Night Hunters cz. 4 - TomaszPruffer
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Night Hunters cz. 4
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

dzień po równonocy, wieczór

 

Eren wysiadł z samochodu przed blokiem w którym, według informacji uzyskanych od Theo, mieszkała Ana wraz z chłopakiem. Fakt, że miała kogoś nie powinien go w sumie dziwić, ale i tak dotknęło go to bardziej, niż się przed sobą przyznawał.

Wbiegając po dwa stopnie szybko dostał się na czwarte piętro. Drzwi do mieszkania numer dziewiętnaście były lekko uchylone. Pełen złych przeczuć wyjął z pochwy wszytej wewnątrz rękawa płaszcza krótki nóż i zrobił mentalny skan domu. Wyczuł tylko jedną osobę, prawdopodobnie nieprzytomną, sądząc po aktywności mózgu. 

Przeszedł przez próg, rozglądając się uważnie. Nie widział nigdzie śladów walki, a w powietrzu nie wyczuwał śladów zaklęć. Nie chowając noża, szybko sprawdził cały dom. Kiedy upewnił się, że jest względnie bezpiecznie, podszedł do leżącego na podłodze ciała. Był to mężczyzna, cały nagi, z zakrwawioną twarzą. Pasował do opisu Daniela, chłopaka Any, podanego mu przez Theo. Z satysfakcją zauważył, że Daniel został dużo mniej hojnie niż on obdarzony przez naturę. Nie żeby to miało jakieś znaczenie.

“Nieprzytomny, strzaskane kości twarzoczaszki, wybite zęby, złamany nos. Prawdopodobnie też wstrząśnienie mózgu i uszkodzenia mięśni i ścięgien w szyi.” pomyślał, przyglądając się leżącemu. “Wygląda, jakby ktoś porządnie przyłożył mu pięścią w twarz. Tak nadludzko porządnie wręcz. Jeśli to chłopak Any, to zapewne się pokłócili i uderzyła go, nie zdając sobie sprawy ze swojej siły. Potem wyszła z domu nie zamykając nawet drzwi.” Złośliwy głosik z tyłu głowy mówił mu, że się spóźnił. Ana wpadła w szał i podrzyna właśnie gardła losowym przechodniom.

Odpędzając dantejskie sceny, podsuwane mu przez wyobraźnię, Eren poszedł do leżącego na ziemi Daniela.

“Ewentualnie możliwe, że w sprawę zamieszane są osoby trzecie, na przykład magowie z tego stowarzyszenia o którym mówili Roman i Madame Serenity. Możliwe, że on dostał w mordę, a Anę zabrali.” rozmyślał, szukając jakichś innych śladów. Nic jednak nie znalazł, co przemawiało raczej za pierwszą opcją. Był tylko jeden sposób, żeby to wiedzieć na pewno.

Złapał Daniela za głowę i wysłał krótką falę energii, przywracając mu przytomność.

- Kim jesteś? - zapytał, aktywując hipnozę. Nie miał czasu na zabawę w łamanie przesłuchiwanego.

- Daniel Graham. - odpowiedział, błądząc mętnym wzrokiem po pokoju.

- Co się stało? Kto cię uderzył?

- Ana Seras, moja dziewczyna. Dowiedziała się, że ją zdradziłem. Zapytała o adres mojej kochanki. Podałem jej go. Czemu go jej podałem…?

- Podaj mi ten adres słyszysz! Kiedy wyszła?

- Clifton Way 201, Beverly Hills. Jakoś o drugiej… tak myślę.

- Kurwa! - krzyknął Eren, otwierając drzwi na mały balkon. W myślach odtworzył mapę miasta i wyznaczył kierunek. Wziął rozbieg i skoczył. W powietrzu teleportował się na dach kolejnego bloku, przebiegł, skoczył i znowu teleportował się, tym razem dwa bloki dalej. 

“Kurwa, ona ją zabije. Dotrę tam i znajdę prawie zimne zwłoki jakiejś idiotki.” Myślał skacząc po dwa, trzy dachy. Jeśli dobrze liczył, do celu miał jakieś trzy minuty. “Boże, błagam, niech ona nadal tam będzie. Niech się nie okaże, że poszła gdzieś dalej i zacznie zabijać zanim ją wytropię. Błagam, nie dam rady jej… Nie, nie myśl o tym. Skup się na tym co robisz.” 

W końcu dotarł do Beverly Hills i zobaczył właściwy domek. Był jeszcze w powietrzu, kiedy przez przeszklone drzwi tarasowe zobaczył czerwone plamy na podłodze. 

“Zabiła ją. Ana naprawdę kogoś zabiła. I teraz ja… ja będę musiał zabić ją.”

Machnął ręką i na szybie zajaśniał glif. Po chwili szyba zamigotała i zniknęła, a on wleciał do pokoju lądując miękkim przewrotem. W oczach miał łzy. Pewnie od wiatru.

Na kanapie, przykryte puszystym kocem, siedziały Ana i młoda blondynka, zapewne pani domu. Każda z nich miała w ręku kieliszek, a na stoliku leżało opakowanie lodów z wbitymi dwiema łyżeczkami i w połowie opróżniona butelka po winie. Dwie kolejne, całkiem puste, walały się podłodze.

- O, cześć Eren. Właśnie mówiliśmy o tobie. - Ana wyglądała na całkiem trzeźwą. Nic dziwnego, wampiry miały szybki metabolizm i dużą odporność na większość trucizn, w tym alkohol.

- Ooooooo, to jest *hik!* ten Eren??? - jej nowa koleżanka wyraźnie trzymała się gorzej.

- Tak, to on. Jak już wpadłeś, mógłbyś proszę wytrzeć to wino z podłogi? Nat rozlała trochę jak szła po drugą butelkę. W kuchni powinny być ręczniki papierowe.

- Mhm. Już idę. - powiedział Eren, zerkając na kałużę czerwonego wina, którą wcześniej wziął z krew. Miał ochotę położyć się na podłodze i płakać ze śmiechu ale bał się, że to tylko sen. Zaraz obudzi się pośród porozrzucanych wnętrzności, stojąc nad nieruchomym ciałem Any, z mieczem ociekającym krwią.

Patrząc tępo przed siebie, poszedł do kuchni. Znalazł ręcznik papierowy. Po namyśle wziął też butelkę wina ze stojaka na blacie. Wrócił do salonu. Wytarł wino z podłogi. Rzucił mokre ręczniki na stół, otworzył wino i postawił. Wziął drugą butelkę, tą w połowie pustą, siadł na kanapie obok Nataszy i pociągnął długi łyk. Nakrył się kocem podanym przez dziewczynę i głęboko westchnął.

Siedzieli tak jakieś pięć minut, pijąc wino w ciszy, kiedy Ana się odezwała.

- Przyszedłeś… po mnie?

- Mhm.

- Przez szybę, tak? Która zniknęła tuż przed tym, jak przez nią przeleciałeś i pojawiła się zaraz po tym?

- Nie da się ukryć.

Znowu zapadła cisza.

- Ale wszystko z nią *hik!* w porządku? Z szybą w sensie? W ogóle Natasza jestem. Ale możesz mi mówić *hik!* Nat. - powiedziała Natasza, wyciągając rękę spod koca.

- Miron. Ale mów mi Eren. - powiedział i uścisnął wyciągniętą dłoń dziewczyny. - Tak, nic jej nie będzie.

- Ja… mam kilka pytań. - odezwała się po chwili Ana, z wzrokiem utkwionym w kieliszku.

- Mhm. Pewnie tak. - Eren sięgnął po pudełko z lodami i łyżkę. Niestety, nie były truskawkowe. Miał ochotę na truskawkowe. I wódkę.

- Kim… czym ja jestem? - wypowiedziała słowa, które krążyły jej po głowie przez cały dzień.

- Cóż, tylko ty możesz to wiedzieć. Bądź kowalem swego losu, steru i okrętu czy coś… - odpowiedział, biorąc duży łyk wina - Ale od kiedy… od tego dnia, kiedy się poznaliśmy, jesteś w jakiejś... jednej czwartej wampirem.

- Ooo, takim jak w “Zmierzchu”? - zapytała siedząca między nimi Natasza. Zapewne na skutek alkoholu znacznie poszerzyły się jej horyzonty, bo nie wydawała się ani trochę zdziwiona prowadzoną przez Erena i Anę rozmową.

- Nie wiem, nigdy nie oglądałem. - wzruszył ramionami. - Ile jej powiedziałaś? - zwrócił się do Any.

- Wszystko, co wiedziałam, czyli w sumie niewiele. Większości tego, co wydarzyło się w tamtym domu nawet nie pamiętam.

- Cóż, przez większość tego byłaś nieprzytomna albo umierająca, więc nic dziwnego.

- Oh, nie no, dobrze wiedzieć. Zaraz… - Ana skupiła się na czymś, zamykając oczy. - pamiętam… jak pochylasz się nade mną i mówisz mi, że wszystko będzie dobrze. Tak było? Czy to jakieś delirium wytworzone przez mózg na skraju śmierci?

Eren westchnął i wypił kolejny duży łyk wina.

- Tak było. Tuż po tym, jak błagałaś mnie, żebym cię nie zostawiał i nie pozwolił ci umrzeć.

- Hmmm… nie pamiętam tego… Ale pamiętam, że coś mi obiecywałeś. Co to było?

- A, nic takiego. Mówiłem cokolwiek, żeby cię uspokoić. Traciłaś dużo krwi.

- Mhm. - Ana nie wyglądała na przekonaną. - A wracając do tych wampirów… Ty też nim jesteś? Przemieniłeś mnie? I czemu mówisz, że jestem wampirem tylko w jednej czwartej?

- Odpowiadając po kolei: Tak, tak, bo ja jestem wampirem tylko w połowie. Mój ojciec był wampirem, a matka kambionem, córką człowieka i sukkuba. O tym, czym jest sukkub porozmawiamy innym razem.

- Mhm. Czyli wampiry mogą mieć normalnie dzieci, tak? Jak ludzie?

- Jak w “Zmierzchu”... - powiedziała Natasza, wzdychając.

Cała trójka jak na komendę napiła się wina.

- Jak rozumiem żadne z nas nie płonie na słońcu dlatego, że nie jesteśmy czystej krwi? Czy wszystkie wampiry tak mogą?

- Nie, dla czystej krwi wampirów światło słoneczne faktycznie jest zabójcze, ale szczegóły wampirzej anatomii też omówimy później.

- Czy ja w ogóle powinnam to słyszeć? No wiesz, to o czym rozmawiacie? To nie jest jakaś *hik!* super-wampirza tajemnica? - zapytała nagle Nat.

- Jest, i faktycznie nie powinnaś o tym wiedzieć. - westchnął Eren. W ciągu tej rozmowy nawzdychał się tyle, co zwykle przez miesiąc. Albo i ponad.

- Aha. Czyli co… zabijesz mnie teraz, czy...? - głos dziewczyny się załamał.

- Nie, nie, nie ma potrzeby. Ale będę musiał trochę zmienić ci pamięć.

- Cóż, to chyba dobrze, nie? Raz jeszcze udało się przeżyć. - gospodyni westchnęła z ulgą - O, a jak już tam będziesz, to w gimnazjum miałam w klasie takiego strasznie brzydkiego chłopaka, Paul się nazywał, i on…

- Swoją drogą, jak mnie tu znalazłeś? - brutalnie przerwała jej Ana.

- Od Theo dowiedziałem się, gdzie mieszkasz, a dalej poprowadził mnie twój chłopak. Choć teraz to już chyba były.

- Co, Daniel nie żyje? Zabiłam go? - Ana zerwała się przerażona z kanapy. Eren w ostatniej chwili złapał, na szczęście prawie pusty, kieliszek. Nadludzki refleks jednak się przydawał.

- Świeć panie nad jego duszą. Zasłużył sobie, mały chujek. - Natasza wzniosła kieliszek jak do toastu.

Eren z jednej strony cieszył się, że Ana tak reaguje na myśl, że mogła kogoś zabić. Był to znak, że nie zmieniła się w ogarniętą żądzą mordu psychopatkę, czego obawiał się najbardziej. Z drugiej strony jednak, poczuł ukłucie zazdrości, że tak się o niego przejęła. Miał nadzieję że to tylko przejaw takiej… ogólnoludzkiej miłości. W końcu zdradził ją z… zaraz, zaraz.

- Żyje, choć nie będzie już taki ładniutki. I ja też mam pytanie. - rozłożył ręce, wskazując na cały pokój. - co tu się właściwie dzieje? Spodziewałem się raczej rzeźni, a nie depresyjnego babskiego wieczoru.

- A no tak, faktycznie dziwnie wyszło. - Ana z powrotem usiadła i przykryła się kocem. - Przyjechałam tutaj chcąc… w sumie sama nie wiem co. Zobaczyć, z kim przegrałam? Przekonać się, czego mi brakuje? Nie wiem, byłam wściekła, smutna, zmęczona… W każdym razie, kiedy Natasza otworzyła mi drzwi, nie mając pojęcia kim jestem ani o co chodzi, cała złość jakby ze mnie wyparowała. Zaczęłyśmy rozmawiać i okazało się, że ją wykorzystał tak samo, jak mnie - mówił, że jest studentem sztuk pięknych i że jest świeżo po bolesnym rozstaniu. Cóż, teraz to faktycznie chyba jest. - uśmiechnęła się złośliwie, a serce Erena radośnie podskoczyło. - no i tak szło od słowa do słowa, potem pojawiło się wino, koc, lody, no i… - wskazała gestem na kanapę. - A potem ty wpadłeś przez drzwi na taras. Jak to właściwie zrobiłeś?

- Ehhhh… to pytanie musiało w końcu paść. - Eren przyssał się do butelki, opróżniając ją. - Magia. Użyłem magii.

- Możesz… rozwinąć? - Ana zapytała, rozkładając ręce.

- Jak by to wytłumaczyć… To nie są jakieś czary-mary jak w książkach czy filmach. Magia to nauka. Podlega prawom fizyki, ma pewne reguły i ograniczenia, można ją badać z wykorzystaniem metod naukowych i tak dalej. Problem jest taki, że dopiero w niej raczkujemy - nie mamy jeszcze narzędzi i doświadczenia, żeby pojąć ją w całości. Dlatego jest dla nas magią. - Eren wziął ze stołu drugą butelkę z winem.

- Ok, chyba łapię, ale… tak od praktycznej strony? Nie trzeba mieć doktoratu z fizyki żeby jeździć samochodem, nie? Chodzi mi o to, jak magia działa, a nie czym jest. - Ana drążyła temat.

- Cóż, w tym przypadku to się łączy. - Eren uśmiechnął się słabo. - Używanie magii to kształtowanie rzeczywistości myślą. Możesz coś poruszyć. - spojrzał na wilgotne ręczniki papierowe leżące na stole, które nagle uniosły się  i zawisły kilkanaście centymetrów nad blatem. - Możesz coś podpalić. - Kulka nagle zajęła się ogniem i spłonęła w kilka sekund. - Można zrobić wiele rzeczy. Kluczem jest wyobraźnia i cała masa treningu, żeby dostosować swój umysł i ciało do danego rodzaju magii. Jest magia lecząca, magia teleportacyjna, magia żywiołów i tak dalej.

- Czyli co, teoretycznie można zrobić wszystko co można sobie *hik!* wyobrazić? - Natasza zapytała zaciekawiona?

- Nie, wszystko nie. Po pierwsze - Eren pociągnął z butelki. -  nie da się złamać praw fizyki. Owszem, czasami wygląda to tak, jakby magia je obchodziła i naginała, ale zasadniczo wszystkie normalne ograniczenia działają - prawo zachowania energii, masy i tak dalej. Po drugie - kolejny łyk. - nie każdy jest w stanie opanować każdy rodzaj magii.  Jedni mają mają talent do danego rodzaju magii, a inni nie. No i im większy wpływ ma mieć dany czar na rzeczywistość, tym więcej energii trzeba w niego włożyć i tym większe obciążenie dla ciała. - Eren pociągnął z butelki.

- Ile ty już wypiłeś tego wina, co? - Ana próbowała zgrywać wyluzowaną i rozbawioną ale Eren widział, że bardzo poważnie myśli nad tym, co usłyszała. - Czyli ja… też mogę używać magii? Każdy może? Czy tylko wybrani? Jak to działa?

- Nie każdy człowiek może posługiwać się magią. Niektórzy rodzą się z odpowiednimi zdolnościami, ale nawet oni potrzebują dużo nauki i przede wszystkim treningu, żeby faktycznie móc z tego korzystać. Oprócz ludzi na tym świecie są jednak również różne istoty magiczne, między innymi wampiry, które mogą używać magii w sposób naturalny, niemal instynktowny.

- Czyli co, wystarczy że mnie ugryziesz, stanę się wampirem i będę mogła używać magii? - zapytała Natasza, wyraźnie zaciekawiona.

- Nie, gdyby tak było to po ziemi chodziły by same wampiry. Żeby móc zostać przemienionym, trzeba już być magicznym. Zwykli ludzie po prostu umierają.

- Ahhh… - dziewczyna była wyraźnie zawiedziona.

- Czekaj, czyli ja jestem magiczna? Od urodzenia? - twarz Any wyrażała bezbrzeżne zdziwienie.

- Najwyraźniej - powiedział Eren wstając z kanapy. - Ale wystarczająco nadwyrężyliśmy już gościnność Nataszy. Po zmianach pamięci będzie nieprzytomna kilka godzin, a i potem lepiej, żeby się dobrze wyspała. Będziemy mieli jeszcze dużo czasu na rozmowy.

- Tak? Kiedy? - zapytała Ana. 

- Cóż, liczyłem że… eee… zamieszkasz ze mną. To znaczy z nami. Ze mną i moją drużyną. - “Kurwa, zachowuję się jak nastolatek proszący dziewczynę na pierwszą randkę” pomyślał. - Rezydencja jest duża i luksusowa, będziesz miała własny pokój z łazienką i tak dalej… Słuchaj, jakie niby masz lepsze opcje? - zapytał, widząc jej minę. Wyrażała coś pomiędzy rozbawieniem a zażenowaniem, choć wyraźnie słyszał, że jej serce przyspieszyło. - do chłopaka to już raczej nie wrócisz, a przecież to jego mieszkanie. Wolisz wpraszać się do znajomych albo wydawać pieniądze na jakiś nocleg zamiast mieszkać za darmo w luksusowym domu? Do tego otoczona ludźmi… no dobra, istotami, przed którymi nie musisz ukrywać kim jesteś?

“Jeśli ty też tam będziesz, to mogę spać nawet w szałasie.” pomyślała Ana. “O kurwa, mam nadzieję, że nie umie czytać w myślach. Umiesz?” Jeśli Eren umiał czytać w myślach, to w żaden sposób nie dał tego po sobie poznać.

“Brawo stary, świetna, kurwa, robota. Cześć, poznaliśmy się cztery dni temu i przeze mnie prawie zginęłaś. Chcesz zamieszkać ze mną i piątką moich przyjaciół, którzy nawet nie są ludźmi? No dawaj, w soboty gramy w bierki ludzkimi kośćmi, a jutro na obiad będzie gulasz z żab doprawiany krwią dziewicy. Zajebiście to rozegrałeś, jestem z ciebie dumny.” myślał sobie, patrząc w jej piękne, zielone oczy.

- Cóż, na taką propozycję mogę powiedzieć tylko jedno - odezwała się w końcu Ana, przerywając niezręczne milczenie. - duży będzie ten mój pokój?

 

* * *

 

- Jesteś pewien, że nic jej nie będzie? - zapytała Ana, wychodząc na podjazd przed domem Nataszy. - wyglądało to nieciekawie.

- Tak, do jutra całkiem wydobrzeje. Będzie pamiętała że u niej byliśmy, ale zapomni całą tą rozmowę. Pewnie zwali winę na alkohol i nie będzie się nad tym za dużo zastanawiać. Swoją drogą, była strasznie luźna. - powiedział, idąc za nią.

Ana zamarła na chwilę, kiedy to usłyszała. “Czy on ją… nie no, niemożliwe. Nie zdążyłby przecież jej przelecieć w tym czasie, zostawiłam ich samych może trzy minuty żeby posprzątać. I nie, nawet gdyby faktycznie się w tym czasie kochali, nie byłabym zazdrosna. Formalnie nadal jestem w związku.”

- Nie spotkałem jeszcze chyba kogoś z tak małym oporem mentalnym przy zmianie pamięci. - kontynuował Eren, nie zauważając jej reakcji. - wszedłem normalnie jak w masło, aż się musiałem powstrzymywać, żeby nie wbić się za głęboko.

- Cool, cieszę się, że tak gładko wam poszło - powiedziała, wsiadając do samochodu. - chcesz się przejechać?

- Ok, ale ja prowadzę. Ty możesz być pasażerem. - odpowiedział. Patrzyli się na siebie przez chwilę, analizując gdzie właściwie poprowadziła ich ta rozmowa.

- Piłaś wino i to całkiem sporo. Nie możesz siedzieć za kółkiem. Ja mam szybszy metabolizm, więc jestem już trzeźwy. - wyjaśnił. 

- Aaaaa, no tak. Oczywiście, o to chodziło. - Ana potarła twarz dłońmi. - Faktycznie, nie powinnam teraz kierować.

Ana przesiadła się na miejsce pasażera, a Eren zajął miejsce kierowcy.

- No, to jedziemy!

 

* * *

 

Całą drogę pokonali w milczeniu. Żadne z nich nie wiedziało, co właściwie powiedzieć.

“Cholera, co ona sobie teraz o mnie myśli? Mógłbym spróbować ją wysondować, wiedział bym chociaż w jakim jest nastroju, ale jak zauważy? Wtedy to już w ogóle uzna mnie za jakiegoś zboczeńca. Zresztą, pewnie i tak tak myśli. Obcy facet proponuje jej zamieszkanie razem tuż po tym, jak pokłóciła się z chłopakiem. Trzeba było ją po prostu zaprosić, powiedzieć, że odpowiem na jej pytania i zapoznam ją z moją drużyną, a wtedy Chelsea zaproponowałaby jej wprowadzenie się. Ehhh, zjebałem…”

“Cholera, co on sobie teraz o mnie myśli? Nie jestem w stanie przejrzeć tej jego twarzy, teraz wygląda, jakby w ogóle nie miał mimiki. Pewnie ma mnie za rozpieszczoną niewdzięcznicę. Uratował mi życie, dosłownie nakarmił własną krwią, a teraz jeszcze oferuje mi darmowe mieszkanie w luksusowym domu z nim i jego przyjaciółmi, a ja nie dość, że mu nie podziękowałam, to jeszcze zachowuje się, jakbym robiła mu łaskę, zgadzając się. Ehh, zjebałam…”

W końcu zajechali pod dom Any. “Teraz to już były dom.” pomyślała.

- Ile czasu potrzebujesz, żeby się spakować? - zapytał Eren, wysiadając.

- Pół godziny powinno mi wystarczyć. A, musimy zostawić ten samochód. Teoretycznie jest Daniela, więc… - Ana wzruszyła ramionami, podchodząc do klatki.

- Cóż, w takim razie pojedziemy moim. - wskazał na czarnego Mustanga Boss 429, stojącego przednimi kołami na trawniku.

- Wow. Widzę, że nie zaprzątałeś sobie głowy parkowaniem, co? Nie szkoda ci samochodu?

- Nie, Jacko lubi go naprawiać. Poza tym, jest magicznie wzmacniany, więc potrzeba więcej niż mojego stylu jazdy i trawnika, żeby go uszkodzić. - Eren poklepał maszynę po dachu.

 

* * *

 

- Czym ty się właściwie zajmujesz? Bo bycie wampirem to chyba nie praca? - zapytała Ana, wchodząc po schodach. - A nie wyglądasz, jakby brakowało ci pieniędzy.

- Hmmm, można powiedzieć, że jestem myśliwym. Jeśli chodzi o pieniądze, to czerpie korzyści z długiego życia. - odpowiedział. - wiesz, lokaty długoterminowe, fundusze, spadki, inwestycje… Do tego mamy dobrze prosperujący bar, “Boar Hat” i jak by to powiedzieć… łupy wojenne.

- Myśliwy, tak? Czy chcę wiedzieć, na co polujesz?

- W zasadzie na wszystko, co jest zagrożeniem dla szeroko pojętego dobra ludzkości i jest bytem paranormalnym. Ghule, upiory, demony, magowie próbujący przejąć władzę nad światem i tak dalej.

- Aha. - Ana była zdziwiona, z jakim spokojem przyjęła tą informację. Tydzień temu gdyby ktoś powiedział jej, że magia istnieje, uśmiechnęła by się tylko z politowaniem. A teraz? Dowiedziała się, że jest magiczna od urodzenia, została przemieniona w wampira i prawie zabił ją mag, może nie do końca w tej kolejności. Do tego przeprowadza się do poznanego cztery dni temu pół-wampira i jego drużyny, której członkowie nie są nawet ludźmi, a zawodowo zajmują się polowaniem na potwory i traktuje to jak coś oczywistego. “Dziwny jest ten świat” pomyślała, wchodząc do mieszkania.

* * *

 

- Powinniśmy coś z nim zrobić? - krzyknęła, pakując ubrania. Eren, buszujący po szafkach w sypialni, spojrzał na leżącego Daniela. Najwyraźniej ponownie stracił przytomność zaraz po tym, jak on wyskoczył przez balkon, bo leżał w tym samym miejscu.

- Nieee, chyba nie. Jeśli przeżył tyle czasu to już nic mu nie będzie. - odkrzyknął. - To znaczy, nic poważnego. - dodał ciszej. - Najwyżej trudności z oddychaniem. I jedzeniem. No i wyrywać laski będzie mógł już tylko na litość.

- Co ty tam mówisz? - Ana wychyliła się przez drzwi.

- Nic nic, tak mówię do siebie. Pakuj się szybciej, wolę nie wracać po zmroku.

- Dobra, już dobra. - głowa Any zniknęła w drzwiach. - Co, boisz się ciemności?

- Nie, ale jak coś nas zaatakuje, to będę musiał martwić się chronieniem twojego tyłka.

- Potrafię o siebie zadbać, wierz mi. I czemu coś miało by nas atakować?

- Jesteśmy magiczni - nasze dusze są naturalnym źródłem pokarmu dla niektórych stworzeń.

- A zwykli ludzie nie?

- Są nieopłacalni energetycznie. Żeby “strawić” nie-magiczną duszę i przerobić ją na magiczną energię, trzeba zużyć jej więcej niż można uzyskać. Oczywiście, zdarzają się potwory które mimo to atakują ludzi, bo w ogóle nie są zainteresowane żerowaniem na ich duszach. Dlatego właśnie jesteśmy potrzebni my - łowcy. Choć dużo większym zagrożeniem są niestety magiczni ludzie, bo działają celowo, nie kierowani instynktem.

- Dobra, jestem gotowa. - Ana wyszła z pokoju. Zamieniła dres na czarne jeansy i czerwoną bluzkę z dekoltem która, jak zauważył Eren, bardzo dobrze się na niej prezentowała. Przez ramię miała przerzuconą dużą sportową torbę, a w ręku ciągnęła podróżną walizkę. Chyba zdążyła się nawet uczesać.

- No, to ruszamy. - powiedział, idąc do drzwi.

- Zaraz, jeszcze jedna rzecz. - Ana zdjęła z palca pierścionek zaręczynowy - moja odpowiedź brzmi: nie. - rzuciła nim w Daniela. - teraz możemy iść. - wyszła, biorąc z kołka przy drzwiach skórzaną kurtkę.

- Byliście zaręczeni? - zapytał Eren na schodach. Teraz on niósł bagaże Any i dziwił się, jak udało jej się zmieścić w tylko w te dwie torby i to tak szybko. Oczywiście, on sam by w stanie spakować się w niewielki plecak i zniknąć z kraju w kilka godzin (robił tak nie raz), ale chyba zwykła dziewczyna, żyjąca do tej pory normalnym życiem... Choć w sumie, co on wiedział o zwykłych ludziach?

- Nie do końca. Oświadczył mi się niecałe dwa tygodnie temu. Było to dokładnie w czasie, kiedy zostałam przeniesiona do tej jednostki, która miała złapać zabójcę, więc miałam strasznie dużo na głowie. Dlatego powiedziałam, że dam mu odpowiedź, jak to wszystko się już uspokoi. A to kutas! Pewnie dlatego mnie zdradził! - krzyknęła.

- Ej, nie próbuj usprawiedliwiać jego czynów. Jest debilem i dostał to, na co zasłużył. Najwyraźniej nie byłaś to ty. - powiedział, puszczając do niej oko.

Ana stanęła jak wryta i wybuchnęła śmiechem. Kiedy zobaczyła zdziwienie malujące się na twarzy Erena, zaczęła się śmiać jeszcze mocniej.

- Wybacz, to… chyba… chyba dopiero to wszystko do mnie dociera… te ostatnie dni… ahhhhhhhh… Chyba tego właśnie potrzebowałam. - uśmiechnęła się do Erena. Nigdy dotąd w ciągu ponad wieku swojego życia, Eren nie widział tak pięknego uśmiechu. A już na pewno nie został nim obdarzony. “Stop! To idzie w złą stronę. Teraz jest częścią twojej drużyny, nie pamiętasz?” doszła do głosu ta bardziej zimna i logiczna część jego umysłu. “Sam ustalałeś zasady, więc się ich trzymaj!”

- No, co tak stoisz? - Szturchnęła go łokciem, zbiegając po schodach. - Idziemy!

 

* * *

 

- Co to, kurwa, jest!? - krzyknęła Ana, pochylając się gwałtownie do przodu. Czujnej uwadze Erena nie umknął widok pasa bezpieczeństwa wpijającego się przy tym pomiędzy jędrne piersi jego pasażerki.

- To? Ghul. Choć faktycznie, całkiem wyrośnięty. Rozpasało się bydło ostatnio, przez szukanie tego maga-zabójcy nie mieliśmy czasu sprzątać.

Na drodze, kilkaset metrów przed nimi stała istota, przypominająca trochę zwłoki dorosłego człowieka. To znaczy, gdyby dorosły człowiek miał prawie trzy metry wzrostu i chodził na czterech łapach zakończonych pazurami, a do tego spowijał go czarny dym.

- Okej, a więc ghul. Ponawiam pytanie: co to, kurwa, jest?!

- Byt bionekrotyczny. Żywi się głównie resztkami energii duchowej pozostającymi po śmierci w zwłokach, dlatego rzadko występuje poza cmentarzami. Jeden jest tu blisko, najwyraźniej tam wyjadł już wszystko, co znalazł i poszedł szukać dalej.

- Jak to możliwe, że nikt nigdy czegoś takiego nie spotkał? Przecież on łazi sobie spokojnie w środku miasta?! Jakiś nie-magiczny człowiek musiał kiedyś wpaść na jakiegoś!

- No właśnie nie do końca. Abstrahując od tego, że ghule prowadzą nocny tryb życia i unikają kontaktów z ludźmi, dla zwykłego człowieka są niewidzialne.

- Co? Jak to niewidzialne?!

- Normalnie. Byty bionekrotyczne, takie jak między innymi ghule i duchy, nie składają się z “normalnej” materii, tak jak krzesło czy, nie wiem, pies. Dla człowieka pozbawionego magicznych zdolności są niewidzialne.

- Okej, ale mówiłeś, że ja jestem magiczna, dzięki temu mogłeś zmienić mnie w wampira. Czemu w takim razie nigdy żadnego nie widziałam?

- Cóż, zdolności magiczne u ludzi są w zasadzie abominacją. Jeśli będziesz chciała to wyjaśnię ci to dokładnie innym razem, ale zasadniczo w wieku kilku miesięcy mózg tłumi wszystkie magiczne zdolności i trzeba je potem specjalnie aktywować odpowiednim rytuałem. U ciebie tę rolę odegrała przemiana w wampira.

- Aha. Tooo… co teraz? Co z nim zrobimy?

- “Go get them, Tiger” - powiedział Eren uśmiechając się i podając Anie obrzyna, wyciągniętego z uchwytu wbudowanego w drzwi.

- Co? Mam to zastrzelić? Jaja sobie robisz?

- Mhm! Tylko uważaj, żeby cię nie dotknął. Zakażenia ektoplazmą strasznie lubią się babrać. Oj już nie patrz tak na mnie, będę cię ubezpieczał. - powiedział, wysiadając z samochodu.

- A to w ogóle zadziała? Mówiłeś, że on nie jest z normalnej materii. - Ana nadal miała wątpliwości. - Jak mam go zabić strzelbą?

- Kule są zaklęte, poza tym oddziałuje normalnie z materią. Celuj w głowę albo środek brzucha, inaczej ucieknie i się zregeneruje! - krzyknął za nią, opierając się o samochód. 

Ghul powoli zbliżał się do nich, węsząc na poboczu. Kiedy Ana była jakieś dziesięć metrów od niego podniósł łeb i spojrzał na nią. Wyglądał tak, jak można by się spodziewać - gnijąca skóra, martwe, pożółkłe oczy i wielka szczęka. Nie miał za to zębów. Ana poderwała broń do strzału, kiedy ghul skoczył na nią z oszałamiającą prędkością, wystawiając pazury.

- Uważaj! - krzyknął Eren, zrywając się. W ułamku sekundy teleportował się za Anę, chcąc ją odepchnąć z drogi potwora, a w jego ręce pojawił się miecz. “Kurwa, Chelsea mnie zabije jak ona teraz umrze.” pomyślał. 

Ana jednak zrobiła przewrót do przodu, zwinne przechodząc pod skaczącym ghulem. Nie odwracając się, nadal w przyklęku, skierowała lufę do tyłu, pod ramieniem, i strzeliła. Chmura śrutu trafiła prosto w zad potwora, który natychmiast obrócił się w jej stronę. Ana wstała, zrobiła pół kroku w bok, przeładowała i niemalże z przyłożenia strzeliła ghulowi w pysk. Głowa potwora eksplodowała, rozrzucając dookoła zielonkawe gluty ektoplazmy, które szybko zaczęły parować. Po kilku chwilach z bestii została tylko wilgotna plama na asfalcie.

- I co, jak mi poszło? - zapytała, zarzucając sobie broń na ramię i uśmiechając się figlarnie.

- Cóż, brakowało ci gracji i stylu, a i nad samą techniką musisz popracować, ale na pierwszy raz ujdzie. Pomijając oczywiście to, że pierwszy strzał prawie trafił mnie zamiast potwora.

- Dupek. - powiedziała Ana, rzucając mu broń i idąc do samochodu.

 

* * *

 

Jechali w milczeniu. Ana oczywiście nie dawała tego po sobie poznać, nie w towarzystwie Erena, ale serce waliło jej jak młotem od kiedy skoczył na nią potwór. Zresztą, Eren na pewno to słyszał, ona też słyszała jego serce. Kiedy wsiadali wydawało jej się, że też biło szybciej. Ciekawe czy dlatego, że się o nią martwił?

"Nie bądź głupia." skarciła się w myślach. "To po prostu adrenalina." 

Skrzyżowała ręce na piersi i wyczuła coś twardego w kieszeni kurtki. Włożyła rękę i wyciągnęła paczkę papierosów. 

"Mój Boże, nie paliłam już jakieś pięć dni. To chyba najdłuższa przerwa w moim życiu." 

Bardziej z chęci zajęcia rąk i uspokojenia się, niż z faktycznej potrzeby, wyciągnęła zippo i zapaliła. Eren kiwnął palcem, nie odrywając nawet dłoni od kierownicy, a papieros wyleciał z jej ust przez otwarte okno.

- Ej, czemu?!

- Po pierwsze - śmierdzi. Po drugie - rak płuc. - odpowiedział spokojnie. 

- Chcesz mi powiedzieć że po tym, jak w niecałe cztery dni całkowicie wyleczyłam się z postrzału płuca, mam się bać rakiem? Wampiry nie mają jakiejś super-regeneracji?

- Mają, właśnie dlatego powinnaś się przejmować rakiem płuc, zwłaszcza cztery dni po postrzale. Myślisz że jak niby się tak szybko regenerujesz? Twoje ciało jest w stanie produkować komórki macierzyste, które dostają się w uszkodzone miejsce i natychmiast zaczynają zmieniać się w odpowiednią tkankę. Wystarczy jednak, że coś pójdzie nie tak, i stają się komórkami rakowymi. 

Ana patrzyła na niego zdziwiona.

- Czyli tak całkiem poważnie mam dużo większe ryzyko nowotworu niż normalny człowiek?

- Dokładnie. Oczywiście, nie zabije cię to, twoje ciało powinno sobie dość szybko poradzić, ale przyjemnie to to nie jest. Dla wampirów rak jest jak grypa dla zwykłych ludzi. A dla czystej krwi to już w ogóle, praktycznie cały czas tworzą się u nich zaczątki nowotworów, które są na bieżąco niszczone.

Ana spojrzała przez szybę, w noc. “Praktycznie nie mam pojęcia o tym świecie.” pomyślała. “Wszystkie te bajki i legendy… jest w nich ziarno prawdy, ale na dobrą sprawę błądzę po omacku.” spojrzała ukradkiem na Erena i uśmiechnęła się pod nosem. “Przynajmniej trafił mi się gorący przewodnik…”

 

* * *

 

Eren zatrzymał samochód kilkanaście metrów przed domem.

- Wysiadka. - powiedział do Any, otwierając drzwi. Silnik samochody pracował na jałowych obrotach.

- Eeee… a tam nie jest garaż? - zapytała Ana, posłusznie wysiadając. 

- Jest, ale gdybyśmy teraz ruszyli w stronę domu byłabyś martwa już w połowie drogi.

- Aha. A jakbym chciała jednak móc zbliżyć się do domu, w którym mam mieszkać to co mam zrobić? - Ana, dla pewności zrobiła krok w tył, stając za Erenem.

- Daj rękę. - powiedział, unosząc dłoń wierzchem do góry na wysokość ramienia.

Ana zarumieniła się lekko, wyciągnęła rękę i położyła dłoń płasko na dłoni Erena. Miał suchą, ciepłą skórę. Spodziewała się, że dłoń łowcy potworów będzie twarda i chropowata, ale okazała się miękka i przyjemna w dotyku. Bardzo przyjemna.

- Nie tak. - żachnął się, zrzucając jej dłoń. - Drugą stroną.

Gdyby mógł zobaczyć minę Any w tamtym momencie, z pewnością padłby trupem. Na swoje szczęście jednak stał tyłem.

Ana położyła rękę na dłoni Erena wierzchem do góry. Sięgnął do pasa i wyjął z pochwy krótki nóż, który położył jej na dłoni.

- Lekcja magii numer jeden: ofiary z własnej krwi. - powiedział, obracając się przodem do niej. - musisz upuścić trochę swojej krwi do zaklęcia. Gdzie tniesz?

Ana zrobiła zamyśloną minę i spojrzała na nóż. Potem na swoją dłoń. I znowu na nóż. I znowu na dłoń. Myśląc o tym, jak zazwyczaj wygląda to w filmach, przyłożyła ostrze do wnętrza dłoni, wzdłuż linii nazywanej linią głowy i uśmiechnęła się do Erena pytająco.

- Świetnie! Jeśli z jakiegoś powodu twoja przyspieszona regeneracja nie zadziała, będziesz miała cholernie niewygodną, bolesną i trudną do zagojenia ranę! Jak bardzo się postarasz, może nawet uda ci się przeciąć sobie ścięgna i stracisz władzę w palcach. - uśmiechnął się. 

“Zaraz zetrę ci z twarzy ten uroczy, słodki uśmiech ty cholernie przystojny, wkurzający dupku.” pomyślała Ana i zamyśliła się jeszcze raz.

 

* * *

 

Stała w ciemnej uliczce w bronksie. Deszcz padał na dachy domów, topiąc wszystko w jednostajnym szumie. Woda kapała z jej krótkich, brudnych włosów i spływała jej po twarzy. Krople deszczu odbijały się w ostrzu noża stojącego przed nią mężczyzny. Nie spuszczała z niego wzroku, kątem oka obserwując leżącą za nim szyjkę stłuczonej butelki. 

- No chodź tu, mała kurweko. - wysyczał mężczyzna. - Nie chcesz się bawić? - krew spływała mu z łuku brwiowego, który rozbiła mu kamieniem.

Skoczył do przodu, tnąc nożem od góry. Odruchowo zasłoniła się ręką. Poczuła ostry, głęboki ból w przedramieniu. Zacisnęła zęby i całym ciałem naparła na mężczyznę. Efekt zaskoczenia, w połączeniu z wypitym wcześniej alkoholem sprawił, że upadł na plecy. Ana rzuciła się w stronę wylotu uliczki. Zatrzymała się jednak, wpatrzona w swoje zniekształcone odbicie w stłuczonym szkle. Zniekształcona jak w parku luster twarz młodej nastolatki patrzyła na nią wzrokiem setek zimnych oczu.

- Ile osób już skrzywdziłeś? - rzuciła w przestrzeń, podnosząc tulipana drżącymi rękoma. Jej krew spływała po szkle, mieszając się z wodą. Podeszła do mężczyzny, który nadal usiłował wstać ze śliskiego chodnika. 

- Zresztą, to już nie ważne. - powiedziała, wbijając ostre odłamki szkła w brzuch człowieka.

 

* * *

 

- Ana. Halo, ziemia do Any! Jesteś tam? - Eren pstryknął jej palcami przed twarzą. - Chcesz spać na dworze?

Spojrzała na niego i uśmiechnęła się smutno, podciągając rękaw kurtki. Białe nitki starych blizn na przedramionach połyskiwały ledwo widoczne w świetle lampy na podjeździe. Obróciła zgiętą w łokciu lewą rękę pionowo, a prawą przyłożyła nóż do przedramienia.

- Tak lepiej? - zapytała.

- Tak. Bardzo dobrze. - położył jej rękę na głowie i zmierzwił włosy. - Choć, musimy podejść kawałek bliżej. - ruszył w stronę domu.

Ana stała zszokowana, szeroko otwierając oczy. Podniosła rękę i poprawiła włosy, po czym ruszyła za nim.

- Co właściwie robimy? - zapytała, kiedy się zatrzymali.

- Ten dom chroniony jest przez kilka linii zabezpieczeń, zarówno technologicznych jak i magicznych. Poczułaś, jak przejeżdżaliśmy przez kręgi jadąc tu od bramy?

- No, czułam coś kilka razy. Ile ich było, trzy?

- No no no, spodziewałem się że wyczujesz najwyżej dwa. - uśmiechnął się. - Tak, to pierwsza linia obrony. Mają za zadanie poinformować o nieproszonych gościach, odstraszać niemagicznych i ukryć nas przed ich wzrokiem oraz zabezpieczyć dom przed prostymi bytami magicznymi. Spokojnie wystarczają na co dzień, ale jeśli ktoś będzie zdeterminowany się tutaj dostać, to nie będą zbyt dużym problemem. Teraz natomiast stoimy przed główną barierą ochronną. Daj rękę. - wyciągnął do niej dłoń. Nauczona doświadczeniem, położyła ją płasko, wierzchem do góry. Ku jej zdziwieniu splótł jej palce ze swoimi i wyciągną rękę do przodu, pociągając ją za sobą.

- Czujesz? - zapytał, patrząc jej w oczy.

Miała w głowie wiele odpowiedzi, jedne głupsze od drugich, więc ograniczyła się do pytania:

- Chodzi ci o to mrowienie? Jakbym… jakbym zbliżała rękę do czegoś naładowanego elektrycznie?

- Mhm. To właśnie ta bariera. Gdybyś jej dotknęła, zabiłaby cię na miejscu. - puścił jej rękę. - Ale jak sama zauważyłaś, masz tu mieszkać, więc zaraz to zmienimy. Natnij skórę na przedramieniu, tak jak pokazywałaś, i upuść kilka kropel krwi na ziemię. 

Zrobiła jak kazał, a on zamknął oczy i wyciągnął rękę przed siebie. Po chwili powietrze przed nimi zamigotało, a jej ciało przeszedł dreszcz.

- No, gotowe. Zapraszam w nasze skromne progi. - skłonił się przed nią, wyciągając rękę w stronę domu. Zrobiła niepewny krok, podświadomie oczekując uderzenia bólu. Nic się jednak nie stało, więc powoli zrobiła drugi krok. I trzeci. I…

-BUU!!! - krzyknął tuż za nią Eren, łapiąc ją nagle za ramiona.

Nie myśląc, co robi, zwinnym ruchem wyślizgnęła się z jego uchwytu, łapiąc go równocześnie za ramię. Już miała założyć mu dźwignię na bark i powalić go na ziemię, gdy nagle cały świat zawirował jej przed oczami

“Co się stało?” Pomyślała, patrząc w wiszące nad nią gwiazdy. “Czemu leżę na ziemi?”

- No no. Potrafisz zaskoczyć, muszę ci to przyznać. - Eren pochylił się nad nią, przekrzywiając głowę. - Serio chcesz spać na dworze, co?

 

* * *

 

Wnętrze domu było urządzone bogato i z klasą. Pokój Any znajdował się na pierwszym piętrze, z oknami wychodzącymi na basen. Był ładny i przestronny, z dużym oknem i wielkim łóżkiem. Wyraźnie został przygotowany na jej przyjazd, choć widać było, że dawno nikt go nie używał. Zgodnie z obietnicą, miał własną, małą łazienkę z wanną, toaletą, zlewem, lustrem i dużą szafką.

- Jutro przedstawię cię reszcie drużyny. Teraz cześć już śpi, a i nam przydałby się porządny odpoczynek. - Eren przeciągnął się. - W tym szpitalu cholernie ciężko było się wyspać. - jego uśmiech za każdym razem podobał jej się coraz bardziej. - Umyj się, wyśpij, rano obudzimy cię na śniadanie i wszystkich poznasz. Jakby co - popukał w ścianę nad wezgłowiem łóżka. - śpię tuż obok. Jak będziesz czegoś potrzebowała albo miała jakieś pytania, nie ważne jak dziwne czy głupie, to się nie krępuj, dobra? Im więcej będziesz pytać, tym szybciej wszystko zrozumiesz.

- Mhm. Będę pamiętać. Dobranoc, śpij dobrze. - powiedziała, machając mu.

- Dobranoc, kolorowych. - odpowiedział, zamykając drzwi. Kroki na korytarzu ucichły po chwili.

Ana odczekała chwilę, po czym uchyliła drzwi i wyjrzała na korytarz. Był pusty. Po cichu podeszła do ściany, za którą był pokój Erena, i przyłożyła do niej ucho. Zamknęła oczy i słuchała uważnie. Kiedy nie usłyszała nic przez prawie minutę doszła do wniosku, że zapewne ściany są dźwiękoszczelne. Ulżyło jej, choć gdzieś głęboko była też trochę rozczarowana. Jakaś część jej bardzo chciała popodsłuchiwać Erena w nocy. Tylko chwilę, oczywiście.

Rozpakowanie walizek postanowiła zostawić sobie na jutro. Wzięła szybki prysznic, ubrała się w koszulę nocną i rzuciła na łóżko. Po chwili podparła się na łokciu i przyłożyła dłoń do ściany.

- Chyba nadal ci nie podziękowałam. Dziękuję Eren, za wszystko, co dla mnie robisz. Dobranoc.

 

* * *

 

Eren leżał w wannie którą ktoś, zapewne David, napełnił zawczasu ciepłą wodą. Teraz była letnia, dokładnie tak jak lubił - jako wampir miał trochę niższą normalną temperaturę ciał niż człowiek. Nie mógł zapomnieć wrażenia, jakie wywarł na nim dotyk skóry Any. Miała ciepłą, suchą skórę, jędrną i przyjemną w dotyku. Nie to jednak zwróciło jego uwagę. Dotykając jej dłoni miał wrażenie, jakby trzymał w rękach przewód wysokiego napięcia. Była pełna dzikiej, potężnej energii, która wydawała mu się w pewnym stopniu znajoma.

“Do tego jej reakcje, na przykład na atak ghula albo moją próbę wystraszenia jej. Działała instynktownie, zgodnie z nawykiem. I te blizny na przedramionach… Jej przeszłość musi być dużo ciekawsza, niż można by się spodziewać.” Od Theo dowiedział się, że Ana była sierotą. To jednak wszystko, co wiedziała o życiu koleżanki zanim ta dostała się do Akademii Policyjnej.

Wytarł się ręcznikiem i nagi podszedł do barku. Nalał sobie whiskey i podszedł do łóżka. Stało przy tej samej ścianie co to w pokoju Any, więc mieli spać kilkanaście centymetrów od siebie.

“No i co z tego. Naprawdę, zachowuje się jak dzieciak.” pomyślał, odchodząc od ściany. Stanął na środku pokoju i zapatrzył się w okno. Po chwili dopił whiskey, odstawił szklankę i wrócił do ściany.

“Przecież wiesz, że jest dźwiękoszczelna.” pomyślał, przykładając do niej ucho. “Ciekawe, co ona teraz robi. Może jeszcze się myje? Albo przebiera? Albo stoi naga na środku pokoju i wpatruje się w okno? Może… może teraz też przykłada ucho do tej ściany, próbując usłyszeć co robię?”

“Nie, nie bądź głupi.” pomyślał po chwili. “Najpewniej leży właśnie w łóżku i zastanawia się, czemu właściwie dała się na to namówić. Dobrze będzie, jak jutro rano nadal będzie chciał tu zostać. Idź już lepiej spać, bo zachowujesz się jak idiota.”

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
TomaszPruffer · dnia 02.10.2019 09:50 · Czytań: 258 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
Darcon
11/04/2024 19:05
Hej, Apolonio. Fragment, który opublikowałaś jest dobrze… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:31
Najnowszy:kononsuchodolski