Spoglądało na niego wzrokiem, który koił. Koił jego wnętrze, ciało i umysł. Pośród wrzącego piachu i płonącego blasku oczy i pysk, który zdawał się rozszerzać w głupawym uśmiechu sprawiały, że Neil robił coś, do czego już prawie stracił kwalifikacje. Uśmiechał się. Kochał tego zwierzaka.
Triatich zaczął piskliwie szczekać. Neil zwolnił. Wypuścił powietrze i westchnął.
Nagle osłabił go smutek. Smutek, mówiący, że to już koniec, jeśli wszystko dobrze pójdzie. Że wróci tam i, że znów będzie musiał stawić im czoło. Że jego siwe włosy, strzelające artretyzmem kości i znoszone, ręcznie robione buty znikną. Tak jak to zwierzę, które właśnie robi sobie z niego jaja. Jeśli plan się powiedzie, to wogóle wszystko przestanie istnieć.
I wciąż zastanawiał się, czy faktycznie powinien z tego zrezygnować. Czy przyniesie to takie korzyści…
Obraz piramidy, utkwiony w rozległej, meandrycznej wieczności, powoli nabierał kształtu, ukazując swoją gigantyczną formę.
Przełknął gorzki smak w ustach. Miał ochotę go wypluć i zdeptać. Nienawidził tego uczucia. A jeszcze bardziej nienawidził siebie.
Dlaczego mu to zrobiłeś? Nie mogłeś go wtedy zostawić?
Zwierzę poderwało łeb do góry i ochoczo przyspieszyło kroku.
Niech będzie szczęśliwy. Niech chociaż ten raz się uśmiechnie.
Wyrwał mu patyk z zaciśniętych zębów i rzucił mocno, patrząc, jak dryfuje w powietrzu i ginie w wydmie piaskowej. Triatich wystrzelił, burząc piaskowe kopczyki i wzniecając tumany pyłu.
Zmęczony Neil padł na ziemię. Znów zajrzał do plecaka, tym razem poszukując czegoś innego.
Jeśliby rzemieślnik Miasta Wysokich Traw ujrzał to urządzenie, to na pewno pomyślałby, że jest to jakiś rodzaj Świetlistej Płyty Wiecznych, czy może Panelu Wszechświata. Oba Artefakty uznano za legendarne, takie których zdobycie graniczyło z przeżyciem śmierci. Lecz rzemieślnik myliłby się. Bo to, co Neil taszczył w plecaku przez całe życie i to, co teraz unosił na czubkach palców, było cenniejsze od wszystkich Artefaktów we wszechświecie.
Jego ojciec określał to Legendarnym Przedmiotem. Nazwa ,,Artefakt’’ zburzyłaby wartość Przedmiotu. Artefakty zrodziły się w innym świecie. Przedmiot był światem.
Przesunął opuszką po jego powierzchni. Wibrowała i jarzyła się niebieską, znacznie ostrzejszą niż barwa nieba, poświatą. Przedstawiała sieć złączonych ze sobą, wygiętych linii, które, zespolone nićmi, rozprzestrzeniały się, lewitując nad podstawką, niczym cienka warstewka zastygłych płatków śniegu.
Zmieniały postać, modulowały się i strzelały kolorami, kiedy ich dotykał. Tylko Neil umiał odczytać ich przekaz. Przynajmniej tak sądził. Myśl, że może być inaczej, wprawiała go w lęk. Ale jeszcze bardziej przerażało go to, co ujrzał na rozgałęzionym drzewie linii i kresek.
Triatich przybiegł i dźgnął go lekko końcówką patyku.
Neil odebrał mu ją. Zwierzę zapewne spostrzegło jego powagę, mogło ją nawet poczuć, bo w odpowiedzi skuliło ogon i skierowało głowę w dół.
Wstając i spoglądając w dal uświadomił sobie z czegoś sprawę.
Mimo wichru i fali, jakimi płynęły wydmy, dostrzegł wyraźnie wbity w ziemię miecz. Oprócz tego ujrzał również przebitą ostrzem czaszkę, która spoczywała bezwładnie na piasku.
Oddech Neila stał się nierówny, a nogi zaczęły podążać bezwładnie w kierunku znaleziska. Piasek parzył, oczy łzawiły, a ciało domagało się wody i błagało o powiew wiatru, który nie niósłby ze sobą ognistych płomieni.
Wreszcie, kiedy Neil zbliżył się już wystarczająco, by unieść jego rękojeść, wydarzyło się coś dziwnego. Miecz zadrżał.
Ktoś nas wyprzedził. Ktoś zostawił ten miecz w ofierze. Ktoś wie. pomyślał Neil i puścił klingę i czując, że jego dłonie również drżą.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt