Night Hunters cz. 2 (poprawiona) - TomaszPruffer
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Night Hunters cz. 2 (poprawiona)
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Nocny Łowca

 

trzy dni do równonocy; ranek

 

Wchodził po schodach pewnie, zręcznie wymijając ludzi w mundurach biegających w obie strony. Ignorując gwar panujący na korytarzu podszedł do drzwi mieszkania 214. Zatrzymał się i przyłożył do nich rękę szukając śladów bariery albo systemu ostrzegawczego. Wyczuwał tylko lekkie ślady manipulacji zamkiem - mieszkanie, tak jak przypuszczał, było czyste, co oznaczało że mieszka w nim zwykły człowiek. Choć w zasadzie teraz to już "mieszkał". 

Wszedł do przedpokoju i odwiesił płaszcz na kołku, po czym, wiedziony dźwiękiem głosów i pasemkami energii wciąż unoszącymi się w powietrzu, poszedł do sypialni. Kiwnął głową w kierunku Theo, która zarumieniła się jak pensjonarka. Nadal nie mógł wyjść z podziwu, jak bardzo podatna jest na jego wpływ. Dla pewności poprawił szczelność osłon i podszedł do ciała leżącej na podłodze dziewczyny. 

Za życia musiała być naprawdę ładna, z dużymi oczami i jasnymi, niemal białymi włosami. Teraz efekt psuły liczne rany i siniaki na gładkiej niegdyś skórze, a figurę dziewczyny ciężko było ocenić. Ktoś odciął jej piersi i rozciął brzuch.

Dotknął opuszkami palców czoła denatki, skoncentrował się, po czym wysłał krótki impuls i wsłuchał się w jego echo. Nie natrafił na żaden opór - ciało było tylko pustą skorupą. Nienaturalnie pustą. Jak oceniał, od zgonu upłynęło około 10 godzin, więc nadal powinny być wyczuwalne resztki jej duszy. Ale tak nie było. 

"Wyssana do sucha" pomyślał. "Tak jak wszystkie poprzednie ofiary."

Widząc ludzi koronera, którzy przyszli po ciało, odsunął się na bok. Ona i tak nie mogła mu nic powiedzieć. 

"Dwadzieścia jeden ofiar. Jeśli moje przypuszczenia są słuszne, więcej już nie będzie. Za to za trzy dni przybędzie nam dużo większy problem. To ostatnia szansa, żeby powstrzymać tego... Jak Placide go nazwał? Złodzieja Dusz?" 

Zamyślony pochylił się nad pentagramem. Był to standardowy sigil skupiający energię duchową i koncentrujący ją w jednym punkcie. W geometrycznym środku gwiazdy na podłodze widniał lekko przypalony krąg - miejsce gdzie, jak sądził, stał jakiś rodzaj pojemnika, w którym zabójca zamykał duszę.

Podszedł do znajomego technika dowiedzieć się, jakie są ustalenia. Wprawdzie nie wierzył, że dowie się czegoś istotnego, ale intuicja podpowiadała mu żeby jeszcze został. Intuicja zawodziła go bardzo rzadko, więc postanowił poczekać. I tak nie miał nic ciekawego do roboty. No, oprócz przeszukania całego LA ulica po ulicy. Wraz ze swoją drużyną robili to od dwóch tygodni, zaczynając od przedmieść, które uznali za najbardziej prawdopodobne miejsce na kryjówkę maga-zabójcy. Mieli już tego szczerze dosyć.

Jego podświadomość drgnęła sekundę przed klamką. Do pomieszczenia weszła młoda dziewczyna w mundurze LAPD. Pierwsze co rzucało się w oczy, to długi warkocz włosów w kolorze czerwono-kasztanowym z jaśniejszymi i ciemniejszymi pasemkami. Wyglądała na około dwadzieścia pięć lat, a biorąc pod uwagę że miała buty na lekkim obcasie, oceniał ją na sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu.

-Cześć Ana! - krzyknęła Theo z drugiego końca pokoju.

"Hmm.. musi być nowa, zapamiętałbym kogoś takiego." pomyślał. W końcu była ruda. Odkąd pamiętał miał słabość do rudowłosych kobiet. I rogatych. Ale do tego nie przyznawał się nawet przed sobą. 

I wtedy zauważył coś dziwnego. “Cholera, ona ma aurę. Normalną magiczną aurę. A raczej właśnie nienormalną.” 

Możliwość dostrzeżenia aury była umiejętnością charakterystyczną dla wszystkich istot magicznych i tego niewielkiego procentu ludzi, którzy mieli magiczne zdolności. Ciężko powiedzieć, żeby było to “widzenie” aury, bo nie miało to nic wspólnego ze wzrokiem, ale zazwyczaj mózg przetwarzał to jako swego rodzaju światło lub obłoki dymu otaczające dany obiekt. Zazwyczaj, choć Eren słyszał też o odbieraniu jej jako melodii. 

Aura, którą dostrzegał wokół Any, była kłębami srebrno-czarnego dymu, podświetlonego złotym światłem. Nigdy nie spotkał się z podobną aurą i nie miał pojęcia, jaka istota mogłaby taką mieć.

“Złotą aurę mogą mieć ludzcy czarodzieje, zwłaszcza wywodzący się ze starych rodów. Ciemne aury mają wampiry, ale raczej ciemnofioletowe niż taką głęboką czerń… No i to srebro. Święci mają aury białe lub jasnoszare, ale błyszczący srebrny? No i najważniejsze - dlaczego nie ma osłon? Nikt magiczny nie chodzi po mieście z widoczną aurą. To absolutne podstawy treningu każdego maga.” Wtedy jednak zauważył, że aura dziewczyny zniknęła. Spróbował skoncentrować się na niej i po chwili znowu mógł ją zobaczyć. Skupił uwagę na czymś innym - i znowu jej nie było.

Przyglądał się Anie, próbując dojść do jakichś sensownych wniosków, kiedy nagle podniosła oczy i spojrzała prosto na niego. Normalnie dziewczyna z taką figurą mogłaby mieć problem z utrzymaniem wzroku faceta na swoich oczach, ale nie ona. Oczy Any były duże, intensywnie zielone i głębokie, jak dwie jadowicie szmaragdowe studnie.

Zorientował się, że gapi się na nią, więc przeniósł wzrok z powrotem na pentagram. “Co jej pojawienie się tutaj oznacza? Jest jakoś zamieszana w zabójstwa? A może to zwykły przypadek? No i kim ona jest?” Jego wyostrzonym zmysłom nie umknęły takie szczegóły jak kilka starych, ładnie zagojonych blizn na ramionach nieznajomej i niezbyt przepisowy nóż w cholewie prawego buta. Sama jej postawa i sposób poruszania się przywodził na myśl dzikiego kota. Pięknego, ale niebezpiecznego. 

Ana i Theo zaczęły rozmawiać. Nie chciał podsłuchiwać rozmowy dwóch funkcjonariuszek, ale przy jego zmysłach ciężko było nie słyszeć rozmowy prowadzonej w tym samym pomieszczeniu, zwłaszcza swojego imienia.

Eren

Na początku niespecjalnie za nim przepadał, ale cóż. Pięć lat temu przegrał zakład z Jacko, która akurat miała wtedy obsesję na punkcie “Attack on Titan” i będzie musiał płacić tego cenę jeszcze pewnie przez kolejnych pięć. Zresztą już się przyzwyczaił. No i zawsze mogło paść na przykład na Armin, więc i tak nie było źle. 

Kiedyś przeczytał, że w normalnym ludzkim organizmie, w ciągu dziesięciu lat wszystkie komórki zdążą umrzeć i zostać zastąpione co najmniej raz, więc w pewnym sensie każdy jest innym człowiekiem niż dziesięć lat temu. Nie był pewien jak często wymieniają się jego komórki, ale co dziesięć lat faktycznie musiał stawać się innym człowiekiem. Nowa tożsamość, nowy kraj, nowe życie. Inaczej ciężko byłoby mu ukryć pewne... niewygodne fakty.

“Jak ten cały cyrk się uspokoi, będę musiał dokładniej przyjrzeć się tej Anie” pomyślał, patrząc na drzwi zamykające się za policjantkami. Chwilę później drzwi otworzyły się znowu i wszedł przez nie detektyw, którego Eren znał z widzenia i który, jak zakładał, był odpowiedzialny za przeszukanie miejsca zbrodni i zebranie dowodów. Detektyw również zobaczył Erena i stojącego obok technika i podszedł do nich.

- Dobra panowie - powiedział - na czym stoimy?

 

* * *

 

trzy dni do równonocy; po południu

 

Rozmowa z detektywem strasznie się przedłużyła, więc wyszedł z mieszkania dopiero dwie godziny później. Kilka razy musiał mówić, że nie ma pojęcia co to za symbole, ani kto mógłby się nimi posługiwać i do czego. Było to oczywiste kłamstwo, ale przecież nie mógł rozmawiać o tym z kimś niemagicznym. Pogrążony w ponurych myślach szedł po schodach na dół, chcąc wyrwać się już z tego miejsca. Od całej tej krwi kręciło mu się już w głowie. Nawet teraz czuł jej słodycz.

Zaraz zaraz...

Pociągnął nosem jak pies szukający tropu. “Taaak… wyraźnie czuć tu krew, ale… zapach nie dochodzi z góry, z mieszkania, tylko z dołu. W dodatku to krew jakiejś istoty magicznej albo maga, a tamta dziewczyna była zwykłym człowiekiem…”

Zaintrygowany, zamknął oczy i skupił się na postrzeganiu ponadzmysłowym. Piętro niżej wyczuł aurę Any i jeszcze jednego człowieka. On nie miał aury, tylko zwykłą duszę.

Otworzył oczy i wszedł na schody, jednocześnie sięgając do tych obszarów swojej magii, których zazwyczaj starał się nie używać. Powoli zaczął napierać na psychikę policjanta, który wchodził już po schodach. Eren szedł środkiem wąskich stopni, coraz mocniej atakując umysł mężczyzny, trzymając na nim hipnotyzujące spojrzenie swoich czarnych oczu. “Kiedy patrzysz w pustkę, pustka patrzy na ciebie, co kolego?” Uśmiechnął się  w myślach. “Wprawdzie Nietzsche przewraca się w grobie słuchając jak ludzie używają tego zdania nie mając pojęcia, o co mu chodziło, ale to bez znaczenia, prawda? W końcu to i tak całe lata świetlne od twojego poziomu intelektualnego.”

Kiedy był już tylko metr od policjanta, jego nogi ugięły się a z nosa buchnęła krew. Padł do tyłu, nie wydawszy żadnego dźwięku. Eren stanął nad nieprzytomnym ciałem i przekrzywił głowę. Podczas ataku mentalnego zobaczył strzępy myśli, które policjant miał w głowie i niezbyt mu się podobały. Wszystkie dotyczyły rudowłosej dziewczyny i tego, co by z nią robił.

Skupił energię na podeszwie stopy i oparł obcas buta na kroczu nieprzytomnego. Dociskając ją do ziemi, spokojnie przepalał większość nerwów w jego penisie. “Jeśli ci po tym jeszcze kiedykolwiek stanie, to uznam to za cud. A dojść już na pewno nie zdołasz.” 

Spojrzał na Anę, stojącą z wyrazem szczerego zdziwienia na twarzy. Musiał przyznać, że z bliska wyglądała jeszcze lepiej, niż się spodziewał.

- Nie sądzę, żeby sprawiał Ci już więcej kłopotów. - powiedział spokojnie. Nagle poczuł dziwne mrowienie na osłonach, które szybko jednak minęło.

- Wszystko ok? Halo? - pstryknął palcami przed twarzą Any, wciąż stojącej bez ruchu.

- Tak, dzięki, wszystko w porządku - odpowiedziała mrugając kilka razy -

Cooo… co mu właściwie zrobiłeś? Powinnam zacząć myśleć jak szybko pozbyć się zwłok?

- Ha ha ha ha - zaśmiał się krótko - Nie, to nie powinno być potrzebne. Potknął się na schodach, upadł i uderzył się w głowę, prawda? - mrugnął do niej, uśmiechając się.

- Cóż, nie sądzę żeby ktoś go bardzo żałował - powiedziała, spluwając obok leżącego, który zaczynał jęczeć i powoli się ruszać.

Eren już jej jednak nie słuchał. Całą uwagę skupił na ulotnym śladzie magii w powietrzu, próbując zlokalizować jego źródło. Jeśli się nie mylił, to było właśnie to na co wszyscy czekali od pieprzonych dziewięciu miesięcy - pierwsze potknięcie zabójcy. Pierwsze, które oni uczynią ostatnim. Potrzebował chwili, żeby znaleźć to czego szukał, ale do tego musiał się pozbyć Any.

- W takim razie Ty idź do łazienki, a ja przeciągnę go gdzieś żeby mógł w spokoju dojść do siebie, co? - powiedział Eren, łapiąc Josha za nogi. Wsparł to zdanie subtelną hipnozą. Dzięki temu nie będzie zadawać pytań ani za bardzo roztrząsać całej sytuacji i szybko o tym zapomni. Chyba że… “Nie, niemożliwe żeby sama ją przełamała. Połączenie magii wampirów i sukkubów jest praktycznie nie do złamania bez dużego doświadczenia i treningu, a nawet wtedy jest to bardzo trudne. Mam ją już z głowy.” Pomyślał, patrząc na szczupłe nogi i kształtne pośladki wchodzącej po schodach policjantki.

 “Skup się! Nie czas na to.” Zganił sam siebie i ukląkł na podłodze. Szukał niewidocznego gołym okiem Kryształu Dusz. Dzięki niemu będzie mógł zidentyfikować unikalną sygnaturę magiczną ducha ostatniej ofiary i bez problemu go zlokalizuje. Zapewne rano kryształ był jeszcze zbyt stabilny i praktycznie nie emitował żadnej energii, dlatego go nie wyczuł.

Znalazł go tuż przy schodach na niższe piętro. Wyciągnął rękę bombardując kryształ energią i przyspieszając jego rozpad. Kiedy rozłożył się już cały, zebrał całą jego energię w zaciśniętej pięści i przyłożył jej wierzch do czoła, żeby dobrze wyczuć jej sygnaturę. “Chwilę później znał już mniej więcej kierunek, w którym powinien się udać. Wstał, odchylił głowę do tyłu i głęboko wciągnął powietrze, po czym szybko zaczął schodzić po schodach. Any, która po chwili ruszyła za nim, nie wyczuł żadnym ze swoich zmysłów.

 

* * *

 

trzy dni do równonocy; wieczór

 

Siedział spokojnie w barze niedaleko centrum, dokładnie na przeciwko domu, w którym znajdowała się kryjówka Złodzieja Dusz. Wprawdzie nie czuł już ducha ostatniej ofiary, energia którą wchłonął z kryształu ulotniła się całkiem tuż po tym jak dotarł na miejsce, ale potrójne bariery wokół budynku były dość mocną poszlaką.

Zamówił whiskey z Colą żeby nie siedzieć bez niczego, ale nawet go nie tknął. Po prostu siedział. I patrzył. Dwie godziny temu zadzwonił do Davida i kazał mu zebrać ekipę i przygotować ją do akcji przed zmrokiem. Planowali wkroczyć tuż po zachodzie słońca - on miał dezaktywować pole ochronne, a Placide przenieść resztę od razu na miejsce. Pozostało tylko czekać.

Kiedy tarcza słoneczna w końcu schowała się za horyzontem, podniósł szklankę i jednym łykiem wypił drinka, po czym wyszedł z baru i spokojnie przeszedł na drugą stronę ulicy. Skupił się i szybko przeskanował otoczenie żeby upewnić się, że nie jest obserwowany i położył rękę na klamce. Złamanie kręgów ochronnych zajęło mu tylko kilka sekund, w końcu ostatnie godziny spędził na dostrajaniu się do ich magii. Po chwili pchnął drzwi i wszedł do środka. 

W przedpokoju panował półmrok, rozświetlany wieczornym blaskiem wpadającym przez mozaikę w drzwiach i światłem sączącym się pod drzwiami do pokoju, który zapewne był salonem. Powietrze było gęste od magii, która pobudzała krążenie i musowała w żyłach. Wyraźnie czuł dwadzieścia dwie dusze. Dwadzieścia jeden z nich musiało być ofiarami, natomiast ostatnia, najmocniejsza, zdecydowanie należała do maga.

Spokojnie pchnął drzwi do salonu i wszedł do środka, stając twarzą w twarz z mężczyzną w średnim wieku, stojącym obok biurka zastawionego książkami. Kilka z nich zidentyfikował jako czarnomagiczne grymuary, kilka jako podręczniki do magii przyzywania i podstaw nasycania artefaktów, natomiast jedną, leżącą na samym środku widział po raz pierwszy.

- Dobry wieczór, psycholu. - uśmiechnął się wrednie. - Nazywam się Eren Smith. Jak się do ciebie zwracać?

- Arturius McTavish. - odpowiedział z godnością mag. - Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?

Eren wskazał na trzy półki zastawione słoikami owiniętymi miedzianym drutem.

- Po co ci to właściwie? Potrójna siódemka ludzkich dusz może wzmocnić praktycznie dowolne zaklęcie, ale jakie dokładnie? Jeśli nieprzypadkowo wybrałeś akurat Miasto Aniołów to pewnie liczysz na gości z drugiej strony, co?

- Owszem, zamierzam rzucić z ich pomocą zaklęcie przyzywające. Jeszcze jakieś pytania zanim cię zabiję?

- Ha ha ha ha! Zapytałbym co dokładnie chcesz przyzwać, ale skoro zadałeś sobie tyle trudu to na pewno jakiś wyższy demon. Zresztą to nie ma znaczenia i tak ci na to nie pozwolę.

Mag uśmiechnął się i podniósł rękę, przygotowując się do rzucenia zaklęcia. Gdzieś za nimi cicho skrzypnęły otwierane drzwi.

W tamtej chwili Eren mógł zabić go od razu, zanim nawet tamten skończyłby ruch ręką. Gdyby to zrobił, historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Kilka osób by umarło, kilka zachowało by życie, niektórzy nigdy by się nie poznali, drogi innych natomiast nie rozeszłyby się. Świat jaki znamy pewnie przestałby istnieć.

Ale Erenowi nie chciało się przyzwać miecza, teleportować się do maga, a potem jeszcze czyścić ubrań ubrudzonych krwią. Zamiast tego wyciągnął rękę stawiając przed sobą tarczę, planując przechwycić wrogi atak i zabić maga szybką kontrą.

I wtedy nagle znikąd wpadła na niego Ana i złamała jego obronę. Eren, mimo że z reguły potrafił zachować zimną krew, całkowicie osłupiał.

“Skąd do kurwy nędzy i wszystkiego co święte ona się tutaj wzięła? Śledziła mnie? Przecież bym ją wyczuł, w ten czy inny sposób.” Myślał w tych ułamkach sekund zanim atak Arturiusa sięgnął celu. “No i jakim cudem w ogóle była w stanie za mną podążać? Z tymi czarami maskującymi których używałem nie jej mózg nie powinien w ogóle mnie rejestrować! Co tu się do chuja dzieje?” Ułamek sekundy przed tym, jak pocisk trafił prosto w brzuch Any, wydawało mu się, że widzi srebrzystą barierę formującą się wokół dłoni dziewczyny.

Potem wszystko zniknęło w błysku światła.

 

* * *

 

trzy dni do równonocy; kilka minut po zachodzie słońca

 

Theo siedziała przy biurku na posterunku, patrząc się na zegarek. Odkąd dostała SMSa od Any minęło niecałe pięć minut. Gdyby to od niej zależało, całe LAPD byłoby już w drodze. Ale znały się jeszcze ze szkoły policyjnej i jak dotąd intuicja koleżanki nigdy nie zawiodła. Skoro kazała jej czekać pół godziny, miała zamiar to zrobić. Pół godziny. I ani sekundy dłużej.

 

* * *

 

Zanim jeszcze ciało Any dotknęło podłogi, Eren był już przy magu, z długim mieczem wbitym w brzuch mężczyzny aż po jelec. Gdyby był tam ktoś jeszcze, mógłby zobaczyć że jego oczy, zazwyczaj czarne jak bezgwiezdna noc, płoną krwistoczerwonym blaskiem z wąskimi, pionowymi źrenicami pośrodku. Gdyby ten ktoś patrzył dostatecznie uważnie może nawet dostrzegłby łzy, powoli spływające z kącików oczu Erena, choć równie dobrze mogłoby to być tylko złudzenie. 

Na szczęście jednak nie było tam nikogo, kto musiałby się nad tym zastanawiać. Mag wydał cichy jęk i osunął się martwy u stóp Erena, który stał nieruchomo, z opuszczoną głową.

W tym momencie na środku pomieszczenia rozbłysł sigil portalu, a po chwili stała tam już piątka ludzi - a właściwie humanoidów, bo czystej krwi człowiekiem było tylko jedno z nich.

- Hejoooooo szefie! Widzę że już wszystko załatwione, huh? Mogłeś chociaż raz na nas poczekać! - Chelsea, drobna elfka, jak zwykle była pełna energii. Znała Erena najdłużej z całej piątki i jako jedyna mówiła do niego "szefie" a nie "kapitanie".

Placide, potężny murzyn, którego wszyscy oprócz Erena nazywali Baronem, położył rękę na ramieniu elfki i uciszył ją gestem. Wystarczył mu jeden rzut oka na kapitana i otaczającą go mroczną aurę  żeby wiedzieć, że nie wszystko poszło gładko.

- Jaka sytuacja, kapitanie?

- Chelsea, sprawdź proszę co z nią. - nadal stojąc tyłem kiwnął głową w kierunku leżącej na ziemi Any. Wokół jej ciała rosła kałuża krwi.

 

* * *

 

Jakim cudem wszystko może się tak bardzo zjebać w ułamku sekundy? Dlaczego? Dlaczego w ogóle za mną szłaś?

I czemu mnie to w ogóle rusza? Przecież już prawie od pół wieku minęło odkąd ostatnio przejmowałem się losem jakiegoś zwykłego człowieka.

Może dlatego… może dlatego że mnie nie znałaś, a mimo to bez namysłu rzuciłaś się żeby osłonić mnie własnym ciałem? Kiedy ostatnio ktoś obcy tak dla mnie zrobił? Czy w ogóle kiedykolwiek ktoś był gotów oddać za mnie życie tylko dlatego że… że uważał że tak trzeba? Bez wahania, bez pytań, bez wyrzutów? Czy ja byłbym gotów zrobić to dla ciebie? Przysięgałem chronić ludzkość za wszelką cenę, ale… czy oznacza to też chronienie ludzi

Mamo, co powinienem zrobić? Pozwolić jej umrzeć? Czy dać jej drugą szansę, nawet jeśli… nawet jeśli wiem jak to się może skończyć? Które zło powinienem wybrać?

Dlaczego, Boże? Dlaczego znowu muszę wybierać?

 

* * *

 

- Nie jest dobrze, szefie - głos Chelsea zabrzmiał głucho w ciszy panującej w domu. - To był Piorun Alzura. Nie jestem w stanie jej tutaj uzdrowić, a nie przeżyje na tyle długo, żebym zdążyła wszystko przygotować. Jej organizm sam musiałby wyleczyć rany, mogę tylko przyspieszyć trochę regenerację, żeby kupić nieco czasu, ale…

- Ale i tak umrze? - dokończył Eren podchodząc do leżącej na podłodze Any. Na jej twarzy zastygł wyraz zaskoczenia i zdziwienia. “Taka piękna” pomyślał. “Czemu to zrobiłaś?”

Nagle powieki dziewczyny drgnęły i otworzyła oczy, kaszląc krwią. Eren klęknął przy niej tak szybko, że Chelsea nie zauważyła nawet jak się poruszył.

- Już dobrze, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Nie zamykaj oczu, słyszysz? - Eren wziął ją za rękę.

Chelsea patrzyła na to osłupiała, podobnie jak wszyscy inni członkowie drużyny. Jeszcze nigdy Kapitan się tak przy nich nie zachowywał. Tylko David, wysoki, nieziemsko przystojny blondyn o ciele atlety przyglądał się z zainteresowaniem ale bez widocznych emocji, lekko przekrzywiając głowę.

Ana zamrugała kilka razy i w oczach stanęły jej łzy. 

- Nie chce umierać, proszę, proszę, nie, nie - głos dziewczyny zaczął łamać się w panice. Oddychała szybko i płytko, jak ranne zwierzątko - błagam, nie zostawiaj mnie samej, nie chcę być sama, proszę nie, ja nie chcę, nie zostawiaj mnie - łkała, ściskając rękę Erena i błądząc przerażonym wzrokiem po jego twarzy.

- Nigdy nie będziesz sama. Obiecuję. Nie zostawię cię. - Przyłożył dłoń do jej czoła. Ana zamknęła oczy, a jej oddech powoli się uspokoił. Eren pochylił się nad nią, rozchylając usta jak do pocałunku. “Znowu to robię. Wiem jak to się skończy ale i tak to zrobię. Co się ze mną dzieje?” pomyślał, skupiając swoją magię w kłach.

“Historia zatacza koło.”

“ - Proszę, Miron. Chcę jeszcze żyć, przyjacielu.”

Kły się zaciskają.

Gdzieś w oddali płonie wioska.

“Wąż Uroboros połyka swój ogon.”

“ - Zabawa dopiero się zaczyna.”

Eren wyprostował się, ocierając wierzchem dłoni krew z ust. Na szyi Any, tam gdzie znajduje się tętnica szyjna, widniały dwie krwawiące rany, które jednak niemalże natychmiast się zasklepiły

Nagle w kieszeni policjantki zabrzęczał telefon. Eren szybkim ruchem wyjął go, spojrzał na ekran i zaklął. Dzwoniła Theo. Ignorując dzwonienie, przyłożył palec Any do czytnika i sprawdził rejestr połączeń. Ostatnie, sprzed niecałych pięciu minut, było do Theo właśnie.

  “Kurwa. Nie wygląda na głupią, więc zapewne zabezpieczała sobie wsparcie, w razie gdyby coś poszło źle. Fuck, to oznacza że za góra pół godziny będzie tutaj policja. Nie mogą zobaczyć tego całego syfu, z drugiej strony zapewne powiedziała, że ja też tu byłem więc nie mogę tak po prostu zniknąć, zostawiając za sobą zwłoki i nieprzytomną policjantkę w kałuży krwi. Kurwa, myśl, myśl…”

Po chwili plan był już gotowy w jego głowie.

- Chelsea, pilnuj policjantki i przyspiesz leczenie tak bardzo, jak tylko się da - zaczął wydawać polecenia - Placide, musisz reanimować tego maga, będzie nam potrzebny. David - zbierasz z tego pokoju wszystko, co nie może wpaść w ręce niemagicznych, zwłaszcza te książki. Tylko pamiętaj, że musi tu zostać wystarczająco dużo, żeby powiązać go - wskazał na zwłoki maga, nad którymi już klęczał Baron - z tymi zabójstwami, jasne? Rafi, Jacko - przeszukać szybko cały dom. Upewnijcie się, że nie ma tu innych rzeczy których policja nie powinna znaleźć. Do roboty! - młoda dziewczyna z uszami i ogonem szopa wybiegła z pokoju, zaczynając już węszyć. Zaraz za nią biegła drobna Azjatka z kataną na plecach i pistoletami maszynowymi przy pasie.

- Gotowe, kapitanie - Placide stał obok maga. Oczy zombie były wywrócone do góry tak, że widać było tylko nabiegłe krwią białka. Ręce zwisały mu luźno, nie oddychał i ogólnie wyglądał… cóż, jak zwłoki.

- Dobra, ustaw go w tym miejscu gdzie umarł i przejmij kontrolę nad policjantką. Jest nieprzytomna, więc nie powinno być problemu. Reszta, status!

  - Policjantka dobrze, za kilka minut rana się zagoi!

- Niemalże skończyłem zabezpieczanie potencjalnie niebezpiecznych przedmiotów, ze szczególnym uwzględnieniem książek, Kapitanie.

- Dom na razie czysty! 

- U mnie też, Kapitanie!

- Kapitanie, mamy problem - Placide brzmiał na zaniepokojonego - nie jestem w stanie jej kontrolować. Opiera się wszelkim formom hipnozy, to nie powinno być możliwe w jej stanie… - bezradnie rozłożył ręce.

- Dobra, zrobimy to inaczej. Chelsea! Użyj telekinezy żeby postawić ją do pionu i złap jej ręką pistolet. Placide! - Eren wyjął z kabury w płaszczu pistolet Heckler & Koch P30L. Szybkim zaklęciem usunął z niego odciski palców i rzucił go w stronę maga. Placide, rozumiejąc o co chodzi, wydał mentalny rozkaz swojemu nowemu słudze, a ten złapał broń w locie.

- Niech go rozłoży, wyjmie naboje z magazynka, załaduje i złoży ponownie. Jego odciski palców mają być na wszystkich częściach, ładne i wyraźne. Jasne? A teraz słuchajcie oboje, zrobimy to tak. Jak nasz zabójca będzie już gotowy, wycelujesz nim we mnie i strzelisz, Placide. Postaraj się nie trafić w głowę ani w serce, dobra? Najlepiej celuj w brzuch, gdzieś koło jelit. Potem celujesz w policjantkę a ty, Chelsea, strzelasz do niego tak, żeby trafić dokładnie tam gdzie była rana po moim mieczu. Wtedy znowu strzela mag trafiając ją tam, gdzie dostała Piorunem. Ostatni strzał oddaje policjantka, trafiając w głowę. Wtedy puszczacie ich i upadają tam, gdzie stali. Postarajcie się zrobić to jak najbardziej płynnie, bam bam-bam-bam, w razie gdyby ktoś to słyszał. Jak to zrobicie, zbieracie się, pozbywacie się śladów, bierzecie to co zabezpieczył David i teleportujecie się do bazy. A, Chelsea, jeszcze jedno. Zmniejsz jej tempo gojenia się do normalnego ludzkiego na, powiedzmy, osiem godzin, dobra? Żeby w szpitalu nie zaczęli mieć jakichś podejrzeń. Tylko upewnij się, że to przeżyje, jasne? Swoje spowolnię sam. A ty, Placide masz mój płaszcz, wolałbym żeby nikt go nie wziął. Jakieś pytania?

- Nie, Kapitanie! - odpowiedzieli chórem.

- No to co, the show must go on…

 

* * *

 

Kiedy policja przyjechała na miejsce, zastała postrzelonych Erena i Anę nieprzytomnych i leżących na podłodze, a pod przeciwną ścianą martwego mężczyznę w średnim wieku. W pokoju znajdowały się również szkice symboli znajdowanych na miejscach zbrodni, a w piwnicy policjanci znaleźli torbę z nożami i młotkami ubrudzonych krwią, zarówno względnie świeżą jak i dawno wyschniętą. Wszelkie wątpliwości rozwiała jednak wisząca w sypialni olbrzymia tablica, na której szpilkami poprzypinano zdjęcia wszystkich dwudziestu jeden ofiar, ich adresów i informacji o stylu życia. Szef LAPD natychmiast zwołał konferencję prasową, na której ogłosił rozwiązanie i zamknięcie sprawy. Stwierdził, że pozorny brak postępów do tej pory spowodowany był taktyką prowadzenia śledztwa, mającą na celu uśpienie czujności zabójcy. Taktyką, która okazała się skuteczna. Oddział specjalny nagrodzono w trybie natychmiastowym. Udział okultysty - amatora w śledztwie skrzętnie przemilczano, a wszystkie dokumenty sprawy natychmiast zostały utajnione, podobno żeby nie inspirować naśladowców.

W tym samym czasie w szpitalu policyjnym, zespoły chirurgów kończyły właśnie wyjmować kulę 9mm z płuca Any i zszywać jelita Erena. Stan obojga był stabilny i ich życiu nic nie zagrażało, choć oboje pozostawali nieprzytomni. Morfologia krwi Any wykazywała z początku szereg dziwnych zaburzeń, ale zrzucono to na karb wadliwości sprzętu. Kolejna, przeprowadzona już po zabiegu, mieściła się w normie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
TomaszPruffer · dnia 24.09.2019 10:33 · Czytań: 267 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty