczególny rodzaj solidności, często spotykany u ludzi z funkcyjnym autorytetem, zdającej się komunikować wagę ich istnienia zwielokrotnioną przez kaliber reprezentowanej instytucji. Był to typ charakteru dobrze przystosowany do pracy w środowisku stłumionej męskiej rządzy, gdzie każda, najmniejsza nawet, erotyczna sugestia czy to w wyglądzie, czy w zachowaniu, oznaczała świńskie komentarze i zaczepki.
Moja słabość do nikotyny powodowała częste spotykanie Kate w nielegalnej palarni na schodach drugiego piętra. Rozmowy, z początku jałowe i niechętne, zamieniły się szybko w ciąg monologów, w których moja papierosowa powiernica rozładowywała swe niepokoje. Często spotykałem się z ta osobliwą potrzebą obcych ludzi do intymnych zwierzeń wobec mnie, obcego ze śmiesznym akcentem, który i tak pewnie nie rozumiał wszystkiego a już na pewno usłyszane sekrety nie mogły być niecnie wykorzystane. Kate jeszcze jako studentka pielęgniarstwa czytała ogłoszenia służby więziennej obiecującej wymagającą, ale i dającą wiele satysfakcji pracę. Nie wspominano o biurokratycznych wymaganiach, niedocenianiu, 12sto godzinnych zmianach i narastającej frustracji znajdującej ujście w koleżeńskich złośliwościach i konfliktach. „Niczego bym nie zmieniła w swym życiu” powtarzała często z cierpką miną, by natychmiast dodać podobny frazes o uwielbianiu życiowych wyzwań. Po 25 latach pracy dla więziennej instytucji stajesz się zakładnikiem swoich młodzieńczych wyborów, swoistym skazańcem na pół etatu i tylko perspektywa nadchodzącej emerytury pozwala na wkładanie wyprasowanego mundurka i uśmiechu przed każdą zmianą.
Ponad 80 procent więźniów w UK cierpi na jakiś rodzaj choroby umysłowej i przynajmniej z początku, największą przyjemnością dla pielęgniarki Kate, było odgadywanie przyczyn gnębiących ich psychoz. Większość skazanych miewa halucynacje z powodów uzależnień od tradycyjnych środków radzenia sobie z bólem życia, czyli alkoholu i narkotyków, ale na odkrywanie przyczyn tych nałogów, nie wystarczało już czasu ani energii. Nowa siostrzyczka szybko zrozumiała, że nadmierna ambicja nie popłaca i aby zyskać aprobatę reszty pielęgniarek, musiała się dostosować. To ulubione słowo ludzi czerpiących satysfakcję z noszenia uniformu niezależnie od charakteru ich organizacji. Zwroty „nie dostosować się”, „robić problemy” i „szukać nie wiadomo czego” stale przewijają się w ocenach przyczyn życiowych niepowodzeń. Silna pozycja zawodowa Kate została okupiona narastającym zobojętnieniem i zgorzknieniem a szczypta cynizmu zagościła na stałe w jej wypowiedziach.

Nie tylko byli trenerzy szkolnych drużyn, prężni dowódcy skautowych organizacji, nieczyści duchowni i pogodni dziadkowie byli mieszkańcami więziennej ochronki. Ktokolwiek był narażony na szykanowanie ze strony przestępczej większości najczęściej trafiał do tej, przynajmniej na pierwszy rzut oka, oazy spokoju. Dłużnicy, kapusie, zreformowani gangsterzy czy byli mundurowi musieli dla własnego bezpieczeństwa znosić sąsiedztwo pedofilów. Na smutną ironię zakrawał fakt, że dotychczasowe ofiary stawały się tutaj często oprawcami, wymuszając haracze od przestraszonych dewiantów. Ku ledwo skrywanej satysfakcji strażników i nauczycieli.
Jednym z więźniów był Jacob, świeżo upieczony ojciec o twarzy cherubinka z zapadniętymi oczami i wychudzonym ćpaniem ciele. Pomagał policji w śledztwie w sprawie dilerki w klubach jakichś nadmorskich miasteczek a zamieszana w to wszystko grupa przestępcza próbowała go zastraszyć. Po dwukrotnym pobiciu przez nieznanych sprawców przeniesiono go na oddział F, gdzie popadł w pogłębiającą się depresję. Nie dawała jej rady nawet sztuczna heroina, dostarczana co wieczór przez sumienną Kate. Prawdopodobnie nosił tę czarną melancholię w sobie od dawna, bo był już pod stalą obserwacją, kiedy go poznałem. Wszyscy wokół, od psychologów po zwykłych klawiszy, byli coraz bardziej zmęczeni jego kolejnymi próbami samobójczymi i nieraz słyszałem opinie, że mógłby postarać się już raz a dobrze. Im dłużej pracujesz w takim miejscu, tym łatwiej jest Ci oceniać innych kierując się zwodniczą wiarą w wartość własnego doświadczenia i wielu starszych stażem strażników uważało Jacoba za żałosnego symulanta. Cotygodniowe niemal próby samobójcze Jacoba robiły coraz mniejsze wrażenie na służbie więziennej a po każdym nieudanym wieszaniu się, cięciu żył czy połknięciu kolejnej garści paracetamolu, wymagane raporty traciły na objętości. Nadzieja Jakuba na skrócenia wyroku za handel narkotykami, walczyła w nim z lękiem przed starymi kumplami i ten wewnętrzny konflikt odbierał mu ochotę do życia. Lubiłem go za tę mroczną melancholię, za ten uniwersalny Weltschmerz ludzkiego gatunku choć nie miałem złudzeń co do jego źródeł.

Dlatego gdy zapaliła się lampka alarmu z numerem celi Jacoba i usłyszałem krzyki jego współlokatora klnącego na kolejną nieprzespaną noc, bo „temu świrowi znowu odjebało”, to ruszyłem bez ociągania się do jego lokum. Zobaczyłem ślady krwi na pościeli zwisającej z drugiego poziomu metalowej pryczy. Pamiętam dobrze niechętną twarz spoconego dowódcy zmiany, narzekania oficerów na marnowaniu czasu i siostrę Kate, która sapiąc po wspinaczce na trzecie piętro, sprawnie opatrzyła rany po ostrzu więziennej golarki. Jacob siedział przygnębiony na dolnej pryczy unikając naszego wzroku. Przygarbione plecy i ręce wsparte łokciami na kolanach dopełniały obrazu kompletnej rezygnacji. Przecięcia były na tyle głębokie, że wymagały wizyty w szpitalu, więc czekając na przyjazd karetki wyszliśmy wszyscy z celi na korytarz. Skuty kajdankami Jacob stał przed drzwiami swojej celi asekurowany po obu stronach przez dwóch rosłych oficerów i patrzył tępo w podłogę.

Staliśmy tak wszyscy milcząc w tym rzadko spotykanym wśród naszego gatunku komforcie zrozumienia, że nocne ludzkie tragedie i bliskość poranka sankcjonują tę ciszę…  Przez chwilę myśli każdego z nas zabłądziły do, normalnie omijanych z panicznym lękiem, obszarów śmierci i przemijania. Ta chwila zbiorowej intymności nie trwała długo i choć nie dałbym za to głowy, ale wierzę do dziś, że to była siostra Kate. Głośne, przeciągłe pierdnięcie z końcowym warkotem falującego zwieracza było katalizatorem raptownej zmiany nastrojów. Nie bacząc na wrzaski z najbliższych cel wszyscy wybuchnęli śmiechem i nawet rechoczący szef trzymał się dwoma rękoma za trzęsący brzuch a pęki masywnych kluczy i łańcuchów brzęczały świątecznie. Jeden z oficerów przyklęknął, na przemian opierając się dłońmi o brudne linoleum podłogi i zakrywając jedną z nich swą wykrzywioną konwulsjami twarz. Plecy drugiego strażnika drżały wstrząsane chichotem, gdy słaniał się wspierając o ścianę a spod zaciśniętych powiek Kate płynęły łzy, żłobiąc kręte ścieżki w pokładach pudru na jej policzkach. Tylko Jacob się nie śmiał. Zdawał się być jeszcze bardziej skurczony i przygarbiony niż zwykle, mamrocząc coś pod nosem. Podszedłem bliżej by usłyszeć co on tam bełkocze. „To nie ja. Naprawdę to nie ja zrobiłem” powtarzał nie podnosząc wzroku. „Słuchajcie co on gada” wycharczał strażnik po lewej. „To musiał być on. To byłeś na pewno ty!” darli się już wszyscy. Śmiech jeszcze się wzmógł i dopiero przybycie załogi ambulansu przerwało tę zabawę.

Jacob powiesił się dwa tygodnie później. Tym razem dobrze się przygotował i sznur z prześcieradła przywiązany do otwierającego się na zewnątrz okna wytrzymał jego ciężar. Do dziś kołacze w mej głowie ta powracająca myśl, że gdyby tylko siostra Kate kontrolowała swój otwór analny, a reszta z nas gębowy, to smutny Jacob byłby wciąż z nami.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Konrad Puchatek · dnia 12.09.2019 11:47 · Czytań: 348 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
TomaszObluda dnia 21.09.2019 12:41
Kurcze, podobało mi się. Takie trochę smutne, trochę depresyjne, ale też bez jakiegoś męczącego dramatyzowania. Taka historia o życiu.

Pzdr
bruliben dnia 24.09.2019 01:21 Ocena: Dobre
Całkiem ciekawie. “Rządza” - a powinna, miewamy czasem swoje
rządze. Dobrze się czytało i dziwię się, dlaczego ten tekst niżej zwindowano.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty